Filip Albert Żołądek – Jak instruktor fitness staję się fizjoterapeutą? S01E07

Filip Albert Żołądek – Jak instruktor fitness staję się fizjoterapeutą? S01E07
 Spreaker
Podcasts
 Google
Podcasts
 Apple
Podcasts
 Spotify
Podcasts

Opis tego podcastu:

Wytrzymałość przede wszystkim.
Albert czy Filip? Co jest lepsze ćwiczenia czy terapia manualna? Jak instruktor fitness i amator sztuk walki zostaję fizjoterapeuta i po co mu studia na AON’nie – bezpieczeństwo narodowe i europeistyka.
Zapraszam Was do cyklu rozmów, które udało mi się przeprowadzić z Filipem Albertem Żołądkiem zarówno na tematy, prywatne jak i zawodowe. Poznajcie świetnego specjalistę rehabilitacji ruchowej, a prywatnie osobę działającą na wielu płaszczyznach jednocześnie.

Transkrypcja podcastu:

Michał Dachowski: Witamy serdecznie w kolejnym odcinku z serii Dachowski Pyta. Ostatnio rozmawialiśmy z Kubą o rehabilitacji sportowej, o tym jak być dobrym rehabilitantem i co go stworzyło tym dobrym rehabilitantem. Dzisiaj ze mną jest?

Albert Filip Żołądek: Albert Filip Żołądek.

To jest piękne rozpoczęcie tego podcastu odcinka 7. Czemu Albert i Filip?

Rodzice nie mogli się zdecydować. Tak że wymiennie stosuję obydwa imiona.

A który masz w dowodzie?

Albert, oczywiście pierwsze.

Czyli dzisiaj rozmawiam z Filipem, rozumiem?

Dokładnie. Wszystko jasne.

  1. Wszystko jasne. Czyli z nami dzisiaj jest Filip. Co dzisiaj robisz? Czym się zajmujesz?

Zajmuję się na co dzień fizjoterapią. Pracuję w Fizjo4Life. Pracuję również jako szkoleniowiec w BLACKROLL Polska. Głównie na to schodzi mi czas.

Twoja praca jest dość unikatowa, ponieważ zarówno jesteś terapeutą manualnym, jak i ćwiczysz z ludźmi.

Tak.

Jak jesteś w stanie te dwie rzeczy połączyć? Jak to zrobiłeś, że to połączyłeś?

To wynika z prostej przyczyny. Od zawsze byłem związany ze sportem. Fizjoterapia przyszła jako konsekwencja uprawiania sportu i chęć poszerzenia wiedzy na temat tego, jak ćwiczyć, żeby nie zrobić sobie krzywdy, jakie kontuzje mi grożą itd. W pewnym momencie to można było przekuć łącząc to. Natomiast nie było to takie proste, bo jednak na dzień dzisiejszy fizjoterapia wygląda tak, że dominuje terapia manualna.

To znaczy zależy to w jakich kręgach.

Zgadza się.

W Polsce jest bardziej, chociaż w Stanach czy Australii ta terapia manualna jest troszkę mniej akceptowalna i ludzie raczej więcej ćwiczą. Który dla Ciebie jest ważniejszy? Czy jesteś w stanie rozgraniczyć który jest ważniejszy albo powiedzieć nam, co jest ważne w terapii manualnej, a co jest ważne w ćwiczeniach i co jest dla kogo?

Ja uważam, że obydwie terapie mają swoje miejsce. Terapia manualna oczywiście jest bardzo przydatna i uważam, że absolutnie nie ma co z niej rezygnować. Są benefity w sytuacji, kiedy nie możemy z kimś ćwiczyć, bądź w niektórych przypadkach rozwiązuje problem na tyle skutecznie, że już tego ruchu powiedzmy, że – jak by to paradoksalnie nie brzmiało – nie trzeba wprowadzać dodatkowo. Natomiast sam ruch, terapia ruchem jako rozwinięcie jako baza fizjoterapii jest niezwykle ważna, bo pozwala nam uniknąć tych problemów, z którymi przychodzimy do fizjoterapeuty, abstrahując oczywiście od kontuzji albo urazów, które dzieją się w czasie wykonywania sportu.

Co jest ważniejsze? Jesteś w stanie rozgraniczyć, czy kompletnie nie ma takiej opcji, żeby to rozgraniczać?

Ważny jest ruch. Tak że to jest najważniejsze. Myślę, że każdy kto pracuje trochę dłużej, to zdaje sobie sprawę, że możemy pacjentów ratować wielokrotnie manualnie, ale gdy pacjent nie będzie wykazywał woli samemu do ruchu, do ćwiczeń…

Współpracy.

