Opis tego podcastu:
Pracujesz już chwilę jako fizjoterapeuta i chciałabyś/chciałbyś coś zmienić w swoim życiu zawodowym, a może jesteś po studiach i szukasz skutecznych i ciekawych metod do pracy? U wielu osób, które stanęły przed tym pytaniem, pojawiła się myśl, że może świetnym rozwiązaniem są studia osteopatii. Ale czy to na pewno ścieżka dobra dla każdego?
Czym różni się fizjoterapeuta od osteopaty?
Dlaczego osteopatia nie obejmuje pracy przez ruch?
Trudno znaleźć kogoś, kto na te pytania udzieli lepszej odpowiedzi niż Bogusław Mazur- Współzałożyciel i Dyrektor Programowy Still Academy of Osteopathy. Bogusław poza ukończeniem osteopatii posiada również tytuły mgr fizjoterapii i mgr wychowania fizycznego, co pozwala mu zdecydowanie szerzej spojrzeć na te kwestie.
Transkrypcja podcastu:
Witam Was serdecznie w kolejnym odcinku z serii „Dachowski pyta”. Ostatnio rozmawialiśmy z doktorem Jakubem o tym, czy warto robić PRP, czy ACL zawsze jest operacyjny, czy zwyrodnienie boli i mnóstwo innych ważnych informacji, do których warto zajrzeć tuż po tym, jak odsłuchasz ten podcast. A dzisiaj temat ogromnie wielki, ogromnie fascynujący i dużo emocji wywołujący w Internecie, jak i też na moim Instagramie, więc musiałem zaprosić odpowiedniego do tego gościa. A więc dzisiaj osteopatia, a moim gościem jest?
Bogusław Mazur, witam Państwa bardzo serdecznie.
Witam Cię serdecznie, powiedz jeszcze tylko szerzej, czym się zajmujesz?
Jestem dyplomowanym osteopatą, jestem również nauczycielem, czy też instruktorem. Jestem dyrektorem programu i właścicielem Still Academy of Osteopathy. Jestem osteopatą, oczywiście praktykiem, zajmuję się na co dzień osteopatią, zajmuję się w zasadzie leczeniem osteopatycznym pacjentów, jak również przybliżam osteopatię fizjoterapeutom, osobom, które chcą poznać osteopatię na szkoleniach, a później w Still Academy of Osteopathy.
To wolisz nazywać się biznesmenem, osteopatą, fizjoterapeutą? Co jest Ci najbliższe, albo najmilsze?
Oczywiście jestem osteopatą i całe życie poświęciłem temu, żeby jak najlepiej leczyć pacjentów, więc leczył pacjentów będę zawsze, chociażby nawet dla hobby. I w zasadzie traktuję to jako hobby, nie traktuję tego jako zarabianie pieniędzy, ponieważ mam różne inne źródła dochodów, które pozwalają mi jakoś dobrze, godnie żyć. Natomiast leczenie pacjentów to jest taka moja perełka, którą będę pielęgnował i zawsze z sentymentem będę wracał do gabinetu. Także myślę, że cały czas będę osteopatą.
To będziemy mówić osteopato. Powiedz mi, skąd u Ciebie pomysł na leczenie ludzi? Co miałeś uszkodzone? Bo tak zaczyna się najwięcej historii w naszej dziedzinie, że kolano, bark, coś było nie tak i nagle spodobało nam się, że leczymy ludzi.
Wiesz co, u mnie była sytuacja, niestety zawiodę Cię, ale podobna. To znaczy ja uprawiałem lekkoatletykę, uprawiałem wiele lat, w zasadzie chyba 11, czy 12 lat lekkoatletykę. Można powiedzieć, że tak mocno, intensywnie, bo to było 6-7 treningów w tygodniu. I dlatego w zasadzie uprawiam tą lekkoatletykę, bo mój tato jest trenerem lekkoatletyki, zresztą jest świetnym trenerem klasy międzynarodowej. I prowadził mnie, bo był moim pierwszym trenerem, bardzo długo był moim trenerem i oczywiście przydarzały się różnego rodzaju kontuzje. I nie trafiałem do odpowiednich osób, żeby w jakiś sposób zaradzić, zminimalizować ryzyko dużego obciążenia. W związku z tym zacząłem się interesować ludzkim ciałem, trafiłem na osobę, która myślę, pomogła mi bardzo mocno, to w zasadzie pomogła mi trochę przez przypadek. Bo jeszcze oprócz tego, że trenowałem, miałem taki epizod w swoim życiu, że miałem dosyć dużą skoliozę, groziła mi operacja. I co ciekawe, w tym momencie jakby jest wszystko dobrze. Jak będziemy mieli chwilę gdzieś tam na backstage’u, to Ci opowiem, w jaki sposób się wyprowadziłem ze skoliozy.
Jak już zacząłeś, to musisz wszystkim powiedzieć, bo tu będzie tajemnica, co się wydarzyło, że nie miałeś tej operacji?
Wiesz co, ja bardzo dużo rosłem i byłem dosyć aktywnym dzieckiem, jak każdy w tamtym pokoleniu, więc w zasadzie nie było social mediów, nie było Internetu w tamtym czasie. Ja chyba jestem starszy od Ciebie.
Ja jestem ’87.
To ja jestem jeszcze parę lat do przodu, więc cały czas się spędzało na boisku. Dosyć dużo w krótkim czasie urosłem, to było, jeśli dobrze pamiętam, 28, czy 29 centymetrów w ciągu roku, gdzieś na przełomie siódmej i ósmej klasy, bo tak to wtedy jeszcze wyglądało. I pojawiła się skolioza, teraz wiem, jaka to była skolioza, dlaczego była ta skolioza, kiedyś nie wiedziałem. I ta skolioza sobie postępowała. Ja mimo tego, że byłem aktywnym dzieckiem, mimo tego, że spędzałem całe dnie na boisku, po prostu coraz bardziej ona mi, może nie doskwierała, bo nie było jakichś dolegliwości bólowych, ale wyglądała coraz gorzej. W końcu poszliśmy do lekarza z moimi rodzicami. Lekarz, wczesny ortopeda pomierzył tam wszystko i powiedział do mojego taty: „no, jeszcze 5 stopni proszę Pana i będziemy kwalifikowani na operację”. I ja się wystraszyłem trochę tego tematu, byłem młodą, sprawną osobą, a ktoś mi mówi, że będzie mi robił operację kręgosłupa. I cóż, były tam jakieś ćwiczenia, miałem rehabilitanta. Mój tato jest trenerem tak, jak Ci wspomniałem, w związku z tym dużo miałem tej aktywności ruchowej, miałem też jakiś basen i to stało w miejscu, w zasadzie w żaden sposób się nie poprawiało. I żeby tutaj była jasność, to ja nie propaguję w żaden sposób tego sposobu, w jakim mnie, można powiedzieć, trochę mój tato, trochę jeden z pewnych terapeutów wyleczył z tego, to zaznaczmy może.
Basenem?
Nie, wiesz co, ja chodziłem na basen przez rok, tu nic się nie zmieniało, jakiś styl klasyczny, na plecach, inne rzeczy, nic się nie zmieniało. Natomiast miałem problemy, jako małe dziecko z refluksem, miałem problemy żołądkowe, jakieś tam jelitowe. I trafiłem do takiego terapeuty, który oprócz tego, że pracował mi na kręgosłupie, zresztą całe cykle jakieś przechodziłem różnych manipulacji kręgosłupa, cały czas ta wada jakby postępowała sobie. Natomiast takim przełomem były dwie rzeczy w moim życiu z tego, co pamiętam. Pierwsza to był właśnie ten terapeuta, który dosyć intensywnie, kilkukrotnie pracował mi w obrębie brzucha, klatki piersiowej, czyli dla mnie to był szok, że on pracował mi z przodu. Dla mnie się wtedy wydawało, że kręgosłup znajduje się z tyłu, czasami się również tak wielu fizjoterapeutom wydaje, że on jest z tyłu, więc należy z tyłu tam popracować. On mi pracował z przodu, na klatce piersiowej, na miednicy, pracował na jamie brzusznej. Oczywiście tu się niewiele zmieniło, natomiast później mój tato stwierdził: „dobra, musimy Cię obudować masą mięśniową” i z racji, że on był trenerem lekkoatletyki, zaczął mi nakładać dosyć duże obciążenia, czyli tak, jak mówi literatura, nie powinno się robić. Czyli pracowałem sobie, robiłem sobie półprzysiady, przysiady, różnego rodzaju podskoki z obciążeniem, ze sztangą, i tak dalej. I o dziwo, po kilku miesiącach zaczęło mi się to tak pięknie korygować, że w tym momencie jest OK.
Dość długa historia, ale z happy endem. Bo dzisiaj jesteś wyższy.
Dokładnie, dzisiaj jestem wyższy i trochę obudowany bardziej, niż wcześniej.
To czym się różni fizjoterapeuta od osteopaty, jakbyś miał to skwitować?
Wiesz co, fizjoterapeuta z definicji to jest terapeuta, który pracuje z układem ruchu pacjenta i chce wpłynąć na układ ruchu, chce poprawić parametry tego układu ruchu. Co poprawić? Zakres ruchu, struktury mięśniowe, czy chce poprawić elastyczność, i tak dalej, używając różnych do tego, czy też narzędzi, bo wiemy, że w zakresie fizjoterapii wchodzi fizykoterapia, czy też pracy manualnej, czy również ćwiczeń fizycznych. Ale generalnie wszystko skupia się na układzie ruchu. U osteopaty to nie jest tak, że osteopata nie pracuje z układem ruchu, osteopata również pracuje z układem ruchu, natomiast osteopata pracuje z układem ruchu wiedząc, że ten układ ruchu powstał w konkretny, określony sposób. Mówię tutaj o embriologii, zresztą do embriologii będę się pewnie wielokrotnie odnosił. Powstał tutaj z rozwoju pewnych układów, w tej embriologii mamy pewną hierarchię, mamy chronologię, a więc zdajemy sobie sprawę, że żeby układ ruchu mógł tak funkcjonować, on musiał jakby przejść pewną drogę ewolucji, pewną drogę w całym łańcuchu ontogenezy. Zatem my to bierzemy pod uwagę i wiemy, że na ten układ ruchu wpływa bardzo wiele różnych układów. Żeby układ ruchu prawidłowo funkcjonował musi być odpowiednio funkcjonujący układ nerwowy, musi być odpowiednio funkcjonujący układ krwionośny, musi być odpowiednio funkcjonujący układ limfatyczny i oczywiście układ nerwowy. Mówię nie tylko o obwodowym układzie ruchu, ale przede wszystkim o autonomicznym układzie, czy też centralnym układzie nerwowym. Zatem my postrzegamy pacjenta, jeśli przychodzi do nas pacjent, który ma problem z układem ruchu i oczywiście nie było urazu, postrzegamy troszeczkę inaczej, niż fizjoterapeuta, ponieważ podkreślam, jeśli nie było urazu, bo jeśli był uraz, pacjent ma skręconą kostkę, czy skręcone kolano, to tutaj nie będziemy doszukiwali się niewiadomo jakich łańcuchów problemów. Natomiast jeśli pacjent ma problem w układzie ruchu, ale on nie miał tego urazu, funkcjonuje codziennie, po prostu obudził się któregoś pięknego dnia, boli go coś, to znaczy, że ten układ ruchu, jeśli wywołuje dolegliwości bólowe, nie jest w stanie funkcjonować w tych warunkach, a zatem coś zaburzyło jego warunki funkcjonowania. Tutaj znowu odwołujemy się do fizjologii, do neuroanatomii, co spowodowało, że ten układ ruchu zaczął działać bez urazu. I w taki sposób, myślę, osteopata postrzega pacjenta, postrzega wieloaspektowo, postrzega go jako całość, pod względem takim psychofizycznym tak, że dużo komponentów również ma tu w jakiś sposób, w jaki pacjent funkcjonuje w warunkach środowiskowych, czy też jaki ma poziom stresu. I to wszystko daje pewien obraz, tak zwany globalny obraz osteopatyczny, który u nas w gabinetach sobie określamy.
Dałoby się iść na osteopatię bez fizjoterapii? Dałoby się te studia jakby zacząć od zera, czy to jednak jest kontynuacja tego, co było na fizjoterapii?
Oczywiście, że by się dało iść na osteopatię bez fizjoterapii, tyle tylko, że te studia osteopatyczne nie trwałyby cztery lata, czyli mniej więcej około dwóch tysięcy godzin, tylko trwałyby tak, jak we Francji, byłyby to oddzielne studia sześcio-, siedmioletnie, które by trwały pięć do siedem tysięcy godzin na przykład. A więc niejako to by był taki wstęp, który byłby wstępem nauk ogólnych o ciele, czyli nauk biologicznych, czy fizjologia, czy chociażby histologia, bo ona również jest bardzo istotna, żeby zrozumieć, jak funkcjonuje nasz organizm. Dlatego dałoby się to zrobić, natomiast w Polsce jest to na tą chwilę, wydaje mi się niemożliwe, bo już to analizowałem, żeby móc wpuścić kogoś na studia osteopatyczne do nas, do Still Academy of Osteopathy, kto jakby nie ma podstaw w zakresie tych takich nauk powiedzmy ogólnomedycznych.
Dobra. A powiedz mi takie coś, bo to osteopatyczne czucie jest dość trudne i może być dla niektórych kłopotliwe. I teraz, czy po fizjoterapii warto chwilę odczekać, popracować, pouczyć się dotyku pacjenta, czy od razu jakby po skończeniu bycia magistrem, od razu iść na osteopatię i tego czucia się uczyć już na osteopatii? Czy da się tego nauczyć od razu?
