Opis tego podcastu:
Rozpoczynając studia na kierunku fizjoterapia w Olsztyńskiej Szkole Wyższej, Kamil miał jasne cele i kierunek, w którym chciał podążać. Od drugiego roku studiów rozpoczął wolontariat w Centrum Rehabilitacji Ruchowej im. Stefana Bołoczki, gdzie skończywszy studia licencjackie 2013 r., rozpoczął pracę w nowo tworzonym wtedy Centrum Rehabilitacji Holistycznej Lemiesz i Specjaliści.
W 2016 r. ukończył studia magisterskie i rozpoczął pracę dydaktyczną na tej samej uczelni, gdzie przez dwa lata prowadził takie przedmioty jak: anatomia prawidłowa człowieka, terapia manualna i fizjologia wysiłku. Swoje doświadczenie zdobywał również współpracując m.in. z byłą mistrzynią UFC, Joanną Jędrzejczyk, oraz Reprezentacją Polski w Rugby.
Mając świadomość, że fizjoterapia jest kierunkiem, który wymaga ciągłego kształcenia, regularnie podnosi swoje kompetencje poprzez udział w kursach, warsztatach i konferencjach; posiada m.in. tytuł certyfikowanego terapeuty metody McKenziego i instruktora Metody Ground Force Method.
Kamila zainteresowania dotyczą szczególnie sposobu efektywnego przeprowadzania wywiadu, zjawiska nocycepcji, rehabilitacji ortopedycznej i po urazach sportowych, a także w dolegliwościach bólowych kręgosłupa.
#DachowskiPyta o TO:
➡ Jak, z perspektywy wykładowcy, studia fizjoterapeutyczne przygotowują do wykonywania zawodu?
➡ Czy i co zmieniłby w programie nauczania?
➡ Na czym polega istota wywiadu?
➡ Jaki model wykorzystuje w swojej obecnej pracy, który uważa za idealny?
➡ Jak pracuje się z mistrzynią UFC?
➡ Co z siłą w fizjoterapii?
➡ Czy z perspektywy czasu podjąłby się ponownie wykładania na uczelni?
➡ Czym się różni praca ze sportowcem wysokiej klasy od pracy z przeciętnym człowiekiem?
Transkrypcja podcastu:
Michał Dachowski: Witam was serdecznie w kolejnym odcinku z serii „Dachowski Pyta”. Zawsze zapraszam tutaj ciekawe, fajne osoby z działu treningu, rehabilitacji i wszystkiego innego co dotyczy naszego ciała. Dlatego dzisiaj ze mną jest?
Kamil Iwańczyk, miło mi, cześć.
Cześć, witam cię Kamilu, czym ty się zajmujesz powiedz?
Jestem fizjoterapeutą, więc na co dzień pracuję w centrum rehabilitacji, zajmuję się ogólnie rzecz biorąc fizjoterapią, rehabilitacją.
Ja słyszałem, że to zupełnie dwie różne rzeczy, fizjoterapia i rehabilitacja to są dwa inne kompletnie działy. Jedno jest z czymś, drugiego nie ma w ogóle bez tego.
Rehabilitacja jest takim większym określeniem, takim szerszym, bo może dotyczyć chociażby rehabilitacja czyli powrót do sprawności, ale powrót do sprawności i do społeczeństwa z mojego doświadczenia to też powrót sfery psyche, więc dla mnie to jest bardziej interdyscyplinarne. A fizjoterapia chyba to jest taka nasza praca, praca fizjoterapeutów, czyli bardziej nad ruchem.
To ciekawe co powiedziałeś, bo fizjoterapia to tylko ruch, ale do tego przejdziemy sobie dalej. Skąd zaczęła się u ciebie przygoda z fizjoterapią.
Myślę, że nie będę oryginalny. Kiedyś myślałem, że to jest bardzo oryginalne i mówię, że zostałem naznaczony, bo miałem kontuzję, gdzieś byłem ze sportem związany bardzo mocno, bo mój tata jest trenerem, wuefistą, więc z koszykówką byłem od 6 roku życia związany. Najpierw jedna kontuzja się przydarzyła, z której wyszedłem, złamanie otwarte miałem przy głupich zabawach w formie skakania z trampoliny do kosza, więc takie rzeczy nam się gdzieś zdarzały. A później zdarzyła mi się taka klasyczna rzeczy, czyli uraz więzadła krzyżowego przedniego.
Czy operowałeś?
Operowałem, natomiast operacja można ująć to tak, że nie za bardzo wypaliła, bo po trzech, czterech tygodniach, może trochę dłużej, okazało się, że więzadło w ogóle nie trzyma i nie wiadomo było dlaczego. Wtedy nie wiedziałem dlaczego, dzisiaj mogę się domyślać, więc ja na dzień dzisiejszy jestem bez więzadła w ogóle, bo miałem reoperację, miałem wyjęte więzadło i już się nie poddałem operacji po raz drugi.
Chciałem od początku zacząć, jak te studia i inne rzeczy dookoła, jak to wyglądało z twojej strony?
Skoro ta kontuzja się pojawiła i myślałem, że to jest oryginalne, potem poszedłem na studia i się okazało, że co drugi jest po kontuzji i dlatego się pojawił na studiach. Ale to było takim wyzwalaczem do tego, żeby na tych studiach się pojawić.
Zajarałeś się samym procesem rehabilitacyjnym, który cię dotyczył czy zajarałeś się tym, że pomagasz ludziom, czy ktoś u ciebie w rodzinie widział, znał ten zawód? W którą to poszło stronę?
Zajarałem się chyba tym, że chciałbym na samym początku sobie pomóc i zaczęło mnie to ciekawić. Skoro nie mogłem trafić na kogoś kto mi przyniesie wtedy pomoc, bo tak niestety to wyglądało.
Nie byłeś u Ryśka u siebie w Olsztynie?
Nie byłem, nie znałem go wtedy jeszcze. Nie miałem rehabilitacji, teoretycznie mówili, że jest wszystko okej, a z tym kolanem nie było okej, więc zacząłem szukać sam, na własną rękę jakichś informacji. I tak od jednej informacji do drugiej zauważyłem, że mnie to interesuje i jeszcze próbując dostać się na WF, bo ja próbowałem się dostać na wychowanie fizyczne, jeszcze raz podkręciłem sobie staw kolanowy i powiedziałem dobra, wybiorę coś innego i gdzieś z tyłu głowy miałem, że chciałbym może spróbować tej fizjoterapii. Więc to były takie ostatnie decyzje, tak naprawdę już po maturze, przed rozpoczęciem studiów to się wszystko działo, w lato przed studiami. Więc to była taka decyzja ostateczna, końcowa, bardzo szybko, blisko terminu.
Też fajnie taka nagła. A coś pamiętasz ze studiów jeszcze, coś używasz?
Myślę, że dużo, bo ja miałem kilku wykładowców, za których jestem megawdzięczny, kilku takich ćwiczeniowców, za których jestem megawdzięczny. Chociażby ekipa już przetoczonego przez ciebie doktora Biernata, więc ja miałem zajęcia z doktorem Biernatem, z jego załogą, zresztą z jedną osobą do dzisiaj pracuję, z Grzegorzem Lemieszem, który gdzieś tam wywodzi się od doktora Ryszarda Biernata. Więc myślę, że stąd dużo wyniosłem i stąd dużo biorę na tę chwilę, nawet do swojej pracy wkładam z biomechanicznego punktu widzenia Biernata. Anatomia i podstawowe rzeczy, które się pojawiały, cały czas gdzieś jest i cały czas jest dla mnie ważna, więc to cały czas gdzieś funkcjonuje. Doceniam bardziej chyba z czasem pewne przedmioty, których nie doceniałem kiedyś.
A czego nie doceniasz? Co dla ciebie było zbędnym i do tej pory jest zbędnym czasem na studiach?
Co doceniam?
I czego nie.
Czego nie doceniam? Ja bym nie powiedział, że nie doceniam, chyba trudno mi powiedzieć.
Albo co uważasz, że jest niepotrzebne na studiach. Jakbyś miał możliwości angażowania się w program całych studiów i omówienia tej podstawy programowej, to co byś z niej wyrzucił?
To jest ciężkie pytanie, bo ja wiem, że zawsze o to pytasz. To jest ciężkie pytanie, dlatego że nie czuję się w 100% kompetentny, żeby o tym mówić.
Ale z twojego punktu widzenia?
Z mojego punktu widzenia zawsze miałem problem z tymi przedmiotami, ich było trochę zbyt dużo wokół fizjoterapii. Może nawet nie tyle tych przedmiotów, tylko brak nawiązań tych przedmiotów do fizjoterapii. Czyli miałem na przykład chociażby bioetykę, która była wyrwana z kontekstu, a wczoraj miałem bioetykę, która była zupełnie inaczej prowadzona i potrafiłem tą bioetykę przekształcić troszeczkę na warsztat taki fizjoterapeutyczny. Chodzi o to, że dlaczego miałem wczoraj bioetykę? Bo studiuję teraz jeszcze, na podyplomówce jestem z psychosomatyki i somatopsychologii i zauważyłem, że jeden przedmiot może być prowadzony tak, że możesz coś z tego wynieść, a z drugiej strony może być prowadzony tak, że z tego nic nie wynosisz, bo nie masz takiej przekładni na to praktyczne twoje zapotrzebowanie do fizjoterapii. Czyli na przykład jak miałem biofizykę, to ja nie rozumiałem po co mam biofizykę, a teraz wiem, że ta biofizyka przełożona na grunt fizjoterapeutyczny może być przydatna i próbuję sam się w takie rzeczy zagłębiać. Tak samo biochemia, bioetyka chociażby, która też w odpowiedni sposób przekazana może dawać nam ciekawe informacje na nasz grunt.
Myślisz, że to bardziej zależy tylko i wyłącznie od osoby prowadzącej, a nie od nazwy przedmiotu?
Myślę, że tak, bo czasami miałem pięknie brzmiące przedmioty, jak diagnostyka w fizjoterapii i tam się niczego nie nauczyłem niestety. Nie potrafiłem z tych zajęć wtedy wynieść nic, więc sądzę, że bardzo dużo zależy od tego z kim też mamy zajęcia i jak ta osoba nam przekazuję tę wiedzę.
