Marek Kuś – Nie jest ujmą, że czegoś nie wiem S01E29

Marek Kuś – Nie jest ujmą, że czegoś nie wiem S01E29
 Spreaker
Podcasts
 Google
Podcasts
 Apple
Podcasts
 Spotify
Podcasts

Opis tego podcastu:

Marek Kuś – trener personalny z krwi i kości. Specjalista, jakich mało na polskim rynku. Jest absolwentem katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego. Wyrastał ćwicząc parkour i freerunning. Osiągał nieprzeciętne wyniki w zawodach krajowych i międzynarodowych.
Marek to także efektywny manager oraz trener personalny. Jest twórcą studia i koncepcji Move Therapy – czyli naprawiania ruchem. Trener przygotowania motorycznego kadry Polski w gimnastyce.

W dzisiejszym odcinku #DachowskiPyta dowiemy się jak od parkoura płynnie przejść do treningu rehabilitacyjnego? Czy i jak praca w siłowni sieciowej uczy życia i biznesu? Co to jest FMS i z czym to się je? Jak poznać dobry FMS? Czemu amerykanie są dobrzy w marketing? Czy istnieje coś takiego, jak złe szkolenia, a które szkolenia polecą specjaliści tacy jak Marek Kuś? Czego brakuje, a co jest bez sensu na studiach fizjoterapeutycznych? Co nam daje neurologia funkcjonalna? Czy tzw. “wzorce ruchowe” to mit czy fakt? A także – jak można samemu/samej się zepsuć?

Na te i inne pytania odpowie prawdziwy wyjadacz szkoleniowy, który ciągle się doskonali.

Transkrypcja podcastu:

Michał Dachowski: Witam was serdecznie w kolejnym odcinku serii Dachowski Pyta. Ostatnio naprawdę dużo rozmawialiśmy o tych bardziej może kobiecych sprawach, czyli o uroginekologii i fizjoterapii, jeżeli tym jesteście zainteresowani to wróćcie. Była też joga, nie tylko dla kobiet, ale też dla mężczyzn, a nawet dzieci, więc jeżeli to cię interesuje to wróć do poprzednich odcinków, a dzisiaj można powiedzieć, że wracamy sobie do starego tematu, czyli treningu, rehabilitacji i rzeczy dookoła tego. Dlatego dzisiaj moim gościem jest:

Marek Kuś: Marek Kuś. Dzień dobry, witam wszystkich bardzo serdecznie. Fajnie Michał, że mnie zaprosiłeś, jestem w ogóle delikatnie zszokowany, delikatnie poddenerwowany, bo nigdy nie mieliśmy okazji zamienić ze sobą słowa na żywo i tylko znamy się gdzieś tam z Internetu, nie?

To może lepiej nawet, będzie ciekawsza rozmowa, bo ona będzie taka autentyczna. Ja też ci dziękuję, że znalazłeś chwilę w tych czasach, gdzie niby mamy dużo czasu, a jednak go nie mamy. Ja próbuję codziennie coś nagrać, żeby potem mieć co wypuszczać.

Nie, ja mam tak samo aktualnie właśnie, siedzę i nadrabiam te materiały do Internetu, które już dawno chciałem wypuszczać. Miałem dużo planów jakby tworzyć treści do Internetu, bo sprawia mi to gdzieś tam jakąś przyjemność, ale wiesz, jak to jest w takiej codzienności, kiedy pracujesz ta naprawdę od siódmej rano, masz tych podopiecznych przez cały dzień i wracasz do domu, i trzeba wrócić do tego życia codziennego.

Zgadza się, dobrze to znam, jeszcze prowadząc dwie firmy dookoła tego, to jest rzeczywiście dużo pracy. Ale zacznijmy dzisiaj raczej o tobie. No to chyba ważnym pytaniem będzie, skąd u ciebie wzięła się ta rehabilitacja?

W sumie ciężko powiedzieć, bo nigdy bym się nie spodziewał, że będę w tym miejscu, gdzie jestem teraz. Jakbyś mnie zapytał, jak miałem 18 lat, to gdzieś tam plany, marzenia, zupełnie były inne niż teraz. Natomiast jakby ta droga sama się pisała. Można powiedzieć, że tworząc historię, to trochę jak każdy, że był ten background sportowy, ja zajmowałem się takim bardziej niszowym sportem typu parkour, free run, czyli miejskie salta, śruby i tak dalej.

Czekaj, bo parkour to rozumiem, ale free run to już nie rozumiem.

No generalnie różnica jest niewielka, bo różnica jest taka, że jak to w Polsce, musimy się o wszystko kłócić i jest to to samo, tylko że w parkour jakby nie używa się salt, nie używa się elementów gimnastycznych, a free run to jest właśnie salta, śruby i takie różne obroty, gdzieś tam pokonujące przeszkody.

Czyli dla laika to to samo?

Tak, wydaje mi się, że tak. Natomiast jakby gdzieś tam udało mi się w tym świecie, powiedzmy parkour otworzył mi głowę na świat, bo dzięki temu mogłem zacząć troszeczkę więcej podróżować, bo jeździłem na eventy różne międzynarodowe, gdzieś tam udało mi się być w finale mistrzostw świata, co mi otwarło to, że jeździłem na różne zloty międzynarodowe i poznałem taki otwarty mindset ludzi powiedzmy za granicą, czego mi się nie udawało spotykać gdzieś w Polsce. No i to jakby pozwoliło mi rozwinąć skrzydła takie moje sportowe, troszeczkę taki lifestyle jakim żyję do dzisiaj. No ale ekstremalny sport to też wiadomo, zdarzały się jakieś tam kontuzje, człowiek trenował i w pewnym momencie chciał troszeczkę inaczej. Najpierw były plany, żeby pójść do szkoły oficerskiej. Były plany, żeby bardziej działać, bo już zacząłem występować też na różnych pokazach, żeby w branży eventowej troszkę podziałać. Młody chłopak miał te marzenia o karierze. Natomiast potem przyszedł okres maturka, po maturce człowiek stwierdził, że pójdzie na AWF, bo tam są też generalnie ludzie żyjący sportem. Na tym AWF-ie też mnie nie było za dużo, przez to, że miałem ten indywidualny tok nauczania, w związku z tym, że byłem na tych międzynarodowych zawodach.

Czyli nie wszyscy cię znali na studiach?

Tak, ja byłem akurat tym gościem, który przychodził, zaliczał i znikał gdzieś w świat, jeździł w swoje podróże i tak dalej. W trakcie studiów fajną kasę udawało nam się zarabiać też jeszcze na tych pokazach, teledyskach i tego typu rzeczach, jako powiedzmy ci kaskaderzy, ci co robią te salta i tak dalej. Jak na młodzieńca to była spoko kasa.

To trochę podobnie jak Dzięcioł?

My z Mariuszem wbrew pozorom wywodzimy się z tego samego środowiska. Jakby przejrzeć gdzieś tam naszych znajomych, to mamy sporo wspólnych i pewnie gdzieś bardzo możliwe, że w tamtym czasie nawet gdzieś się minęliśmy na jakichś zlotach czy mitingach, tylko że wtedy w tej społeczności to było tak – jechałeś gdzieś w świat i po prostu nawet przez to, że uprawiałeś ten sport, byłeś ziomkiem. Gdzie jechaliśmy do Paryża i nagle spotykaliśmy – o, ćwiczysz parkour? Super ziomku, możesz mieszkać u mnie na mieszkaniu – i nagle miałeś taką fajną więź i spotykało się mnóstwo ludzi. Więc wydaje mi się, że z Mariuszem mogliśmy się też spotkać na jakichś zlotach, chociaż z tego co wiem to on bardziej takie sporty kopane. On jakby z trekkingu się wywodzi.

Tak, ale też samochody, tego typu rzeczy, więc tej kaskaderki też trochę u niego było.

Więc tak czasami się śmiejemy z Mariuszem, bo sobie tam wysyłamy gdzieś na Instagramie filmiki jak skaczemy czy coś i cały czas próbujemy się zgrać na jakiś trening, żeby odświeżyć te nasze kopyta.

Studiowałeś od razu rehabilitację, czy coś tam było wcześniej?

Nie, klasycznie na AWF-ie się jak każdy znalazłem. O fizjoterapii jeszcze wtedy nie myślałem, bo to dopiero pojawiło się później w moim życiu. W ogóle ja się wywodzę głównie z drogi takiej trenerskiej, bo w trakcie studiów już zacząłem pracować jako trener. Wtedy był ten czas, co „Pure’y” weszły do Polski i akurat było coś takiego, że pracowałem gdzieś tam na jakiejś promocji w galerii, w jakimś tam sklepie, mieliśmy jakąś akcję, no i tak przy okazji poszedłem…

I zobaczyłeś siłownie i poszedłeś?

Tak, to było coś w tym stylu, bo wiedziałem, że tam spędzę trochę czasu, a była zima i wiedziałem, że jakby formę trzeba podtrzymać. Więc poszedłem na tę siłownię, zobaczyłem, że tam jest masę trenerów i przy okazji kupowania karnetu zapytałem, czy nie szukają kogoś do pracy. Bo jak poprzeglądałem sobie tych trenerów, to mówię – nie robią nic tam szczególnego z tymi ludźmi. Co niektórzy za bardzo gwiazdorzą bym powiedział. I tak zostało. I akurat się tak złożyło, że tydzień później mnie manager zaprosił na rozmowę, troszeczkę mnie tam podpytał, czy już mam jakieś kursy trenerskie zrobione i tak dalej. Ja mówię, że jeszcze nie, że po prostu jestem na AWF-ie, ale mam już background jakiś tam sportowy, też jakby już zdarzało mi się też na karate prowadzić treningi jak jeszcze trenowałem i tak dalej. To on mi powiedział – słuchaj mamy takie stanowisko instruktora motywatora, będziesz miał karnet za darmo, coś tam za zajęcia też ci wpadnie i będziesz prowadził po prostu zajęcia takie typu brzuszki, inne takie rzeczy. Ja mówię spoko, jest to jak najbardziej dla mnie ok. Już byłem zadowolony, że karnet był za darmo na siłowni.

Już byłeś na plusie.

Dokładnie. Jeszcze jakieś drobne miały wpaść za zajęcia, cała przyjemność. Plus był taki, że wtedy Pure miał takie wyższe standardy, w związku z czym mi się udało dzięki temu zrobić naprawdę po kosztach dużo jakichś tam kursów. No i wtedy jakby w ogóle kurs trenerski swój pierwszy zrobiłem w ówczesnej kuźni trenerów, oni mieli tam podpisaną umowę, nie płaciłem całej kasy, bo Pure mi sponsorował kurs. No i tak udało mi się zrobić właśnie parę ciekawych kursów. Tam już miałem jakby pierwszy styk z jakimiś takimi tematami, bo tam u nich też prowadzili jacyś osteopaci, fizjoterapeuci, z korekcji wad postawy jakieś kursy i już mnie to zaciekawiło. No i zacząłem sobie tę pracę od razu jako trener personalny.

No i stwierdziłeś, że to jest za mało, za mało wiesz, czy coś innego skłoniło cię, żeby wybrać inny kierunek?

To jeszcze nie był ten moment. Wtedy jeszcze mieszkałem w Katowicach. Wtedy też poznałem ówczesną moją dziewczynę i z nią następnie postanowiliśmy się przeprowadzić do Krakowa i tam też w Krakowie jak się przenosiłem, to od razu się przeniosłem i byłem w Pure. Tu troszeczkę były też wyższe standardy tego Pure’a i tutaj też poznałem fajną ekipę trenerów, z którą udało mi się fajnie nawiązać kontakt, gdzie zaczęliśmy się spotykać weekendami, każdy był na jakichś kursach i tak weekendowo się spotykaliśmy, każdy przedstawiał materiał z kursów, na których był i tak dalej, zaczęliśmy sobie sprowadzać jakieś tam osoby ze świata na takie właśnie kursy powiedzmy dla nas tylko i tu jakby to zaczęło mi poszerzać horyzonty. Pure mnie nauczył troszeczkę życia, Pure mnie nauczył biznesu. Ja się śmieję, że teraz dużo osób w branży trenerskiej, tych co jest teraz gdzieś tam znanych w świecie, to każdy przez ten Pure przeszedł w swoim okresie. Bym powiedział, że nauczył się życia, powiedzmy takiego przetrwania na rynku w jakiś sposób. No i przeniosłem się do Krakowa. Potem jak się wynieśliśmy z Pure’a, zacząłem prowadzić w takim studiu treningowym treningi już tylko dla siebie, no i tam poznałem fajną ekipę takich ludzi, bo ja tak naprawdę od początku swojej drogi jakby nie czułem się do końca w tej branży trenerskiej, bo wszyscy byli z tego świata fit, tego pompowania bica i tak dalej. Nie czułem tego nigdy. Ja zawsze pracowałem troszeczkę innymi metodami treningowymi, dużo właśnie takim treningiem funkcjonalnym, przez co dziwnie się na mnie patrzyli.