Tak. Do tego, żeby to ciało napędzić, żeby ono samo chciało o sobie zadbać, to to jest trudne. Nie ma odpowiedzi, czy to jest ważniejsze. To jest fundament. Można powiedzieć, że bez fundamentu mimo wszystko…

Nie da się żyć.

Tak.

Zanim pojawiła się u Ciebie fizjoterapia, rehabilitacja, wspomniałeś, że były inne sporty. One były unikatowe, bo sztuki walki.

Tak.

Myślę, że ważniejsze dla ludzi jest to, że byłeś choreografem, tańczyłeś. Co dokładnie robiłeś?

Choreografem to nie byłem nigdy. [śmiech] Też nigdy nie tańczyłem zawodowo, natomiast taniec przewijał się w moim życiu. Tańczyłem, uczyłem się tańca towarzyskiego, gdy byłem dużo młodszy. Później pojawił się taniec nowoczesny. To były takie wszystkie niezbyt długie epizody, natomiast z tego pozostało mi np. poczucie rytmu.

Potem wykorzystałeś to w swojej pracy, bo przez długi okres swojego życia pracowałeś jako instruktor fitness, instruktor zajęć grupowych.

Tak. I tak to się nazywało. Od tego w zasadzie zaczęła się moja przygoda, oczywiście abstrahując od sportu, które wcześniej uprawiałem, to była pierwsza komercyjna praca w rekreacji ruchowej, którą podjąłem. To było po kursie. Rzeczywiście zostałem instruktorem fitness, instruktorem zajęć grupowych. Z tym też wiążę…

Jakie zajęcia prowadziłeś?

Głównie zajęcia wzmacniające i trochę zajęć opierających się na stretchingu. Raczej prowadziłem zajęcia troszkę o wolniejszym tempie, co nie znaczy, że słabszych, typu pilates, joga, tych mentalnych.

Nie Twój świat.

Nie mój temperament. Tak jak to kiedyś ktoś powiedział. Ja na tych zajęciach nie mogłem się wyładować. Na każdych swoich zajęciach starałem się ćwiczyć razem z uczestnikami, bo to dla mnie było motywujące, jak ja sam byłem uczestnikiem i np. do dzisiaj uważam, że trener – oczywiście nie we wszystkich dziedzinach innych sportów – musi być pewnym wyznacznikiem.

Pokazem.

Tak. Musi pokazać, że na coś go stać.

Czyli ćwiczyłeś z ludźmi na każdych zajęciach?

Tak.

I pokazywałeś, jak to ma wyglądać. Czyli oni mieli Cię naśladować w tym?

Zgadza się. Taka jest idea zajęć grupowych, że instruktor instruuje, oczywiście koryguje. Da się do pewnego stopnia to pogodzić. Oczywiście wiemy, że zajęcia grupowe wiążą się z tym, że nie jesteśmy w stanie wszystkich poprawić. Taka jest konwencja zajęć. Zajęcia są grupowe, ale tempo odpowiednio nadane potrafi naprawdę dać bardzo dobre rezultaty, jeżeli chodzi o poprawę wydolności, koordynacji. To wszystko zależy od instruktora tak na dobrą sprawę.

Które były Twoje najbardziej ulubione? Szedłeś na zajęcia grupowe i myślałeś, że „Jest, w końcu te zajęcia, to one. Teraz będę je prowadził”. Co było najfajniejszą dla Ciebie rzeczą?

Trudno tu jednoznacznie powiedzieć, bo te zajęcia przynajmniej na początku tej kariery instruktorskiej były bardzo emocjonujące w zależności od miejsca, od ludzi, którzy byli. Na pewno bardzo swobodnie się czułem na zajęciach wzmacniających, takich jak total body conditioning, ABT, sztangi. Tego typu zajęcia to był mój żywioł. Natomiast zdarzały się zajęcia z układami choreograficznymi albo układami fitnessowymi, które były całkiem zabawne. Do tych zajęć musiałem się zawsze przygotowywać, bo tam choreografia była cały czas inna, co tydzień inna na zajęciach. To wymagało ode mnie na pewno dużo więcej nakładu, przygotowań. Emocje związane z prowadzeniem tych zajęć na pewno były dość ciekawym przeżyciem.

Znamy tzw. gwiazdy prezentowania fitness. Kto w tych czasach był Twoim idolem? Z kogo brałeś i czerpałeś nowe pomysły? Czy to wszystko sam, czy jeździłeś gdzieś, inspirowałeś się i patrzyłeś, jak robią to inni?