Nie wiem czy dobrze skumałem, ale widziałem po twoim CV, które sobie gdzieś tam przejrzałem, co do twojej biografii można nawet nazwać, że ty skończyłeś studia i zacząłeś od razu wykładać?
Tak, to prawda.
Teraz odwróćmy to w drugą stronę, czy czułeś się kompetentny do tego, żeby wykładać tuż po studiach?
Na pewno nie w pełni, ale potraktowałem to jak wyzwanie, bo ja jestem taki „Yes Man” trochę, czyli jak dostaję informację, że można coś zrobić, to mówię dlaczego nie, dlaczego nie spróbuję? Tym bardziej, że uważam, że mam też coś do powiedzenia w tym temacie, że mam pewne sposoby na to, żeby przekazywać wiedzę i też to był dla mnie taki świetny test, żeby siebie sprawdzić i popracować nad rzeczami, nad którymi mam problem. Chociażby to, że teraz z tobą rozmawiam, w moim przekonaniu jest to zasługa tego, że te wykłady miałem między innymi. Dlatego, że ja miałem duży problem zawsze z wysławianiem się, z rozmawianiem, ciągle nie czuję się w tym megakomfortowo. Natomiast studia mi otworzyły taką drogę, najpierw studia, a potem prowadzenie wykładów, do tego żeby nauczyć się przekazywać wiedzę. Tym bardziej, że z jednej strony czuję, że wiem jak tą wiedzę przekazywać, ale z drugiej strony czasami mi tych narzędzi brakowało właśnie w wysławianiu się. Więc dla mnie to był świetny moment żebym mógł się nauczyć przekazywać po prostu wiedzę. Ja na to tak patrzę.
Nie wiem czy wiesz, ale nie jesteś jedyny, bo też Marcin Anatomy Trains, który jest jednym z prowadzących w Polsce tego szkolenia, też zaczął swoją przygodę wykładowcy od razu po tym jak skończył studia, więc nie jest to przypadek. Na pewno znałeś roczniki wcześniejsze, które były tuż za tobą, to pewnie kilku twoich kolegów było, jak da się to przełożyć, że teraz musisz ich ocenić, czy nie miałeś takich opcji, że uczyłeś ten czwarty rok, czy uczyłeś tylko pierwszy?
Nie, ja uczyłem pierwszy i drugi rok. Bo ja miałem anatomię prawidłową człowieka, więc prowadziłem ćwiczenia z anatomii prawidłowej człowieka, co było wielkim wyzwaniem, bo ta anatomia to jest kolos. Ale miałem pierwszy rok, więc miałem świeżaków tak naprawdę.
To łatwiej?
Tak, zdecydowanie łatwiej. Przyznam szczerze, że to była taka grupa, na której ja też mogłem poeksperymentować i też się uczyłem na każdych zajęciach. Natomiast nie miałem z tym problemu, bo nie znałem nikogo z tych grup, więc dla mnie to było o tyle proste.
Czemu nie kontynuujesz tej przygody? Bo skończyłeś ją parę lat temu chyba, w 2018?
Tak, ja dwa lata tak naprawdę prowadziłem, a to ze względu na to, że rozjeżdżały mi się pewne aspekty, bo to był moment kiedy za chwilę zacząłem podróżować z Asią Jędrzejczyk do Stanów i to były takie momenty, że jeżeli Asia ma walkę, to mnie 6 tygodni nie ma w Polsce i to duży problem na uczelni zaczął powstawać z tym związany. Po prostu zrezygnowałem, bo to było za dużo, za dużo srok chciałem złapać za ogon i stąd się te problemy wzięły.
Jak już u Asi powiedziałeś, to jak to wpadło do ciebie? Już kontynuujmy, żeby nie było takiego skakania. Jak to się udało zrobić? Osoba, która jest championem na świecie może sobie wybierać rehabilitantów i myślę, że każdy by chciał, każdy kto będzie słuchał tego podcasta, nie ma osoby, która powiedziałaby nie, ja nie chcę. Chyba, że ktoś mówi, że jest słaby i by nie podołał, ale większość osób powiedziałaby, że jednak tak, więc jak to się wydarzyło? Bo ja wiem, że Asia jest z Olsztyna i ty też.
Tak, dokładnie.
Czyli znajomości czy nie?
Trochę tak i trochę nie. Chodzi o to, że pracowaliśmy już z klubem [niezrozumiałe 0:12:10] wcześniej jako centrum rehabilitacji holistycznej, więc my już się znaliśmy na zasadzie z trenerami. Trenerzy wysyłali zawodników do naszego centrum i po jakiejś walce, to było w 2015 bodajże z Jessicą Penne, Aśka złamała rękę i tutaj się pojawiła sytuacja, że warto by było się wybrać na rehabilitację. My już byliśmy znani jako centrum i tak do nas trafiła i los chciał, że po jednej kontuzji za chwilę zaczęły się pojawiać drugie, trzecie i nasza współpraca zaczęła rozrastać się nie do tego, żeby pracować z czymś co już wystąpiło, bo ja nie jestem zwolennikiem takiej pracy. Zdecydowanie wolałbym zapobiegać jeżeli jest to możliwe, więc nasza współpraca urosła do rangi szerszej, do pracy systematycznej i koniec końców do tego, że wspólnie zaczęliśmy podróżować i patrzeć na aspekt walki wspólnie.
Na ile dla ciebie różni się praca fizjoterapeuty sportowego od pracy z normalnym człowiekiem? Na ile to jest w ogóle porównywalne, jak masz klienta, który idzie do ciebie raz na tydzień, a taką pracę codzienną, bo pewnie codziennie pracowałeś z Joasią.
Tak, z reguły jest to codziennie, kilka razy dziennie nawet, to są całe dni z nią spędzane
Nie mówisz tego z uśmiechem.
Mówię z uśmiechem zdecydowanie. Czym się różni? Wszyscy się dziwią jak zazwyczaj to mówię, w moim przekonaniu ze sportowcem pracuje się łatwiej. Łatwiej, dlatego że on wie do czego dąży, jaki ma cel i jest bardzo zmotywowany by ten cel osiągnąć. I też takich sportowców lubię i z Asią miałem taką przyjemność i mam do tej pory taką przyjemność pracować z kimś, kto daje mi pełne zaufanie i z tym pełnym zaufaniem muszę działać. Czyli ja mam wolną rękę w działaniach fizjoterapeutycznych, więc jeżeli ja mówię, że chciałbym zrobić to, to ona mówi okej, ty jesteś fizjoterapeutą, ty wiesz najlepiej, zróbmy to, natomiast to jest twoja odpowiedzialność. Ja sobie bardzo za to cenię właśnie taką współpracę ze sportowcami. Sportowcy w moim przekonaniu też się dużo szybciej adaptują do tego co robię i jestem w stanie zrobić więcej mając większą pojemność jeżeli chodzi o adaptację do pracy, czy manualnej czy do pracy na poziomie ruchu. I taką rzeczą, która odróżnia fizjoterapię w moim przekonaniu, u takiego przeciętnego Kowalskiego do sportowca jest to, że sportowiec z reguły ma konkretne kontuzje, jakieś przeciążenia gdzieś tam się pojawiają. Natomiast jak pracuję z osobą, która przychodzi z ulicy, to często tam historia jest dwudziesto-, trzydziestoletnia zaniedbań, problemów nie tylko fizycznych, dlatego też jestem na psychosomatyce, na studiach podyplomowych, ale wchodzą inne aspekty psychiki czy ze społeczeństwa, problemy. I to wszystko nakłada się na taki wielowymiarowy problem, który musimy rozwiązać i dlatego pracuję w miejscu co się nazywa centrum rehabilitacji holistycznej, dlatego że uznajemy, że powinniśmy współpracować z innymi specjalistami i często posiłkujemy się przy współpracy z psychologami, dietetykami, lekarzami również. Bo te przypadki tego zdecydowanie wymagają, nie znaczy, że to w sporcie kwestia psyche i społeczeństwa nie jest ważna, jak najbardziej jest, natomiast w moim przekonaniu te problemy człowieka, który nie jest związany ze sportem są często bardziej zawiłe i uważam, że ze sportowcem pracuje mi się zdecydowanie łatwiej.
Nie nużyło cię, czy nie nuży cię dalej, że masz tego sportowca wysokiej klasy, sport wysokiej klasy nie jest zdrowy i to trzeba sobie jasno powiedzieć. I cały czas babrzesz to samo, bo są pewne obciążenia, które dzieją się i ty je wyciągasz i znowu to samo i jeszcze raz. Lewy prosty, taśma ręki jest wydłużona, a ty próbujesz to cofnąć do rehabilitacji, czy jednak idziesz w stronę tego, że okej pogarszamy ją do walki, potem wyciągamy, jak to wygląda?