A skąd to poznawałeś? To nie było modne w tamtych czasach, żeby podejść do klienta, do pacjenta nazwijmy to.

Tak, ale przez to, że ja ćwiczyłem parkour i free run, jakby nie było czegoś takiego, że my mieliśmy trenera czy coś takiego. Ja się wszystkiego uczyłem tak naprawdę z YouTube’a i to było coś takiego – chciałem się nauczyć salta w tył, to ja siedziałem godzinami na YouTube i sobie pauzowałem, analizowałem, jak to robić, szliśmy ze znajomymi i rozkminialiśmy, jak zrobić ten ruch, jak to przełożyć na realia, jak się tego nauczyć w tej piaskownicy tutaj. I mniej więcej też w ten sposób poznawałem różne osoby. Teraz jest na przykład boom na Ido Portal, a ja Ido Portal już znałem lata temu, śledziłem jego treningi i stąd na przykład też czerpałem jakąś inspirację. Poznałem masę osób ze świata YouTube’a gdzieś tam bardzo dawno temu, no i przez to, że jeździłem po świecie na te różne powiedzmy nasze zloty, to te wszystkie różne sporty, zazwyczaj się ze sobą spotykały, takie właśnie jak nie tylko parkour, ale też różnego rodzaju sztuki walki, karate, taekwondo, capoeira, z różnych innych dyscyplin. I każdy potem analizował, my siedzieliśmy bardzo dużo w ciągu dnia, po nocach, i rozkminialiśmy różne ruchy – jak się nauczyć tego, jak wzmocnić swoje ciało do tego. I stąd czerpałem taką inspirację zawsze treningową, też jak trenowałem właśnie jeszcze karate od swojego trenera. U mnie w ogóle w rodzinie wszyscy trenowali karate, więc wiesz, od nich też jakby czerpałem taką wiedzę z treningu funkcjonalnego.

Czyli ten background sportowy trochę też masz rodzinny?

Trochę tak, bo ja też jeszcze jestem z tego pokolenia, co wychodziliśmy na pole, więc wiesz.

Przepraszam, w Warszawie wychodzi się na dwór.

To tak jak bajaderki i kartofelki, to też jest ciągły spór.

Czyli wychodziłeś na świeże powietrze.

Ale na przykład na Śląsku się jeszcze mówi „na plac”.

Tak, bo to z niemieckiego.

Ale akurat nigdy się ze Śląskiem nie utożsamiałem zbyt mocno. Wracając, to były czasy, kiedy wśród chłopaków na polu co chwilę wchodziła jakaś nowość. Na zasadzie, teraz wszyscy się jarają sztukami walki. Teraz wszyscy się jarają break dancem. Potem wszyscy się jarali parkour. I ze wszystkiego się gdzieś tam czerpało. U mnie w domu od samego początku było karate kyokushin i można powiedzieć, że siostra mojej mamy, brat mojej mamy, mąż siostry mojej mamy, wszyscy zdobywali trofea na mistrzostwach Polski czy na mistrzostwach Europy. Mnie też to kręciło, ja też to uwielbiałem, ale jakoś ten parkour, ten free run, ta gimnastyka zawsze mnie ciągnęła troszeczkę bardziej, no i poszedłem w tym kierunku. I wracając jakby już do tego siłownianego rytmu, no to zawsze jakby te treningi były troszeczkę inne u mnie, więc ja nie czułem tego klimatu tych osób powiedzmy ze świata fitnessu. Wiadomo, wygląd wyglądem, ale ja uważałem, że nawet do tego wyglądu można było dojść w inny sposób, ćwicząc tak naprawdę sport, a nie koniecznie kulturystykę. Ja wtedy tak na to patrzyłem. No i w międzyczasie wiadomo, taki sport miałem, że zdarzała się masa różnych kontuzji, więc też chciałem się dowiedzieć, co z tym robić. Pamiętam też jakiś tam pierwszy kurs FMS-a i też znajomy przyszedł, on był takim typowym koksem i wróciłem z tego FMS-a, on poszedł do swojej takiej starszej klientki i mówi – no Pani Halinko, przez ostatnie 2 lata okazało się, że trochę Panią psułem, ale proszę się nic nie martwić, przez następne dwa postaram się Panią naprawić.

Nie wiem, czy dobrze.

No, ale to akurat było takie zabawne. Jakby te metody treningowe nie były złe, tylko wiesz, jak to jest, jak po każdym szkoleniu przychodzisz nagle oświecony, że teraz zbawię świat tą metodą. Więc takie były czasy.

tym FMS-ie już rozmawiałem tutaj z kilkoma osobami. Co jest dobrego a co jest w nim złego? Bo masz duże doświadczenie ponad FMS, więc możesz ocenić niestronniczo. Pytałem się osób, które to wykładają, więc trochę lipa, a jakby teraz niestronniczo, gdzie jest FMS dobry, a gdzie jest zły?

FMS według mnie jest dobry tylko wtedy, kiedy daje światełko trenerowi do tego, że może zacząć w jakiś sposób zacząć oceniać postawę i tylko tyle. W sensie, że daje mu taką migawkę, że można zacząć oceniać. Natomiast jeżeli masz sprawne oko takie terapeutyczne, to wydaje mi się, że co byś nie zarzucił, to uda ci się wytropić pewne rzeczy takim sprawnym okiem. FMS z grubsza został stworzony jako taki test przesiewowy. Jednak jakby skala, w jakiej się posługują i to w jaki sposób są poddawane ocenom, no to umówmy się, jest to sposób laboratoryjny bardzo mocno, w związku z czym jakbym chciał przystosować małpkę z cyrku do tego, żeby wykonała FMS-a, to ja ją w końcu nauczę tego, żeby wykonać tego FMS-a, natomiast w praktyce, czy to oceni mi, że małpka będzie sprawniejszą małpką w życiu? No niekoniecznie.

Dzisiaj poszły dwa nowe update’y dwóch testów, nie wiem, czy widziałeś?

Nie.

Możesz zobaczyć sobie, poszło rotacyjne i coś jeszcze. Rotacyjne, trochę się zmienił jakby test. No ale warto zobaczyć upgrade, bo rozwijają cały czas chłopaki.

Chwilę po tym, jak zakończyłem FMS-a, to niedługo po tym zakończyłem śledzenie też tego FMS-a jakoś mocno.

Dla mnie poziom marketingowy czy poziom rozpoznawalności, jest do pozazdroszczenia i tu mega robota ich.

Ale zobacz, że jest tak, że te wszystkie produkty ze Stanów Zjednoczonych, one mają mega marketing. Po czym rozpoznać, że jest kurs ze Stanów Zjednoczonych? Że na koniec zawsze musisz coś kupić. I tu na przykład troszeczkę plastiku za tysiąc złotych. Jest to fenomenalne.

My tego w Europie nie umiemy robić. FMS to jest produkt pełnowartościowy i zbudowany na poziomie gigantycznego marketingu i tyle.

Tak. Jest to całkiem doskonałe. To tak samo jak ja się naciąłem na kurs posturologii, jak wiele innych naszych kolegów też po fachu, gdzie nagle znowu można z tego wynieść jedną dobroć taką, że nagle ci otwiera trochę światełko, jeżeli ktoś nie miał styczności jakoś bardziej z neurologią, to daje światełko, że jest coś nad czym można pracować poza takim klasycznym ruchem, ale nagle jak przychodzi ci jeden dzień z cyklu sprzedażowy bardzo mocno, no to coś tu nie gra.

Czyli są złe szkolenia? Można powiedzieć, że jakieś szkolenie jest złe i ciężko z niego coś wynieść? Byłeś na takim?

Można powiedzieć, że właśnie to na którym byłem z posturologii nie było najlepszym szkoleniem.

To prowadziła Amerykanka, dobrze pamiętam?

Ona chyba jest Kanadyjką. Ale też to dobrze było owiane marketingiem, każdy na to poszedł.

No i też w Polsce ta osoba jest cały czas dobrym terapeutą i to było najgorsze tak naprawdę.

Tak, zgadza się. I to było dograne, wydawało się, że wszystko będzie grać. Natomiast jeżeli wychodzi na to, że ty tak naprawdę trzema prostymi narzędziami jesteś w stanie zbawić świat w 8 terapii, no to wydaje mi się, że niekoniecznie. Natomiast co dobrego z tego można wynieść? No to, że jeżeli ktoś z tą neurologią funkcjonalną nie miał wcześniej do czynienia, to nagle mu daje światełko, że coś tu układ wzrokowy może wnieść, coś ta żuchwa tutaj też może wnieść. Wydaje mi się, że to jest plus. Parę szkoleń mi się zdarzyło, że nie były wartościowe, ale osoby, z którymi akurat byłem na szkoleniu, dzięki temu mi się udało coś wynieść.

Osoby z którymi byłeś, były bardziej wartościowe niż to szkolenie?

Tak, można tak powiedzieć.

Poleć jakieś szkolenie, którego nie prowadzić. Też powiedz dla kogo, bo to jest mega ważne, kto ma na jakie szkolenia chodzić.

Z przyjemnością na pewno bym polecił tę pracę, którą wykonuje Syntonic, te wszystkie neuro kursy są naprawdę fajnie tam przygotowane. Jest też fajny tłumacz tego wszystkiego i naprawdę wartościowa wiedza w kontekście terapii. Myślę dla trenerów może być to ciężkie, natomiast wydaje mi się, że otworzy im to głowę i lepszy trener z tego dużo na przykład wyciągnie.

Mówisz o P-DTR teraz tak? Bo z Tomkiem już rozmawiałem, że jak ktoś chce iść na P-DTR i nie używać, no to bez sensu, bo dużo kasy kosztuje.

Jak nie będziesz używał to zapomnisz po tygodniu.

Plus to, że po pierwszych trzech modułach nie da się nic zrobić.

Coś już tam popracujesz.

Tak, ale idąc na kolejny epizod, masz 6 dni do tyłu jakby, bo możesz to robić szybciej.

Zgadza się.

To taki zarzut, który z Tomkiem Garbacewiczem żeśmy wysnuli.

Ale to znowu jest to co mówiliśmy przed chwilą, to jest zachodnia szkoła marketingu, gdzie u nas tego jeszcze nie potrafimy tak dobrze sprzedawać tych kursów.

No tak, bo chcemy mieć od razu ten gotowy produkt, który chcemy używać.

Tak, więc myślę, że w Polsce tak naprawdę, patrząc na te właśnie ceny zza granicy, to tak samo jak teraz tutaj chłopaków z Integreted Kinetic Neurology sprowadzam, to oni też musieli obniżyć trochę swoje ceny na standardy polskie. I oni mówili, że w ogóle jakby na tę część Europy środkowej jak zaczęli robić kursy, no to musieli przynajmniej o 100 dolarów już spuścić z ceny kursu. Bo dla nas to jest jakaś taka już większa cena. I wydaje mi się, że też na tym rodzimym rynku mamy troszeczkę z tym problem, że tak naprawdę my chcielibyśmy wszystko za darmo. Albo lepiej jeszcze ci powiem, bo ja pracuję też z kadrą Polski i tak dalej, z zawodnikami, i lepsze jest to, że jak wchodziłem w to środowisko i chciałem edukować po prostu tych trenerów, to wyobraź sobie, że jak chciałem po prostu gdzieś tam robić dla nich szkolenie za 200 zł niecałe, tak, żeby po prostu się uzbierało na salę, chciałem tam jeszcze sprowadzić jakichś lekarzy, naprawdę stworzyć taki fajny miting, żeby edukować tę społeczność, no to powiedzieli, że jak związek tego nie zapłaci, to dla nich to za drogo.