Wiesz co, ja myślę, że to zależy od bardzo indywidualnych cech, takich psychoruchowych nawet bym powiedział u studentów, czy też kursantów. I to jak zauważam na swoich szkoleniach, jak również zauważam w Still Academy, są osoby, które przychodzą tak naprawdę zaraz po studiach, nie robiąc już dodatkowych szkoleń, a są osoby, które zostawiają sobie tą osteopatię na koniec, co ma być takim zwieńczeniem ich kariery. Robią wszystkie możliwe szkolenia i dopiero idą na osteopatię, żeby to wszystko jakoś spiąć, połączyć razem. I to nie chodzi o techniki, nie chodzi o sposób pracy takiej, nazwijmy to, technicznej, natomiast chodzi o spięcie takiego rozumienia, jak funkcjonuje ludzki organizm. I wiesz co, wydaje mi się, że są plusy u osób, które idą od razu i są plusy u osób, które mają pewne doświadczenie. Plus u osób, które idą od razu, nie mają zaleciałości z różnych terapii manualnych, nie mają zaleciałości z różnych metod pracy, które były często, teoria była dorabiana jakby na kolanie do tego, co się wykonuje manualnie. Wiemy, że takie metody są na rynku i wiemy, że one nie mają pewnych uzasadnień neurofizjologicznych, czy anatomicznych takich, które by były chociażby logiczne. Ja już nie mówię o podstawach naukowych, mówimy o pewnej logice, prawda? I takie osoby, które przychodzą, często trzeba ich oczyszczać z tych takich zaleciałości, nazwijmy to technicznych, nie mówiąc już o tym, że robi im się czasami po prostu przykro, że wiele pieniążków wydali na pewną swoją dotychczasową drogę kształcenia, a ktoś im to, może nie obala, tylko zaburza konkretne fakty dotyczące anatomii, gdzie pokazuje, że jest tak i tak rzeczywiście, że na przykład to, że nie będziesz wykonywał wślizgu równolegle, bo to prostopadle do powierzchni stawowej, to nie znaczy, że doprowadzisz do wyważenia stawu. Też przechodziłem ten etap, i to nie zawsze będzie tak, że…
Może każdy musi go przejść?
Właśnie przechodzimy do drugiej tutaj grupy, czyli osób, gdzie mają już pewne doświadczenie, wiedzą, nazwijmy to, jaki jest ich sposób pracy, wolą pewien typ pracy, i wolą jakby jakiego nie dotykać, mają też już pewną ugruntowaną wiedzę, znają już pewne techniki, już leczą tych ludzi, już im pomagają. I teraz te osoby, powiedzmy, że są w stanie troszeczkę szybciej wyłapać więcej niuansów, więcej trudnych rzeczy, które się im przekazuje, jakby ten poziom percepcji jest troszeczkę inny. Oni powiedzmy są na troszeczkę innym, wyższym poziomie, jednakże tak, jak mówię, mają pewne zaleciałości, także ja lubię pracować z ludźmi, czy w gabinecie, czy na szkoleniach, czy w Still’u i staram się dostosować do każdego poziomu, żeby po prostu do niego trafić, żeby zyskał na tym szkoleniu, czy na tych studiach. Także dla jednych i drugich studentów jak najbardziej mam otwarte drzwi i takich też obserwujemy.
Dobra, czucie to jest dość specyficzny temat, ponieważ z tego, co ja wiem, jeśli gdzieś się będę mylił, to naprawiaj mnie od razu i bij po głowie, bo osteopatii nie skończyłem i tylko znam to z opowieści. Czy my rzeczywiście jesteśmy w stanie wyczuć ruch płynu mózgowo-rdzeniowego przez czucie swoich rąk? Może się mylę tak, jak mówię, poprawiaj mnie za każdym razem. Mamy wpływać na przepływ tego płynu, to w mojej głowie chciałbym go czuć, czy on jest prawidłowy, czy nie. Jak mam to wyczuć, jak on jest tam głęboko i raczej dostępu do niego, nazwijmy to, nie mamy?
Dobra, to postaram się Ci przybliżyć. Oczywiście nie będę tutaj anatomii przybliżał i tego, w jaki sposób jesteśmy w stanie, czy nie jesteśmy w stanie, natomiast chciałbym użyć takiego porównania. Pracujesz z ludzkim ciałem, pracujesz z organizmem pacjenta, przykładasz rękę do łydki i potrafisz rozpoznać, czy łydka lewa jest napięta bardziej, czy łydka prawa jest napięta bardziej, tak?
Tak.
Wydaje mi się, że jak większość fizjoterapeutów z tym nie ma problemu. Nie ma z tym problemu dlatego, bo pracuje na co dzień z układem mięśniowym, dotykają ich mięśni i wiedzą, mają w głowie pewną taką fiksowaną normę. OK, to jest rozluźniona łydka, to jest łydka napięta, czyli potrafią rozpoznać, że ta łydka jest powiedzmy napięta, ta sztywniejsza, taka mniej elastyczna, bardziej powiedzmy taka napompowana, jak to się mówi kolokwialnie i gorzej funkcjonuje u pacjenta, tak? I teraz jest to możliwe, dlatego że jest pewien taki, w embriologii się to nazywa, pewien wzorzec napięciowy i każda tkanka ma inny wzorzec napięciowy. Czyli jeśli chcesz pakować tkankę kostną, to już nie będziesz tutaj wchodził w jej, nazwijmy to, wiskoelastyczność tkankową, tylko będziesz sprawdzał jej odkształcalność. Czyli wiem, że kości się odkształcają, wiem, że one mają pewien próg odkształcalności, jest to spowodowane również ich nawodnieniem, dużą ilością krwi.
Tego na studiach nie ma. Uważam, że mówienie o elastyczności tkanki kostnej jest zerowe, więc może tu nie wszyscy…
No niestety tak, natomiast wiemy, że dużo płynu jest, jest również szpik kostny płynny, jest również dużo ilości krwi, także jakby tkanka kostna jest podatna na odkształcenia, co zresztą jest bardzo łatwo zaobserwować. I teraz jak będziesz pompował tkankę mięśniową, tkankę kostną, to w głowie masz dwa zupełnie inne wzorce, czego szukasz, prawda? Zupełnie na czym innym się fokusujesz, a więc jesteś w stanie przykładając rękę do nogi, określić, OK, teraz dotykam mięśni, a teraz dotykam kości, prawda?
Tak.
No właśnie, to jest jakby sprawa oczywista. Dobrze, i teraz jakbyśmy poszli dalej w ten tok rozumowania, jak już wiemy, w jaki sposób jesteśmy w stanie pakować mięśnie, co innego czujemy, niż przy palpacji na przykład kości. I teraz jeśli sobie dodasz do tego zupełnie inny wzorzec napięciowy, który może być na przykład w nerwie i będziesz wiedział, gdzie znajduje się ten nerw, w jaki sposób masz go falkować, w których rejonach, i jak odczuwasz prawidłowy nerw, jak odczuwasz nerw, który nie jest prawidłowy, jesteś w stanie wypakować i stwierdzić, powiedzieć pacjentowi: „proszę pana, tutaj mamy problem z tym i z tym nerwem”, to wydaje mi się, że też nie jest jakoś bardzo problematyczne. Analogicznie można to samo nawiązywać do na przykład naczyń krwionośnych, tak? Wiemy, że mamy naczynia krwionośne w ludzkim organizmie, myślę, że każdy to wie, prawda? Wiemy, że mamy tętnice, że mamy żyły, wiemy, że tętnice tętnią, a więc muszą być unerwione. One są unerwione i czuciowo, i ruchowo. Wiemy, że jak mamy, nie wiem, żylaki, albo jak nam się coś wbije w naczynie krwionośne, to ono boli, tak? Bo jest ono unerwione czuciowo, ruchowo też jest unerwione przez autonomiczny system, bo tętnica tętni, więc coś ten bodziec musi dawać. Zatem jeśli tętnica jest unerwiona i czuciowo, i ruchowo, jak wiemy, to przy problemie bodźcowania układu nerwowego może dochodzić do pewnego, nazwijmy to, problemu z tętnicą, która będzie powodowała na jakimś jej pewnym odcinku, która jest unerwiona odpowiednio przez jakąś reprezentację [niezrozumiałe 00:20:35], jakieś zaburzenie. A więc jeśli wiesz, gdzie jest ta tętnica i potrafisz rozpoznać, masz w głowie, co jest prawidłowym palpacyjnie wzorcem napięciowym, a co nie jest, to potrafisz określić, OK, tu mam problem z tętnicą. I teraz problem jest taki, że 99% fizjoterapeutów na kursach, może 98 ma problem z palpacją podstawowych struktur, ma problem z palpacją nerwów, oni nie wiedzą, gdzie są nerwy, oni nie wiedzą też niestety, gdzie są często tętnice, nie mówiąc już o odnalezieniu ich. Często mają problemy anatomiczne, w związku z tym, nasz organizm i mózg działa w taki sposób, że jeśli możesz coś dotykać, tak? Ale jeśli jakby nie wiesz, czego dotykasz, to jakby nie jesteś w stanie tego rozpoznać. Czyli chcąc palpować na przykład nie wiem, butelkę, musisz widzieć kiedyś tą butelkę na żywo, wiedzieć, jaki ona ma kształt i wtedy ktoś ci zasłoni oczy i możesz rozpoznać palpując w jakiejś tam reklamówce, OK, to jest butelka. Ale gdybyś w życiu nie widział tej butelki, na przykład nie byłaby to butelka, tylko jakaś część, nie wiem, silnika rakietowego. Ja na przykład nie znam budowy silnika rakietowego i ktoś by zasłonił mi oczy i włożyłbym rękę do worka i kazałby mi ktoś, nie wiem, określić, co to jest, to ja bym nie był w stanie, bo nie wiem, po prostu nie znam części silnika rakietowego, prawda? I tak samo jest z anatomią, jeśli czegoś nie znasz bardzo dobrze, nie wiesz, gdzie się znajduje, nie wiesz, jaką ma elastyczność, czy też opór, tak? Wiemy, że struktury powięziowe, czy też włókna powięzi generalnie dają pewien opór na rozciąganie, inaczej się je palpuje, niż kości, które są odkształcane. Inaczej się je palpuje na przykład, niż płyny, o czym chciałeś powiedzieć. A w zasadzie to nie chodzi o palpację płynu, tylko na przykład o pewne komórki, które są wysycone tym płynem, a więc palpujesz niejako opór hydrostatyczny. To się nazywa turgor. Turgor jest oporem błony na ciśnienie hydrostatyczne, zatem Ty jesteś w stanie określić, czy tamten płyn, powiedzmy w tkance, ta tkanka jest nabrzmiała, ona jest bardziej, nazwijmy to wręcz aż napompowana. I też miałeś na pewno często takie wrażenie, czasami palpując pewne rejony ciała pacjenta, że dany rejon był bardziej wypełniony, bardziej gęsty, mniej elastyczny, tak? I teraz od kwestii znajomości Twojej anatomii i od tego, czy Ty jesteś w stanie eliminować, to nie mięsień, to nie kość, to nie powięź, to nie nerw, to nie naczynie krwionośne, co tam jeszcze mamy? Mamy to, i to, i to. Jest do tego potrzeba wielu, wielu lat treningu i my nie palpujemy płynu na zasadzie określając, ile litrów krwi przepływa przez układ ropny wątroby, chociaż są takie badania, więc dokładnie można to określić. Natomiast my jesteśmy w stanie, biorąc pod uwagę pewne doświadczenie, bo to jest ogromnie istotne też, i trening, jesteśmy w stanie określić, czy dana tkanka daje prawidłowy opór, czy nie daje prawidłowego oporu. Teraz potrafiąc się sfokusować na danej tkance jesteśmy w stanie określić, czy to jest coś prawidłowego, czy nie. Nie określamy kierunku, tempa tego przepływu, ilości tego przepływu, tylko tego, czy dany rejon funkcjonuje nam prawidłowo, czy nieprawidłowo. Jak funkcjonuje nam nieprawidłowo, to skupiamy się na poszczególnych anatomicznych strukturach, żeby określić, czy one odpowiadają temu prawidłowemu naszemu wzorcowi, czy nie. I teraz problem jest w tym, że każdy z nas musi sobie określić i przebadać te tysiące, jak nie setki tysięcy osób, żeby określić, co jest prawidłowe, a co nie jest prawidłowe, nie? Czyli takie jakby odniesienie nasze, czy coś jest prawidłowe, czy coś jest nieprawidłowe. Jeśli fizjoterapeuta dotyka łydki lewej i widzi, że ona jest luźna, elastyczna, dotyka łydki prawej, ona luźna, elastyczna nie jest, to ma odniesienie gdzieś tam już w głowie, OK, tak wygląda łydka, która nie jest prawidłowa. Zatem każdy osteopata ma przed sobą tak naprawdę setki tysięcy godzin i też wiele, wiele lat na to, żeby się nauczyć, co pod rękoma jego odpowiada normie, a co pod jego rękoma nie odpowiada normie. I powiem Ci szczerze, że to wymaga ogromnie dużo treningów, ogromnie dużo praktyki. Ja się często irytowałem, że idąc na studia osteopatyczne miałem zajęcia na przykład z osteopatą, który miał 30 lat