Ja przy współpracy z Aśką nauczyłem się jednej ważnej rzeczy i doceniłem jedną ważną rzecz, bo na samym początku mojej pracy miałem takie klapki na oczy patrząc na fizjoterapię, więc skupiłem się na tym, co robię w gabinecie. Skupiałem się później troszeczkę ucząc się, na tym co zawodnik robi na macie, a potem zacząłem jeszcze szerzej patrzeć, patrząc na całą jego dobę. Czyli co robi też w wolnym czasie i to mnie doprowadziło do tego, że te moje działania typowo fizjoterapeutyczne, czy to z terapii manualnej, czy z jakichkolwiek ćwiczeń, to jest tylko taki malutki ułamek. Nawet taka typowa odnowa biologiczna, to jest tylko też taki malutki ułamek i ja w tej pracy zacząłem z Aśką dużo rzeczy monitorować i współpracować na poziomie takiej periodyzacji treningu. Czyli programowanie planowanie, czyli miałem też czynny udział w tym, razem z trenerami, za co jestem megawdzięczny, żeby ten program z nią układać, planować to, monitorować to, czy to na poziomie objętości, czy intensywności treningowej. I to mi dało takie narzędzia, które w moim przekonaniu i z tego co śledzę też literaturę, dają zdecydowanie więcej korzyści na zapobieganie, prewencję kontuzji, niż taka praca stricte na stole, czy z samymi ćwiczeniami, bo to jest tylko mały ułamek. Więc moja praca w trakcie współpracy z Aśką rozrosła się troszeczkę do takiego szerszego spojrzenia, więc z jednej strony faktycznie czasami jest tak, że 4-6 tygodni my patrzymy sobie na zasadzie, cały czas masz przeciążone plecy, pracujemy z plecami, ale z drugiej strony też mam ten monitoring. I się zastanawiam dlaczego cały czas te plecy przeciążasz, albo co możemy zrobić, żeby w trakcie przygotować zminimalizować te problemy. Więc my mamy fajny plan i program i zawsze do tego planu, programu, to nie jest tak, że on jest postawiony i tak ma być koniec kropka, tylko w trakcie tygodnia my bardzo dużo rzeczy zaczynamy wprowadzać, zmieniać w zależności od tego jak ona też reaguje. Bo myślę, że w sportach walki jest to takie dość charakterystyczne, że oni tam tak naprawdę robią za dużo niż za mało często, czyli do środy potrafią się wypompować. W cyklu przygotowań potrafią przez dwa tygodnie zmęczyć się tak niefunkcjonalnie, że potem potrzebuje ta osoba tygodnia, dwóch tygodni na regenerację, żeby wrócić do tego, co miała przed przygotowaniami. Dlatego ten monitoring z mojej perspektywy dużo mi dał i ta moja praca nie jest taka sztampowa, że robię cały czas to samo. Szukamy efektywności i minimalizacji możliwości odniesienia kontuzji, tak bym to nazwał.
Co w takim monitoringu takiego zawodnika jest, jeśli możesz coś zdradzić? Zapisujesz o której idzie spać, o której wstaje, na ile takie proste testy jak badanie moczu, czy jak na High Jump są wykonywane przez ciebie?
To zależy też z kim współpracuję.
To mówmy o Joasi.
Jeżeli chodzi o Joasię konkretnie, to niestety snu nie monitoruję, bo jest to temat drażliwy, Asia ma problemy ze snem i to jest rzecz, która nam najbardziej psuje całą regenerację, bo im bliżej walki to tego snu jest mniej, tym bardziej, że jest związane pośrednio ze zrzucaniem wagi. Więc temat snu jest bardzo wrażliwy, żeby w ogóle o nim rozmawiać, więc czasami ja się domyślam tylko ile śpi.
I kto jej przeszkadza.
I kto jej przeszkadza, jakie myśli w głowie. Więc niestety tego nie monitoruję. To, co jestem w stanie monitorować u niej to objętość treningową, czyli generalnie cała objętość treningowa na zasadzie ile godzin spędziła na macie, ile czasu i jaką objętość treningową miała na siłowni. Chociaż za to są odpowiedzialni trenerzy siły, natomiast ja i tak sobie też zwracam na to uwagę. Patrzę ile bodźców dostała w pracy fizjoterapeutycznej, ponieważ ja uważam, że to też jest bodziec fizyczny, jest to rzecz, która może dawać regenerację, ale to jest też rzecz, która może dać ci przeciążenie układu chociażby nerwowego. Z tym się spotkałem chociażby u niej jeżeli chodzi o zanurzenie w zimnej wodzie, bo się okazało, że Asia bardzo źle na to reaguje jak zaczęliśmy ją zanurzać w wodzie pomiędzy treningami, takiej chłodniejszej, to się okazało, że na trening wychodziła w lepszej formie, natomiast to skutkowało tym, że miała jeszcze większy problem ze snem. Jeżeli był problem ze snem większy, to następnego dnia, tej energii było mniej, więc się okazało w jej przypadku, że zanurzenie w wodzie 18-20 stopni, czyli takiej bardzo komfortowej przynoszą jej najlepszą regenerację. Natomiast 18-20 stopni jest też różnica ciśnień, ten grading ciśnień jest inny, więc są możliwości tego, żeby w takiej wodzie poczuć się lepiej i wytransportować zbędne substraty przemian wyżej i zregenerować się lepiej, więc ona na to pozytywnie oddziałuje. Więc patrzę na objętość, na intensywność generalnie chciałbym patrzeć w skali RPE, taką najprostsza 0-10, jak się czuje ktoś po treningu, bo bardzo subiektywnie łatwo to zbadać. Natomiast w formie u Joanny akurat sprawdzamy to w ten sposób, że ona zawsze jest podpięta pod tętno i widzę tętno na jej treningu, więc ja sobie wyliczam w jakiej strefie tętna, przez jaki czas była w danym treningu. Więc mam takie informacje odnośnie tętna i to jest rzecz, którą monitoruję. W trakcie przygotowań nie patrzę jak wygląda kwestia wyskoku, nie mierzę sobie CMJ i tak dalej, są rzeczy, które są fajnymi narzędziami. Natomiast z praktycznego punktu widzenia, w takim bardzo ciasnym 4,6 tygodniach, kiedy jestem w Stanach, jest naprawdę wiele rzeczy do zrobienia i ja będąc na treningu co prawda subiektywnie, ale jestem w stanie ocenić jak jest ona zregenerowana. Więc ja jestem na każdym treningu, jestem przed każdym treningu, jestem po każdym treningu, więc z tego w tych okolicach akurat rezygnuje.
Takie badania znalazłem, to są polskie badania GUS-owskie, które mówią o tym, że połowa informacji, która dociera, jest zrozumiana przez pacjenta i tak nie jest przez niego wykonywana. Na ile trzeba Joasi jako zawodowcy, trzeba powtarzać te same rzeczy jeszcze raz? Bo mamy często problem z tym, żeby powtarzać ludziom, na ile Asi trzeba powtarzać?
Zależy w jakiej kwestii. Myślę, że u Asi z powtarzaniem jest najczęściej to, że możesz zrobić mniej i ona podświadomie cały czas chce robić więcej i bardzo mocno pracuje i zawsze mówi „zróbmy jeszcze jedną rundę” i ona nie może skończyć treningu na niedosycie. Ona musi się po prostu wypompować z tego treningu i ona na poziomie podświadomości cały czas niestety to robi, natomiast świadomie jest tego w 100% świadoma, że to jest złe, że nie powinna i tego się uczy. Ale to jest proces, myślę, że każdy z nas ma coś takiego, że ja mam zaraz 30 lat, więc przez 30 lat popełniam jakiś błąd i trudno tych nawyków oduczyć się w ciągu 2, 3 minut, a nawet miesiąca. Więc ja widzę z miesiąca na miesiąc, z walki na walkę taki pewien proces, że mówię okej, zrobiliśmy wszystko, mogę sobie odpuścić.
Nazwałeś to holistyczne podejście u ciebie w gabinecie i też holistyczne podejście do treningu, rehabilitacji, fizjoterapii, wszystkiego na raz. Co to słowo dla ciebie znaczy?
Dla mnie holistyczne, czyli całościowe.
Bo jest taki trochę trend może teraz do czego nawiązuję, może też powiem szerzej. Jest taki trend, że im dalej znajdziemy przyczynę bólu kolana, czy głowy to jest w ogóle holistyczne bo wtedy ja patrzę szeroko na całe ciało. Jak ty to widzisz?
To ja w opozycji stoję do tego, mimo wszystko.
Holistycznie, ale jednak nie holistycznie.
Holistycznie, ale nie próbuję sobie tego komplikować. Jest coś takiego jak Brzytwa Ockhama, jestem fanem jeżeli chodzi o nią, im uprościmy pewne rzeczy tym lepiej. Więc z mojego doświadczenia ja staram się nie szukać rzeczy daleko na samym początku, jeżeli coś mogę mieć przed nosem. Więc zaczynam pracę od najprostszych rzeczy, jeżeli mam kolano i mam ograniczenie zgięcia kolana po zabiegu artroskopii czy po rekonstrukcji kolana, to ja nie będę wchodził w to czy jak popracuję na stawie skroniowo-żuchwowym, czy mi się to kolano wyprostuje. Bo znam konkretną przyczynę dlaczego to się wydarzyło, więc pracuję nad wyprostem kolana. Natomiast jeżeli wyprost kolana pomimo mojej pracy manualnej, chociażby na grupie tylnych mięśni uda, nad półścięgnistym, półbłoniastym, nad wzmocnieniem VMO, nie przynosi efektów, to szukam powiązań dalej. Ale szukam rzeczy, które mają największą korelację na samym początku, czyli pytam się o biodro, o staw skokowy, o miednicę i dopiero pójdę wyżej, być może. Natomiast bardzo rzadko się zdarza, żebym szukał gdzieś tam rozwiązań bardzo wysoko. W moim przekonaniu praca holistyczna polega na tym, że patrzę całościowo na człowieka pod względem fizycznym, ale też psychicznym właśnie i społecznym. Czyli ja bardzo często rozmawiając z pacjentem pytam o rzeczy, które są pośrednio związane, z jego perspektywy może się wydawać czasami, że nie jest związany z jego problemem, chociażby o sen, ile śpisz, jak śpisz, jak się regenerujesz, jakie masz inne choroby? Ponieważ ja uważam, że jeżeli ktoś na przykład sypia 4 godziny dziennie, przy okazji masz jeszcze nieuregulowany problem na przykład z cukrzycą, to twoje warunki do adaptacji są tak słabe na tę chwilę, że jeżeli my musimy się zająć problemem twojego narządu ruchu, to może twój organizm powie, że ma ważniejsze rzeczy do robienia i ta adaptacja do tego, co chcemy zrobić z narządem ruchu może być nie taka jak chcemy, regeneracja generalnie. Więc ja patrzę na holizm w ten sposób, traktuję człowieka jako całość, ale to nie znaczy, że pracuję mu z najdalej wysuniętą w taśmie rzeczą, która może wpłynąć na staw kolanowy, czy na stopę. Chociaż z jednej strony to jest ciekawe, jak najbardziej, natomiast ja się z tym bardzo źle czuję, ja bym nie mógł tak pracować, pewnych powiązań nie rozumiem, nie wiem skąd się biorą, nie mogę znaleźć powiązań w literaturze, staram się bazować też na tym, co na tę chwilę mówi evidence-based medicine. Ale robię też taką przestrzeń na to, że pewnych rzeczy zbadać się nie da, natomiast są gdzieś granice i staram bardzo sceptycznie podchodzić do tego co robię.