Tu jest jakby tragedia. Trochę siedzisz w tym rynku fitnessowym i tam też te ceny szkoleń są tragiczne, a cena treningu a rehabilitacji, dla mnie na tym samym poziomie. A teraz szkolenie fizjoterapeutyczne to jest 900-1000 zł dniówki mniej więcej, a szkolenie fitnessowe 200 zł.

No dokładnie. Więc mi się wydaje, że troszeczkę pod tym względem mamy zepsuty rynek, a też nawet psujemy sobie ten rynek. Nie doceniamy, chcemy mieć najlepiej wszystko za darmo. W ogóle teraz sam widzisz, że na przykład to co się dzieje na Instagramie, dajmy wszystko za darmo, wystrzelajmy się ze wszystkiego i tak dalej, a tak naprawdę nie ma żadnej strategii, która pomoże mnie. Jesteś trenerem, terapeutą, kimkolwiek i musisz właśnie zapłacić za kolejne kursy, musisz zapłacić za swoje życie i tak dalej. A wystrzelając się za darmo ze wszystkiego, no to co z tego masz?

No nic.

Zgadza się.

Powiedz mi, a masz już problem z wybieraniem szkoleń? Boisz się, że ktoś wymyśla kopię czyjąś i to już było?

Wiesz co, potrafię już to mniej więcej wypatrzyć.

Jak to wypatrujesz?

Jeżeli chodzi o rynek polski, bardzo łatwo, bo wystarczy zobaczyć jakimi treściami ktoś się posługuje i jeżeli śledzisz rynek zagraniczny, to od razu wypatrujesz, że tak naprawdę niektórzy biorą to słowo w słowo z tego co się dzieje na przykład u jakichś znanych osób zagranicą. Natomiast jeżeli chcesz wybrać szkolenie zagraniczne, to wystarczy zobaczyć co jest w najtańszych opcjach tych kursów online i to też ci da jakiś tam pogląd. A tak naprawdę uważam, że wiele wiedzy tak naprawdę jest w książkach, tylko żeby siąść do tych książek musisz mieć pewną praktykę, żeby móc zacząć przesiewać to co już wiesz i nagle ci się otwiera inne oczko w głowie, inaczej patrzysz na książki, jak już masz jakieś doświadczenie, takie jest moje zdanie. Dzisiaj właśnie nawet z kolegą o tym rozmawialiśmy, o tej edukacji akademickiej, że gdyby na przykład na pierwszym roku zrobić coś takiego, że ludzie najpierw uczą się swojego ciała, uczą się świadomości i coś tam zaczynają praktykować na sobie, a potem dopiero jak sami zaczną zadawać pytania, zacząć im dawać możliwość tych teoretycznych zagadnień, a nie od razu ładować ich jak z armaty, że muszą to umieć i tak naprawdę każdy to wyryje i zaraz zapomni, nie wie w ogóle do czego to jest użyteczne w takim życiu na co dzień.

To co ze studiów byś wyrzucił na pierwszym roku albo na drugim? Co jest kompletnie bezsensu?

Więcej bym dał takich zajęć w ogóle praktycznych. Mi się zdarzyło tak, że akurat na paru zajęciach mieliśmy fajne osoby, bo jeden to był taki lekarz fizjoterapeuta, który w ogóle studiował w Szkocji i on przywiózł to tutaj jakby na uczelnię, i jego zajęcia wyglądały tak, że przygotowujesz materiał, cała grupa musi próbować dyskutować albo coś z tym materiałem zrobić, a on tylko dawał uzupełnienie do tego tematu albo jego zdanie na ten temat, to było takie fajne. Natomiast wiesz, te wszystkie takie pedagogie, tego typu jakieś uzupełniacze i tak dalej, wiadomo, anatomia jest potrzebna, fizjologię byśmy mogli troszeczkę przesunąć, a bardziej zacząć więcej takich zajęć praktycznych dać ludziom. Nie wiem, ciężko mi powiedzieć. Ja bym to zrobił po prostu w ten sposób, że pierwszy rok w jakiś sposób bym zrobił same zajęcia takie praktyczne.

Ty krakowską uczelnię skończyłeś?

Tak.

Uczyłeś się ruchu, takich zadań ruchowych pod dany ból, daną kontuzję?

To były zadania ruchowe na zajęcia z geriatrii, z takich rzeczy. Tutaj akurat źle wiele rzeczy wspominam, bo na zajęciach ruchowych, na przykład, jeżeli ktoś ci mówi, że musisz podkulić ogonek i spiąć brzuch – powiedzmy tłumacząc martwy ciąg – bo to zabezpiecza kręgosłup. W momencie dyskusji, jeżeli otrzymujesz odpowiedź na to, jak się pytasz, dlaczego tak jest – bo to zabezpiecza kręgosłup – to nie wydaje mi się, żeby to był akurat dobry sposób tłumaczenia ruchu.

I dalej to funkcjonuje, to nie jest to, że tylko ty to usłyszałeś, to funkcjonuje trochę wszędzie.

Tak, zgadza się, bo z kimkolwiek byś nie rozmawiał z jakiegokolwiek miasta, to wydaje mi się, że błędy akademickie są te same. Co prawda, wiesz, pewnie już w wielu miejscach się to zmienia, bo jakby młodzi ludzie zaczynają pracować na akademii, ale jeżeli to są młodzi ludzie, którzy już mają jakąkolwiek praktykę i tak dalej, to jest fajnie, natomiast jeżeli są to młodzi ludzie, którzy właśnie skończyli zajęcia i są pod okiem jakiegoś doktora i powielają jakby jego zdanie, bo tak musi być.

Bo inaczej nie przepuści go dalej.

Tak. No i wydaje mi się, że to jest troszeczkę nie w porządku, bo to jest wmuszanie znowu tej wiedzy i swojego zdania w studenta, a nie kreowanie tego, żeby oni się zaczęli doszukiwać, żeby oni znajdowali jakby tę część swojej fizjoterapii, w której chcieliby się odnaleźć. Bo powiedzmy sobie szczerze, że jakby sama fizjoterapia, sama rehabilitacja, to jest tak wieloczynnikowe spektrum, że możesz iść tak naprawdę w milion różnych dziedzin w tej fizjoterapii.

Co byś jeszcze dodał? Czego ci zabrakło jeszcze, co później musiałeś wydać kasę na szkolenia?

Jest bardzo dużo rzeczy typu masaże, ale wydaje mi się, że te wszystkie masaże i tego typu rzeczy, to nie jest ta praktyka. Jak chcesz iść na kurs masażu, to idź sobie na kurs masażu, bo wiesz, że zostaniesz masażystą. Natomiast jeżeli chcesz zostać gdzieś tam fizjoterapeutą i chcesz skupić się na terapii, wydaje mi się, że przynajmniej smaczków różnego rodzaju terapii, wypadałoby więcej wprowadzić. Domyślam się, że to pewnie kosztuje więcej pieniędzy, bo trzeba wynająć instruktorów z różnych dziedzin. Ale tak naprawdę można zaoszczędzić na tych przedmiotach, które są mało wartościowe, a zainwestować w mniej przedmiotów, ale konkretne, no to wówczas wydaje mi się, że to będzie bardziej efektywne dla samych terapeutów. Ale wydaje mi się, że to się i tak nie zmieni. Ja mam takie przeświadczenie.

Po to ten podcast stworzyłem, żeby to się zmieniło, bo jesteś 26 osobą, która mówi w ten sam deseń. Za chwilę to będzie nudne dla wszystkich słuchaczy, no bo każdy z nas dochodzi do tego samego wniosku, że jednak te studia mało dają i nie dają w ogóle praktyki, uczymy się czegoś co było w latach 80-tych i jest to powtarzane przez kolejne osoby tak samo jak było.

Ale nawet jak spojrzysz na taką literaturę, jak chcesz jakąś wartościową literaturę czy jakiekolwiek książki, to one nie są tłumaczone w większości przypadków i musisz gdzieś tam grzebać.

Ja uważam, że nie są trochę tłumaczone przez nas, no bo jeżeli jest przetłumaczona książka, a potem ty w sekundę masz ją na jakichś „chomikach” i innych rzeczach, no to tego się nie opłaca robić.

Zobaczy jak na przykład materiały takie jak są pozabezpieczane, bo na przykład znowu wracając do tych kursów zagranicznych, oni mają wszyscy pozabezpieczane swoje jakby materiały. Czyli jak chcesz wejść w tematykę kinezjologii stosowanej czy coś takiego, to te materiały są gdzieś tam zaryglowane, musisz sobie wykupić dostęp, bo inaczej nici z tego. Tak samo na jaki kurs nie przyjedziesz, to też gdzieś tam są te umowy, że nie możesz, jakby prawa autorskie.

Ale to też już mam taką jedną kopię siebie stworzoną jakby. Jeszcze śmieszniejsze, kiedyś moje szkolenie całe zostało nagrane i puszczone live w pewnej sieci klubów. Przyszedł do mnie student i powiedział – ja chcę to nagrać, bo będę do tego wracał. Mówię – no dobra, nie ma problemu. I on potem jakby to puścił na swojej sieci klubów i wszyscy trenerzy mieli darmowe szkolenie ze mną, tylko że tam mnie nie było. No i od tego czasu jedziemy z umowami, ja też podpisywałem, jak tylko poszedłem na pierwsze szkolenie swoje u dr Ciechowskiego, takie manualne, no to tak samo dostałem od razu NDI 100 tys. zł, jeżeli tylko udostępnisz film z tego szkolenia. A i tak ludzie się tego nie boją i to moim zdaniem błąd też doktora, bo te filmiki krążą ze szkoleń jego na Internecie.

No tak, bo też pewnie jakby sam nie chce iść do sądu, bo wie, ile to trwa i tak dalej. I czy faktycznie mu się uda z tego odzyskać pieniądze i tak dalej.

Kiedy stwierdziłeś, miałeś tę historię mocno ruchową, ale próbowałeś leczyć też manualnie? Kiedy stwierdziłeś, że to nie dla ciebie jest?

Można powiedzieć, że to jest tak, jak skończyła się ta moja kariera powiedzmy z Pure i tak dalej, to przeszedłem do takiego studia treningowego i tam poznałem fajnych ludzi, ekipę moich przyjaciół, z którymi gdzieś tam oni się już zaczęli, mieli taki team Synergia Naprawiamy Ludzi i to już mnie nakłoniło, że w końcu znalazłem swoich ludzi, z którymi mogę iść w tym kierunku. I był taki sztab ludzi, każdy zajmował się troszeczkę czymś innym i było takie kółeczko, gdzie jak przyszedł podopieczny, to mógł być pod okiem każdego z nas w jakiś tam sposób. No i wtedy jakby też zdarzyło mi się już odbyć jakieś tam pierwsze kursy z technik jakichś tam manualnych. Na początku bawiłem się tym, jak najbardziej się tym bawiłem, ale gdzieś tam widziałem, że tutaj coś zrobiłem manualnie, ale zaraz od razu i tak chciałem to przełożyć w ruch i widziałem jakby utrwalenie tych efektów, a nawet czasami lepsze efekty, jak udawało mi się pewne rzeczy przełożyć i ruchowo zrobić. No i fajnie, bo znowu jakby poszerzył mi się team, z którym tak naprawdę byliśmy głodni wiedzy i znowu mieliśmy tak, że gdzieś tam zarówno z różnymi osteopatami, ściągaliśmy sobie różnych osteopatów, różnych terapeutów z różnych dziedzin, powiedzmy jakieś takie wewnętrzne szkolenia sobie robiliśmy i poznawałem kolejne techniki, inne spojrzenie takie też mocno holistyczne, mocno empatyczne i tak dalej. Potem też na swojej drodze też z takich powiedzmy bardziej manualnych osób, spotkałem Kubę Szostaka. Kuba się zajmuje integracją strukturalną. Więc tu też masz jakby w integracji strukturalnej trochę tej pracy manualnej na powięzi, tu gdzieś się też jakby dowiedziałem o tych technikach i tak dalej, które można było fajnie też stosować w ruchu i miałeś jakieś tam techniki powięziowe, ale wykonywałeś coś tam w trakcie ruchu i tak dalej. I to znowu mi otwarło kolejne spojrzenie, tym też się bawiłem. No ale jednak wszystko się obracało w tym, że jakby moja praca była zawsze bardziej na sali, aniżeli przy stole. Przy stole byłem załóżmy parę minut, coś tam trzeba było zrobić, natomiast zawsze i tak w głównej mierze pracowałem w tym środowisku sali. I potem się na mojej drodze pojawiła się gdzieś ta neurologia funkcjonalna i z tym się zaprzyjaźniłem jeszcze bardziej i szukałem takich narzędzi, które jeszcze usprawnią i przyspieszą jej tę pracę, troszeczkę ta neurologia funkcjonalna dała mi większe spojrzenie na rozumienie tych procesów jakie zachodzą w organizmie, tego jak właśnie ten organizm jest zarządzany. No i teraz tu mam gamę narzędzi, którymi sobie też popracuję, ale znowu nie działa to w ten sposób, że tylko usuwam „dysfunkcję”, ale wiem, że ten organizm, żeby wrócić do pełnej sprawności, potrzebuje odpowiednio speriodyzowany trening czy odpowiednio speriodyzowany ruch. Bo w gruncie rzeczy ok, powiedzmy, że idąc takim tokiem tej neurologii czy kinezjologii, w cudzysłowie możemy gdzieś tam usunąć powód dysfunkcji, usunąć tę przyczynę i tak dalej, natomiast w gruncie rzeczy te struktury fizjologicznie też potrzebują tego, żeby nauczyć się z powrotem na przykład przenosić siły i nabrać jakby odpowiednio siły, wytrzymałości i tak dalej. Więc jakby wciąż nie zdejmuję dresu.