doświadczenia, robił jakąś technikę, przykładał ręce do nogi i robił nam technikę, robił test i coś tam się zmieniało. On trzymał ręce i tam mówił, że wykonuje jakąś technikę, po czym myśmy sobie pięknie, ładnie szli do leżanek, ja trzymałem ręce na nodze pacjenta i czułem, że trzymam ręce na nodze pacjenta, kompletnie się nic nie działo i byłem bardzo zirytowany, że nic się nie dzieje. Po czym przychodził ten nauczyciel, przykładał, pokazywał, jak to należy zrobić, jemu wychodziło, a mnie nadal nie wychodziło. I jeszcze mi później długo nie wychodziło, ale tłumaczył mi to, i te słowa pamiętam. Mówił: „słuchaj, to jest tak, jak trochę z jazdą na nartach. Może ci instruktor pokazać, jak należy zjechać na nartach, nawet może ci wskazówek udzielić, czy tak samo, jak z nauką tańca. Natomiast jak wykonasz to pierwsze 10, 15, czy nawet pierwsze 50 razy, to będziesz wyglądał zabawnie, albo nawet żałośnie próbując zjechać na nartach tak, jak instruktor, albo zatańczyć w taki sposób, jak profesjonalny tancerz”. I mnie te słowa przyświecały, i rzeczywiście próbowałem, drążyłem, aż po jakimś czasie, po kilku latach ciągłego drążenia i niestety treningu tak, jak we wszystkim. Potraktuj trochę jak sport trenowanie tej palpacji, zaczęły pewne rzeczy mi na tyle wychodzić, że tak się tym zajawiłem, że robię to, co robię. I myślę, że ci doświadczeni osteopaci, oni mają dosyć dużą dozę pewności. Najbardziej podważają to osoby, które pracują w zupełnie inny sposób, i to też tłumaczę swoim kursantom. Oni też mówią: „kiedy ja będę czuł, jak ja nic nie czuję”, ale tłumaczę tym studentom, tłumaczę też tym kursantom. Jeśli oni całe swoje dotychczasowe życie, dotychczasową karierę, karierę terapeutyczną w gabinecie robili, nie wiem, od pięty do potylicy i lecieli sobie na dużej kompresji, w taki sposób pracowali z tą tkanką, albo ładowali łokieć w pośladek, albo palucha w pośladek, gdzie oni te swoje receptory zgniatali. Oni nie mieli zupełnie żadnego odbioru z tego, co robią, oni nie odczytywali żadnych parametrów tkanek, oni nie wiedzieli, co się tam zmienia, czy nie zmienia. Jeśli taka osoba pracuje przez 5 lat codziennie, na przykład kilka godzin dziennie, czy kilkanaście godzin dziennie w gabinecie, używając takiego rodzaju bodźca dla swoich receptorów, to jeśli ja im później mówię: „przyłóż rękę na nogę pacjenta, a więc nastaw się na odbiór zupełnie innego bodźca”, to dla niego jest to totalnie nowa nowość, on zaczyna od zera. Co z tego, że ma 5 lat doświadczenia, jak to jest zupełnie inny rodzaj bodźca, zupełnie inny rodzaj pracy, zatem to wymaga pracy, żeby się po prostu przestawić i to jest normalne. I to jest normalne, że jeśli ktoś trenuje coś wiele lat, to lepiej mu wychodzi, jeśli ktoś to robi wiele godzin. I tu tych przykładów może być kilka, może na zakończenie tej długiej odpowiedzi jeszcze Ci przytoczę jeden przykład. To jest tak samo, jak tłumaczę swoim studentom, idąc do filharmonii, obserwujesz pracę dyrygenta. Mi się zdarzyło być może raz, czy dwa razy na próbie takiej, jako orkiestra złożona z kilkudziesięciu osób, ma próbę, jest dyrygent, która gra tam sobie, dyryguje. I obserwowałem przed wystąpieniem taką generalną próbę i ten dyrygent mówi, że tam w trzecim rzędzie po prawej stronie klarnet śpieszy, albo spóźnia. Ja nawet nie wiedziałem, że tam jest klarnet, jako totalny laik. Nawet nie wiedziałem, jaki dźwięk wydaje klarnet, a gość potrafił z pięćdziesięciu, czy dajmy na to czterdziestu instrumentów wychwycić, że klarnet spóźnia. To dla mnie to był totalny szok, jak ten gość to słyszy, może on kłamie. Takie było rozumowanie, on ściemnia, on nie może tego słyszeć, skoro ja tego nie słyszę, on nie słyszy tego. Tylko że ten gość się zajmuje tym od dziesięciu lat, czy od pięciu lat i doskonale wie, jak to trenować, uczyć się, i jak się samodoskonalić w tym. Kolejny przykład masz kipera, osobę, która jest w stanie rozpoznać, z jakich stoków, północnego, czy południowego stoku we Francji masz winogrona, które tworzą ci takie, albo takie wino i jeszcze ci powie z którego roku. Ja wezmę to wino i piję to, i dla mnie wiesz, piję wino, nawet nie wiem, czy czerwone, czy białe, bo się tym nie zajmuję. I to też mógłbym powiedzieć: „słuchaj, na pewno ściemniasz, nie jesteś w stanie odpowiedzieć, z którego roku jest to wino”, ale on odpowiada, jest to dobre. Natomiast tutaj ta weryfikacja palpacji jest trudniejsza, tak? Nie jest w stanie druga osoba stwierdzić, czy masz rację, czy nie masz racji, ale to jest jakby też trochę problem drugiej osoby. Ciebie jakby też weryfikuje skuteczność pracy w gabinecie i pacjenci, którzy przychodzą po pomoc do Ciebie. Jeśli tym pacjentom pomagasz, jeśli uwalniasz ich od dolegliwości bólowych, to znaczy, że Ty miałeś rację, a ktoś nie.
Dobra, to muszę do tego wrócić jeszcze, to czucie, czy my jesteśmy jakoś w stanie, nazwijmy to sobie, udowodnić jakimś badaniem obrazowym, nie wiem, czy masz pomysł, jak udowodnić naukowo, że taki dotyk, czy ten płyn mózgowo-rdzeniowy, czy każdy inny dotyk rzeczywiście jest różny u różnych osób?
Jestem w stanie udowodnić, natomiast nie naukowo. No więc pytanie, czy udowodnisz, czy nie udowodnisz, tak? Dlatego, że naukowo chcąc udowodnić pewne kwestie musisz mieć narzędzie pomiarowe, które jest bardzo dobrym narzędziem pomiarowym, jest standaryzowane narzędzie. Musisz mieć grupę kontrolną, najlepiej zaślepioną, najlepiej, żebyś Ty był jeszcze w jakiś sposób zaślepiony i osoba, która też to weryfikuje, też była zaślepiona, wtedy te badania, powiedzmy dla celów naukowych będą OK. Natomiast jest to, wydaje mi się, w praktyce gabinetowej nie do zrobienia. Po pierwsze, nie mamy w taki sposób takich grup kontrolnych. Poza tym nie są to laboratoryjne warunki. Po drugie, jakby na zupełnie innych rzeczach się skupiamy u nas w gabinecie. Ja jestem praktykiem i nie jestem naukowcem.
Ty nie, ale masz załóżmy osoby, które są naukowcami i chciałyby to zbadać. I Ty jako praktyk musiałbyś im pokazać, jakby na czym to polega.
To ja zapraszam do mnie do gabinetu, mogą badać mnie, zapraszam. Znaczy mnie w trakcie pracy, sprawdzać, jak to się, nie wiem, zmienia tkanka, albo na jakiej tkance jestem. Natomiast badanie obrazowe to jest obraz, tak? I były próby na przykład pokazania, że na pewno nie jesteś na torebce stawowej stawu ramiennego, jak próbowałeś być na torebce stawowej stawu ramiennego. Natomiast osteopaci, jakby to powiedzieć? Osteopaci, oni szukają, oprócz tego, że szukają pewnej patologii, dysfunkcji, chociaż nie lubię słowa dysfunkcji, bo każda funkcja nowa, tkankowa po prostu jest inną, zmienioną, gdzie tkanka się adaptuje. Ale próbują jakby wybadać, co jest nie tak, pracują na pewnych napięciach i na pewnych naprężeniach. Natomiast dzięki temu, że każdy jakby osteopata stara się mieć ten przekrój 3D w głowie, na żywo, tak jakby sobie układa w głowie to, z czym pracuje, to on jest w stanie sobie dodając więcej kompresji w jednym miejscu, więcej kompresji w drugim miejscu, mniej więcej wychwycić, czy jesteś bardziej u góry, czy bardziej na dole. Natomiast ja takiego pomysłu na badanie nie mam, natomiast chętnie bym się poddał pewnej takiej weryfikacji. Są badania dopplerowskie pokazujące, że taki, czy inny typ pracy naczyniowej powoduje zwiększenie przepływu krwi przez na przykład układ ropny o 250 mililitrów. To są bardzo mądre badania, takie badania jakby wnoszą coś do praktyki gabinetowej, tak? Czyli wiadomo, że praca na korzeniu kreski na przykład jelita cienkiego w taki, a nie inny sposób, to było zaślepiane pracą na mięsień, trwałą zmianę, która się utrzymywała wiele godzin po takiej pracy typowo manualnej na korzeniu kreski przez techniki również naczyniowe. Zmieniała się ilość przepływu krwi przez układ ropny wątroby i te badania dają nam pewną informację. OK, jak tu będę robił to, to będę w stanie uzyskać to, tak? Natomiast, czy jesteśmy w stanie określić palpacyjnie, na czym do końca jesteśmy w rejonie, i to ma być mierzalne, i to ma być do zbadania, wydaje mi się, że nie jestem sobie w stanie wyobrazić narzędzia pomiarowego, może tak. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić narzędzia pomiarowego, bo to, że powiesz, że byłeś w dobrym miejscu, bo pacjentowi się poprawiło, to nie są żadne kryteria oceny tak naprawdę, które nauka respektuje w żaden sposób, także możesz być dumny z siebie, że pomogłeś na przykład pacjentowi. Pacjent się też będzie cieszył, ale z punktu widzenia naukowego to jest nic, nie? Zero.
Dobra, co my możemy zbadać na wątrobie? Co osteopata jest w stanie, nie wiem, wyczuć, powiedzieć, dotykając wątroby?
Co jestem w stanie wyczuć, co jestem w stanie wybadać? Jesteś w stanie wybadać pewne znowu wzorce napięciowe, które tam powstają. Jesteś w stanie wybadać, czy masz problem z mobilnością na przykład tej wątroby, wiem, że wątroba się rusza. I te badania naukowe już były mniej więcej w latach 70., chyba w bodajże ’76, czy ’78 przeprowadzone. I niestety już były przeprowadzone na podstawie robienia zdjęć rentgenowskich, wyobraź sobie, na wdechu i na wydechu. Wiemy, że wątroba się rusza, zatem jeśli ona się rusza w trakcie wdechu i wydechu, jak jest przyczepiona do przepony, a wiemy, że przepona się też rusza, więc logiczne jest, że skoro przepona się rusza w dystansie około czterech centymetrów przy normalnym oddychaniu, to narządy, które się tam znajdują, również mogą, powinny się ruszać. I teraz te narządy wewnętrzne mają swoje również powierzchnie śliskie. W ludzkim organizmie nie ma przestrzeni, więc w momencie wdechu i wydechu wszystkie tkanki, znaczy nie wszystkie oczywiście, natomiast te, które są połączone z przeponą, one się będą w jakiś sposób musiały poruszać w stosunku do okolicznych tkanek. I to jesteś w stanie jak najbardziej wyczuć. Czyli jeśli jesteś w stanie wyczuć, że porusza Ci się kolano, to jesteś w stanie wyczuć, że porusza Ci się narząd w stosunku do innego narządu. To jest kwestia tylko zmiany palpacji, zmiany odczuć, tyle tylko, że jeśli ktoś nigdy nie dotykał trzewi, gdzie ma zupełnie inny wzorzec napięciowy i ma zupełnie inny opór tkankowy, zupełnie inaczej tam wygląda problem, czy też nazwijmy to dysfunkcją, chociaż to nie jest dysfunkcja. Ja nie lubię też bardzo tego słowa, ale powiedzmy, że jest coś odchyleniem od normy, to jesteś w stanie, jeśli jesteś w stanie znaleźć odchylenie od normy na stawie, to nie rozumiem, dlaczego nie jesteś w stanie znaleźć odchylenia od normy na przykład na trzewi, które mają się poruszać w stosunku do jakichś innych struktur. Tak, jak mówię, jest to kwestia zupełnie innych odczuć, a to, że ktoś tego nie potrafi zrobić, no kurcze, to przykro.
Dobra, to teraz dalej jadąc, zobacz, mamy sobie samochód, jedzie 100 na godzinę i jedziemy w zakręt i ogólnie siła odśrodkowa, siły działające na naszą wątrobę są duże, ogromne i coś nam się z nią dzieje. W osteopatii z tego, co ja wiem, dotykamy bardzo delikatnie. Dlaczego ten ruch osteopatyczny ma pomóc, gdy jest niebolesny, bardzo delikatny i nazwijmy to swobodny? A ten ruch, który był wcześniej na poziomie samochodu był duży, nagły, więc mógłby tą wątrobę mocniej rozruszać, niż nasz dotyk, dlaczego jest to inny dotyk?