Jak sam powiedziałeś holizm, to brzmi trochę jak nałóg, więc kiedy przestałeś się bać odsyłać? Praca holistyczna na początku wymaga tego, że mamy kilka gałęzi rehabilitacji, kilka gałęzi ogólnie zajmujących się ludźmi z ciałem, więc kiedy przestałeś się bać odsyłać? Kiedy powiedziałeś, okej to nie moja działka, ja sobie tu nie poradzę i mogę odesłać? Czy nie miałeś w ogóle bojaźni do odsyłania, od samego początku wiedziałeś co robić i gdzie są twoje kompetencje i próbowałeś wszystkiego?
Z jednej strony zawsze z tyłu głowy było, że pewne rzeczy nie są dla mnie, ale z drugiej strony tak retrospektywnie patrząc to myślę, że często robiłem to zbyt późno, albo próbowałem pracować zbyt długo z pacjentem nie mając do tego kompetencji, to takie początki zdecydowanie były.
Niektórzy mówią, że to dobrze, bo musisz poznać granice, że nie możemy być po studiach, bo wtedy nie mam w ogóle kompetencji do robienia niczego, więc wszystkich byśmy odsyłali, a na kimś się trzeba nauczyć.
Z jednej strony zdecydowanie tak, chociaż z drugiej strony wracamy tu do tematu pierwszego, fajnie aby te rzeczy pojawiały się na uczelni, bo tego nie dostałem na uczelni. Oprócz umiejętności miękkich, jak rozmawiać z pacjentem, tego nie miałem na uczelni, nie otrzymałem też takiej dobrej diagnostyki i tej diagnostyki uczyłem się na swoich błędach od kolegów, od wykładowców, na kursach i to przychodziło z czasem. Dla mnie była jedna taka sytuacja, która chyba mi bardzo mocno otworzyła oczy, odnośnie odsyłania pacjentów i ona była dość smutna, ale dla mnie bardzo ważna i myślę, że jak z jednej strony konkluzja była pierwszym problemem, który mnie nakierował, to problem mojego brata ciotecznego, który zmagał się z problemem bólu kręgosłupa. I to była taka sytuacja, że siedzieliśmy sobie gdzieś tam na jakimś święcie rodzinnym i on miał dolegliwości bólowe odcinka piersiowego i on mówi do mnie, „słuchaj Kamil, mam problem z odcinkiem piersiowym, napierdziela mnie tam między łopatkami, co mam z tym zrobić?” To ja jakieś pytania zadałem, wiesz jak to jest czasami przy imprezach rodzinnych, zawsze kogoś coś boli.
Wszystkich boli zawsze.
No właśnie, więc gdzieś tam zadałem pytania, on mi powiedział i mówi „boli mnie cały czas”, ja mówię, cały czas cię boli? Bez przerwy tak samo? On mówi „tak, boli mnie bez przerwy tak samo”. Ja powiedziałem dobra, bo zaraz musieliśmy się zbierać, za dwa tygodnie będę w Szczytnie, to popracujemy, zobaczymy co tam się dzieje. Niestety okazało się, że mój brat miał tętniaka i zmarł gdzieś tam i się nie zdążyliśmy spotkać te dwa tygodnie później. I to mi otworzyło oczy na to, że ja nie jestem Bogiem i nie wiem wszystkiego i powinienem mieć taką rękę na pulsie żeby przede wszystkim nie szkodzić i to było takie bolesne doświadczenie, ale takie, z którego wyniosłem bardzo dużo pozytywnych rzeczy. Od tej pory dla mnie wywiad i badanie są podstawową, fundamentalną rzeczą, bo daje mi możliwości do tego, żebym mógł tego pacjenta sprawdzić pod względem tego, czy to jest w ogóle moja praca. Wychwytuje czerwone flagi, jeżeli mam cień wątpliwości, wysyłam na inne badania i myślę, że przez ten okres paru pacjentom naprawdę bardzo szybko pomogliśmy. Bo często trafia ktoś do nas z ulicy i my zaczynamy pracować, a po jakimś czasie się okazuje, że tam są różne dziwne rzeczy, od zatorów, po nowotwory i tych sytuacji stosunkowo niestety mieliśmy często. Ale przez tę smutną sytuację ja potrafię wychwytywać, jestem czuły bardzo na nie, więc jeżeli coś takiego widzę, to dzięki tej sytuacji, jeśli tak mogę powiedzieć, dużo pacjentów dostało wcześniej dobrą diagnostykę, bo zostali odesłani.
Jak często udaje ci się wychwycić kłamstwo pacjenta, czyli to, że coś zataja, albo czego dowiadujesz się dopiero na piątej, szóstej, albo w ogóle piętnastej terapii, a jednak nie mówił tego na pierwszej?
Są dwie rzeczy, jeżeli ktoś zataił coś, to ja wiem, że pewne rzeczy wymagają czasu, żebym się dowiedział, też nie każdy się otwiera od razu, są osoby, które całe życie ci opowiedzą na pierwszym spotkaniu.
I wywiad trwa 45 minut.
Tak, ale ja się nie boję tego, czasami mam wywiady godzinne, potrafimy tylko rozmawiać. Kiedyś się tego bałem, a teraz dużo pozytywnych rzeczy z tego wynoszę. Czasami wywiad trwa 10-15 minut, a czasami jest tak, że trwa dobrą godzinę. Zdarza się, że pacjenci coś zatają, ale stosunkowo nieczęsto, raczej nie kłamią, nie spotkałem się z tym, żeby kłamali, a jeżeli kłamią to nieświadomie, bo nie zrozumieli mojego pytania na przykład.
Ja jeszcze mam takie inne kłamstwo, takie trochę jak Dr House, ludzie nie mają pojęcia o tym, że to jest ważne dla fizjoterapii. I to jest takie kłamstwo, które właśnie często wychodzi.
Zgadzam się, ale to nie jest świadome kłamstwo. Ktoś na przykład, teraz modny jest Covid, więc mam Covid, przychodzę do ciebie i mówię, że jestem zdrowy, z tym się nie spotykam. Ale to myślę, że to jest nasza rola, rola fizjoterapeuty, bo my jesteśmy jak gospodarze w domu, więc zapraszamy kogoś do gabinetu i w naszym obowiązku jest rozmawiać z pacjentem tak, żeby po pierwsze on się poczuł komfortowo, a z drugiej strony żeby zrozumiał pytania tak jak my je rozumiemy. Chociażby pytanie na przykład od kiedy pana boli? Takie sztandarowe pytanie, Ktoś mówi na przykład od 20 lat „panie mam tyle problem, boli mnie od 20 lat”. To jest ważna informacja, że mamy problem długi, ale się okazuje, że w przeciągu 20 lat on ma dolegliwości bólowe epizodycznie, czyli 20 lat temu zaczęło go boleć, potem 3 lata miał wolne, potem znowu go bolało i tak dalej. Więc ja zawsze dopytuję dalej, drążę, czasami może być to męczące dla pacjenta z jednej strony, ale ja zawsze pytam, dobra to w takim razie ten ostatni epizod, który pan miał, kiedy ostatnio zaczęło pana boleć? Kiedy te dolegliwości bólowe zaczęły się ostatnio? Bo miał pan przerwę pomiędzy? To się okazuje, że dolegliwości bólowe zaczęły się tydzień czy dwa tygodnie przed wizytą i to się okazuje, że to jest ostry stan a nie przewlekły.
To ja mam zawsze pytanie, to co pana skłoniło do tego, że pan teraz u mnie jest, a 20 lat pan nic nie robił. Wtedy się człowiek otwiera dlaczego tutaj jest i co się wydarzyło więcej, bo 20 lat bolało na poziomie 1, a dzisiaj boli na poziomie 7.
Super, czyli mówisz, co pana skłoniło do tego?
Co pana skłoniło do tego, że teraz pan zaczął z tym działać i wtedy to chyba ludzie inaczej rozumieją i wchodzą w szczegół, który może być ważny.
Super.
Taka rada dla wszystkich. A te techniki miękkie, nie ma takich na studiach, ja nie słyszałem o żadnym programie fizjoterapeutycznym, czy na magisterskich studiach. Jak to jest ważne w naszej pracy dla ciebie?
Na samym początku było bardzo ważne, myślę, że głównie opierałem się na technikach miękkich za sprawą chociażby za sprawą Łukasza Czubaszewskiego, który prowadzi kursy z masażu tkanek głębokich. Kiedyś jeszcze masażu tkanek głębokich nie było, to się nazywało diagnostyka i terapia tkanek miękkich, bodajże taki kurs u niego robiłem. Więc to są takie początki, kiedy zaczynałem i ja opierałem się bardzo dużo. Byłem zafascynowany Myers’em rzeczami z powięzią, z taśmami. Natomiast z czasem im więcej pracuje, tym mniej z tego korzystam, na tę chwilę tą terapię miękką traktuję dodatkowo, traktuję jako narzędzie do modulacji bólu. Bo przyznam szczerze, że dla mnie jest to najlepsze narzędzie jeśli chodzi o zadziałanie z bólem na teraz. Myślę, że pacjent może mi zaufać, czasami lepiej jeśli zobaczy, że jestem też w stanie mu zdjąć ten ból chociażby na pierwszej wizycie. Natomiast im więcej studiuję, im więcej się uczę, tym mniej też z tego korzystam, zdecydowanie.
Jak ta droga wyglądała, terapia ruchowa, terapia manualna?
To znaczy, jak wyglądała u mnie droga?
Bo pracowałeś od początku z ruchem? Studia nauczyły cię pracy z ruchem, czy raczej studia nauczyły cię pracy manualnej, czy gdzie uważasz, że to powinno być w technikach, które się wykonuje jako fizjoterapeuta? Czy my powinniśmy pracować manualnie jednak czy ruchowo? Czy trenerzy są od ruchu, czy fizjoterapeuci są od ruchu czy jesteśmy od macania ludzi, czy jednak nie?