Kiedy byś odesłał pacjenta na terapię manualną, że jednak nie jest to pacjent dla ciebie nawet do ruchu, czy powiedzmy do jakiejś terapii typowo ruchowej, a jednak pójście w terapię manualną dla niego będzie lepsze?

Powiedzmy, że w gruncie rzeczy w większości wypadków idę w tą kinezjologię, aczkolwiek takie przypadki mocno ortopedyczne, czysto po zabiegu i tak dalej, gdzie to wymaga jakby takiej dużej pracy manualnej, ewentualnie tak jak tutaj mówiłem, też pracuję z Kubą Szostek, a propos właśnie tej integracji strukturalnej i też jakby odsyłam często do niego podopiecznych. Ja bardzo też lubię temat psychosomatyki gdzieś tam i sobie też mocno to zgłębiam, ale tutaj już bardziej odsyłam do psychoterapeuty czy też psychologa, który mi pomaga też z takimi osobami pracować. Też ciężkim tematem w gruncie rzeczy są osoby, które mają dysfunkcję narządową układu pokarmowego, więc tu też jest warte wsparcia kogoś, kto głównie siedzi w takich sprawach. Plus dobrego dietetyka czy dietoterapeuty, który wspomoże wychodzenie z tego wszystkiego. Także to są sytuacje, gdzie ruch jest tylko malutkim dodatkiem wbrew pozorom, bo problem leży kompletnie na innym podłożu.

Powiedziałeś o odsyłaniu ludzi do różnych specjalistów. Kiedy przestało to dla ciebie być zagrożeniem a stało się atutem?

Ja nigdy w ogóle innych terapeutów, innych trenerów, nie traktuję jako konkurencji. Może dlatego, że nigdy też nie cierpiałem na duży niedostatek, bo tak jak mówię, ten Pure nauczył mnie gdzieś tam życia z punktu widzenia biznesowego. Natomiast nie jest ujmą to, że czegoś ja nie wiem. I odkąd ja zacząłem współpracować z lekarzami różnymi, no to fajne było to, bo ja od nich się dużo dowiedziałem i zauważyłem też, ile to dla ludzi znaczy, jakie to jest dla nich ważne. Zanim ja pracowałem jakimikolwiek technikami manualnymi i tak dalej, no to dużo wspierał mnie mój kolega osteopata i do niego odsyłałem. I te osoby jakby chodziły do mnie i do niego równorzędnie i nic nie stało na przeszkodzie. I nadal mam tak, że są przypadki, gdzie wolę odesłać, ale jakby te osoby ode mnie nie odchodzą, bo one mnie traktują jako taką osobę, która ich rozumie, która rozumie ich potrzeby i wie, w którym momencie, ufają mi przez to, że ja wiem, w którym momencie ktoś musi zaingerować w ich życie, kto im jeszcze lepiej pomoże w czymś tam. Więc wydaje mi się, że to jest bardzo mocno doceniane, bo żyjemy tak naprawdę w erze specjalizacji. Dla nikogo to nie będzie ujmą, a wręcz przynosi to więcej zysków, bo wbrew pozorom poszerzamy przez osoby współpracujące, z którymi współpracujemy, poszerzamy sobie też grono odbiorców, tworzymy sobie coraz większą tę pulę osób, które mogą do nas trafić wbrew pozorom. To działa w dwie strony.

Nie miałeś na początku tak, że nie możesz go oddać, bo nie masz za co zjeść? Nie miałeś tej obawy, że pacjent do ciebie nie wróci?

Ja się też uczyłem eksperymentując dużo i wbrew pozorom ja się przyznaję do tego, że eksperymentowałem i miałem też w ogóle taki okres, że lubiłem ściągać takie trudniejsze przypadki od znajomych, po to, że jakby „challengowało” mnie to wewnętrznie do tego, że jak ktoś przychodzi do mnie i on wymaga ode mnie, żebym ja czegoś wiedział, więc jak już wiedziałem, w którym kierunku idę, to najpierw jakimś bezpiecznym tokiem tej pracy szedłem sobie w tę stronę, natomiast szukałem, eksplorowałem, jak znaleźć wyjście dla niego. A jeżeli chodzi o twoje pytanie a propos tego czy nie bałem się, że nie będę miał za co zjeść, nie miałem jakby tego problemu, bo tak jak mówię, w Pure nauczyłem się pozyskiwania też podopiecznych. Druga rzecz, nie boję się wydawać dużej ilości pieniążków na szkolenia, które mogą nic nie wnieść, bo mam gdzieś tam założony budżet powiedzmy na każdy semestr, który i tak wydaję gdzieś tam na szkolenia czy edukację, bo zauważyłem, że przez to, że wiadomo, może być jakieś szkolenie, które jest mniej wartościowe, ale tak jak mówiliśmy, usłyszę coś ciekawego, coś mi otworzy jakieś światełko w tunelu w innym kierunku, i wbrew pozorom ja dzięki temu poszerzyłem masę horyzontów, poznałem masę ludzi i do tej pory to tylko mi profitowało. Więc nie miałem nigdy takich obaw.

Powiedziałeś przed chwileczką, że współpracujesz z lekarzami. To dla mnie bardzo ciekawy temat, ponieważ ja nie jestem w stanie z większością współpracować względem jakby moich doświadczeń terapeutycznych. Jak ty im tłumaczysz kinezjologię, uraz tkanki, że ty nie chcesz w gips wsadzić, że to jest do ruchu? Jak dajesz sobie z tym radę?

Wiesz co, nie wiem, czy kojarzysz taki profil z Instagrama „Praktyczna strona treningu” Artur Mohr?

Tak, słuchałem kilka podcastów.

To jest lekarz, z którym współpracujemy.

Rozumiem, ale to jest jednostka. I teraz jak namówić resztę, żeby szła tą drogą?

Wiesz, znowu, tych lekarzy w moim życiu jest powiedzmy garstka i to już jest jakby taka poczta pantoflowa tych osób, które już miały do czynienia gdzieś ze sportem, które poszerzyły swój warsztat też, poza tym co się dowiedziały na uczelni. Dowiedziały się, że z tą powięzią to troszeczkę inaczej można popracować i tak dalej. I fajne jest to, że oni też jakby działają, tam Kuba bardzo mocno też działa w tym środowisku lekarskim, aby budować tę świadomość tego powiedzmy ortopedy funkcjonalnego.

Tak, to dobra nazwa.

Więc on też widzę, że aktualnie już rozpoczął jakieś tam prace na Facebooku i na Instagramie.

Tak, gratulowałem mu tego, powiedziałem – czekam na pierwszego live’a.

No, ale to jeszcze spokojnie. My jesteśmy tym super młodym pokoleniem.

Trzeba się oswoić z tematem, żeby gadać do lampki czerwonej.

Tak, ja dalej z tym mam problem. Ja się cały czas oswajam. Teraz ta nasza kwarantanna to jest taki czas, że mam czas, żeby się oswoić.

Ja widziałem u ciebie nową rzecz, czyli mówienie do kamery, która jest lekko wyżej, bo chudziej wyglądasz i nie masz tej głowy lekko przekrzywionej. Zawsze ci mówię, że skręcasz tę głowę w jedną stronę.

Tak. Po prostu zamówiłem już sobie taki sprzęt, już mniej więcej obserwuję techniki youtuberów.

Zawsze mówią, że z góry to jesteś chudszy.

No tak, a teraz, że przybywa mi kilogramów to będzie tylko lepiej. „Szewc bez butów chodzi”. To tak jak masz jednak ten grafik taki dopięty, to ja też się trochę zapuściłem ruchowo i też akurat udaje mi się z powrotem wracać do formy dopiero.

Z takich profili lekarskich, nie wiem, czy kojarzysz, ale na pewno musisz kojarzyć, bo to trochę z twojej dziedziny, akrobatyki, jest taki sport doktor?

Tak.

To jest taka też osoba, która kiedyś walnęła taki post, to był najbardziej udostępniany chyba post w pewnym czasie, o tym, że jednak była pierwsza książka o tym, że nie wolno wsadzać nogi skręconej w gips. I to poszło takim echem od niego i też to potem wszystko ucichło.

Ale moim zdaniem, wydaje mi się, że fajnie jak by się pojawiało tego coraz więcej, ponieważ wiesz, jak jest w Polsce, jak jest zdanie powiedziane przez lekarza. To wydźwięk tego wszystkiego jest zupełnie inaczej niż to powie jakiś tam fizjomasażysta. No bo to powiedział ten chłopak co tam masuje. Więc niestety zawód zarówno trenera fizjoterapeuty, no jest jeszcze średnio postrzegany poważnie w Polsce, ale wydaje mi się, że akurat idzie to w dobrym kierunku, że udaje nam się pracować na to, żeby fajne rzeczy przekazywać i fajne treści w tej sieci.

Korzystasz z metod, które nie mają jakichś wielkich potwierdzeń naukowych i miliardów osób, które przeżyły ten temat. Jak podchodzić do EBM-u, udowadniania terapii? Czy jednak tylko i wyłącznie swoje doświadczenie i to co ci pacjenci mówią, że czuję się lepiej, jest mi lepiej?

Nie no, to będziemy zaraz mówić o efektach placebo i tego typu rzeczach. Jakby EBM jest ważny, te standardy też lekarskie są ważne, co nie zmienia faktu, to samo co gdzieś tam Kuba powiedział, że przychodzi taki moment, że z jednej strony przesiewasz przez ten EBM, ale z drugiej strony to jest jakby doświadczenie i już wiesz, ten kunszt w rękach powiedzmy, że wiesz, w którym kierunku iść i samemu też eksplorować i badać. Co do EBM-ów, fajnie, że się teraz bada mnóstwo rzeczy i wychodzi mnóstwo badań, wiadomo, część badań też klasycznie jest nieistotna, dziwnie robiona i tak dalej, natomiast jak już jest napisane, że to jest badanie, to ludzie nawet go nie czytają i uważają za rzecz świętą i przez to też jest to zdanie zmieniane tak wydaje mi się co pół roku na jakiś temat.

Ja ci powiem taką ciekawostkę. Kiedyś znalazłem badanie, ktoś gdzieś zbadał, co jest lepsze dla ratowników, którzy mają po akcji się rolować, rozciągać czy leżeć na górze na tym swoim miejscu, gdzie odpoczywają. No i wniosek był taki, że lepiej jest się rolować, bo można od razu patrzeć na to, czy coś znowu się nie dzieje.