Zdecydowanie masz rację. Bo to nie chodzi o to, że osteopata ma przesunąć wątrobę, to nie chodzi o to. Jakby wiele mitów powstaje na temat osteopatii, czy na temat fizjoterapii, dlatego że ludzie naprawdę nie znają anatomii, czy nie znają niestety embriologii. Embriologia bardzo wiele tłumaczy. Terapia i to, co robią fizjoterapeuci, to co robią osteopaci nie polega na mechanicznym ruszaniu, mechanicznym przesuwaniu tkanek. Gdyby polegała na mechanicznym przesuwaniu tkanek, czy też na przykład manipulacje kręgosłupa, tam nic się nie wciska, nic się nie przesuwa, nic nie wrzucasz, nie wkładasz z miejsca na miejsce. To jest praca oparta na pracy bardzo często odruchowej, na pracy zmian ciśnienia hydrostatycznego w tkankach i bodźcowania receptorów bardzo często. Czyli jest to praca bardzo mocno odruchowa. Gdyby to była praca mechaniczna, to wyobraź sobie manipulacje kręgosłupa, gdyby ona tam miała coś przesunąć, to mając pacjenta, który się potknął i przewrócił, to kręgi by mu się rozsypały po podłodze, prawda? A tak się jakby nie dzieje. I odpowiadając na Twoje pytanie, to co robi osteopata, i to co powinien robić fizjoterapeuta, i wtedy terapia jest skuteczna, kiedy jest w stanie dobrać najbardziej optymalny bodziec, na który zareaguje organizm pacjenta. I nie ma co się oszukiwać, tu ani osteopaci nie leczą ludzi, ani fizjoterapeuci nie leczą ludzi, ani nawet lekarze nie leczą ludzi. Tak naprawdę dają pewien rodzaj bodźca, na który organizm, albo zareaguje, albo nie zareaguje. Czasami ten bodziec musi być mocniejszy, i wtedy dojdzie do reakcji, a czasami powinien być słabszy. I teraz cały clou polega na tym, żeby dobrać do danego pacjenta w danym stanie, w danej chwili najbardziej optymalny bodziec, który spowoduje rozpoczęcie procesu regeneracji, czy procesu samoleczenia. Bez tego nie ma terapii. Jeśli ktoś myśli, że jest w stanie przesunąć wątrobę o 5 centymetrów w lewo, to jest to stan zagrożenia życia, takie rzeczy się nie dzieją. Natomiast jeśli przykładasz pewien bodziec, czyli dotyk, tak? To zmieniasz bardzo wiele parametrów w ludzkim organizmie. Każda twoja praca jest pracą, która wprowadza fizykę, czyli wprowadza pewne parametry odpowiedniej kompresji, ta kompresja jest w odpowiedniej sile, w odpowiednim kierunku. To jest fizyka, którą ty wprowadzasz do żywej tkanki. I teraz ta żywa tkanka ma swój cały system nerwowy, system receptorów, którym będzie reagowała na tą fizykę. Najciekawsze jest to, że na tą fizykę, którą ty wprowadzasz do ludzkiego organizmu, bardzo często tkanka pacjenta reaguje na to zmianą i fizyki swojej tkanki i bardzo często zmianą chemii swojej tkanki. I to jest biologia, to jest fizjologia, te rzeczy powinny być już jakby na studiach, a jeśli nie, to powinny być jak najszybciej u każdego uzupełnione. A więc tak naprawdę to, co my robimy, to jest często dostarczanie pewnego bodźca, często subtelnego do tego, żeby zareagowała tkanka. I teraz skąd my wiemy, że ta tkanka reaguje? Bo widzisz, bo to się tak mówi, że osteopaci słuchają tkanki, słuchają tkanek pacjenta.
Ja słyszałem o nasłuchu.
Nasłuch to jest jeszcze zupełnie jakby inna kwestia. Natomiast takie słuchanie tkanek pacjenta, to jest po prostu nieustanne monitorowanie tego, jak reaguje, i jak odpowiada ta tkanka na to, co Ty robisz. I w momencie, kiedy wiesz, że ta tkanka zmniejsza swoje napięcie obronne na przykład, że reaguje tam autonomiczny układ nerwowy, że zupełnie inna staje się gęstość, czy naprężenie, w zależności od tego, na jakiej strukturze pracujesz. Albo zaczyna kość, która była totalnie napięta i sztywna, na pewno też dotykałeś takiej kości, na przykład po rekonstrukcji kość piszczelowa jest totalnie po prostu zabetonowana, i później po takich technikach, ta kość zaczyna być, nazwijmy to, odkształcana, jakby coraz bardziej sprężysta. I znając fizjologię, co tam się dzieje, co tam się może dziać, jesteśmy w stanie pewne zjawiska tłumaczyć, tak? I teraz jeśli Ty jesteś w stanie wprowadzić taki rodzaj bodźca, który nie będzie traumatyzował tkanki, czyli nie będzie uciskał i po prostu bazujesz na wyczerpaniu i wyłączeniu danego regionu, tylko będziesz monitorował na bieżąco, w jakim kierunku ta tkanka, bądź jaką technikę bezpośrednio, czy pośrednio stosujesz, ta tkanka Ci, nazwijmy to w cudzysłowiu, jakby chce „iść”. Czyli masz pewien kierunek, albo dużego napięcia, czyli wchodzisz w barierę, albo idziesz kompletnie od bariery, czyli w miejsce, gdzie masz największy komfort, monitorujesz w jaki sposób ta tkanka się zachowuje. I wtedy wiesz, miałeś dużą sztywność, miałeś napięcie, po tej technice kompletnie nam się ta tkanka rozmiękła, rozluźniła, nazwijmy to oczywiście kolokwialnie, powiedzmy, że ona nam odpuszcza, tak? I wtedy wiesz, zrobiłeś dobrą robotę, albo nie zrobiłeś dobrej roboty, dlatego ja na każdym kursie powtarzam swoim kursantom, czy tam w Still Academy również, po każdej technice masz mieć realną zmianę w parametrach fizycznych tej tkanki. Czyli musisz widzieć, że coś, każda technika ma Cię przybliżać do tego zdrowia pacjenta. To nie jest tak, że masz zrobić szereg technik, pacjent idzie do domu, a zobaczymy, co się wydarzy, nie, według mnie to jest błąd. Ty jakby obcując z tym pacjentem, z tą tkanką masz na bieżąco widzieć rezultaty. Oczywiście pewne rezultaty, na przykład zmiany chemii w płynie zewnątrzkomórkowym będą widoczne już po trzech dniach. Więc dlatego czasami masz sytuację taką, że po terapii pacjent jest jeden, czy dwa dni obolały i mówi: „proszę Pana, bolało mnie jak licho przez dwa dni, ale trzeciego dnia już było coraz lepiej”. Teraz przychodzi do Ciebie po tygodniu i mówi: „wie Pan co, od kilku dni jest naprawdę nieźle”, bo to są wszystko zjawiska, które powinny być dobrze znane terapeucie pod kątem neurofizjologii, pod kątem fizjologii. On powinien wiedzieć, co tam się takiego dzieje, że tak jest, wtedy ten proces terapii jest w stanie monitorować, jest w stanie na bieżąco reagować na pewne odchylenia od normy. I tak samo jest w gabinecie, dlatego osteopata cały czas stara się grać z tą tkanką, nazwijmy to, i negocjować z układem nerwowym tego pacjenta. Czyli tak naprawdę stara się stworzyć takie warunki, żeby ten układ nerwowy, najczęściej autonomiczny układ nerwowy troszeczkę odpuścił z tej nadmiernej kontroli danego regionu, który jest problematyczny, a wtedy rozpoczyna się bardzo często proces gojenia, i o to nam chodzi.
Czy na osteopatii, albo dlaczego nie ma, bo wiem, że nie ma kompletnie mowy o ruchu, o wprowadzeniu pacjenta w ruch, w ćwiczenia? Dlaczego tam się o tym nie mówi?
Oczywiście, że się mówi.
Ja słyszałem, że się nie mówi.
Bo znowu, ja też jestem fizjoterapeutą, żeby była jasność, ja też jestem trenerem, więc z tym ruchem mam bardzo wiele wspólnego. Natomiast fizjoterapeuci podchodzą do ruchu w taki sposób, że oni jakby, nie wiem, widzą, że ruszasz kończyną, tak? Że pacjent chodzi, rusza się, pacjent biegnie, pacjent robi brzuszki, czy pacjent robi jakieś konkretne ćwiczenia, które mają wzmocnić jakąś partię. Ale słuchaj, osteopata bazuje na ruchu, tak naprawdę każda tkanka, każda komórka, która żyje, ona się rusza, ona produkuje płyny, czy też wymienia płyny. Między tymi tkankami, komórkami zachodzi ruch tego płynu, krąży nam krew, krew jest w ruchu, krąży nam limfa, nieustannie dochodzi do wymiany pewnych enzymów, czy też wytwarzania pewnych enzymów, te enzymy muszą się dostać w pewne miejsce. Fizjoterapeuta patrzy na ruch w skali makro, natomiast osteopata patrzy na ruch w skali mikro. I teraz jeśli tego ruchu nie ma, to najczęściej jest wtedy w skali mikro dla osteopaty. Najczęściej mamy wtedy pewien jakiś lokalny obrzęk, albo zaleganie metabolitów, albo problem z dostarczeniem substancji odżywczych do jakiejś tkanki. A jak wiemy, bez dostarczenia substancji odżywczych do tkanki, która jest na przykład w jakiś tam sposób uszkodzona, uniemożliwia proces regeneracji. Więc znowu, Ty masz tak naprawdę odtworzyć ruch, tylko różnica jest taka, że to osteopata w stosunku do fizjoterapeuty, on stwarza warunki do tego, żeby ten ruch naturalny, krążenie, cyrkulacja, bo wiemy, że jesteśmy zbudowani w 70% z płynów, mogła samoistnie zachodzić. Natomiast fizjoterapeuta wprowadza mechanikę tego ruchu.
Dobra, to w takim razie doprecyzuję pytanie, ale nie ma na osteopatii tak, zobaczcie, to są ćwiczenia na mięśnie pośladkowe, tutaj w tym ruchu na boku działa najlepiej, i to jest jedyne ćwiczenie, błędy w tym ruchu są takie i takie, róbcie to u takich i takich pacjentów. Dajesz możliwości do ruszania się i dalej sam se poradź.
Ale poczekaj, ustalmy pewne fakty. Po co wzmacniać pośladkowy średni, tak? Po co on pacjentowi jest potrzebny?
No każdy mięsień musi mieć swoją wytrzymałość i siłę, żebyśmy mogli dobrze działać. I można zrobić test, który nam pokaże, że ten pośladkowy średni jest osłabiony.
Dobrze Michał, to dwa pytania ode mnie. Dlaczego on jest osłabiony? Co spowodowało to, że on jest osłabiony? Jeśli pacjent, ustalmy, nie jest pacjentem neurologicznym, nie miał udaru, nie miał krwotocznego jakiegokolwiek, co spowodowało, że ten mięsień, który nie ma swojego układu nerwowego, bo jak wiemy, mięśnie są efektorami, mocniej się napiął, albo jest wyhamowany, albo nie jest w stanie pacjent go w odpowiednim treningu mięśniowym uruchomić.
No na przykład pacjent mógł go przez długi okres po prostu nie używać, albo jakiś inny mięsień przejął jego funkcję.
Ale serio myślisz, że nie używa pośladkowego średniego, jak chodzi nawet?
No są osoby, które go nie używają i mają taki objaw kiwania się na boki na przykład.
No tak, jak jest jakaś patologia. Przecież chodząc, przenosisz środek ciężkości, ta miednica musi być stabilizowana, więc on siłą rzeczy jest aktywny. Pytanie, dlaczego on jest aktywny za mało, albo jest aktywny za bardzo. A ja bym Ci odwrócił to pytanie i powiedział, dlaczego Ty chcesz mięsień, który jest efektorem. Czym jest efektor? Z neurologii jest wykonawcą rozkazu. Mięśnie nie mają swojego systemu nerwowego, nie podejmują decyzji, a więc mięśnie wykonują decyzje, które układ nerwowy, czy też receptory przez które są zlokalizowane w więzi, powiedzmy zwiadowców układu nerwowego, czyli tych receptorów, te mięśnie wykonują ich polecenia, bądź też dostosowują się do lokalnego stanu metabolicznego danej okolicy. Czyli tak naprawdę te mięśnie, to nie jest tak, że któregoś pięknego dnia wstaje sobie pośladkowy średni i mówi: „dzisiaj się osłabiam” i po prostu się wyłącza, albo dzisiaj wejdę w reakcję napięciową, nie. To jest pewna reakcja naszego organizmu, który dzięki funkcjonowaniu autonomicznego układu nerwowego między innymi dostraja funkcjonowanie naszego organizmu tak, żeby on w danych warunkach funkcjonował jak najlepiej się da. A zatem jeśli autonomiczny układ nerwowy, to jest bardzo duże uproszczenie, bo nie mamy tutaj czasu na to, żeby tłumaczyć te mechanizmy, a szkoda, może kiedyś sobie porozmawiamy szerzej. Jeśli organizm decyduje, OK, ja muszę w tym momencie wyhamować działanie, albo wejść w reakcję jakąś tam napięciową na danym rejonie struktury mięśniowej, to jest to tak naprawdę bodziec, który pochodzi z układu nerwowego. I teraz trzeba odpowiedzieć na pytanie, dlaczego układ nerwowy zdecydował o tym, żeby ten mięsień został wyhamowany, albo nadreaktywny. I teraz jeśli zrozumiesz to, dlaczego układ nerwowy podjął taką, a nie inną decyzję, co go do tego zmusiło, czy to był bodziec chemiczny, czy to był bodziec fizyczny, czy to był bodziec jakiś inny, i dlaczego on powstał, to nie będziesz już w tym momencie mordował już i tak mięśnia, który jest zabudowany, bo jak jest wyhamowany, to jest zamordowany. A jak jest nad aktywny, to już jest prawie śmiercią. Nie będziesz mu jeszcze dokładał fali ćwiczeń, żeby już zupełnie poszedł spać, tylko będziesz starał mu się podać pomocną dłoń i zmienić warunki funkcjonowania danego regionu, które nie będą prowokowały takiego stanu. Dlatego na przykład ja nie daję takich ćwiczeń, natomiast nie uważam, żeby ćwiczenia były złe, bo u mnie w klinice jakby współpracuję z fizjoterapeutami ruchowymi, z fizjoterapeutami dziecięcymi, i tak dalej. Natomiast wydaje mi się, że kolejność powinna być zupełnie inna, najpierw powinniśmy odnaleźć właśnie tą przyczynę, dlaczego organizm działa, zadecydował o. Ludzki organizm, teraz powiem brzydko, nie jest debilem, tak? On nie będzie robił nam krzywdy, jeśli nie ma wyższego dobra w tym, tak to nazwijmy filozoficznie, czyli cały czas jest pewna hierarchia w naszym organizmie. Czyli na przykład ważniejsze do przeżycia w naszym ciele, bo autonomiczny układ nerwowy nieustannie próbuje nas tak dostroić, żebyśmy najlepiej działali, jak to się da, właśnie w tych warunkach. A nadrzędną naszą funkcją jest zapewnienie jakby no życia naszej jednostce, w związku z tym nasz autonomiczny układ nerwowy będzie nieustannie dążył do tego, żebyśmy działali najlepiej, jak się da. I będzie tak zmieniał parametry fizjonomiczne, hormonalne, i tak dalej. Jeśli jest jakiś problem, z którym on sobie nie radzi na pierwszy rzut oka, to będzie sobie w taki sposób starał się dostroić funkcjonowanie organizmu, żeby poświęcić jak najmniej istotną rzecz, ratując coś innego. I to jest normalne, to widzimy tak naprawdę na co dzień w naszych organizmach, czy w organizmach pacjentów. Ważniejsze do przeżycia jest na przykład, dajmy na to, nasze nerki, niż na przykład mięsień czworoboczny lędźwi, który jest zaopatrywany w układ krwionośny. Zatem co poświęci nasz organizm? Nerkę, czy czworoboczny lędźw. Wiadomo, zatem on może wejść w pewną reakcję napięciową, która będzie pokłosiem na przykład źle działającej, źle funkcjonującej nerki. Jak zobaczysz pacjentów, którzy mają problemy nerkowe, to zobaczysz, ten czworoboczny jest w jakiś sposób nabity bardzo mocno. Zresztą też reaguje biodrowo, lędźwiowo. I teraz oczywiście to jest patologia, mówimy o jakichś kamieniach nerkowych, ale narządy trzewne, trzewia mogą wchodzić w pewne reakcje, które tak samo, jak struktury powięziowe, tak samo i trzewia, które są odwracalne, które nie są patologiami. Tak jak mamy, nie wiem, gorsze odżywienie mięśnia, to tak samo może być gorsze odżywienie danego regionu narządu. To może wpłynąć niejako na fizjologię, ale nie musi zmieniać parametrów laboratoryjnych badań. Bo to już jest patologia. I to są rzeczy odwracalne. I teraz dla naszego funkcjonowania naszego organizmu, istotniejsze jest, żeby poświęcić na przykład załóżmy mięsień czworoboczny lędźwi, czy tam mięsień pośladkowy dla nazwijmy to, wyższego dobra tkanki, która jest podobnie unerwiona, która bardzo mocno bodźcuje w danym metamen w centralnym układzie nerwowym. Zatem dostanie rykoszetem na przykład ten mięsień. I często się okazuje, że przychodzi do mnie pacjent, na przykład pracuję ze sportowcami, z różnymi sportowcami. Miałem pacjentkę, taką olimpijkę, która się przygotowywała przed olimpiadą, wyjechała na obóz kadrowy i wróciła z tego obozu kadrowego, chyba trzy tygodnie było do olimpiady i tam ją dopadł na tym obozie kadrowym pewien fizjoterapeuta. Później się okazało, że przyszedł do mnie na kurs, jak się dowiedział o całej sytuacji, ale dopadł ją ten fizjoterapeuta i robił testy funkcjonalne. Wiadomo, noga do przodu, kolano jej ucieka do środka, to jaka jest diagnoza? To jest problem z rejonem mięśnia pośladkowego średniego i pośladkowego małego. Co zrobił? Zaczął jej aktywować, dając jakieś ćwiczenia funkcjonalne. Ja nie mówię, że to jest złe, na tamtą chwilę, dla tamtej pacjentki od tego fizjoterapeuty to było złe ogólnie. Pod tą konkretną sytuację to było złe, ponieważ ona wróciła, zaczął się problem z nazwijmy to bardzo szeroko, kolanem biegacza po tej stronie. Po drugiej stronie zaczął być problem z rozcięgnem podeszwowym i zaczęły boleć ją lędźwia po stronie przeciwnej, coś jej weszło pod łopatkę. No i gość wprowadził pewien bodziec, na który sobie zareagował organizm, który był w sztosie treningowym, gdzie ten autonomiczny układ nerwowy był mocno podbity. Dziewczyna w taki sposób zareagowała i przyjechała z płaczem, co tutaj można by było zrobić. Okazało się, że ten czworoboczny funkcjonował błędnie, już nie będziemy mówić dokładnie przez co, ale była to konsekwencja złego działania miednicy, przyczepu rejonu jelita, czy kreski jelita, a ona miała też mocne problemy jelitowe, na co reagowała nam cała miednica. Zresztą tak embriologicznie miednica będzie reagowała na to, co dzieje się w rejonie narządów wewnętrznych. I gość, wiesz, zauważył fragment problemu, próbował to naprawić, gdzie jakby problem był szerszy.