Uważam, że fizjoterapia jest tak szeroką dziedziną, że dla każdego jest miejsce. Mamy świetnie podstawy do tego, żeby pracować z ruchem. Bo pod względem biomechaniki, kinezjologii, anatomii, mamy naprawdę dużą wiedzę, więc w moim przekonaniu jest to podstawa i ja uważam, że to jest świetne narzędzie. I dlatego może rezygnuję też z takiej terapii manualnej na rzecz terapii ruchem dlatego, że nie uzależnia pacjenta ode mnie. Pacjent jest w stanie pewne rzeczy po wyuczeniu, po nauczeniu wzorca, ruchu, wykonywać sam, więc nie jest zależny ode mnie i to jest rzecz, która jest świetna. Natomiast terapia manualna zabiera tę możliwość samoleczenia przez pacjenta i pacjent jest uzależniony ode mnie. Ja zawsze sobie zadaję pytanie czy wtedy terapia manualna jest rzeczą, która leczy, czy jest kolejną cegiełką do choroby pacjenta. Bo uzależnia od nas i powoduje, że musi się skupiać więcej, więc w moim przekonaniu to ruch jest podstawą fizjoterapeuty, natomiast terapia manualna też ma zdecydowanie dobre i ciekawe zastosowanie i ja bym jej całkowicie nie odrzucał. Bo ja też się nie zgadzam z tym żebyśmy odrzucali terapię manualną, bo ona jest fe i be i może jeszcze niemodna teraz, coraz mnie modna się robi. Był taki moment kiedy wszyscy chcieli pracować manualnie, a teraz jest moment kiedy odchodzi do lamusa. W moim przekonaniu ma swoje zadanie i może być stosowana, natomiast warto zaznaczać, że nie jest to panaceum na każdy problem i jest to dodatek, ja to traktuję jako dodatek. Nie wiem jak ty na to patrzysz, natomiast dla mnie jest to rzecz dodatkowa.
Czy wejście samej terapii manualnej, jak masz takich pacjentów co powiedzą „ja nie chcę ćwiczyć, ja nie będę tego robił, ja chcę tylko przez pana być masowany”. Wyrzucasz ich z gabinetu, czy jednak tolerujesz?
Coraz mniej ich mam, proporcjonalnie ich mam z roku na rok coraz mniej i myślę, że dlatego że dużo rozmawiamy, a jak rozmawiamy to uświadamiamy sobie pewne rzeczy, dlatego wywiad czasami trwa godzinę. I widzę, że jestem w stanie osiągnąć poprzez zrozumienie to, że ktoś będzie ćwiczył częściej i na samym początku miałem tak, że mi było ciężko i mówię, jak z tymi ćwiczeniami skoro każdy chce się położyć na stół. A teraz jest to po pierwsze rzadkość, a jeżeli się zdarza to też to oczywiście szanuję, pokazuję możliwości pracy manualnej, są rzeczy, które czasami trudno mi też wytłumaczyć, nie wiem dlaczego tak się dzieje. Masz osobę, która z dnia na dzień się pogarsza, ma problem przez trzy, cztery miesiące, wiadomo, że jest dużo czynników, które mogą na to wpłynąć, ale ty pracujesz z nią manualnie raz i się okazuje, że ten problem po pracy manualnej znika. I czy to był czynnik tego, że ja faktycznie pracowałem, czy to był czynnik jakiś psychiczny, to już trudno powiedzieć. Natomiast ta osoba zdecydowanie chciała żebyś ją dotknął i okej, dotknąłeś, sprawiłeś to, że się poczuła lepiej i też otworzyłeś sobie furtkę do tego, żeby tę osobę uświadamiać, bo ona ci zaufała. Więc ja zawsze traktuję pracę manualną, jeżeli ktoś koniecznie chce w ten sposób pracować, jako taką furtkę do tego, żebym mógł potem przemycić te rzeczy, które w moim przekonaniu są ważne i mam nadzieję, że znajdę rzeczy, które okażą się kompatybilne z tym co mówi pacjent. Bo zawsze terapię układam w ten sposób, że jak mam pacjenta, to pacjent jest mapą i on ma wszystkie informacje i on mi mówi jak ta terapia też powinna wyglądać pośrednio.
Czyli uczestniczy w procesie?
Zdecydowanie.
Musi uczestniczyć, bo nawet w marketingu wiemy o tym, że im więcej uczestniczymy, tym lepiej to potem dla nas to wygląda.
Zdecydowanie.
U nas to wygląda troszkę inaczej, ponieważ ja się ruchem nie zajmuję, tylko odsyłam na ruch. Czyli to co powiedziałeś wcześnie, modeluję ból, sprawiam to, żeby człowiek się mógł poruszać i wysyłam do kogoś kto daje tą możliwość tego najlepszego i swobodnego ruchu. Dawid napisał coś „nie macie przekonania, że samoleczenie to właśnie samoleczenie i manualna praca czy terapia ruchem jest wspomaganiem procesu. I nie ma potrzeby pozycjonowania obu, a dodawania ich względem uznania?”. Tak.
Że samoleczenie to właśnie samoleczenie, tego zdania nie rozumiem Dawidzie.
Ale rozumiemy, chodzi o to, że tu pacjent ma wybrać raczej.
Z jednej strony tak, zdecydowanie, ale z drugiej strony ja nie uważam, że terapią manualną jesteśmy faktycznie fizycznie w stanie wpłynąć na tkankę, natomiast ćwiczeniami na tkankę jestem w stanie wpłynąć zdecydowanie więcej. Bo wiele pod moimi rękami się dzieje pod moimi rękami jak ja pracuję, natomiast bardzo wiele się dzieje kiedy ktoś ćwiczy, nie tylko na poziomie tkanki, ale też na poziomie układu krwionośnego, nerwowego i tak dalej. Więc w moim przekonaniu widzę więcej plusów samego ruchu, generalnie ruchu, niż pracy manualnej, chociaż ja pracuję czasami godzinę manualnie też i nie mówię, że to nie jest potrzebne, to jest jak najbardziej potrzebne w moim przekonaniu. I są u nas w centrum osoby, które też tak jak ty pracują zdecydowanie więcej manualnie.
Jakie było twoje pierwsze szkolenie jakie zrobiłeś?
Diagnostyka i terapia tkanek miękkich.
Taping tak jak u wszystkich?
Nie, nigdy nie zrobiłem tapingu wiesz. Uczyłem się tapingu, jestem trochę jak pirat, trochę z tego wezmę, trochę z tego. Uczyłem się tapingu od Grzegorza Lemiesza i Grzegorz mnie uczył jako starszy kolega wtedy, więc tylko to.
Szkoleń masz bardzo dużo w twoim CV, możecie zajrzeć i zobaczyć do Kamila, jak byś miał polecić, to które być polecił najbardziej, które zmieniło twoją pracę, twój sposób patrzenia na świat rehabilitacji i treningu i powiedziałeś wow, teraz umiem, teraz już wiem wszystko?
To cię zdziwię pewnie, McKenzie.
Nie wierzę.
Naprawdę, wiedziałem, że cię zdziwię, ale to był naprawdę McKenzie i już ci mówię dlaczego. Dlatego, że mnie nauczył krytycznego myślenia odnośnie monitoringu pacjenta, czyli sam wywiad. Pewnie z tym też się mogłeś spotkać, może osoby, które nas spotkały, też się z tym spotkały, że McKenziego dobrze zrobić po pierwsza i druga część to fajny wywiad, fajna diagnostyka pod względem przeprowadzenia wywiadu i ja z takim nastawieniem poszedłem. I McKenzie mnie tego faktycznie nauczył, ale pokazał mi rzeczy, których ja w swojej pracy nigdy nie stosowałem, czyli obserwacji objawów przed, po i w trakcie i prowadzenie wywiadu tak, żebym wiedział czy ten pacjent faktycznie poprawił się dlatego, że ja pracowałem, a nie dlatego, że się poprawił w czasie. Więc to mnie nauczył McKenzie tak naprawdę i za to tej metodzie jestem wdzięczny, czyli proces diagnostyki i obserwacji, to co jest fajne w McKenzie, i jestem bardzo szczęśliwy, że tą wiedzę mam. Nie tylko ta metoda, ale ja akurat trafiłem wtedy na te elementy, czyli sprawdzam zawsze ruch, sprawdzam zakres ruchomości, sprawdzam neurologię, sprawdzam jakość tego ruchu, to są trzy rzeczy, które po czymkolwiek to zrobię, sprawdzam zawsze po. Czyli nie tylko bazuję na bólu, ale też na neurologii i na zakresie ruchomości chociażby, skłonu w przód, czyli badam pacjenta, przed pytam się o dolegliwości bólowe, gdzie występuje ból, on mi mówi, że na przykład odcinek lędźwiowy, pośladek, proszę go o skłon, pytam się co dzieje się w trakcie tego ruchu. Więc wiem co się dzieje podczas skłonu, czy ból się nasila, zmniejsza, czy mamy promieniowanie do kończyny, czy centralizację objawów, więc monitoruję w trakcie. Po wykonaniu takiego ruchu też jestem w stanie zobaczyć czy te objawy się zmniejszyły bądź zwiększyły, więc to mi daje taką pewność tego, mogę zrobić dokładnie to samo pracując manualnie, rozluźniam prostownik gruszkowaty i w ten sam sposób badam później, monitorując konkretnie wszystkie cztery rzeczy. Bo czasami nie bazuję tylko na dolegliwościach bólowych, bo zauważyłem, że czasami dolegliwości bólowe zwiększają się okresowo, natomiast mi się neurologia poprawia i co jest dla mnie ważniejsze na ten moment? Jeżeli się okazuje, że gdzieś tam C7 w odcinku szyjnym miało bardzo duże osłabienie, robię z 10 zgięć głowy, żeby sprawdzić co się dzieje i się okazuje, że w zgięciu odcinka szyjnego siła wraca, to dla mnie jest ważna informacja. I mimo tego, że na przykład ból wystąpił większy, to dla mnie jest ważna informacja, że neurologia się poprawia. Więc ja nie idę wtedy za bólem, to mnie nauczył McKenzie właśnie.
To było w szkole typowo dla fizjoterapeutów, trenerzy chyba nie mogą chodzić na to szkolenie. Gdybyś podał szkolenie, które zmieniło twój świat treningowy?