Było kilku inspektorów fitness w Warszawie. Wtedy jak zaczynałem to miałem level podłogi.

Jak każdy zaczynający.

Gubiłem się po pierwszych kilkunastu krokach, ale udało mi się dotrzeć do klubu na Grochowie, który posiadał w swoim składzie bardzo dobrych instruktorów, późniejszych prezenterów, fitness klub Grochów.

Chyba już nie istnieje?

Nie. Został niestety zamknięty. Natomiast tam były takie osoby jak Katarzyna Zaklikowska, Krystian Gronek. Przez nich też poznałem Mariusza Czajkowskiego, Tomek Kostro. Tak że to są nazwiska w środowisku…

Oni dalej są w środowisku aktywni?

Tak. To są osoby, które są dość znane. To są osoby, które w dalszym ciągu, przynajmniej większość z nich, wydaje mi się, że prowadzą zajęcia choreograficzne. I to są takie kosy do dzisiaj i można do nich pójść. Oczywiście te osoby, które lubią tego typu zajęcia, a jest ich coraz mniej, bo są to zajęcia, na których niestety trzeba być skupionym, a teraz jest z tym problem.

I też chyba trochę słyszeć muzykę?

Tak. Zdecydowanie to są zajęcia w trochę oldschoolowym stylu, gdzie ta choreografia wymagała po pierwsze poczucia rytmu. Da się tego nauczyć, bo to nie jest taniec. W tańcu trzeba tańczyć do muzyki, tu się rusza do bitu. Tak że to jest o tyle prostsze. Miałem przyjemność współpracy. Jeszcze kilka nazwisk, np. Basia Baranowska gdzieś tu się też przewinęła. Oczywiście też inni, żeby nie urazić tutaj nikogo.

Każdych innych to oczywiście społeczność Filipa, mniejszy czy większa, zobaczy pewnie ten podcast, usłyszy albo zobaczy vloga. To była pewna część Twojego życia. Czy w tym czasie już były sporty walki? Czy one się pojawiły wcześniej, później czy na raz dwie rzeczy robiłeś?

One się pojawiły już wcześniej, ponieważ ja w swoim dorobku sportowym najpierw zaczynałem od lekkoatletki.

To nawet ja tego nie wiedziałem.

W czasie trenowania lekkoatletyki ja byłem w grupie skoczków wzwyż, skoczków w dal. Z nas też wyławiano ludzi, którzy np. biegali przez płotki. To też miało swoją jakąś zasadę. Wtedy poszedłem pierwszy raz na karate bodajże. Karate trenowałem przez rok, ale niestety nie spełniało moich wymagań, ponieważ było to…

Za mało, za wolno?

Nie, taka tradycyjna forma. Tam było mało sparingów i ja byłem wtedy dość mały. Chciałem się po prostu nauczyć bić, nawet nie bronić, tylko po prostu bić. Zależało mi na tym, żeby się czuć bezpiecznie samemu ze sobą. Z pomocą przyszedł ówczesny chłopak mojej siostry ciotecznej, Bartłomiej Mendak, który jest właścicielem Sambo System Polska. Jest do dzisiaj, klub bardzo się rozwinął. To już ponad 14-15 lat już będzie lekko, gdzie pierwsze treningi na halach zapaśniczych Legii w spartańskich warunkach. Tak że do dzisiaj nie przeraża mnie nic. Mogę trenować na wodzie, z grzybem na ścianach, z zapchanymi kiblami. Tak kiedyś było.

Tak kiedyś było.

Tak.

Nie było ładnych, pięknych szatni, tylko szło się na trening, żeby się zmęczyć a nie żeby przebrać się w pięknej szatni.

Dokładnie. I wtedy zacząłem trenować tajski boks. Tajski boks był sportem, który zdał egzamin na wszystkich płaszczyznach. Przede wszystkim przygotował mnie fizycznie bardzo dobrze po tej lekkoatletyce. Miałem jakąś tam bazę, ale sztuki walki to jest zupełnie inna para kaloszy. Tak że mega kondycyjnie, koordynacyjnie. Znowu praca na fundamentach. Mój trener nie lubił finezyjnych technik. To znaczy każdy to lubi, ale my się skupialiśmy na tym, żeby…

Się obronić czy zaatakować?

Tak. Na podstawowych zasadach, czyli wygrywa ten, kto wytrzyma po prostu. To nawet nie chodzi o ciosy, bo ciosami zawsze można być trafionym. Natomiast w walce wygrywa ten, który przetrzyma przeciwnika. Czyli wytrzymałość, wytrzymałość i jeszcze raz wytrzymałość. I to był tajski boks. Później trochę sambo elementy, ale jakoś parter mi nigdy nie pasował i wolałem stójkę. Nawet niedawno, będzie niecały rok, ale brazylijskie jiu jitsu gdzieś się w tym wszystkim pojawiło. Tak że od czapy sobie pójdę i potrenuję.