Czyli uważasz, że możemy jakby wypuszczać ludzi po technikach osteopatycznych bez ćwiczeń? Oni mogą sobie iść jakby i nic nie robić?
Dobra, techniki osteopatyczne nie istnieją, tak może Ci powiem, ponieważ to nie jest tak, to też tłumaczę kursantom, pewnie kilku z nich będzie się śmiało, jeśli nas słucha. To nie jest tak, że osteopatia bazuje na pewnych technikach, które są tajne i one są strzeżone przez templariuszy gdzieś tam w jaskiniach, spisane na jakichś papirusach, to tak nie działa. My mamy takie same techniki manipulacji, jak na przykład mają terapeuci manualni. Jakieś tam oczywiście terapię trzewną, czy inne tego typu rzeczy, mamy wiele rzeczy naszych , czy techniki powięziowe, czy jakieś tam nerwowo-naczyniowe, czy inne. Natomiast tu się kompletnie techniki nie liczą, liczy się jakby zrozumienie, w jakim zdrowiu pacjent do ciebie przychodzi, i gdzie on ma faktyczny problem, ponieważ ludzki organizm chce się goić, ma tendencję do gojenia. Póki pacjent żyje, to się goi, a więc jeśli przychodzi do Ciebie i się nie goi, to nie ma warunków do tego gojenia. Jeśli Ty znajdziesz i określisz, gdzie jest problem u tego pacjenta, dlaczego naturalne mechanizmy regeneracji nie są w stanie zadziałać. Bo pacjent, który ma problem dwa lata bólowy, to coś poszło tam nie tak, organizm nie jest w stanie sobie z czymś poradzić. Odczytasz ten problem i go poradzisz, to przecież pacjent jakoś przyszedł, tak? Czyli pójdzie do samochodu, ma ruch, wyjdzie po schodach, wyjdzie na spacer. Ja nie daję żadnych ćwiczeń bodajże od czternastu lat pacjentom, jak pracuję w gabinecie. Tylko żeby była jasność, pracuję ze sportowcami i sportowcy muszą harować i zasuwać, i muszą mieć rehabilitację sportową, i muszą mieć trening typowo medyczny po rekonstrukcji, po operacjach. Ale też pracuję z niemowlakami i też pracuję nazwijmy to, z cywilami. I Ci od razu powiem, że cywil z mojego doświadczenia, oczywiście to jest tylko i wyłącznie moje zdanie, nie musi mieć ćwiczeń do tego, żeby był zdrowy. Bo umówmy się, masz panią Grażynkę, tak? Która jest księgową, ma 50 lat i ona przychodzi do Ciebie, bo ją zaczęło, nie wiem, boleć kolano, czy lędźwia i ktoś diagnozuje, że to dlatego, że ona się nie rusza. Tylko, że ona się nie rusza przez 50 lat, a ją boli od 2 miesięcy. I teraz musimy zrozumieć, co poszło nie tak w jej zdrowiu, że ona jest w tym miejscu, w którym jest. Jaki czynnik to sprawił? Jaki jest ten mechanizm, który ją doprowadził do tego momentu i my jesteśmy w stanie to odtworzyć. Czyli jesteśmy w stanie odtworzyć warunki do tego, żeby ta tkanka się zagoiła. Bo w gruncie rzeczy – zwróć uwagę, że żeby tkanka była w stanie się zagoić – nazwijmy to uszkodzona, jakakolwiek tkanka – to jest potrzebne spełnienie kilku czynników. Jednym z nich jest dostarczenie substancji odżywczych, bo bez tego nie ma szans.
I zabrać.
Zabrać substancje odżywcze. I jeszcze jedna bardzo ważna rzecz – trzecia: odpowiednia organizacja pracy układu nerwowego, zarówno obwodowego, jak i autonomicznego. Czyli to się wszystko musi spinać i być odpowiednio ubodźcowane. I teraz jeśli Ty jesteś w stanie zrobić to manualnie, czyli stworzyć te warunki, żeby było OK, no to pacjent nie musi ćwiczyć, bo będzie mu lepiej. I teraz pytanie: Czy zatem, jeśli jesteś w stanie stworzyć te warunki manualne i pacjent wyjdzie z gabinetu i ja mu… Bo to nie jest tak, ja nie zalecam ćwiczeń, ale ja zalecam ruch, zalecam aktywność fizyczną. Po prostu się pytam: „Co pani lubi robić? Lubi pani chodzić na spacery? Lubię. To proszę chodzić”, „Albo jak dużo siedzi, to proszę sobie co godzinę wstać, zrobić kilka kółek albo wyjść na spacer, wyjść z psem”, „Lubi pani pływać? Nie, nie lubię. No to niech pani nie pływa”. To są najprostsze rzeczy, które pacjentowi zalecam dlatego, że organizm musi mieć dostarczony ruch, ale nie musi mieć jakichś ćwiczeń. I teraz co robi fizjoterapeuta ćwiczeniami? To nie jest magia, on tak naprawdę chce zrobić to samo co my, czyli chce stworzyć na tyle optymalne warunki, żeby tkanka się goiła, tylko że wprowadzając ruch mechaniczny. Więc chce doprowadzić substancje odżywcze, chce odprowadzić zalegające metabolity i chce w jakiś sposób wpłynąć na receptory, czy też na zakończenia nerwowe, czy na układ nerwowy, żeby prawidłowo interpretował, czy też widział ten rejon i reagował na ten rejon, żeby nie doszło na przykład do centralnej [niezrozumiałe 01:02:19]. I teraz pytanie: Co jest bezpieczniejsze, bo jeśli rozpoczniesz w tym momencie dawanie ćwiczeń na tkankę, która przecież metabolicznie funkcjonuje fatalnie, nie jest w stanie się zagoić, zregenerować, a Ty jej nałożysz obciążenie, to w gruncie rzeczy jej pomagasz, czy nie?
No niby nie, ale też jakby to, że ona ćwiczy to tam krwi trochę więcej może sobie dojść, odżywić się. Może w pewnym procesie – pierwszy proces jakby oddania będzie trudniejszy, ale przynajmniej się dożywiło.
Tak, przynajmniej się dożywiło. Gorzej jak jest problem też z odprowadzeniem płynu i gorzej jak jest przez to, że nakładasz duże obciążenie, autonomiczny układ nerwowy reaguje dużą reakcją obronną. I może się okazać, że pacjent jak ćwiczy, póki ćwiczy, czyli póki porusza tymi płynami, zmienia ciśnienie w obrębie płynu, ciśnienie parcjalne w obrębie tkanki, tkanka funkcjonuje lepiej, pacjent jak ćwiczy to funkcjonuje lepiej. Przestaje ćwiczyć, mijają 2-3 godziny i pacjent odczuwa dalej ból. Idzie do fizjoterapeuty, a fizjoterapeuta mu mówi: „No, czyli ćwiczę mało”. Mówi: „Za mało, trzeba ćwiczyć więcej. Bo widzi pan, pan potrzebuje ruchu, bo jak pan ćwiczy, to pana boli mniej, a jak pan nie ćwiczy, to nie boli pana mniej”. I wtedy taki pacjent często później do nas przychodzi, który ćwiczy 3 lata, 4 lata codziennie i on uzależnia się od ćwiczeń. I ja wtedy bardzo dużo muszę pracy w to włożyć, żeby pacjent zrozumiał, że nie potrzeba mu ćwiczyć do tego, żeby normalnie funkcjonował, ponieważ kiedyś on tego nie robił i normalnie funkcjonował, jakoś się dało. I rozmawiam z tym pacjentem, mówię mu, że: „Proszę pana, czy też proszę panią, proszę zwrócić uwagę, koleżankę, boli koleżankę bark? Nie, nie boli koleżanki bark. A codziennie ćwiczy, żeby ten bark nie bolał? No nie. Czyli może nie ćwiczyć, nie trzeba ćwiczyć, żeby nie bolał, wystarczy, że on pracuje, funkcjonuje neurofizjologicznie, metabolicznie prawidłowo”. Ty pewnie też nie robisz codziennie ćwiczenia, żeby Cię nie bolał lewy łokieć, prawda? A Cię nie boli. Dlatego Cię nie boli, że on funkcjonuje prawidłowo i właśnie o to się rozchodzi, żeby stworzyć takie warunki, żeby funkcjonował dany rejon prawidłowo. Zatem jeśli jesteśmy w stanie to zrobić, a głęboko wierzę, że jesteśmy, bo na tym się opiera moja praca i wszystkich moich osteopatów, którzy pracują. Nie dajemy tych ćwiczeń, w sensie jakichś konkretnych ćwiczeń, że mówimy, że źle funkcjonuje łopatka, łopatka odstaje i łopatkę musi pan przykryć, bo ma pan zespół objedzeniowy, ma pan niestabilną łopatkę. Odwrotnie podchodzimy do tematu: dlaczego organizm zadecydował, że jest odstająca łopatka? Co tam się stało? Jak musimy to odwrócić? I dlaczego ta, a nie na przykład druga? Jak można ten proces odwrócić na zasadzie takiej, jak to zrównoważyć, żeby organizm sobie z tym poradził? I dopiero jak „posprzątamy” to, co spowodowało ten problem, a to nie wystarcza, bo na przykład pacjent jest takim pacjentem, gdzie mu potrzeba jeszcze dodatkowej mobilizacji, to ten pacjent z przyjemnością pójdzie jeszcze do fizjoterapeuty ruchowego. Wtedy, kiedy ten pacjent już nie zrobi sobie tymi ćwiczeniami krzywdy, usunęliśmy mu pierwotną przyczynę i chcemy przyśpieszyć ten proces gojenia, przyśpieszyć proces leczenia, regeneracji to jak najbardziej wysyłam go wtedy również do takiej pracy.
Powiedz mi, bo nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, ale zaburzasz życie wielu osób w Polsce tymi zdaniami, które wypowiedziałeś, że nie trzeba ćwiczyć i będzie dużo komentarzy pod tym podcastem.