Treningowy? SCEC.
Jak ważna jest siła dla ciebie? Artur tu już był, wypowiedział się na temat siły.
Myślę, że wypowiedział się bardzo …
Łagodnie.
Łagodnie, tak?
Aż sam byłem w szoku. Bo ostatnio widziałem u Artura piękne ćwiczenie mobilizacji bez obciążenia kompletnego, tak zwana 90-90, i pytam go gdzie siła w tym miejscu? Jak ty do siły podchodzisz jako w treningu osób zwykłych, nazwijmy to Januszy?
Uważam, że siła jest podstawą naszą, bo jeżeli idę po schodach to muszę mieć odpowiednią ilość siły, żeby na ten schodek wejść i niezależnie czasami ile mam możliwości kontroli ruchu, jeżeli nie mam siły, to czasami też nie ma kontroli tego ruchu, więc jeżeli moje mięśnie nie pozwalają mi na wykonanie ruchu, to wzorzec ruchu może być też zaburzony. Nie traktuję tego jako remedium na wszystko oczywiście, natomiast w mojej perspektywie siła jest pewnym fundamentem, który każdy powinien mieć niezależnie od tego czy jest 70-letnią osobą, czy jest 20-letnim sportowcem.
Co jeżeli na zły wzorzec, zły ruch, nałożymy siłę? Wtedy będzie tak, że utrwalimy ten zły wzorzec i będzie tylko i wyłącznie on silniejszy, przez to człowiek się będzie lepiej czuł? Czy nie powinniśmy na tym robić zakresu ruchu, mobilizować, ułatwiać ruch, a dopiero później nakładać na to siłę?
To jest dobre pytanie, ja nie mam takiej odpowiedzi zero-jedynkowej, nie powiem ci, że na pewno jest tak. Ja mogę ci powiedzieć co ja osobiście zauważyłem.
Ja tylko proszę o to co ty sądzisz i co ty wiesz.
Ale chciałem zaznaczyć, że to nie jest prawda absolutna, wszystko co mówię nie jest prawdą absolutną, tylko moim zdaniem. Nigdy nie robię tak, że pracuję tylko nad siłą, nie zwracając na wzorzec ruchu, czyli jeżeli mam słaby wzorzec ruchu, chociażby w przysiadzie, to nie jest tak, że pracuję i nie zwracam zupełnie uwagi na wzorzec ruchu. Ja zawsze poprawiam wzorzec ruchu pracując nad danym ćwiczeniem. Jeżeli widzę, że ćwiczenie jest zbyt trudne i ktoś nie jest w stanie się poprawić, to nie znaczy, że ja będę dążył do tego, żeby on powielał ten wzorzec, czyli zrobię regresję tego ćwiczenia. W moim przekonaniu każde ćwiczenie powinno być dopasowane tak, że jest pewnym wyzwaniem, ale nie jest rzeczą nie do przeskoczenia. To są rzeczy zazębiające się, moim zdaniem poprawiając siłę, możesz poprawić też wzorzec ruchu, ale czasami jest to kwestia kontroli ruchu i tej kontroli wzorca ruchu, tego jak wykonujesz go, czasami musisz się też nauczyć oddzielnie. Więc to są rzeczy, które są ze sobą synergistyczne i ja ich nie oddzielam. Jeżeli widzę, że ktoś strasznie kaleczy i nie ma w ogóle kontroli w tym ćwiczeniu, to znaczy, że to nie jest ćwiczenie dla niego na tę chwilę, więc robię regresję. Natomiast jeżeli widzę, że ktoś wykonuje przysiad przeciętnie, ale jestem w stanie poprawić jeden schemat, na przykład mówię kolano weź trochę na zewnątrz, albo wkręć stopę, piętę, bardziej do środka, jakąś komendę da i widzę, że on jedną rzeczy poprawia, to dla mnie też jest informacja super. Ja kiedyś próbowałem poprawiać kogoś do idealnego wzorca ruchowego, żeby mi zrobił piękny przysiad, ale okazało się, że tych szczegółów było zbyt wiele i było to bardzo frustrujące i dla mnie w nauce i frustrujące dla osoby, która musiała się tego nauczyć. Więc ja teraz mam taką zasadę, że jeżeli uczę kogoś przysiadu, pokazuję pewne podstawy w formie ustawienia stóp, kolan hip hinge, czyli tego ruchu zawiasowego w biodrze i patrzę jak on go wykonuje i jeżeli widzę coś co jeszcze mi nie pasuje, to pierwszą serię poprawiamy daną rzecz. Na przykład widzę, że mu łuk w stopie poleciał, to próbujemy troszeczkę przytrzymać ten łuk i pracujemy sobie 5,7, 8, 10 powtórzeń nad tym żeby utrzymał sobie ten łuk. Jeżeli widzę, że to jest dla niego komfortowe to 3, 4, 5 seria wykonujemy jakieś inny jeszcze rzeczy, które nam kuleją, na przykład kolano troszeczkę nam do środka ucieka, albo tyłek w przodopochyleniu zostaje kiedy się prostuje. Więc ja takimi schemacikami małymi te rzeczy poprawiam. To też zależy od celu jaki masz, bo inaczej będziesz pracował ze sportowcem, który musi maksymalizować swój wynik, a inaczej będziesz pracował z osobą, która potrzebuję-zrobię. Bo czasami sam wiesz, że możesz wygenerować energię i siłę większą w mniej idealnym wzorcu ruchowym i wtedy czasami musisz się do tego posiłkować z jakiegoś względu. A czasami ten wzorzec jest bardzo potrzebny, ja też nie twierdzę, że jest idealny, każdy ma troszeczkę inny, indywidualny, więc ja bym nie powiedział, że mamy coś takiego jak idealny wzorzec ruchowy, mamy takie widełki.
Rozciągasz pacjentów?
Można to nazwać rozciąganiem, albo mobilizowaniem, możesz tak to nazwać.
Czyli nie tylko siła, czyli są inne warianty.
Oczywiście, zdecydowanie. Samo rozciąganie ma w moim przekonaniu też pewne działanie przeciwbólowe, działające na centralny układ nerwowy, więc też daje jak najbardziej. Jest to rzecz wspomagająca, nie buduję z zakresu [niezrozumiałe 0:57:11], z zakresu grupy tylnej mięśni uda na podstawie tylko na przykład hip hinge, czy martwego ciągu, czy rumuńskiego martwego ciągu. Ale buduję też na podstawie pracy manualnej, też na podstawie ćwiczeń mobilizacyjnych, rozciągających, ale zawsze staram się łączyć to aktywnie. Czyli na przykład jak robię mobilizacje, to mam tak, że mobilizuję biernie, włączam sobie aktywność w tym zakresie ruchu i znowu biernie to robię i znowu aktywność. Więc zawsze staram się aktywnie w nowym zakresie ruchu popracować, bo ja to uznaję, że jeżeli rozciągam tylko biernie, to jest tak, jakbym ubrudził się pączkiem i nie wiedział, że jestem lukrem ubrudzony. Mój układ nerwowy nie wie, że ma nowy zakres ruchomości, chcę go nauczyć tego, więc pracuję sobie czynnościowo w tym nowym zakresie ruchu.
Kiedyś Mariusz Dzięcioł powiedział takie piękne zdanie, że na ciężar trzeba zasłużyć, czy możemy każdego obciążać, albo kiedy ty dopuszczasz osobnika do ciężaru?
Na ciężar trzeba zasłużyć, tak, pytanie co jest ciężarem, ciężar zewnętrzny, czy wewnętrzny?
Zewnętrzny, obciążenie zewnętrzne typu sztanga i te kółka z boku co są.
To oczywiście, ja pracuję zawsze jeżeli kogoś uczę, dajmy ten przysiad, to uczę najpierw wzorca bez sztangi, więc jeżeli widzę, że ten wzorzec jest nieidealny, ale poprawny i widzę, że on jest niezły, to jest subiektywna ocena, składająca się na wiele rzeczy odnośnie samej biomechaniki. Ale wtedy po pewnej pracy zaczynam kogoś obciążać. Nie mam jasnych kryteriów kiedy jestem w stanie obciążyć kogoś sztangą, a kiedy nie. Nie wiem czy się z tym spotkałeś gdzieś, ja osobiście tak nie robię, oczywiście jeżeli ktoś nie ma kontroli nad własnym ciałem to jak może mieć kontrolę nad sztangą.
A co w takim przypadku jak jest u mnie, czyli bez obciążenia robię to naprawdę tragicznie, a jeżeli się obciążę to wygląda to jeszcze lepiej niż wcześniej robiłem, więc obciążamy dalej, czy jednak wychodzimy i nie robimy tego i czekamy aż będę robił idealnie to bez sztangi?
Obciążamy dalej, zdecydowanie.
Uzasadnisz dlaczego?
Lepiej wyglądasz i zdrowiej wyglądasz ze sztangą, pytanie dlaczego tak jest? Obstawiam, że twój zakres ruchowości w stanach skokowych jest przeciętny, ale jak go dociążysz, to pewnie się okazuje, że jesteś w stanie wejść głębiej.
Zrobiłeś szybką diagnostykę przez Facebooka.
Najczęstsza rzecz, zgadłem?
Zgadłeś.
Okej, bo to było zgadywanie, ale witaj w klubie, dlatego było mi tak prosto. Ja też lepiej wyglądam w obciążeniu, więc jeżeli kogoś uczę bez przysiadów, bez sztangi, to jest szybka nauka, jeżeli ktoś tego się nie uczył. I widzę, że mam progres i wygląda to całkiem nieźle, nie idealnie, to mogę mu dać tę sztangę i zobaczyć jak to wygląda ze sztangą, dla mnie nie ma problemu. Bo może się okazać tak jak mówisz.
Że wygląda lepiej? Na GetBetter jeździsz?
Jeżdżę. Dwa razy byłem już.
Co sądzisz o polskiej koszykówce po tych dwóch razach?
Mam za mało informacji, żeby sądzić. Kiedyś bardzo się mocno interesowałem koszykówką, bo wywodzę się z tego. Mamy wspólne korzenie w takim razie.
No widzisz, tylko ja jestem trochę niższy pewnie niż ty.