No ale widzisz, kasa na badanie poszła, komuś się chciało stracić czas, żeby to badać i tak to się kręci wbrew pozorom. Wbrew pozorom tę naszą fizjoterapię ciała człowieka też jest ciężko do końca zbadać, bo nigdy nie otworzymy żywego organizmu i nie zobaczymy jak to tam dokładnie wszystko działa. Część rzeczy będzie oparta o placebo, ale z badań możemy też wyciągać takie wartościowe dane na zasadzie, jak fizjologicznie, ile się goi tkanka, jaki trening jest bardziej skuteczny na odbudowę czegoś tam i tak dalej. Więc pod tym względem spoko, natomiast sam wiesz, jak to jest w praktyce. Jakby Stekow próbował coś udowodnić, ale słyszałeś jak to się odbiło gdzieś tam w świecie, nie?

Tak. Zrobił takie badania, czy jego metoda jest lepsza od ruchu, od ćwiczeń.

Więc powiem ci, że nigdy nie będzie tak, że będzie w jedną czy drugą stronę. No co ja mam ci powiedzieć? Pracuję metodami, których nie można zbadać, ale przynoszą skuteczne rezultaty. Ale wiesz, jak ta metoda mi nie działa albo coś mi tutaj nie działa, no to szukam innej drogi albo sam sobie próbuję coś wymyślić. Jak nie drzwiami to oknem. A jak już nie mam pomysłu, no to trzeba zawołać kawalerię i ktoś inny musi przyjść. Ale wciąż nie ma czegoś takiego, ja uważam, że nie rezygnujmy jakby z nauki, nie rezygnujmy z technologii, która jest nam dana, żyjemy w najlepszych czasach ever, możemy to wszystko sprawdzać, możemy badać.

Ten wirus trochę nam to zepsuł.

To prawda. Wydawało się, że już jesteśmy takim genialnym społeczeństwem, że nic nas nie zaskoczy, a tu taki wirus i kryzys gospodarczy na pstryknięcie palcem.

Jak byś zdefiniował najlepsze ćwiczenie?

Zdefiniowałbym, że najlepsze ćwiczenie to jest, kiedy za nim stoi mądry terapeuta, to wtedy zawsze będziesz miał najlepsze ćwiczenie. Bo mądry terapeuta nawet sobie wymyśli ćwiczenie, które nawet nie wygląda funkcjonalnie i nie odpowiada żadnemu kluczowemu wzorcowi ruchowemu określonemu przez coś tam, tylko jest skuteczne dla tej osoby.

Masz takie ćwiczenie, które albo kochasz, albo dajesz dla większości swoich pacjentów?

Nie, mam bardziej coś takiego jak taką swoją mapę ruchu gdzieś ugruntowaną i też jakąś tam strategię treningu, którą lubię, jak każdy z moich podopiecznych w jakiś tam sposób przejdzie, bo sobie odbuduje takie podstawy. W międzyczasie ta baza ruchu jest wzbogacana po prostu o ćwiczenia czy korekcje, które ja chciałbym wdrożyć danej osobie. Więc są jakieś tam podstawowe schematy, które gdzieś tam mam utarte, które uważam, że każdy gdzieś tam jak przejdzie, to i tak dokona jakiegoś progresu, bo było takie badanie, które wykazało, że jakiekolwiek ćwiczenia byś nie zrobił, to po pół roku efekty były takie same, a te celowane takie stricte troszeczkę zaczęły wyprzedzać po tym pół roku.

Bo każdy ma deficyt ruchu na początku, chyba o to chodzi, że siedzimy po te 12 godzin, to co nie zrobisz to i tak będzie dobrze. No chyba, że zaczniesz się bardzo krzywdzić na siłowni czy w ogóle w ruchu.

Oczywiście, że tak. Jeżeli masz źle dostosowane po prostu obciążenie bodźcami wszystkimi, które są dookoła, a do tego jeszcze przebodźcujesz się dziwnymi rzeczami na siłowni, bo naoglądasz się na Instagramie super fancy ciekawych ćwiczeń albo pamiętasz swoje mocne strony z lat licealnych i nagle cię najdzie – a, zrobię ten sam rekord i podbuduję swoje ego – no to niestety zostaniemy zgnieceni przez życie. Więc tego nie oszukamy, życia nie oszukasz.

Jak podchodzisz do czegoś takiego jak wzorzec ruchowy? To jest potrzebne? To w ogóle istnieje czy to trochę bujda i do tego nie podchodzisz w ten sposób?

Oczywiście był jakiś czas temu boom na wzorce ruchowe, że mamy tam tych 7 podstawowych wzorców ruchowych.

Ja to słyszałem, że jest 9.

Pewnie jest ich więcej wydaje mi się, ale nigdy nie widziałem, żeby ktoś w życiu wykonywał te 9 wzorców ruchowych, więc tu może być jakiś taki kluczowy problem. Więc jakby ja podchodzę do wzorców ruchowych, że nie ma czegoś takiego jak wzorce ruchowe. Oczywiście gdzieś tam pod sport możemy sobie pod daną specyfikę i tak dalej wyróżnić takie coś jak taką bazę ruchu. Czyli jak mam gimnastykę, to mam ileś tam sylwetek, które muszę przejść, ale jeżeli ja rozumiem ruch, jeżeli ja rozumiem dobrze ruch, to umiem każdy element, którego chciałbym nauczyć, rozłożyć na bardzo dużo czynników pierwszych. Tutaj akurat właśnie mój serdeczny kolega Michał, trener właśnie gimnastyki, no to jakby od niego wyniosłem tę inspirację na temat tego jak rozkładać każdy ruch na czynniki pierwsze. On ma taką zasadę, że potrafi rozłożyć całą gimnastykę, najtrudniejsze elementy z gimnastyki i nauczyć tego przez stanie na rękach i przewrót w tył, czyli przez jakby modyfikację tych dwóch prostych elementów. Więc można by było wtedy uznać, że tak naprawdę pod gimnastykę my się musimy nauczyć najpierw takiej bazy, czyli odpowiednich sylwetek pod stanie na rękach i nauczyć się przewrotu w tył, a potem możemy to modyfikować i nauczyć całej gimnastyki. Natomiast jeżeli chodzi o wzorce ruchu takie w ujęciu funkcjonalnym, takiej jak się mówi, że każdy musi umieć zrobić prawidłowy przysiad, każdy musi umieć coś tam, z punktu widzenia terapeutycznego, jeżeli człowiek chce po prostu wrócić do domu i pić dalej piwko i żeby go nie bolało, to w zasadzie jest mu to po nic, bo często jakby przyczyna jego problemów leży zupełnie gdzieś indziej niż złe wzorce ruchowe. A jeżeli komuś powiemy, że ktoś ma złe wzorce ruchowe, to ta osoba zazwyczaj – o kurde, to ja chyba nie powinienem się w ogóle ruszać, bo skoro nie umiem się ruszać to nie będę się ruszał.

Błędne koło.

Tak. Więc moim zdaniem nie ma czegoś takiego jak wzorce ruchowe. Musimy się nauczyć rozumieć, jak powstaje ruch i jak tworzą się różne kompensacje w organizmie. A oczywiście wzorce ruchowe pod sport, jeżeli mamy zawodnika, jeżeli mamy osobę aktywną, która chce ćwiczyć, no to nauczmy ją prawidłowej techniki, nie wiem, wykonywania danych ćwiczeń, ale znowu, jeżeli patrzymy sobie na coś takiego jak bieg, no nie ma idealnej techniki biegu. Każdy będzie miał zupełnie inną tę technikę i my musimy tak naprawdę znaleźć jakąś drogę, żeby ten bieg, te czynności, które on wykonują, muszą być jak najbardziej optymalne dla tej osoby. Więc takie jest moje podejście w tym temacie.

Diagnostyka pacjenta. Jak długo diagnozujesz? Co jest dla ciebie takim „must have” na diagnostyce u ciebie?

U mnie wygląda to tak, że całe spotkanie często poświęcam diagnostyce, a tak naprawdę diagnostyka czasami trwa też przez kolejne spotkania, bo wiadomo, jak problem jest bardzo złożony, to różnie z tym pracujemy, ale na pewno jakby podstawą jest wywiad medyczny, który w mojej opinii przez wiele osób jest po prostu źle prowadzona, ponieważ jest prowadzona po prostu w sposób takiej ankiety. Ja wypytuję tylko mojego podopiecznego, on tak naprawdę części pytań może nie rozumieć i terapeuci bardzo często nie naprowadzają na to co może być problemem, nie analizują chronologii. U mnie jakby wywiad trwa bardzo długo, na podstawie wywiadu ja dopiero przechodzę powiedzmy do różnych testów reaktywności mięśniowej, różnych testów takich powiedzmy leżankowych, z kinezjologii tak dalej, a potem jakby ja uważam się za jakiegoś bardziej w kierunku specjalizacji ruchu, więc też oceniam to jak porusza się dana osoba. Więc to już w zależności od case’u jaki tam mamy, oceniamy sobie ten ruch czy też tę specyfikację ruchu, w której ta osoba ma problemy, bo też zdarza mi się pracować ze sportowcami, więc tę specyfikację pod dany sport gdzieś tam sobie analizujemy. A teraz mamy masę różnych fajnych narzędzi, więc ja nawet korzystając z telefonu mogę nagrywać, cały czas analizować i tak dalej, potem nanosić jakieś korekcje. Ale też nakłaniam często do jakiejś takiej grubszej diagnostyki, czyli czy tam rezonans czy USG, no to wtedy właśnie wysyłam do doktorka, on mi tam ocenia co i jak, i staram się też nie stawiać diagnoz. Bo my lubimy się zakochać też w naszej diagnozie, lubimy się też okłamywać, bo nagle mamy boom na coś tam i zaczniemy znajdować podobne sprawy u wielu pacjentów, wielu podopiecznych i tak dalej. Więc stawiam hipotezę, staram się jak najbardziej obiektywnie dobrać do tego testy i zobaczyć, czy aby na pewno jest taka sytuacja. Oczywiście też ja zauważam to, że podopieczni też wiele rzeczy często nie pamiętają ze swojego życia i dla nich nie ma znaczenia to co się działo załóżmy 10 lat temu, bo przecież on przychodzi teraz i boli go od tygodnia czy tam od roku, ale nie wydarzyło się nic takiego szczególnego, co mogłoby wprowadzić ten stan bólu, no a jak go wypytujesz czy coś się stało gdzieś tam w dzieciństwie i tak dalej, to lubią nie pamiętać. I to nawet często jak już przychodzą specjaliści ruchu gdzieś tam do mnie, to też oni sami zapominają. Ja też jak sobie czasami zapominam o wielu jakichś tam grubszych upadkach w moim życiu, bo dla ludzi normalnych może to nie mieć po prostu znaczenia. Więc często jest tak, że na przykład na drugim czy trzecim spotkaniu ktoś mi mówi – no, rozmawiałem z mamą i coś tam jeszcze się wydarzyło w moim życiu. I tak się historia układa.

A diagnostyczny przysiad?

Przysiad diagnostyczny robiłem kiedyś na pewnym etapie.

Jesteś w stanie obronić ten przysiad jako ćwiczenie diagnostyczne?

No wiesz, na tamten okres to było super. Wtedy miałeś śrubokręt, teraz masz wkrętarkę. No czego będziesz używał?

Żeby zrobić mięśnie i masę to śrubokrętu.

No dokładnie. Więc jeżeli będę potrzebował u kogoś tego przysiadu do czegoś specyficznego, no to jeszcze używam tak naprawdę. Ale jeżeli mówimy o case’ach, że kogoś coś tam boli i tak dalej, no to po co, jak masz masę innych narzędzi, z których możesz skorzystać.

Co ludzie robią najgorszego dla siebie, że się psują?