Słuchaj, każdego oczywiście zapraszam do rozmowy, nie ma żadnego problemu. To musimy sobie ustalić cel. Jeśli ktoś myśli, że musi ćwiczyć, musi wiedzieć, po co chce ćwiczyć. Ludzie wzmacniają mięśnie brzucha, wzmacniają mięsień poprzeczny kompletnie nie rozumiejąc fizjologii, już nawet nie będę tego tłumaczył, bo byśmy się rozgadali na kilka godzin, jak to zaburza funkcjonowanie cyrkulacji płynów, czy też krwi żylnej w rejonie jamy brzusznej. I teraz znowu sobie musimy odpowiedzieć na pytanie: Co stało się, że doszło do wyłączenia się poprzecznego brzucha? Dlaczego któregoś dnia organizm zadecydował, że wyłącza poprzeczny brzuch?
A poród, operacja? To wystarczające?
Tak, poród, operacja oczywiście, ale ile jest sytuacji, że nie ma tej aktywności poprzecznej brzucha, a nie ma porodu, czy operacji. To o czym mówisz, jak najbardziej i to, o czym mówisz jest oczywiście wskazaniem najpierw do wyrównania, zbalansowania tego regionu pod kątem cyrkulacji, pod kątem ciśnień, pod kątem funkcjonowania przepon organizmu, zbalansowania układu nerwowego, układu naczyniowego, a później fizjoterapia uroginekologiczna i oczywiście bez tego ani rusz i dlatego też współpraca oczywiście z fizjoterapeutką uroginekologiczną. Ale często się zdarza odwrotnie. Na przykład jak przychodziła pacjentka od fizjoterapeutów uroginekologicznych, że po prostu stoi w miejscu, nie idzie. Ma takie ćwiczenia, czy takie ćwiczenia, ma prace per vaginum, ma prace per rectum, ma aktywowanie tych mięśni, czy mięśnia poprzecznego, czy mięśni głębokich na miednicy i nie idzie. I okazuje się, że po jednej, dwóch wizytach osteopatycznych, gdzie usunęliśmy właśnie przyczynę tego, że ten organizm nie był w stanie rozpocząć procesu gojenia, czy regeneracji, po tym bardzo dobrze rozpoczęła się rehabilitacja, która odnosiła świetne efekty i taka współpraca jest fantastyczna. Dlatego ja pracuję z rehabilitantką dziecięcą, z rehabilitantką uroginekologiczną, mam fizjoterapeutów sportowych na sali, bo bez tego ani rusz. Ale w odpowiedniej kolejności i zależy z jakim typem pacjentów pracujesz.
To trochę o tą kolejność zapytam. Takie jakby pytanie: Kto albo jaki pacjent powinien trafić do osteopaty? Jaki do fizjoterapeuty według tego, co powiedziałeś na samym początku? A jaki do lekarza?
No wiesz, widzisz, jaki do lekarza? Z lekarzami też współpracuję, w sensie mamy 15 lekarzy w klinice teraz około. Każdej specjalności, więc rozmawiam z nimi. Rozmawiam z nimi tak, jak z Tobą tu rozmawiam, bo wiele się mogę od nich nauczyć, oni też sobie ogromnie cenią jakby nasze podejście. I teraz jaki pacjent? Ja pracuję z pacjentami od 0 do 100 lat i leczę pacjentów od niemowlaków, od wcześniaków, po pacjentów bólowych, czy pacjentów, którzy najczęściej mają jakieś problemy bólowe, czy po prostu nie goją się, nie regenerują się. To są często pacjenci, którzy niestety ten termin oczekiwania na wizytę jest bardzo długi, zatem wiem, że przychodzą do mnie pacjenci, którzy już po wielu różnych terapeutach, specjalistach, czy lekarzach przeszli. Jakiś komplet badań mają i musimy rozwikłać jakąś zagadkę i wtedy ten pacjent się zaczyna dopiero goić. Natomiast nie ma pacjenta tak naprawdę, którego by wykluczała wizyta osteopatyczna. Ja nie mówię o tym, żeby on był wyleczony, ale żeby zobaczył, jak funkcjonuje jego organizm, które rejony są na przykład problematyczne, bo wiele rzeczy można wyłapać zdecydowanie wcześniej, zdecydowanie przed tym, jak one dają symptomy. I tak też wygląda nasza na przykład praca osteopatyczna z zawodnikami, ze sportowcami. Pracuje z zawodnikami kadr, czy lekkoatletyki, czy siatkówki. Przyjeżdżają piłkarze po to, żeby oni sprawdzili, wyłapali sobie już na jakimś poziomie, jakieś słabe ogniwo. Nie chodzi o to, że to jest ogniwo słabe w układzie ruchu – nie. Właśnie my sięgamy troszeczkę dalej, czyli przez to, że znany jest pewien wpływ różnych układów na ten układ ruchu, to możemy pewne rzeczy domniemywać, przypuszczać. Czyli stosować pewną formę profilaktyki. Dzięki temu ten zawodnik zdecydowanie rzadziej jest kontuzjowany później albo może pracować na przykład z fizjoterapeutą sportowym nad pewnymi cechami motorycznymi, albo nad jakimś słabym rejonem, który jest problematyczny. Tak na przykład pracowaliśmy z – nie będę wymieniał z nazwisk, ale z jednym z zawodników klasy międzynarodowej, który jest siatkarzem nad bólami pleców, którego wyeliminowały zupełnie z gry, gdzie praca z fizjoterapeutą sportowym w klubie nasilała problem. On tam robił igłowania i inne tego typu rzeczy, gdzie ten autonomiczny układ nerwowy był mocno podbity, a przyczyną były bardzo duże napięcia między przeponą, a wątrobą, gdzie jego raz, że nawyki żywieniowe, a dwa, że zjada troszeczkę diety, trzy, że pewien poziom stresu, a cztery – już pewien rodzaj ruchu, który był wprowadzany bardzo mocno mu bodźcował nie tyle układ ruchu, co bardzo mocno obciążał mu, nazwijmy to – struktury powięziowo-wiązowe w rejonie trzewi. I dopiero jak to usunęliśmy, okazało się, że jemu przeszły dolegliwości bólowe w układzie ruchu, czyli takie, które były wywoływane ruchem. Zatem tu jest ogromne pole do współpracy między fizjoterapeutą sportowym, a osteopatą. Jest ogromne pole do współpracy między fizjoterapeutą, osteopatą, a lekarzem. Odpowiadając na Twoje pytanie – jaki powinien przyjść do osteopaty? W zasadzie każdy. Natomiast to nie znaczy, że osteopata będzie leczył każdego pacjenta. Tak sobie u nas funkcjonuje w klinice, że jak przychodzi do osteopaty, my go sobie wyślemy do lekarza, czasami idzie do lekarza i lekarz go odeśle do nas, a my go odeślemy do fizjoterapeuty sportowego. Jeśli chciałbyś taki konkretny przypadek: ból w kolanie, uszkodzenie łękotki. Może uszkodzenie łękotki jest złym przykładem dlatego, że ja tak wszystkim powtarzam, że uszkodzenia łękotki nie trzeba operować, że one się goją i często się goją.
Nawet nie tyle jest może goją, one nie bolą nawet uszkodzone.
No zdecydowanie. One nie bolą nawet uszkodzone, a nawet jak są uszkodzone to jak się stworzy tam odpowiednie warunki, to się goją. Łękotki są ukrwione, dysk międzykręgowy nie jest ukrwiony. I fizjoterapeuci wiedzą, że dysk międzykręgowy się goi, zabliźnia się. Wiele badań to pokazuje, wiedzą o tym, czy nie wiedzą?
Myślę, że wiedzą. Mam nadzieję, że wiedzą, bo o tym gadaliśmy kiedyś też.
No, to wiele badań pokazuje. Oczywiście tu jest ważne wysycenie glukozy we krwi i inne tego typu rzeczy, natomiast dysk międzykręgowy się goi, pierścień włóknisty zabliźnia się. Tu nie chodzi o to, że on się tam wsysa, tylko że formuje się pewna blizna i trzeba bodźcować. I tu jest fajna, teraz ważna praca dla na przykład fizjoterapeuty, żeby modelował bliznę, która jest na tym dysku miedzykręgowym, a to jest w stanie zrobić tylko przez ruch i przez kompresję, czyli przez duże obciążenie. Osteopata tego nie zrobi. Osteopata może stworzyć tutaj warunki do gojenia, odesłać i tam sobie dalej ten pacjent z tymi bolesnymi plecami u tego fizjoterapeuty będzie się uczył prawidłowych nawyków i przez to będzie sobie modelował tą blizną. Ale wracając do tego układu, no przecież wiemy, że dysk międzykręgowy nie jest ukrwiony, wiemy jak on jest unerwiony, ale wiemy, że nie jest ukrwiony. Wiemy, że się odżywia przez dyfuzję osmozy. I ta dyfuzja osmozy, czyli te procesy kompresji, dekompresji, jeden proces czynny, drugi bierny są nam potrzebne, żeby ten dysk się odżywiał. I teraz skoro fizjoterapeuci wiedzą, że ten dysk się goi, odżywia, że potrzeba mu stworzyć warunki odpowiednie do pracy, to nie rozumiem dlaczego oni nie wierzą, to znaczy to nie jest kwestia wiary, tylko nie wiedzą, że łękotka również się odżywia we fragmencie przez dyfuzję osmozę, a we fragmencie w tej zewnętrznej części jest ukrwiona. A zatem jak jest ukrwiona, to o wiele lepsze ma dostarczenie i zaopatrzenie w substancje odżywcze niż dysk miedzykręgowy, który nie jest ukrwiony. Zatem skoro dyfuzja i osmoza towarzyszy i odżywieniu łękotki i odżywieniu dysku, a dodatkowo łękotka jest jeszcze ukrwiona. Zatem wydawałoby się przynajmniej teoretycznie, że ta łękotka ma trochę łatwiej, żeby się zabliźnić, niż dysk międzykręgowy. Minusem jest tutaj warunki tej łękotki, której funkcjonuje pod obciążeniem, czy ruchy ślizgowe, ruchy kompresyjne i tak dalej, ale jeśli miałbym do wyboru wysłać pacjenta na szycie łękotki. Bo na litość boską, pacjent później przez 5 miesięcy ma ciężkiej rehabilitacji po tym szyciu łękotki, plus jeszcze chodzenie o kulach i gdzie ma szwy w stawie, gdzie jest to w ogóle niefizjologiczna.
Niefizjologiczna to zapewne.
Niefizjologiczne zupełnie dla warunków funkcjonowania stawu, to ja naprawdę uważam i to wielu osteopatów uważa, że zdecydowanie szybciej jest w stanie naprawdę zabliźnić, stworzyć warunki do tego, żeby ta łękotka naprawdę się zabliźniła i naprawdę później ten pacjent idzie na tę rehabilitację.
A jak boli rok?
No jak boli rok, to przez rok się nie ma warunków do gojenia. I dlaczego nie ma warunków do gojenia? I teraz znowu – jak znasz dobrze neurofizjologię danego regionu, znasz dobrze anatomię danego regionu, wiesz którędy tam ma coś napłynąć, którędy ma odpłynąć, co bodźcuje co, co jest z czym sprzężone i na co reaguje obronnie, a na co nie. To jesteś w stanie stworzyć takie warunki, żeby te warunki były bardziej optymalne dla procesu gojenia tkanek i wspomóc to w jakiś tam sposób jeszcze na przykład chemicznie troszeczkę [niezrozumiałe 01:17:16] tkankowego. Zatem zawsze dajemy szansę pacjentom i na przykład w tym roku jeszcze nie miałem pacjenta, który by był wezwany na zabieg operacyjny łękotki i mało tego, ostatni którego odesłałem to chyba był 3 lata temu. A to nie jest tak, że ja nie mam pacjentów, którzy mają uszkodzoną łękotkę.
Dobra, jadę z pytaniem kolejnym, mam jeszcze trzy. Czy mamy czas? Powiedz mi. Czy Ty jesteś jakby OK z czasem?
Ja dzisiaj jestem OK z czasem.
Dobra, to jedziemy dalej. Mam takie pytanko jeszcze: no bo załóżmy jak osteopata do tego podchodzi na poziomie, albo jak Ty do tego podchodzisz EBM i jakiś przykład? Bo mamy, że w EBM-ie najlepiej na tendinopatię jest wprowadzić jednak ruch, wszystkie techniki manualne, czy igłowe dają słabe efekty albo [niezrozumiałe 01:18:02] szybki powrót. Jak do tego podchodzisz? Czy jednak gdzieś nie powinniśmy do tego dołączać ruchu?
Znowu Ci powiem: W zależności u kogo, bo jeśli mówisz mi o osobie, która jest bardzo mocno aktywna fizycznie.
Mnie interesuje Twoja Grażynka i Janusz, bo te osoby też na poziomu USG potem sprawdzamy i wychodzi jakaś tendinopatia na ścięgnie, żeby może było jeszcze prościej, to może więzadło rzepki i wychodzi, że jest tendinopatie.
No i świetnie i teraz Michał, dlaczego osoba, dla której jedyną aktywnością dnia codziennego jest tendinopatia na więzadle właściwym rzepki, no na litość boską, nie? Dlaczego osoba, która chodzi…
Ale są takie przypadki.
Właśnie, ja wiem, że są. Zatem się trzeba zastanowić, nie podchodzić do tematu na zasadzie: ok, mamy to i teraz ja już muszę to za wszelką cenę usunąć. Tylko odnalazłbym mechanizm przyczynowo-skutkowy i to nie na poziomie przeciążenia, bo jakie to jest przeciążenie u pani Grażynki.
A może jest niedociążone, bo wiele o tym wiemy, że to ścięgno jest niedociążone, dlatego jakby choruje, dlatego musimy je obciążyć, żeby ono się przemodelowało. To złe słowo będzie, bo ono się nie modeluje w samym rdzeniu – uaktywniło?
Dokładnie, masz rację, jest niedociążone. Ja wiem, że fizjoterapeuci cały czas będą podchodzili pod kątem ruchu i wprowadzenia krwi do organizmu.
Ja wiem, że osteopaci będą mówić, że to płyny i mechanika płynu i przepływów będzie robiła to, że tam się stworzył problem.