Ja 1.85.
1.72.
Ale byli niżsi w NBA i dawali sobie radę.
Zdecydowanie.
Widzę u zawodników na poziomie GetBetter, wyjaśnię, może nie wszyscy wiedzą, to jest taki obóz przygotowujący kondycyjnie i siłowo do sezonu zawodników z polskiej ekstraklasy, pierwszej ligi i wszystkich, którzy do tego chcą się przygotować. I widzisz tam takie osoby, które za chwilę będą grały na poziomie najwyższych rozgrywek w Polsce. Jak oni wyglądają? Czym oni się różnią od Joasi Jędrzejczyk, czy to nie jest to? Gdzie widzisz tę różnicę?
Mówiąc szczerze, osoby, które przyjeżdżały na GetBetter, różnią się stosunkowo niewiele od Asi, jeżeli chodzi o etykę pracy, ale nie wiem czy to jest grupa, która przyjeżdża w offseason, w momencie kiedy teoretycznie niektórzy chcą sobie odpoczywać i leżą sobie plackiem. To są osoby, które mają 8-10 jednostek w tygodniu, plus jeszcze fizjoterapię i jakąś regenerację, więc myślę, że to jest też jakaś grupa. Nie mogę powiedzieć o społeczeństwie koszykarskim naszym, bo go nie znam, natomiast mogę ci powiedzieć o GetBetter, to tam zdecydowanie ta etyka pracy jest taka gruba i w tym się zakochałem jak się pojawiłem na pierwszym GetBetter. Bo każdy wie, co ma robić, jak ma to robić, w jakich godzinach, jak masz być na 9, to jesteś na 9, jak masz zestaw naprawczy ode mnie, to każdy to wykonuje dokładnie tak jak jest napisane. Bo czasami są sportowcy, którzy są genetycznie uwarunkowani i też etycznie dobrzy w tym wszystkim co robią, a czasami są sportowcy, którzy czegoś nie mają. Czyli masz uzdolnionych sportowców, którzy etyki pracy nie mają, a masz przeciętnych sportowców, którzy mają bardzo dobrą etykę. W moim przekonaniu to co wyróżnia Aśkę, oprócz dobrej etyki, kila rzeczy, które wpływają na jej sukces, chociażby moim zdaniem jej nieprzeciętna wytrzymałość. Ona potrafi na przykład walczyć pięć rund na takim samym poziomie. Ona się regeneruje pomiędzy rundami, jej tętno w przeciągu minuty ze 170, 180, jest w stanie w trzy, cztery minuty pracować na takim tętnie, siada sobie i w minutę jej tętno spada do 100, 110, tak mniej więcej to wygląda i ona wchodzi w kolejną rundę i pracuje na tej samej objętości. Więc w moim przekonaniu GetBetter i Joanna, jeżeli miałbym tak porównywać, to Joannę wyróżniają czynniki fizyczne, nie etyki pracy.
Na GetBetter jest dużo pracy z kontuzjami? Nagle wskoczenie w taką dużą ilość objętości i samych jednostek różnych, z tego co też Artur mówi i taką ma zasadę, że oni trenują do 22, 23, rzucają, tam jest po 100 rzutów, maszynki fajne, wszystko pięknie wygląda. Tylko czy oni później nie wyjeżdżają po takich tygodniach zajeżdżeni? Jak to widzisz z poziomu rehabilitacji? Z innego punktu kompletnie niż trener to widzi?
Myślę, że problemem może być to jeżeli ta objętość raptownie ci się zmniejszyła i potem podskoczyła, czyli jeżeli robiłeś sobie trzy tygodnie wolnego, albo trenowałeś przez miesiąc na przykład raz w tygodniu i nagle twoja objętość o 100% wzrasta na GetBetter, to jesteś w problemie, moim zdanie. Jesteś potencjalnie w jakieś możliwości odniesienia kontuzji, większym ryzyku. Natomiast to co też Artur zaznacza i to mi się podoba, wszyscy wiedzą co tam się dzieje i jak to będzie wyglądać, nie można zaniżyć tego poziomu, który został wypracowany, bo mają przyjechać tam najlepsi i pracować jak najlepsi. Więc masz warunki stworzone do tego, żeby wypracować jak najwięcej. I przyjeżdżając na GetBetter musisz być na to gotowy. Natomiast jeżeli ktoś na to nie jest gotowy, to niestety może to się skończyć tak jak czasami się kończy, kontuzji stosunkowo nie jest dużo, jest wiele urazów, czasami się zdarzają jakieś kostki podkręcone, czyli stawy skokowe podkręcone. Natomiast czasami też się zdarzą osoby, które przyjeżdżają na rehabilitację i to jest świetne miejsce do tego i rozmawiam z Arturem na ten temat i mam nadzieję, że nam się uda to przybić, bo jest taka luka, mamy rehabilitację, a potem wraca sportowiec do gry i jest taki gaping, gdzie fajnie by było go uzupełnić przejściem płynnym z rehabilitacji do treningu na boisku. I w moim przekonaniu dla koszykarzy jest to idealne miejsce, bo masz fizjoterapeutę, masz trenerów, od koszykówki masz trenerów fizycznych i możesz płynnie przejść z kontroli z objętości w kontroli fizjoterapeutyczno-trenerskiej do tego, żeby być zdrowym. Bo moim zdaniem największy problem w tym przejściu jest potem w objętości, ja teraz nauczyłem się monitorować to co się dzieje, wypuszczając zawodnika ja go przygotowuję. Na przykład prowadząc ACL, mam teraz taką koszykarkę, którą prowadziłem, to ponieważ koszykarz dużo skacze i jeżeli on ma skoków tysiące i my przeprowadzamy rehabilitację, to ja też w mojej rehabilitacji muszę tę wytrzymałość skocznościową uwzględnić. Więc w moim przypadku, przed wypuszczeniem kogoś na boisko, ja bardzo dużo wrzucam wytrzymałości skocznościowej, ktoś 15 minut pod koniec skacze, różne wzorce robimy, im bliżej koszykówki tym bardziej ogólne, po to, żeby tę objętość skocznościową ktoś mógł się zaadaptować do niej. I w tym samym czasie, ktoś wraca na boisko i ja chciałbym, żeby on już zaczął pracować, mimo że rehabilitacja jeszcze trwa na boisku bez obciążenia, bez kontaktu, tylko z koszem, później w kontakcie, to musi być płynne. Ja nie wyobrażam sobie, żeby rehabilitacja skończyła się na tym, że zrobiłem pracę w gabinecie, nawet z tym skakaniem i nagle ktoś idzie i gra w koszykówkę, to jest zupełnie co innego, nie jest przygotowany do tego.
Takim łącznikiem pięknym jest [niezrozumiałe 01:08:21] motoryczne, które to łączy i wyciąga tą rehabilitację na poziom użyteczny, a potem dopiero poziom z piłką, czy to będzie pomarańczowa, czy biała, czy żółto-niebieska.
No ale właśnie w przekonaniu moim te przygotowanie motoryczne powinno iść w ślad z tym, że już biegasz z piłką. Bo co innego jeżeli sobie biegasz, a innego skaczesz, a co innego jak musisz zrobić piwot, zmienić kierunek z piłką, a inaczej bez piłki.
I później jeszcze przeciwnik, który nie stoi w tym miejscu co trzeba.
Tak, więc w moim przekonaniu na GetBetter masz wszystko. Masz wszystkie rzeczy, które gwarantują ci, że możesz do zdrowia wracać. I ja chciałbym, żeby sportowcy właśnie wracali w ten sposób, przy współpracy trzech, czterech osób.
Czemu szukasz doznań naokoło? Masz pracę w fajnym centrum, tutaj Joasia, wyjeżdżasz na sześć tygodni, tutaj GetBetter, nudzą cię pacjenci?
Nie, nie nudzą.
Nie, bo będą słuchali to nie powiem „tak”.
Ja dochodzę do wniosku, że jeżeli jakiś pacjent mnie nie zainteresował to znaczy, że go dobrze nie wysłuchałem, że go dobrze nie zrozumiałem i każdy ma jakąś ciekawą historię do powiedzenia i jego ciało też ma ciekawą historię do opowiedzenia. Natomiast dlaczego? A z kilku względów, bo z jednej strony to jest zabawa.
To jest „yes man”.
Tak, czyli chętnie lubię się sprawdzać w różnych sytuacjach, to mnie też nakręca, to daje mi energię. Też zauważyłem, że jak jestem w jednym miejscu to potrzebuję odpoczynku częściej, natomiast jeżeli czuję się zmęczony miejscem, to zmiana otoczenia powoduje, że jestem w stanie wypocząć mimo tego, że jestem w pracy. I mam zawsze jakiś nowy bodziec, który daje mi możliwości pracy, nowe wyzwania zawsze wyzwalają we mnie dużo pozytywnej energii i myślę, że to jest powód dlaczego to robię. Poza tym, chyba jestem takim idealistą, więc chciałbym pomagać jak największej liczbie osób, więc to są rzeczy, które są dla mnie ważne i dlatego jest dużo mnie w wielu miejscach.
Pracujesz z najlepszymi koszykarzami, z najlepszą polską fighterką, z centrum, co jest twoim marzeniem? Gdzie chcesz być za 10 lat?
Jeszcze z rugbistami pracujemy. Gdzie chciałbym być za 10 lat? To jest pytanie, które zawsze zadaję jak ktoś do nas na rozmowy przychodzi, bo powinienem zadawać, bo jest bardzo ważne i widać kto gdzie się kieruje, natomiast sam jasnej sytuacji nie mam.
Czy chcesz Grzesiowi otworzyć konkurencję?