Wydaje mi się, że chyba kluczową rzeczą jest taka higiena życia w bardzo dużym zrozumieniu, na zasadzie higiena życia mam na myśli nie tylko jakby dbanie o tę dietę i takie czynniki powiedzmy treningowe, aktywnościowe, bo to też jest jakby bardzo ważne, ale my często mamy kumulację różnych mikro stanów zapalnych w organizmie i na te mikro stany zapalne będzie miało wpływ masę różnych czynników. Czyli jak będziemy mieli to, że nie radzimy sobie ze stresem, jakaś trauma w naszym życiu, z którą sobie nie poradziliśmy, będziemy mieli słabe jedzenie, słaby sen, brak tego ruchu, coraz mniej tak naprawdę tej aktywności fizycznej, gdzie byśmy mogli odreagować, gdzie przestajemy się tak naprawdę często uczyć nowych rzeczy, czego tak naprawdę układ nerwowy potrzebuje cały czas do rozwijania się, tych bodźców zaczyna być za dużo albo my kładziemy na siebie zbyt dużą presję, no i w pewnym momencie przychodzi taki moment, gdzie ciało nie jest w stanie sobie z tym do końca poradzić. No i nagle powiedzmy dolewaliśmy do naszego dzbanuszka różnych problemów i nagle się zaczęło wylewać. I teraz nie jesteśmy w stanie na samym początku jako ludzie od razu wyczaić, dlaczego mnie tu akurat boli, do tego dochodzi jakaś tam dodatkowa nieumiejętnie dobrana chemia, bo idę i szprycuję się różnego rodzaju tabletkami przeciwbólowymi i innymi jakimiś środkami. Nie rejestruję tego, że to jest złe, no i tak w końcu przelewa się i szukam rozwiązania problemu.

A czym jest ból? Jak postrzegasz ból?

W moim spojrzeniu ból to bardzo wielowymiarowe subiektywne odczucie. Jest przede wszystkim takim odczuciem psychologicznym. Więc nie idąc regułkami, no to jak sobie spojrzymy na ból, na to jak my odczuwamy ból, to po pierwsze ma wpływ to, w jakim środowisku gdzieś tam się kształtowaliśmy, każdy z nas ten ból będzie odbierał troszeczkę inaczej. Powiedzmy ktoś się wychowywał w takim środowisku, gdzie miał nadwrażliwą mamę i ciotki, to generalnie może reagować i będzie sytuacja taka, że na byle pierdołę już będzie jakaś reakcja bólowa i tak naprawdę nie musi tam być jakiegokolwiek uszkodzenia tkankowego i tak dalej, to będzie po prostu czyste zjawisko, dla nas to jest jakby taki odruch protekcyjny w dużej mierze, odczuwany psychologicznie. Ja bym tak się do tego odniósł.

Skąd bierzesz najfajniejsze inspiracje? Co cię inspiruje do rozwoju? Skąd bierzesz ten rozwój najczęściej?

Ja mam tak, że lubię sobie nawet na tym YouTube eksplorować różne ciekawe osoby i wychowałem się w środowisku kilku moich przyjaciół, każdy jest z innej dziedziny i powiedzmy każdy w tej swojej dziedzinie gdzieś tam droczy i my dużo czasu spędzaliśmy na rozkminianiu różnych rzeczy. Jeden był fizykiem, drugi fizykiem medycznym, trzeci poszedł gdzieś tam w energetykę i teraz w jakieś UX-y i tak dalej, no i nas zawsze interesowało życie. I ja inspiracje czerpię słuchając mądrych ludzi, dlatego gdzieś tam szperam sobie po Internecie, bardzo dużo też się interesuję jakąś psychologią, ogólnie neurobiologią. Lubię wiedzieć i cały czas szukam jakichś mądrych osób, trafiłem na YouTube na Jerzego Vetulaniego, no to odpalam i wszystko co jest możliwe, staram się gdzieś tam przeszperać. I tak samo wbrew pozorom bardzo dużo ciekawej wiedzy jest w sieci. Jeżeli się słucha, jeżeli chce się słuchać, ja mam tak, że dużo odpalam, na przykład gdzieś lubię spędzać czas, że właśnie odpalam sobie przypadkowe czasami osoby ze Stanów Zjednoczonych, gdzieś mi to tam leci w tle i słucham sobie jednym uchem, wbrew pozorom po to, żeby gdzieś tam utrwalać ten język angielski i gdzieś cały czas być osłuchanym w tym. No i wiesz, zaczynasz być ciekawy, dlaczego oni doszli do takich wniosków. Tak naprawdę mnie interesuje cały człowiek. Dlatego uważam, że w ogóle do fizjoterapii powinniśmy podchodzić tak wieloczynnikowo i każdy znajdzie swoją inną broszkę, w której może odnaleźć swoją specjalizację, bo tak naprawdę to jest cały człowiek. Czy właśnie z punktu widzenia neuro, czy ktoś pójdzie właśnie stricte w psychosomatykę, czy ktoś bardziej się sfokusuje na czysto ortopedycznych case’ach. Więc mnie interesuje wszystko, chociaż i tak mam swoje jakieś takie znajduję koniki specyficzne, ale moim zdaniem my też powinniśmy wiedzieć, jakby z każdej dziedziny po trochu. Bo dzięki temu ja jestem w stanie odesłać do innego trenera, do innego terapeuty, do innego lekarza, bo wiem wokół czego krąży ta jego specjalność i on może mi w tym powiedzieć najwięcej. Czyli tak samo jak na przykład specjaliści od radiologii czy USG, niby większość lekarzy wykonuje to USG, ale jest tylko garstka, która naprawdę tam widzi tam coś więcej oprócz szumów. Więc tu też jest ciężko polegać na jakichś tam specyficznych. Trafia do ciebie, czytasz sobie opis, ale nie wiesz do końca kto go wykonał.

Potem nie zgadza się opis z objawami i nagle stoisz w kropce, bo nie wiesz kto mówi prawdę – lekarz na opisie czy pacjent, który czuje.

No dokładnie. I żeby móc w pewnym momencie przesiewać, no to musisz się zacząć interesować tym, no i też wtedy jesteś w stanie dobierać jakichś specjalistów. Bo jakbym tego nie wiedział, no to czytałbym każde USG, no i mniej więcej to jest to, no to idę na ślepo.

A masz takie nazwiska, które znalazłeś, śledzisz i chciałbyś się nimi pochwalić?

Aktualnie, chodzi ci o sieć, tak?

Tak, powiedziałeś, że dla ciebie najfajniejszą taką inspiracją jest YouTube.

Tak, na YouTube mam na przykład, jeżeli chodzi o psychologię, no to gdzieś tam śledzę sobie ten Uniwersytet SWSP, bo tam często dodają fajnych ludzi.

Chyba podcast mają, co?

Tak. No i tam naprawdę można gdzieś tam wypatrzeć jakieś tam fajne głowy. Jeżeli chodzi o takie osoby ze Stanów, gdzieś tam zacząłem przeglądać [niezrozumiałe 1:09:11], tak też właśnie trafiłem na tych gości z Integrated Kinetic Neurology. No i tak zaczęło mi to gdzieś krążyć, tak zaczęło mi się to gdzieś składać w całość i chętnie czerpię inspirację od takich osób.

Kiedy stwierdziłeś, że możesz uczyć innych, że masz już tyle wiedzy, że masz już takie doświadczenie, że będą do ciebie przychodzić?

Wiesz co, nadal tak nie uważam.

Ale jednak kilka osób do ciebie przychodzi na te szkolenia. Widzę, że tam nie są puste ławki.

Nie są, jak najbardziej. I to mnie cieszy, ale ja nie uważam się jeszcze za takiego super specjalistę czy nic w tym stylu. Ja bardziej czuję się jako taki propagator jakiejś tam wiedzy, którą udało mi się zdobyć przez pryzmat kursów jakie ja zrobiłem, przez pryzmat książek, które gdzieś tam przeczytałem, ogólnie przez pryzmat moich doświadczeń i staram się nimi dzielić, ale nie uważam się jeszcze za takiego kota. Może za kota bym się uważał, jak już stanę i będę miał 60 lat i powiem – kurde, już coś wiem. Gorzej będzie jak już stanę i powiem sobie – a, cała ta wiedza co do tej pory to jedna wielka kicha.

To pierwsze szkolenie było najważniejsze.

Tak. Więc nadal się nie uważam za jakiegoś takiego super specjalistę, że wykładam coś albo prowadzę warsztat z czegoś objawionego. Ja jestem takim detalistą. Ja uważam, że jakby to wszystko też jest napisane w książkach, ja się staram przygotować fajnie materiał, jakby przepuścić przez siatkę moich doświadczeń i staram się też powiedzmy osoby, które są na moim kursie uczyć tego, że trzeba mieć otwartą głowę i żeby nawet nie brać za pewnik przypadkiem, żeby nie wracali po moim kursie i nie robili tego wszystkim swoim podopiecznym, tylko żeby zaczęli myśleć. I ja staram się uczyć ludzi myśleć od początku. To jest taka wizja moja, która gdzieś mi tam towarzyszy, no i jestem zadowolony, że jest jakieś grono ludzi, do którego mogę trafiać. No i uważam, że wiesz, najlepszym, w ogóle przekazywanie wiedzy komuś innemu, jest najlepszą praktyką na utrwalanie wiedzy dla siebie. Więc ja to też po części robię dla siebie.

A kiedy stwierdziłeś, że będziesz uczył? Ktoś cię namówił, czy jak do tego doszło?

Po części gdzieś tam zostałem namówiony, ale po części chciałem, patrzyłem na wielu trenerów pracujących na siłowniach, to od tego zacząłem przede wszystkim, żeby mówić do trenerów, bo wiedziałem, że jest dużo wiedzy, której gdzieś brakuje w tym środowisku trenerskim, którą chciałbym jakby im przekazać. Bo jakby z grubsza byłą też taka oddzielona linia, że tu jest wiedza dla fizjoterapeutów, tu jest wiedza dla trenerów i są trenerzy, którzy jechali te swoje często wizje treningowe bez przemyślenia, dlaczego by im nie pokazać jakiejś metodyki. Bo pojawiła się ta branża powiedzmy treningu medycznego, to jest jakby taki klucz.

Sam trochę ją tworzę.

Dokładnie. Więc wydaje mi się, że to był taki moment przełomowy, że znalazło się grono, które chce się dowiedzieć, jak można za pomocą treningu medycznego pomagać, jak trener może się w tym świadku medycznym odnaleźć.

Jest taki zarzut, do mnie też on jest, ale ty będziesz się teraz bronił, że pokazujemy świat rehabilitacji trenerom, którzy nie powinni tego robić.

Wydaje mi się, że niby to można byłoby dać jako zarzut, natomiast patrząc na środowisko jakby fizjoterapii, odniosłem wrażenie, że wielu fizjoterapeutów nie ma pojęcia stricte o ruchu. Bardzo często trenerzy mają większe pojęcie o biomechanice ruchu, o jakichś takich treningowych aspektach, dużo większe niż fizjoterapeuci. Mają jeszcze może też w tym względzie nie takie wydmuchane też ego, że leczą, tylko oni chcą pomagać. A dlaczego nie dawać narzędzia, tak naprawdę to pomaganie polega na niczym innym jak na zrozumieniu procesów, które zachodzą w organizmie człowieka. A trener wydaje mi się, że powinien poznać jakby te wszystkie procesy, a to jakiego narzędzia on użyje, to już leży w jego własnym względzie i czy akurat pomoże. On nie będzie mówił, że leczy, on po prostu usprawnia, optymalizuje funkcjonalne ruchy człowieka.

Jak zwał tak zwał. KIF zabrania używania słowa leczenia przez inne zawody niż zawody medyczne i to jest taka trochę gra słów.

No tak, ale to możemy się bawić w kotka i myszkę, i grać słowami dalej. Zawsze znajdzie się jakieś okienko, gdzie będzie terapeuta, który będzie uprawiał bioenergetykę, cokolwiek, i będzie to robił, więc jeżeli my będziemy propagować moim zdaniem wiedzę, to ludzie przestaną mniej wierzyć w szamaństwo, a więcej zaczną rozumieć takie proste procesy fizjologiczne. I w ten sposób wydaje mi się, że jakby pracuje się na lepsze dobro.

Co byś chciał, żeby KIF zrobił dla nas? Jakieś takie dwa zadania, jedno zadanie z twoich marzeń, żeby ta nasza organizacja jakoś się przyczyniła do polepszenia?