Jeszcze inaczej: tam też jest problem natury chemicznej i teraz my się możemy zastanawiać, czy tam jest problem natury chemicznej, który spowodował zaburzenie strukturalne, bo ewidentnie…
Tylko wytłumacz: chemicznej, bo zapalenia tam raczej nie ma?
Zapalenia tam raczej nie ma, ale to, że to jest problem chemiczny, nie musi dawać problemu z zapaleniem. Może to być problem na poziomie metabolizmu komórkowego, czy metabolizmu tkankowego. Dopiero duży problem metaboliczny spowoduje nam procesy zapalne, czy uruchomienie procesu zapalnego będzie naprawiał. To jest takie gdybanie w tym momencie, czy najpierw był problem natury chemicznej, czyli zaburzenia odżywcze danego regionu. A jak wiemy, struktury ścięgniste są słabo odżywione, wiemy dokładnie jak one się odżywiają i teraz łatwo doprowadzić do zaburzenia odżywienia takiego ścięgna. I zaburzenie odżywienia takiego ścięgna momentalnie spowoduje pewne reakcje chemiczne w danym rejonie. Jak będziemy mieli czas to o tym będziemy mogli kiedyś więcej porozmawiać. Jeśli na to się nałoży, na te złe warunki znowu – złe warunki funkcjonowania tkanki, bo te złe warunki metaboliczne są złymi warunkami funkcjonowania tkanki – jakakolwiek aktywność, a nawet codzienne funkcjonowanie tam powstaje problem z tym ścięgnem, akurat dałeś przykład tendinopatii. Teraz powstają nowe badania, że to nie tylko i wyłącznie tutaj w grę wchodzi mechanika, ale zaczynają zauważać badacze również chemię, zaczynają zauważać wpływ funkcjonowania wątroby. To o czym my mówiliśmy w zasadzie od dawien dawna. Zaczynamy zauważać to, jak istotny jest poziom glukozy, czy jak istotne jest funkcjonowanie, czy nawodnienie tkanki, czy poziom pewnych substancji odżywczych właśnie w rejonie tkanki. Teraz okazuje się, że jeśli te rzeczy, o których tutaj w tym momencie powiedziałem, będą zapewnione do tego poziomu, żeby rozpoczął się proces gojenia to wtedy ten ruch będzie OK. Wtedy ten ruch będzie powodował zdrowe przemodelowanie tkankowe. To jest fajne, natomiast jeśli będzie podejście takie troszeczkę odwrotne, czyli bez tego paliwa do gojenia się tkanki, będziemy tą tkankę po prostu obciążać. Bo też ją będziemy zmuszali do przemodelowania, ale przez obumieranie i będziemy liczyli na to, że ona się będzie nam zmieniała i będzie tkanką w pełni wydajną i wydolną to ten proces będzie trwał bardzo długo. Dlatego wszelkie badania pokazują, że ten proces gojenia tych struktur ścięgnistych trwa wiele miesięcy. Bo znowu, to są suche badania, które mówią, że jeśli masz pacjenta zakwalifikowanego z tendinopatią tego, czy tego regionu i on jest poddawany takiemu i takiemu obciążeniu, to w takim i takim okresie czasu może zauważamy takie i takie zmiany, a w takim okresie czasu takie i takie zmiany. I to są suche badania laboratoryjne, które nie biorą pod uwagę chemizmu tkankowego danego pacjenta, jakie on ma możliwości. Nie bierze się pod uwagę bardzo często ogólnego stanu zdrowia. Taka błahostka na przykład – zauważasz na pewno, że masz pewnych pacjentów, którzy mają różny stan zdrowia i oni się różnie goją.
No Hashimoto, cukrzyca goi się wolniej – wiadomo.
No właśnie – goi się wolniej, wiadomo. Tyle tylko, że to nie okazuje się tylko dlatego, że choroby drobnoustrojowe będą powodowały bardziej powolny proces gojenia, ale wiele problemów, które będą podnosiły i zaburzały równowagę układu współczulnego i przywspółczulnego, bo wtedy nie zostaną [niezrozumiałe 01:24:13] procesy gojenia. Temu się poświęca mało czasu, tym warunkom. Poświęca się dużo czasu na zasadzie: ok, czy te ćwiczenia ekscentryczne są lepsze, czy jest lepsza na przykład elektroliza? OK, ale zmianą naprawdę dużą może być to, jeśli by się można było przyjrzeć, czy ta elektroliza na przykład, czy te ćwiczenia ekscentryczne u pacjentów, którzy mają takie parametry chemiczne tkankowe będą działały. A u pacjentów, którzy będą mieli inne parametry chemiczne tkankowe, czy to da jakąś rzeczywistą zmianę. I my tak to zauważamy również w gabinecie, dlatego osteopatia, to również jest wspomaganie różnego rodzaju tego procesu gojenia, większe bądź też mniejsze, czy też zalecenia typowo żywieniowe. Teraz fizjoterapeuci też wchodzą w zalecenia typowo żywieniowe, ale wiele rzeczy może być negatywnie uwarunkowanych pod względem szybkości procesu gojenia, szczególnie struktur ścięgnistych, które jak wiemy są dosyć mocno zależne od funkcjonowania układu żylnego, na który ma też wpływ funkcjonowanie w zasadzie całości naszego organizmu pod względem chemicznym. I to znowu też niestety rozmowa na troszeczkę dłuższy okres czasu. Czyli powiem może tak: badania są bardzo ważne i te badania powinny nam dawać pewną możliwość wyboru tego, w jaki sposób zastosujemy terapię u pacjenta. Natomiast w żaden sposób nie powinno się iść w pewną skrajność mówiąc o tym, że badania to jest tylko jedyna słuszna droga i jeśli coś jest udowodnione to mamy to robić, a jeśli coś nie jest udowodnione to mamy tego nie robić i koniec. Bo jest wiele po prostu bzdurnych badań, które tak naprawdę są robione dla robienia badań, które niczego nie wnoszą pod względem praktycznym w gabinecie. Jest przecież ogólnie wiadome i bardzo się cieszę, że to idzie w tym kierunku – takie trochę nowe podejście do evidence-based medicine. Nowe podejście pod kątem takim, że kiedyś było takie podejście bardzo restrykcyjne, robimy tylko to, co nam pokażą badania naukowe i niczego innego nie robimy. Teraz bierzemy pod uwagę również doświadczenie kliniczne.
Jeszcze jest jedna rzecz ważna – doświadczenie naszego pacjenta.
Tak, pacjent – oczywiście. I to jest świetne podejście do evidence-based medicine. Ja mam wyniki na przykład badań, które mi pokazują, że mobilizacja kreski z zaślepionymi badaniami, to do których się odnosiłem – kreski jelita cienkiego spowoduje zwiększoną ilość krwi, która przepływa przez układ wrotny o szklankę – 250 mililitrów, i to się utrzymuje przez kilka godzin. Nawet więcej, musiałbym zobaczyć, ale bardzo długi okres czasu utrzymywał, w stosunku na przykład do pracy na mięśniu biodrowo-lędźwiowym, co było jakby taką próbą kontrolną. I co jest dla mnie istotne? Dla mnie istotne jest to, że ja to mogę wykonać u pacjenta, wiem jakie to powinno dawać rezultaty, ale biorę pod uwagę to, że ten pacjent może mieć problem z florą bakteryjną, może mieć chorobę Leśniowskiego-Crohna. Czyli to, w jakich pacjent warunkach funkcjonuje to też jest bardzo istotne. Kolejna rzecz: ja zupełnie inaczej tą technikę zrobię, niż to zrobi mój student, czyli doświadczenie terapeuty, które będzie trochę inne oczywiście i ta technika będzie zupełnie inaczej funkcjonowała. I to jest ogólnie evidence-based medicine, czyli umiejętność zastosowania badań w praktyce. To jest świetna sprawa, po to to jest. Po to się robi badania, żeby lepiej leczyć ludzi. I jak rozmawiam na przykład z lekarzami, bo tak jak Ci mówiłem – z mnóstwem tych lekarzy współpracuję. Ostatnio też na przykład miałem bardzo fajnego pacjenta, który był profesorem fizyki dosyć znanym później się okazało. Z profesorem fizyki sobie trochę o tych badaniach naukowych porozmawialiśmy. I tak mówię, że u nas w środowisku jest bardzo duży nacisk na to, że wszystko co mamy robić ma być wystandaryzowane przez badania naukowe i on się zaczął śmiać. Mówię: „Dlaczego się pan śmieje, panie profesorze?” On mówi, że: „Wszystko można tak naprawdę zbadać i wszystko można zbadać i każde badanie można zrobić lepiej, każde badanie można zrobić gorzej i tak naprawdę wiele badań w dziedzinie, w której on pracuje, są badaniami, które są w taki sposób przeprowadzone, że nie można ich powtórzyć uzyskując tych samych nawet wyników”. Więc takie badania są z jego punktu widzenia słabej jakości, a dodatkowo mówi, że nie powinno się wykluczać z praktyki zjawiska, które są ogólnie obserwowane. Czyli na przykład, jeśli Ty mówisz, albo inaczej, Ty masz u siebie w gabinecie Michale, robisz jakąś technikę, robisz jakieś ćwiczenie u pacjenta i przynosi dobry efekt to ćwiczenie, jednak nie masz poparcia naukowego na to ćwiczenie. I teraz pytanie: Masz go zaniechać, czy nie?
No to jest takie pytanie, czy możemy zamknąć gabinet i powiedzieć: U mnie działa – wypad.
No widzisz, ale to u mnie działa, ma bardzo wiele współczynników.
Negatywnych?
No tak i to jest nie do określenia. U mnie działa, u Ciebie nie działa, jest też kwestia placebo. Wielu przeciwników osteopatii mówi, że to jest efekt placebo, efekt psychologii, że osteopatia działa. To jest bardzo też ciekawe, bo ja pracuję z niemowlakami i mam niemowlaka, który ma 3 tygodnie i się pręży i nie śpi po nocach, bo ma kolki i mama nie śpi po nocach. Czy tam 3 miesiące, od dłuższego czasu dziecko ma duże problemy z karmieniem i teraz ja go leczę osteopatycznie, wyrównuje pewne warunki jego funkcjonowania i przychodzi mama na drugą wizytę i mówi, że dziecko się normalnie wypróżnia, nie ma kolek, normalnie je. I na pewno efekt placebo u takiego 3-miesięcznego dziecka świetnie zadziałał albo u innych pacjentów, którzy mają jakiś szereg konsultacji u panów profesorów, którzy mają bardzo duży autorytet, a okazuje się, że u jakiegoś tam osteopaty coś pomogło. Tylko, że problem jest w tym, że wielu fizjoterapeutów ma problem z osteopatami, ale osteopaci nie mają problemu z tymi fizjoterpeutami. Nie wiem, jakoś to jest tak ciekawie w naszym kraju, próbuje się tą osteopatię pokazać jako modę, że przyszła moda na osteopatię. W 10 krajach Unii Europejskiej, w 10 krajach w Europie osteopatia jest podstawowym zawodem medycznym. Osteopatia 140 lat tradycji można by było powiedzieć – 140 lat. Nie ma metody, która ma 140 lat. I ta osteopatia przez te 140 lat ewoluuje, bo ewoluują badania układu nerwowego, czy badania centralnego układu, czy powięziowe badanie i jakby w tym cały czas siedzimy, to obserwujemy, wdrażamy. I oprócz tych 10 krajów, gdzie osteopatia jest podstawowym zabiegiem, podstawową opieką medyczną jest też jeszcze 23 kraje, gdzie jest częściowo uregulowanym zawodem medycznym. Co to znaczy częściowo uregulowanym zawodem? To znaczy, że jest zawodem, ale nie podstawowej opieki, gdzie możesz na przykład tam dostać zwolnienie. Tylko jest takim zawodem jakim była osteopatia na przykład u nas przed 15 września 2015 roku, gdzie weszła ustawa regulująca, dotycząca fizjoterapii w Polsce. Wtedy też byli fizjoterapeuci w Polsce, ale był personel inny z tego, co tam się gdzieś tam orientuję, natomiast był cały proces kształcenia, można było iść na AWF na fizjoterapię, na Akademię Medyczną, ci fizjoterapeuci byli, ale byli nieuregulowani. I taka sytuacja jest dodatkowo jeszcze również w Polsce. Osteopaci są, ten zawód jest uśpiony, ma nawet swój numer, natomiast jest określony jako nazwijmy to – zawód, który jest zawodem jako takim. Nie jest zawodem medycznym, nie ma żadnych uregulowań. Natomiast jeszcze przez jakiś dłuższy czas oczywiście nie będzie uregulowany w Polsce.
Pytanie takie jeszcze, jedno z ostatnich. Mam jeszcze 2 albo 3, zobaczymy jak to wyjdzie. Powiedz mi, wiele na rynku jest szkoleń, też takie szkolenia robisz u siebie w klinice: techniki osteopatyczne w kręgosłupie, w ginekologii…
Nie robię takich.
Robi wiele osób.
Kręgosłup – osteopatyczna diagnostyka i leczenie – tak.
No właśnie, bo lekarz też osteopatii na szkoleniu u Ciebie dłuższym, bo tych epizodów masz chyba bardzo dużo, ale są też 2-3-dniowe. Czy warto, jaką wielką nauką, czy szkoleniem jest osteopatia? Czy warto na takie szkolenie iść 2-3-dniowe? Da się z niego coś wyciągnąć? Czy to jest taki trochę treaser, zapowiedź – idź na osteopatię, bo tam jest fajnie?