Chyba Legia Fight Club, tak? Tam chodzisz.

Tak. U Kuby Zawadzkiego, natomiast w tej chwili zajęcia poranne zostały rozwiązane. Nie wiem, czy to jest na czas wakacji czy nie i troszkę mi to pokrzyżowało plany, bo wieczorem…

Pracujesz?

Tak, generalnie jestem w pracy.

Wiemy też, że studia fizjoterapii, czyli tego, co teraz robisz, to nie był Twój pierwszy wybór. Próbowałeś swoich sił w innych drogach. Jakie one były i czemu ten wybór? Czemu nie poszedłeś od razu w sport?

Po pierwsze trzeba zacząć od tego, że w liceum byłem w klasie humanistycznej. Tak że to mi już odcinało większość techniczno-przyrodniczych kierunków, w tym też fizjoterapii czy rehabilitacji, bo nie pamiętam, czy była na WUM-ie rehabilitacja.

To chyba się tak nazywało.

Tak.

To jest jedno i to samo.

Same przedmioty mi już blokowały dostęp do tych uczelni. A powiem szczerze wtedy nie wiedziałem, co robi fizjoterapeuta. I szczerze to taki problem jak…

Do tej pory nie wiem, co robi fizjoterapeuta.

Tak. Większość osób tak jak dzisiaj nie zdaje sobie sprawy na czym ten nasz zawód do końca polega.

Za chwilę o tym będziemy mówić. I powiemy, z czym można trafić do fizjoterapeuty. Wróćmy do Twoich pierwszych wyborów.

Tak jak mówię, ja do końca nie wiedziałem, co wtedy robić. Nie byłem ukierunkowany. Dużo moich znajomych miało rodziców, którzy wykonywali jakiś bardzo konkretny, sprecyzowany zawód. U mnie tego nie było. tak że ja miałem wolną rękę, a ta wolna ręka to jest miecz obosieczny. Bo można albo dobrze trafić albo niestety strzelić sobie w stopę.

Szczególnie w tym wieku, bo jesteśmy te same roczniki ’87.

Tak.

To my byliśmy drugim rocznikiem nowej matury. To było rok wcześniej niż tamci. Troszeczkę byliśmy za młodzi, żeby wybierać, co będziemy robić.

Mieliśmy też ograniczoną ilość kierunków. Mieliśmy też ograniczoną do trzech ilość uczelnie, na które mogliśmy składać. I ja wtedy celowałem w kierunki humanistyczne i niestety skończyło się to tak, że poszedłem na pierwszy kierunek, pierwsze trzy lata. Później próbowałem z tego zrobić magistra.

Nie udało się?

To znaczy absolutorium mam.

Czyli skończyłeś 5 lat.

Tak. W sensie licencjat z pierwszego kierunku studiów mam i magisterka zawieszona.

To była logistyka?

Nie. To było bezpieczeństwo narodowe.

Bezpieczeństwo narodowe. AON pewnie.

Tak, na Akademii Obrony Narodowej jeszcze wtedy, teraz to jest Akademia Sztuki Wojennej bodajże. Tak że to poważnie brzmi, natomiast mniej poważnie same studia wyglądają. Niestety w naszym kraju nie ma pieniędzy na takie rzeczy jak bezpieczeństwo narodowe. To tak, żebyście wszyscy wiedzieli.

Może coś się zmieni.

Tak.

A drugimi studiami co było?

Najpierw była europeistyka. Wtedy byliśmy świeżo po wejściu do unii, stąd też taki pomysł…

Że będzie modnie i fajnie.

Tak, dokładnie. Że to będzie taka sprecyzowana politologia, bo ja lubiłem tematy polityczne wtedy, tym się interesowałem. Na chwilę obecną, może nie tyle się odcinam, co jest to dla mnie…

Nie angażuję się.

Dokładnie.

My też nie będziemy angażować kompletnie.

Temat wrażliwy. Natomiast pokazało po prostu to w trakcie, że niestety kierunek, który przygotowany był dla młodych ludzi, którzy chcieli pracować w strukturach unijnych, stanowiska obsadzane były przez studentów, nawet nie studentów, tylko starych pracowników administracji. Tak że jak to zwykle w naszym pięknym polskim kraju, porządek sam się organizuje. [śmiech]

Trzeci kierunek?