Ja daleki jestem od liczenia na kogokolwiek, na jakiekolwiek organizacje, bo zawsze byłem nauczony – radź sobie człowieku sam. Bo nasze państwo nas uczy cały czas kombinowania i jakikolwiek twór nie powstaje to licz na to, że to jest kolejne zagrożenie, z którym przedsiębiorca musi sobie zacząć radzić. Zauważ, że nawet nie ma kto u nas zrobić rewolucji gdzieś na rynku, bo przedsiębiorcy są zajęci tym, żeby sobie radzić z kolejnymi przeciwnościami losu, a powiedzmy ci, co jakby nie chcą, to oni są zadowoleni, bo rząd im dużo daje. Więc raczej wydaje mi się, że żyjemy w takim kraju, że jak powstaje jakaś kolejna organizacja, to ona nie chce nic zrobić dobrego dla ciebie.

Jest taka wersja.

Powiem tak – jeżeliby mieli zrobić coś dobrego za darmo, zacząć jednoczyć nas wszystkich i nie patrzeć, nie rozdzielać, nie nakładać jakichś takich rzeczy, tylko myślę, że właśnie idąc tym co powiedziałem przed chwilą, więcej dając, edukując wszystkich i tak dalej, działając na wspólne dobro, jesteśmy w stanie stworzyć fajną społeczność. A tak naprawdę wszystkich nas łączy to, że chcemy pomagać ludziom i szukać jak najlepszych, jak najbardziej efektywnych metod. Dlaczego nie pozwolić się temu w sposób normalny rozwijać. Do tej pory ja tylko się przysłuchuję i tylko gdzieś tam dochodzą mnie słuchy z różnych stron, bo ja tak jak mówię, staram się nie przejmować nikim i niczym dookoła, więc na razie nie słyszałem dobrego słowa w kierunku tej organizacji.

Ja chyba też nie. Znaczy, słyszałem, że są grupy osób, które kochają tę organizację i wspierają, ja nie utrudniam przynajmniej im pracy, tak bym to nazwał.

Dokładnie. Jak sobie coś tam wymyślili, to niech sobie działają, ale jakby to działa w dwie strony. Nie utrudniamy sobie życia.

Po co ci Instagram? Jaki miałeś pomysł na to?

Instagram jest dla mnie takim szybkim źródłem dzielenia się wiedzą, inspirowania też od innych, tworzenia jakiejś społeczności. Do tej pory jakby nie miałem troszeczkę czasu na YouTube, bo wymaga on trochę więcej przygotowania. Jednak ten materiał musisz przemyśleć, przygotować i tak dalej. Gdzieś tego Instagrama jestem w stanie tworzyć czasami pomiędzy, w jakichś tam krótkich przerwach i przygotować na szybko jakiś post, grafikę i tak dalej. Wiesz, tak naprawdę, gdyby nie Instagram, to nie poznałbym ciebie, nie poznałbym wielu innych wartościowych ludzi i tak naprawdę nie wiedziałbym co się dzieje w tym światku i bym tkwił sobie jak taki mały smrodek i sobie coś tam miętolił. A tak to jestem na bieżąco. Mam osoby, które obserwuję, więc szybko patrzę co się dzieje w tym naszym światku albo w tym światku, który mnie interesuje.

Dwóch tysięcy osób tak naprawdę.

Tak, nigdy nie będziemy mieli zasięgów typu 50 tys. czy coś takiego, bo nasze grono odbiorców jest małe, ale specjalistyczne. I ono się dopiero tworzy, bo to jest też taki świeży nurt.

Masz rację.

Na pewno w Warszawie jest więcej tych osób.

Nie powiedziałbym. Znaczy, to jest jedna rzecz, bo my może tkwimy gdzieś na tym Instagramie tak naprawdę i widzimy co tam się dzieje, ale takich osób, które nie mają Instagrama a to robią, też trochę jest. Czy nawet nie mają Facebooka względem profilu firmowego, mają swoich klientów i robią naprawdę dobre rzeczy, tylko tego nie pokazują światu.

No wiesz, bo prawda jest taka, że często właśnie, ja też mam mało czasu. Znam wiele świetnych terapeutów, wiele świetnych trenerów, o których świat nigdy nie słyszał. I ja się zastanawiam, dlaczego tak, bo tak naprawdę to jest kwestia tego, że nie ma czasu, jak jesteś sfokusowany, do tego jeszcze masz rodzinę i tak dalej, to jest ciężko tworzyć, a poza tym trzeba się polubić jednak z tą technologią, trzeba się polubić z takimi dodatkowymi rzeczami typu jakiś program graficzny. Trzeba przygotować, poświęcić czas na jakiś materiał, no i jak ktoś tego nie czuje, no to niestety tego nie będzie, natomiast świat pokazuje, że wbrew pozorom to jest potrzebne, żeby gdzieś w tej sieci istnieć, żeby jakieś materiały się gdzieś tam pokazywały, też między innymi po to, żeby ktoś potem do ciebie trafił z zewnątrz, taki normalny klient. Ludzie muszą zobaczyć też co robisz, jeżeli nie zobaczą, to też nie przyjdą, oprócz tych z poczty pantoflowej.

Mało kto to jeszcze w Polsce rozumie i to jest takie mocno w powijakach. Jak oddzielasz wiedzę na Instagramie? Bo tam kontentu i różnych „ekspertów” jest bardzo dużo – jak na to patrzysz? Jak do tego podchodzisz?

Instagram ma to do siebie, że tutaj nie ma takich materiałów długich.

Nie no, zdarzają się takie posty, które są książkach.

Tak, ściana tekstu. Ale w gruncie rzeczy nie chce ci się tego czytać. Więc ja też dostałem parę razy, a nie wydaje mi się, żebym napisał cokolwiek dużo albo wartościowo, żebym rozwinął jakikolwiek temat, a też już mi ktoś napisał „ściana tekstu”. I wiem, że to ginie, na takie treści już trzeba faktycznie gdzieś tam się przerzucić na YouTube i przygotowywać. Jak rozdzielać te treści? Ja mam tak, że jeżeli cię jakiś temat zainteresuje, no to faktycznie czas skomentować, można napisać do tej osoby, gdzieś tam zagadać, żeby rozwinąć. Dzięki Instagramowi też, ale też na przykład poznałem się na żywo ze Sławkiem Fotkiem, ale też dzięki temu udaje nam się wymienić jakieś spostrzeżenia na jakieś tematy i tak dalej. Więc zazwyczaj jest to jakaś tam długofalowa obserwacja, a potem jest albo cały czas follow, albo unfollow i szukasz jakichś dalszych materiałów od tej osoby.

A zagraniczne media, w Stanach to dużo fajniej wszystko pracuje i te zasięgi, które oni generują są dużo większe niż w Polsce. Obserwujesz tam kogoś?

Ja ogólnie uważam, że pod względem tworzenia kontentu, to przede wszystkim powinniśmy się uczyć na Stanach i czerpać jakby inspirację. Jak sobie zobaczysz na wielu polskich twórców na YouTube, to często to jest kopiuj wklej to co ktoś robi w Stanach Zjednoczonych. Tylko zobacz jedną rzecz – plusem ludzi w Stanach jest to, że oni piszą w języku angielskim, czyli cały świat to rozumie i cały świat to obserwuje. Ja tak patrzę nawet na tych chłopaków z tego IKN, że u nich plus jest taki, że jak stworzą jakikolwiek kurs, to u nich to idzie w świat, cały świat. A ty co, stworzysz kurs po polsku, stworzysz kontent po polsku, nie zobaczy tego nikt więcej oprócz tysiąca, dwóch czy trzech tysięcy twoich stałych followersów. Gdzieś to tam zaraz zginie następnego dnia na ścianie wszystkich cycków i tego typu kontentu. Więc jeżeli chodzi o taki w ogóle marketing i tworzenie kontentu, tak samo na przykład już spoza branży jest taki ten Gary Vaynerchuk, on fenomenalną gdzieś tam robotę zrobił w tych social mediach i on też właśnie o tym mówi, żeby więcej dokumentować, więcej tworzyć, cały czas zalewać, bo tak naprawdę wszystko na tych wallach ginie po jednym dniu, a nie skupiać się na tym, żeby super piękne zdjęcie było i tak dalej, tylko, żeby jak najwięcej materiału gdzieś tam wrzucać w tę sieć.

A nie masz tak, że boisz się, że coś głupiego wrzucisz, napiszesz za szybko i będzie z tego większy problem niż pożytek, ktoś cię będzie potem tym atakował?

Tak myślałem na początku. Bardzo dużo czasu jakby o tym myślałem na początku, że trzeba się skupić, żeby ten post przygotować tak, żeby on był jak najbardziej poprawny politycznie i tak dalej. Natomiast w gruncie rzeczy tworzysz siebie, pokazujesz siebie. Przykładem może być tu, jeżeli chodzi o naszą branżę MoveU, nie wiem, czy kojarzysz chłopaków. Jak dla mnie oni marketingowo to jest po prostu taki Apple w naszej branży. Oni tak dopracowali i swój produkt, swoją stronę, cały marketing.

Plus siebie, oni pasują do tego co robią.

Tak, dokładnie. Tak samo w Stanach oni mają dużo hejterów, bo zauważyłem, że jest takie środowisko właśnie ludzie z EBM i tam się ich czepiają. I czepiają się ich o słówka i tak dalej. Ale jakby musimy zrozumieć, że ta część, którą oni zaczęli zapełniać, czyli powiedzmy popraw swoją posturę, świadomość ciała i tak dalej. Ci ludzie, którzy ich śledzą, wiesz, tam 600 osób miesięcznie kupuje ich program, ja rozmawiałem z ludźmi, którzy wykupili ich program, widziałem tę platformę i tak dalej, to jest doskonale wypracowane. Ci ludzie nie mogą sobie zrobić krzywdy tym programem, a każdy z nich tak naprawdę usprawni swoje ciało. A jeżeli jest temat na zasadzie – a, bo zrobisz sobie krzywdę, bo masz taki uraz, z którym sobie nie poradzisz – to od tego masz konsultacje, żeby oni cię przekierowali, to idź najpierw stary do specjalisty, zdiagnozuj, napraw swój problem, a potem możesz pracować z nami. Oni robią takie ćwiczenia, którymi sobie krzywdy nie da się zrobić w gruncie rzeczy.

Albo czasem bardzo postarać.

No dokładnie. Więc moim zdaniem fenomenalna robota, jeżeli chodzi o Instagram, bo oni przede wszystkim tym medium pracują, plus fajna robota ćwiczeń, dobierania, programowania tego wszystkiego. Kurczę, ja podziwiam ten kunszt, wiem, że w Polsce jakby to było w okresie jeszcze zeszłego roku, jakby coś takiego się pojawiło, to by po prostu jakby środowisko wyparło te osoby, które to tworzą.

To robimy?

No zdecydowanie. Szczerze ja się od jakiegoś czasu noszę nad wprowadzeniem czegoś takiego, tylko nie było czasu na przygotowanie takich materiałów i tak dalej. Drugie, tak jak mówisz, było to jednak ograniczenie spośród środowiska. Ale wiesz, dlaczego tego nie robić? To tak naprawdę tworzy świadomość wśród naszych podopiecznych. Więc wiesz, to tak samo jak powiedzmy w czystym fitnessie, jest pani Chodakowska, ale ona jakby ma swoją broszkę w tym wszystkim, ona nakłania ludzi do ruchu.

Znaczy tak, można zarzucić kwestie techniczne Ani Lewandowskiej i Ewie Chodakowskiej, że robią coś nie jakoś idealnie, ale weź zrób taki program i rusz milion osób sprzed kanapy i żeby się poruszali.

Dokładnie, dzięki temu my też mamy klientów. Bo gdyby ich nie zdjąć z kanapy, to oni by się nie dowiedzieli o aktywności, trenerzy nie mieliby tyle pracy dzięki nim i tak dalej, bo umówmy się, oni są właśnie od propagowania tej dobrej strony, tego, żeby się zacząć ruszać. Więc ja jestem daleki od hejtu. My żyjemy w takim zaściankowym kraju wbrew pozorom i to widać też, tego się nauczyłem jak dużo jeździłem za granicę na te swoje zloty, teraz jak przebywam z obcokrajowcami, my się boimy też w ogóle wszystkiego, my się wstydzimy, mamy jakieś takie dziwne zachowania, kiedy ludzie z zagranicy przyjeżdżają i – how are you, bro? – i tak dalej. Rozmawiają ze sobą od razu czasami o dupie Marynie i jest to naprawdę fajnie, otwarcie. A my – do nas mówi, to na pewno czegoś od nas chce, mógłby się już w końcu uciszyć – i wymyślamy jak tu zrobić angielskie wyjście, żeby dał nam święty spokój.