Jest to pokazanie troszeczkę innego punktu widzenia. I ja na przykład jak otwierałem Still Academy of Osteopathy kilka lat temu, to na moim pierwszym roczniku, gdzie było bodajże około 90 osób, to 75 osób to było moimi kursantami. Na każdym roczniku jest więcej niż połowę moich kursantów i dlatego oni poszli na osteopatię i to nie chodzi tylko i wyłącznie o to, że oni idą do Still Academy, nie – oni sobie też idą do Akademii Osteopatii, do innych uczelni, na inne uczelnie, różnymi kryteriami się kierują. Natomiast na tych szkoleniach oni poznają koncepcje i ci studenci cenią sobie to, że niektórzy powiedzieli ok, ja pracuję na przykład ze sportowcami, pracuję w kadrze narodowej piłki nożnej, czy w kadrze narodowej koszykówki, czy piłki ręcznej, ja mam trochę inny typ pacjenta, ja to sobie bardzo wykorzystam w swojej pracy, super, ale jakby osteopatia, to nie jest ten czas dla mnie. I ja na tą osteopatię nie idę, i oni sobie cenili to, że myśleli: „kurcze, poszedłbym na tą osteopatię, nie wiedząc jeszcze, z czym to się je i efekt by był taki, że zapłacili by bardzo dużo pieniążków na przykład za rok czasu tego studiowania, czy za dwa lata by tego nie skończyli. To jest przybliżenie koncepcji, to jest pigułka taka, gdzie tak, jak mówię, wielu fizjoterapeutów zaimplementowało sobie to do swojej pracy, bardzo sobie to chwalą. Zresztą pewnie z niektórymi z nich już sobie mogłeś rozmawiać, co nie znaczy, że oni będą osteopatami. Ja nie chcę, żeby każdy fizjoterapeuta w Polsce był osteopatą, bo fizjoterapeuta jest ogromnie potrzebnym zawodem i muszą fizjoterapeuci kształcić się, jako fizjoterapeuci. Natomiast ja chcę pokazać trochę inny punkt widzenia, trochę nie, jak widzisz, ten sam punkt widzenia zgodny z nurtem, tylko ja chcę pokazać punkt widzenia zgodny z anatomią, zgodny z fizjologią, z embriologią. I teraz to jest tak samo, jak z pewnymi metodami pracy. Bo widzisz, idziesz na jedną metodę, oni mówią tak, idziesz na drugą, oni mówią zupełnie inaczej, prawda? A idziesz na trzeci kurs, oni powiedzą nie, nie, to jest jeszcze zupełnie inaczej. I ten kursant stoi w rozkroku, nie wie co ma robić, a przychodzi ten pacjent i mówi: „kurcze, jaką metodą ja mam go leczyć”. I okazuje się, że on zanim poszedł na te metody, to jakoś leczył tych pacjentów, jakoś oni się goili, i dlaczego oni się goili, mimo, że nie robił tych rzeczy, które się nauczył na tych metodach. Dlatego, że jeśli był zgodny z tym, w jaki sposób funkcjonuje ludzki organizm, a on funkcjonuje niezmiennie, matka natura jeszcze nie zdążyła nas wyewoluować w taki sposób przez ostatnie kilka pewnie tysięcy lat, niż jak poznaliśmy już to, jak działa nasz ludzki organizm. I jeśli to, co robi ten fizjoterapeuta z tym pacjentem jest zgodne z anatomią, z neurofizjologią, to ten pacjent się będzie goił, niezależnie, czy pracujesz metodą XYZ. Dlatego ja na przykład u siebie na kursach przez te 12 modułów, które mam, ja przez 12 modułów uczę ich anatomii, neurofizjologii, embriologii i tego, jak funkcjonuje ten ludzki organizm przy różnym rodzaju bodźca. Techniki są mało istotne i teraz ci terapeuci, fizjoterapeuci mając taką solidną podstawę wiedzy, są w stanie w gabinecie określić, jak funkcjonuje ten ich pacjent, a to, czy on włoży łokieć w dane miejsce, kciuka, czy inny sposób, to naprawdę nie ma kompletnie żadnego znaczenia. Ma znaczenie to, żebyś odnalazł to miejsce, dlaczego to miejsce jest problematyczne, i żebyś wiedział, co z nim zrobić, żebyś kontrolował ten proces leczenia, to jest ważne. Na podstawie tego powstają diagnozy, konkretne diagnozy. Diagnozą jest to, bo to się zepsuło przez to, tak? I udzielasz konkretnej informacji pacjentowi. I wydaje mi się, że to jest optymalne leczenie. Natomiast jeśli są kursy, które mówią, że techniki osteopatyczne w leczeniu kolana.
Znalazłoby się takie szkolenie.
Może i by się znalazło takie szkolenie, tylko nie o to chodzi, nie o to chodzi w osteopatii, kompletnie nie o to chodzi w osteopatii. Bo mówię, nie ma magicznych technik, które są strzeżone przez templariuszy, nie ma technik w osteopatii, i to nie jest siłą osteopatii, że się robi taką, czy inną technikę. Mało tego, im ktoś bardziej doświadczony osteopata, tym robi mniej technik po prostu, bardziej bazuje na precyzji i bardziej bazuje na kilku swoich ulubionych, a nawet technikach, które stosuje w całym ciele. I od jego precyzji zależy pewna reakcja organizmu pacjenta. A to, że ktoś zna 10 technik na rozluźnienie rejonu mięśnia czworobocznego lędźwi, co to zmienia w życiu, w karierze tego terapeuty, i co to zmienia w zdrowiu pacjenta, jeśli ten mięsień czworoboczny jest bardzo mocno związany na przykład ze splotem lędźwiowym. I ktoś umie pracować na splocie i mu się wyciszy ten czworoboczny lędźwi, także to nie o techniki w tym wszystkim chodzi. I oczywiście nawet idąc na moje szkolenie, to wszystkim powtarzam, moim kursantom, moim absolwentom, kończąc nawet te 12 modułów, bo to jest tego troszeczkę, prawda? Tych modułów weekendowych nikt nie będzie osteopatą po tym szkoleniu, nikt. Mało tego, nawet nikt nie będzie osteopatą po studiach z osteopatii. Jesteś takim osteopatą po studiach osteopatii, jakim jesteś fizjoterapeutą po ukończonych studiach fizjoterapii, tyle Ci powiem.
Przeżyłem to.
Każdy z nas pamięta, jak kończył studia fizjoterapii i z jak się twardym murem zderzył, jak okazało się, że chcesz leczyć jakiegoś pacjenta i masz ze wszystkim problemy. To z osteopatią jest tak samo, mimo że jesteś niewiadomo jak doświadczonym terapeutą, i na osteopatię idą już ludzie, którzy pokończyli hiro praktyki, pokończyli powięzi takie, siakie, owakie. Te kursy pokończyli, różne terapie manualne, idą na osteopatię i kończąc ją, naprawdę jeszcze nie są osteopatami. Rozumieją może, natomiast mają problem z tym, żeby być biegłym w tym, co się robi, bo to jest ogromnie trudny, ale fantastyczna dziedzina medycyny. I nie boję się o tym powiedzieć. Jak byśmy byli w Luksemburgu, na Malcie, czy w Norwegii bylibyśmy po prostu zawodem medycznym, w Polsce mamy jeszcze na to czas. Ale w Polsce też dopiero zawód fizjoterapeuty siedem lat temu został uregulowany, też 40-50 lat po tym, jak został wyregulowany w innych krajach Unii Europejskiej, więc nie sądzę, żeby został szybciej uregulowany.
Znam takiego osteopatę, przyjmuje w jednym z dużych miast w Polsce, ma pacjentów co 6 minut, wywiad robi kto inny, to realne? Da się kogoś tak szybko wyleczyć, w 6 minut?
Nie tyle wyleczyć, co zrozumieć. Jak trafisz, możesz wyleczyć szybko, tylko żeby zrozumieć, z jakim zdrowiem przychodzi do Ciebie pacjent, ja nie potrafiłbym tego zrobić w tak krótkim czasie. Mimo, że moja wizyta trwa pół godziny, więc też przez niektórych jest uważana, że krótka. Natomiast nie potrafiłbym tego zrobić w 6 minut. Aczkolwiek też nie będę oceniał, bo czasami to jest któraś wizyta z rzędu, jeśli to jest pierwsza wizyta i jedyna, wydaje mi się to krótkim czasem. Ale jeśli to jest wizyta któraś tam, gdzie ten proces leczenia gdzieś tam przebiega, jest w miarę kontrolowalny. Ja słyszałem, że niektóre wizyty jeszcze krócej trwają, które zajmują się tylko manipulacjami, nie?
Dobra, to zostawmy ten temat. Da się w Polsce na fizjoterapii, osteopatii, połączmy to na potrzeby tego pytania, da się na tym zawodzie zarobić?
Jak na każdym zawodzie, oczywiście, że się da na tym zawodzie zarobić. Ja uważam, że jeśli ktoś jest specjalistą w tym, co robi, to niezależnie, czy ma warsztat samochodowy, czy jest fizjoterapeutą, czy programistą i dąży do tego, żeby być najlepszym w tym, co robi, to pacjentów zawsze będzie miał. I nie jest w stanie tych pacjentów wszystkich przyjąć i te terminy będą ogromnie odległe, przez to będą rosły ceny wizyty. To działa w dosyć prosty sposób, jeśli są u Ciebie kolejki, to Twoja cena wizyty zaczyna rosnąć i rosnąć. Jeśli te kolejki się nie zmniejszają, to znaczy, że robisz dobrą robotę. Co jest wyznacznikiem naszej pracy? Jesteśmy takim zawodem, że jednak nie przyjdzie nikt do nas z ulicy, bo dostał ulotkę, zajmuję się leczeniem kręgosłupa, a to idę, bo na billboardzie było tak napisane. Jednak najlepszą reklamą w naszym zawodzie jest poczta pantoflowa i można niewiadomo ile milionów wywalić.
To nie może na tym polegać, nie? Mamy polegać jedynie na poleceniach z buzi do buzi.
Tak, oczywiście. Natomiast ja powiem Ci szczerze, że ci pacjenci rzeczywiście są pacjentami najlepszymi i najbardziej wdzięcznymi, jeśli przychodzą z polecenia. Kiedyś moja małżonka mi uświadomiła taką rzecz, bo ja myślałem kiedyś, że jak ktoś jest świetnym, to nie potrzebuje reklamy. To jest duży błąd i żona mi powiedziała, mówi: „zwróć uwagę, jak funkcjonują największe firmy na świecie. Czy one się nie reklamują? Czy one mogłyby się nie reklamować? Coca-Cola mogłaby się nie reklamować. Apple, czy Google mógłby się nie reklamować? Jak są wszędzie, reklamują się cały czas i dlatego, że ich stać na tą reklamę, oni cały czas mają ogromne odbiory”. I tak samo myślę, ważne jest, żeby nawet przez tą formę reklamy uświadamiać ludzi, że robimy coś, robimy coś innego, jesteśmy pewną alternatywą. I ja kiedyś myślałem, że nie potrzebuję reklamy pod względem gabinetu, teraz mam klinikę, mam 30 parę osób u siebie, więc siłą rzeczy potrzebujemy reklamy, bo potrzebujemy ogromnie dużo tych pacjentów, żeby wszyscy normalnie mogli funkcjonować. Ale kiedyś sobie myślałem, jak tam pracowałem z moim kolegą osteopatą w moim gabinecie, mówię: „popatrz, do mnie trzeba czekać tam ileś miesięcy, do Ciebie też już trzeba czekać, powiedz, po co ludziom ta reklama? Co to zmieni?”. Widzisz, jednak ważne jest, żeby pokazywać się na rynku, i żeby przez to nawet ludzie trafiali na stronę, czytali te informacje na stronie, to ich uświadamia. Jest dużo materiałów dostępnych, oczywiście tych mądrych, pokazuje pacjentom pewną alternatywę. Teraz już nie ma wymówki: „a ja nie wiedziałam, nie przeczytałam, że tam w ogóle coś tam można”. Teraz wystarczy kliknąć YouTube’a, otworzyć cokolwiek i ma się mnóstwo informacji. A myślę, że z takiej reklamy, jak pacjent trafia na naszą stronę, gdzie ma opisane jakieś problemy, wniesie to dla niego bardzo dużą korzyść, więc tak, uważam, że należy się reklamować. Natomiast najlepszą reklamą w takim sensie będzie zawsze Twoja dobra praca. Bo można mieć zły produkt, dobrą reklamę, ale nie będziesz miał z tego pacjentów, dobrze o tym wiesz, prawda?
Zgadza się. Ostatnie trudne pytanie, zabieram Ci nazwisko, zabieram Ci klinikę, zostawiam Ci tylko Twoje doświadczenie i wiedzę, którą masz, jakbyś zaczął dzisiaj swój biznes z tym doświadczeniem, które masz?
Ja otwieram sobie gabinet, zaczynam pracować u siebie, ewentualnie u kogoś na dobrej stawce, bo uważam, że to jest też bardzo dobre rozwiązanie. Nie ma co się pchać w ogromne koszty na samym początku, to są dosyć duże koszty, odpowiedzialność, duża inwestycja. Zaczynam pracować u kogoś, rozwijam się i robię dokładnie to samo, co robię, a wierzę, że jak się wykonuje dobrą pracę, zawsze to jest tylko kwestia czasu. Sukces jest tylko kwestią czasu i tyle. Kwestia tylko tego, jaką drogę obierzesz, żeby go pokazać ludziom. Ale jeśli w Twoim sercu jest to, co robisz, to myślę, że to jest bardzo dobry przepis na osiągnięcie sukcesu.
I niechaj nam to, co dzisiaj przekazałeś, w sercach zostanie i jak najwięcej z tego wykorzystajmy. Ja Ci bardzo dziękuję za poświęcony czas, za te wszystkie rzeczy, które powiedziałeś.
Dziękuję Ci za zaproszenie i trzymam również za Ciebie kciuki.
Dziękuję Wam wszystkim, że wytrwaliście. To był najdłuższy podcast z serii „Dachowski pyta”, godzina 40 parę wyjdzie z tego materiału. A moim gościem dzisiaj był?
Bogusław Mazur.
Jeszcze raz dziękuję, a wszystkich innych zachęcam do odsłuchania kolejnych, jak i byłych odcinków z serii „Dachowski pyta”. A znajdziecie je na YouTube, Spotify, więc do zobaczenia w kolejnym odcinku z serii „Dachowski pyta”.
O czym usłyszysz w tym odcinku podcastu?