Trzeci kierunek to była fizjoterapia.

To tutaj musimy powiedzieć, skąd się to wzięło? Kto Cię zainspirował?

Tak. Inspiracja to może być bardzo ciekawa historia. [śmiech]

Bo ja znam chyba jedną taką osobę. To znaczy to nie chodzi o mnie kompletnie. Myślę, że tę inną osobę trzeba wymienić.

Tak. Była jedna osoba, która mnie zainspirowała.

Nazwisko? [śmiech]

Tutaj może bez nazwisk.

Ela Furman?

Na pewno Ela Furman gdzieś tam w tym wszystkim miała swój udział, bo pamiętam na kursie instruktorów fitness, gdzieś tam profilaktyka kręgosłupa. Okazało się, że była potrzebna taka elementarna wiedza, której ja nie posiadałem z dziedziny anatomii, kinezjologii itd. Wszystkie te proste rzeczy, które w tej chwili wydają mi się trywialne, wtedy wydawały mi się może nie absurdalnie trudne, ale dla mnie to było żenujące, że ja tego nie wiem.

Jako trener, który opiekuje się ludźmi?

Jeszcze nie jako trener.

Jako instruktor fitness. Tak, przepraszam.

Tak, jako instruktor. To troszkę inaczej, bo gdzieś tu się pojawia wątek, który przekierował mnie totalnie już wtedy na fizjoterapię, czyli kurs instruktora siłowni już wtedy, bo to nie był instruktor kulturystyki, bo zostały przepisy zmienione i nazwa też uległa zmianie. Skończyło się na tym, że byłem na kursie i zdałem sobie sprawę, że jeżeli ja się nie zacznę uczyć, to niestety, ale w tak krótkim czasie, jaka jest przeznaczona ilość godzin na kursach instruktorskich, liźnięcie anatomii, bo 3 godziny były tej anatomii. Nie oszukujmy się, to jest nic.

Czyli tu jest mięsień, tu jest kość.

Tak. To jest nic. W zasadzie nic. Później punktowanie przez jednego, np. prowadzący, który sam nie do końca… może bez nazwisk, ale jego wiedza pozostawia do dzisiaj wiele do życzenia. I dało mi to do myślenia, że jeżeli sam się za siebie nie wezmę, nie nauczę się tego wszystkiego, to nie będę umiał odsiać ziarna od plew i będzie mi wciskana po prostu ciemnota do końca życia. To był bardzo dobry wybór. Trochę się przemęczyłem, bo byłem z 7 lat młodszymi ludźmi na studiach. To nie chodzi o wiek tych ludzi, tylko chodzi o to, że ja już byłem trochę starszy i miałem trochę inne obowiązki.

Inna mentalność, to się po prostu zmienia. Inne obowiązki w ciągu dnia codziennego.

Głównie o to chodziło. Studia fizjoterapii są studiami tylko dziennymi w dalszym ciągu. Teraz już są 5-letnie.

3+2.

Tak, 3+2. Wykładowcy często w moim wieku. Część z nich oczywiście współpracujących, część mniej, ale generalnie się docieraliśmy całkiem nieźle. Z przymrużeniem oka czy z przymknięciem oka na to, że wychodziłem trochę wcześniej z zajęć na własne życzenie, żeby zdążyć do pracy. I jakoś tak jakoś przeżyłem ten okres.

Przeżywałeś, na?

Na AWF-ie oczywiście.

AWF Warszawa?

Warszawskim. Tak. Uważam, że to bardzo dobry wybór. Myślę, że WUM absolutnie nie jest wyborem gorszym.

Ale AWF jest fajniejszy. [śmiech]

Tak. To znaczy na pewno zieleńszy, przynajmniej mi się tak wydaje. Natomiast tak padło. Absolutnie uważam, że to bardzo dobry wybór. Natomiast jak to zwykle bywa studia są tylko bazą.

A rozwój jest gdzie indziej. Za chwilę o tym porozmawiamy. Zobaczymy, jaką dietę stosował rok temu Filip. Już teraz zachęcam Was do obejrzenia kolejnego odcinka z serii Dachowski Pyta i na razie żegnamy Filipa.

O czym usłyszysz w tym odcinku podcastu?

  • 0 : 54 - Jak połączyć pracę terapeuty manualnego i ruchowego?
  • 3 : 28 - Od sportu do fizjoterapii.
  • 6 : 57 - Idole w świecie fitness.
  • 9 : 07 - Skąd pomysł na sporty walki?
  • 12 : 03 - Czemu fizjoterapia nie była pierwszym wyborem?