Dużo ludzi się pyta, a dlaczego nie masz czegoś własnego? Dlaczego nie to, nie tamto. Uważam, że praca w grupie jest czymś co cię bardziej motywuje i bardziej daje ci warunki do tego, żebyś wzrastał. Dlatego ja nigdy nie chcę pracować samemu, dlatego, że nie mam z tyłu osoby, która mnie w razie czego walnie w głowę i powie, że robię głupotę, mogę więcej błędów popełniać. A tak, my stworzyliśmy taką ekipę, tworzymy ją dalej, bo zawsze jest nad czym pracować, gdzie każdy ma w sobie wsparcie, każdy może się zapytać o coś, każdy może dostać radę i każdy może dostać jakąś reprymendę, w sensie zrobiłeś głupotę i każdy jest na równi jako fizjoterapeuta i o tym sobie rozmawiamy. Więc na pewno za 10 lat chciałbym się widzieć w miejscu gdzie jestem w stanie pracować w grupie i tworzyć grupę, która pomaga szerszej grupie osób. Więc chciałbym być w jakimś strumieniu osób, które pomagają w rehabilitacji, na pewno to ma być grupa, nie chcę być sam, więc chętnie tworzę grupy. Tak jak widzisz, pracuję we centrum rehabilitacja, pracuję ze SCEC, to też jest grupa, jestem na GetBetter, to też jest grupa. Takim indywidualnym dla mnie projektem jest Joanna, ale uczę się od teamu Joasi, bo ona ma też trenerów, więc to też jest grupa, reprezentacja też jest grupą. Więc chciałbym stworzyć takie centrum wspólnie, gdzie ta rehabilitacja i sportowa, i każdego innego człowieka, który potrzebuje tej pomocy jest zrobiona w domowy sposób, w domowej atmosferze. Bo my mamy taką atmosferę w centrum, że każdy może się poczuć jak u siebie i zapomnieć na chwilę, że walczy o swoje zdrowie, więc chyba to mój cel główny jest. Chcę wydać książkę też, pracujemy nad książką, każdy teraz chce wydawać książkę.
Tytuł?
Tytułu nie ma, ale mogę powiedzieć o czym jest, bo z Mirkiem Babiarzem piszemy odnośnie prewencji i przygotowania fizycznego w MMA. Piszemy ją półtora roku już, mam nadzieję, że ona się pojawi niebawem, bo miała być taka, trochę będzie grubsza, więc to jest moje małe marzenie, które chciałbym spełnić.
Zawsze gdzieś BLACKROLL pojawia się w SCEC, zawsze to się ładnie układa.
Nawet w Stanach się pojawiał z Asią.
To jednak rolowanie jest fajne i działa?
Korzystamy. Czy fajne i działa? Korzystne, przydatne.
Dalej nie będę, że Dachowski pyta i reklamuje BLACKROLL, bo ktoś nie wie o co chodzi. Powiedziałeś gdzie chcesz być za 10 lat trochę omijająco, bo jednak nie masz takiej wizji dokładnie, że chcesz osiągnąć to i tamto i pewnie na poziomie innych fizjoterapeutów ciężko wymyślać z twojego punktu widzenia gdzie miałbyś być. Ale jakbyś miał coś poradzić fizjoterapeutom młodym, jak osiągnąć sukces w fizjoterapii, rehabilitacji?
„Yes man”.
To samo chciałem powiedzieć.
To jest jedna rzecz, która chyba dużo mi dała, czyli nie bać się wyzwań, nawet jak wydaje ci się, że to wyzwanie jest bardzo duże i cię przerasta to jeżeli nie spróbujesz to nie wiesz tak naprawdę na co cię faktycznie stać, bo jeżeli pracujesz podprogowo to nie wiesz. Musisz podjąć ryzyko, jeżeli dzisiaj masz porażkę, to znaczy, że znalazłeś na dzień dzisiejszy swój punkt krytyczny. Więc myślę, że to jest taka jedna rzecz i słuchać serducha. Ja uważam, że jeżeli ktoś ma dobre serducho do pracy i pacjentów i taką szczerą chęć pomocy, to reszta już przyjdzie, czyli „yes man” i dobre serducho. My zresztą jak na przykład zatrudniamy ludzi u nas w pracy, to nie kierujemy się umiejętnościami fizjoterapeutycznymi, tylko tymi umiejętnościami miękkimi i wartościami, którymi się człowiek kieruje. Więc jeżeli nawet nie masz wiedzy na dzień dzisiejszy, a masz serducha, to moim zdaniem to jest coś co powinieneś pielęgnować.
Gdzie trzeba wysyłać CV?
Nie zbieramy na tę chwilę, jesteśmy w komplecie.
Gdzie w twojej pracy pojawia się EBM i jak podchodzisz do tych wszystkich badań i sprawdzania tego czy to działa, nie działa? Gdzie doświadczenia, gdzie EBM?
Jeżeli podchodzę do swojej pracy krytycznie, a tak staram się podchodzić, to evidence-based medicine jest dla mnie podstawą totalną, czyli bazuję na tym co faktycznie już wiemy i na tym się opieram w pierwszej kolejności. Natomiast jeżeli cokolwiek innego się dzieje i wykracza poza evidence-based medicine i muszę trochę poeksperymentować, to robię to ze świadomością pacjenta, czyli zawsze mówię też co będę robił z pacjentem, pacjent musi wiedzieć co robię i dlaczego robię. Więc dla mnie evidence-based medicine jest ważne, podstawowe, kluczowe, natomiast też biorę pod uwagę to, że nie wszystkie rzeczy możemy udowodnić, nie wszystko jeszcze zostało udowodnione, mimo że działa. Najpierw się pojawia doświadczenie, a potem ktoś to udowadnia, więc musimy też brać to pod uwagę. Natomiast staram się znaleźć gdzieś taki zdrowy rozsądek w tym by nie latać na dywanie, kolokwialnie rzecz ujmując, bo to jest problematyczne moim zdaniem. Myślę, że czasami też mnie się zdarzało, w szczególności na początku, bo byłem taki…
Za pewny?
Za pewny nie, ale takie wzorce miałem, tak mi pokazana została fizjoterapia tu i ówdzie.
Laser robiłeś?
Laser jeszcze nie, chociaż zdarza się. Fizykoterapia to jest w ogóle ciekawy temat i ja szukam osoby, która się zna na fizykoterapii, bo uważam, że jest meganiedoceniona u nas jako wspomaganie fizjoterapii, więc jeżeli znasz kogoś kto jest bardzo dobrym fizykoterapeutą, albo zna się na fizykoterapii, to proszę dajcie mi taki namiar. Ktokolwiek wie, ktokolwiek zna, my szukamy kogoś kto się na tym zna.
Maszyny same się znają, tam wszystko ustawiasz, enter i potem chcesz zmieniać jeszcze.
Nie, to tak nie działa.
Dwie minuty, go i koniec.
Żeby to tak działało. To tak samo jak z naszą pracą manualną i ćwiczeniami. Na YouTube też możesz sobie odpalić. Pięć ćwiczeń na zdrowy kręgosłup.
I grupowe zdrowe plecy.
Tak.
Widzę, że jesteśmy fanami tej opcji, bardzo się cieszę. Trochę kończąc też ten podcast, jakie masz przesłanie do fizjoterapeutów tych starszych teraz. Tych, którzy mają pełne gabinety pacjentów, którzy uważają, że nie potrzebują reklamy, którzy mają swoje grono, co oni powinni dalej robić?
Nie mam żadnego przesłania. Z dużym szacunkiem do starszych w zawodzie będę podchodził i nie czuję, żebym miał cokolwiek do powiedzenia dla nich, jakiś dawania rad. Nie jestem osobą, która czuję się kompetentna do tego, żeby dawać im rady.
Trzeba cię trochę pociągnąć za język, to może inaczej, piszesz książkę, to kiedy twoje pierwsze szkolenia autorskie?
Jak przyjdzie czas, kiedy będę czuł się, że mam coś do powiedzenia takiego, czym warto się będzie podzielić. W moim przekonaniu jak masz pełen gabinet i chcesz pomagać jak największej ilości osób, to szkolenia wydają się takim naturalnym krokiem w przód, naturalną rzeczą, którą chcesz robić, bo możesz pomóc fizjoterapeutom, a ci fizjoterapeuci będą pomagać innym fizjoterapeutom. To jest cudowne i to jest moim zdaniem co wy też w BLACKROLLU robicie i u was, to jest to, co jest bardzo cenne dla naszego środowiska. Mam nadzieję, że prędzej czy później, ale nie nastawiam się, że muszę to zrobić już, jak będę miał coś co będzie do podzielenia się, to będę chętnie się dzielił. Teraz już pośrednio prowadzimy szkolenia wspólnie ze SCEC, bo mamy zdrowy bark, gdzie z Arturek [Packiem? 01:21:37] wspólnie stworzyliśmy to szkolenie. Mamy ACL od kontuzji do pełnej sprawności, gdzie pokazujemy jak pracować na linii fizjoterapeuta i trener przygotowania fizycznego, trener siły. I mamy takie szkolenie odnośnie przygotowania fizycznego w MMA. To są takie rzeczy, z którymi pracujemy, natomiast być może za jakiś czas się pojawi coś mojego. Mój temat to gdzieś tam diagnostyka i wywiad i te rzeczy, więc może w tym kierunku, ale nie wiem. To są rzeczy, które bardzo mnie interesują i chyba najwięcej na to czasu poświęcam, więc może z czasem ten temat.
I niech tak będzie i to twoje mini marzenie się spełni, ja tobie bardzo dziękuję za poświęcony czas i mam nadzieję, że dla was słuchaczy również był to mega czas spędzony z …
Kamilem Iwańczykiem, dzięki śliczne. Bardzo dziękuję, że była okazja porozmawiać, widzę były osoby, które słuchały, widzę Agata, dziękuję za słowa. Liczy się jakość nie ilość.
Na żywo o 9.00 w poniedziałek to dużo.
To bardzo mnie to cieszy, dziękuję wam wszystkim za wysłuchanie i za gościnę twoją tutaj mnie w swoim programie.
Jeśli ktoś nie był na jeszcze innych odcinkach Dachowskiego to zachęcam was serdecznie. Są dostępne na YouTube, Spotify, wszędzie indziej gdzie możesz spotkać podcasty. A więc subskrybuj i zapamiętaj, masz do odsłuchania 49 odcinków „Dachowskiego Pyta”. Wybierz te, które są najfajniejsze i odsłuchaj w swoim czasie. A ja zachęcam też do tych, które będą przyszłościowo.
Mam co nadrabiać, do zobaczenia.
Do zobaczenia, cześć, dzięki.
O czym usłyszysz w tym odcinku podcastu?