Tak samo jak mamy szkolenia w Polsce, które z powodzeniem mogłyby gdzieś wyjechać i pokazywać dane techniki za granicą i robiły furorę. Jestem przekonany o tym.

Ja też tak uważam. W wielu branżach, wielu dziedzinach, my mamy naprawdę kocur specjalistów, tylko oni nie mają jakby, to ich ego jest tak czasami albo zbełtane z podłogą i oni się nie czują, albo się wstydzą. Ty też się pewnie z tym gdzieś tam borykałeś zanim zacząłeś prowadzić szkolenia, co powiedzą inni.

Do tej pory mamy grupę osób. – Co takiego trudnego jest w rolowaniu? – No to zapraszam, chodź.

Zgadza się. Mam takiego znajomego, który zajmuje się też coachingiem i tak dalej, no i on mi powiedział kiedyś – co ja robię z hejtem. Klikam przycisk, do widzenia, delete i już się nie przejmuję. Więc wydaje mi się, że tego też potrzebujemy, no i też przede wszystkim więcej takiego nie konkurowania ze sobą, tworzenia razem fajnych projektów. Bo tak naprawdę, im więcej zaczniemy fajnych rzeczy tworzyć ze sobą, tym nam jest łatwiej. A właśnie nie myśleć o tym, że o kurde, to jest mój konkurent, on mi ukradnie pieniądze i on zrobi na tym biznes.

A nie masz czasami takiej opcji, że wrzucasz coś na Internet, jakąś prostą rzecz, co już było 100 razy i wszyscy to już wiedzą?

Tak, ale ostatnio mi ktoś powiedział, że właśnie przez to, że tak skrolujemy, to to, że zobaczyło to na przykład te 50 osób, które dało like’a i tak dalej, przepłynęło, to nie znaczy, że jest jeszcze 3 tys. osób, które tego nie zauważyły. I ta ściana, to wszystko w naszym życiu teraz przepływa, mi się wydaje, że na przykład mówiłem o tym temacie, już chyba wszystko powiedziałem co jest możliwe i już pewnie wszyscy wiedzą, i znowu mi powiedzą, że słuchaj stary, ale gadasz na ten sam temat i tak dalej, a okazuje się, że ktoś tam nagle usłyszał to i komuś to dało coś do myślenia i tak dalej. Więc ostatnio dopiero szczerze mówiąc zacząłem się czegoś uczyć, bo człowiek myśli – dobra, trzeba coś nowego, oryginalnego wymyślić i tak dalej. Koła drugi raz nie wynajdziesz. Więc wydaje mi się, że pod tym względem trzeba tworzyć materiał. Tak samo Harden na przykład czasami już leci na twardo i na przykład rzuca tego samego posta po jakimś tam czasie. Ten sam filmik, ta sama strategia i tak dalej. MoveU męczą ten sam temat, tylko teraz na przykład narysowali na gościu mięsień albo dodali jakiś produkt. Jest w kółko o tym samym, ale troszeczkę inaczej. Niektórzy robią w kółko to samo, ale widać jakoś tam im to idzie. Więc wydaje mi się, że fajnie jest się pochwalić jakąś nową rzeczą, którą się gdzieś tam człowiek dowiedział, bo my się próbujemy gdzieś tam też wyróżniać na tym Instagramie, ale wbrew pozorom brakuje podstaw. I jak się magluje te podstawy, jakby widać, że wciąż jest to aktualne.

Jakie masz plany? Może coś fajnego zdradzisz, co chcesz dalej robić? Gdzie się widzisz za rok, za dwa, za pięć, za dziesięć?

Wiesz co, ja trochę dążę powoli już do tej sieci i troszeczkę częściowo chciałbym się w niej w jakiś sposób ulokować.

A nie boisz się, że nie da się trenerów nauczyć ruchu, żebyśmy nie popadli znowu w taką opcję, to co napisałem dzisiaj u siebie na Facebooku, że nie przewiduję szkoleń online z jakości ruchu, z ruchu dla trenerów. A nie boisz się tego, że to będzie problem?

Nie w tym kierunku, bo z ruchu nie, ale jesteś w stanie na przykład część rzeczy przerzucić. Często na kursach nie ma czasu na teorię i zrozumienie tych wszystkich procesów i tak dalej, i ludzie przychodzą po sprawdzone techniki. I w momencie, kiedy jesteśmy w stanie im część rzeczy przerzucić na platformę i dać im w fajny prosty przystępny sposób wiedzę, z której będą się mogli uczyć, ja chciałbym tworzyć taką platformę wiedzową, gdzie powiedzmy specjaliści będą w stanie tworzyć taki materiał wiedzowy i zarówno grono specjalistów tam znajdzie coś dla siebie, ale z drugiej strony będzie ta platforma też dla ludzi normalnych, gdzie będą mogli po prostu sięgnąć po jakieś takie właśnie programy ruchowe, podowiadywać się coś więcej o swoim ciele. W takim kierunku edukacyjnym. A z drugiej strony nie chcę rezygnować z praktyki, bo ja kocham to co robię, więc przestając praktykować, tak naprawdę ta twoja wiedza jest nic nie warta. Na pewno wiele osób odczuje teraz po tej przerwie, jak wróci nagle do gabinetów, na salę treningową, że troszeczkę inaczej będzie im się pracować, nie będzie takiego flow jak jesteś w ciągłym natłoku podopiecznych i na pewno chciałbym więcej czasu móc i bardziej jakościowo jeszcze działać w tym gabinecie i na tej sali treningowej. I żeby zrobić sobie takie 3-4 dni powiedzmy na sali, część poświęcić na produkowanie materiałów jakichś, czy też prowadzenie jakby szkoleń, jakichś tam warsztatów stacjonarnych i też mieć troszeczkę w tym wszystkim życia dla siebie. Bo umówmy się, jakby to znalezienie czasu powiedzmy na prowadzenie projektu firmy i uczenie się ciągłe w branży, w której jesteśmy, bo tu się ciągle wszystko zmienia, tak jakby co chwilę coś odkrywamy nowego i tak dalej, i ta nasza branża się dość dynamicznie rozwija. Więc szukam takich optymalnych rozwiązań, gdzie uda mi się pracować i tu, i tu.

Powiedziałeś przed chwileczką takie zdanie, że chcesz, żeby oni to sami ogarnęli sobie w domu na poziomie e-learningu. Nie boisz się tego, że na szkolenie przyjdą i tego nie złapią, nie przejdą przez to?

Dlatego jesteśmy w drugiej fazie dostępni. Możesz e-learning prowadzić i mieć też konsultacje online. Możesz też jakby częściowo to jeszcze gdzieś tam dla tych, którzy chcą, przelecieć to samo na kursie stacjonarnym. Więc to może być jako taki dodatek. Jest grono tych ludzi, których czasami też zanim nie stać ich na jakiś super większy kurs, ale na przykład na taki e-learning ich może stać. Są ci co preferują właśnie czerpać wiedzę z książek, właśnie z takich rzeczy, no i tu też wydaje mi się, że takie materiały, które są w dużej mierze teoretycznie, jakby chcąc ugryźć elementy kinezjologii przez Internet, to jest niemożliwe. Chcąc nie chcąc, jak nie dotkniesz i nie zrozumiesz tego co się dzieje pod twoimi rękami, no to sorry.

Albo źle dotkniesz, a myślisz, że robisz dobrze, nie?

Tak. I tam jest w tym wszystkim, w tej całej pracy, tyle szczegółów, tyle mikro zmiennych, które dopiero w praktyce człowiek uczy się, można powiedzieć cały czas się uczy dostrzegać coraz więcej i polepsza dopiero skuteczność swojej diagnostyki i tego swojego dotyku, że tego żaden Internet ci nie da. Ale w momencie, kiedy jesteś już doświadczonym jakimś tam terapeutą czy trenerem, to znowu wracamy do tego, że kiedy najlepiej jest wracać do książek? Kiedy już masz jakieś tam doświadczenie. W tym wypadku też ten e-learning jest taki, bo nagle ci daje do myślenia, że jakieś tam parę narzędzi jakiś tam ziomek z jakiegoś tam teamu sobie wymyślił na integrację systemu wzrokowego i przedsionkowego i sobie coś tam wykombinował. To jest ciekawe, to on spróbuje sobie sam też to kombinować, bo wytłumaczył, że to tak działa nie inaczej. Więc wydaje mi się, że pod tym względem ten e-learning jest całkiem spoko. Jakby wydaje mi się, że też jakby nie pominiemy tego kroku i że tak czy inaczej nas to czeka.

Pewnie jesteś już osobą, którą dużo osób obserwuje i chce być taki jak ty. Jaką miałbyś wskazówkę dla młodych trenerów?

Praktykować, praktykować, praktykować i nie bać się eksperymentować, nie bać się życia i obcowania z podopiecznym. Nie bać się powiedzmy sprzedawania swoich technik swojemu podopiecznemu. Bo chyba początkujący terapeuci, tak samo początkujący trenerzy mają to do siebie, że oni – dobra, nauczyłem się czegoś tam na kursie – ale nie wiedzą, jak przekazać to podopiecznemu, często boją się zastosować te techniki na jakimś podopiecznym. Bo jeszcze tego nie umiem, bo jestem świeżakiem po kursie. Wydaje mi się, że tego powinni się nie bać i im więcej osób jak najszybciej uda im się przetestować, tym szybciej nabędą większą, lepszą skuteczność. Jak dla mnie, nie bać się życia.

A tym starszym, którzy gdzieś utknęli? Jakiego byś kopa im zrobił?

Tym, którzy utknęli kazałbym wyjść w ogóle z gabinetu i spróbować pracy czymś innym, pójść nawet tak z dupy na jakikolwiek kurs, spróbować rzucić się w nurt czegoś kompletnie innego, a nie tylko robić tylko gdzieś tam w kółko to samo. No i też spróbować troszeczkę gdzieś tam poobcować z innymi ludźmi, choćby w sieci czy coś takiego, bo to otwiera jednak spojrzenie. I nie tylko tworzysz znajomości, ale też otwiera ci głowę.

No i niech ta głowa zostanie otwarta przez całe nasze życie, może tak to zakończmy. Ja ci bardzo dziękuję Marku. Naprawdę godzina czterdzieści to piękny czas jaki nam się udało uzyskać, naprawdę wartościowe rozmowy. Mam nadzieję, że ona będzie wartościowa też dla naszych słuchaczy.

Ja też się bardzo cieszę, bo naprawdę jak na piątek wieczór, nie spodziewałem się, że aż mój mózg będzie w jakikolwiek sposób produktywny.

Nie jąkałeś się strasznie.

Na szczęście nie. Chociaż mam takie, odkąd się oglądam to zauważyłem, że czasami mam takie swoje specyficzne rzeczy.

Najgorsze jest chyba obejrzeć siebie jeszcze raz jak nagrywasz.

Dlatego szybko wrzucam.

Szybko wrzucam i pierwsze nagranie już jest najlepsze, nie warto powtarzać, to też pamiętajcie.

Zgadza się.

Tak samo jak te rozmowy, nigdy nie ma drugiego nagrania, bo jest tragiczne i wychodzi jeszcze gorzej. A więc ja was zachęcam do odsłuchania reszty podcastów, zarówno u Marka jak i u mnie, bo Marek też tam coś tworzy. Co tworzysz?

Ja mam taki podcast „Kultura Ruchu”. Na chwilę był zawieszony, ale już odwiesiłem i cisnę z podcastem dalej, także teraz już na bieżąco wszystkie podcasty tam znajdziecie.

A więc możecie i „Dachowski Pyta”, i „Kultura Ruchu”, zachęcam was do odsłuchania, bo każda taka rozmowa jest dla was inspiracją, działaniem, patrzeniem z innej strony na świat treningu, rehabilitacji, dietetyki i wszystkich innych rzeczy dookoła naszego skomplikowanego i pięknego zarazem ciała. Ja ci jeszcze raz Marku dziękuję i do zobaczenia w kolejnych odcinkach.

O czym usłyszysz w tym odcinku podcastu?

  • 1 : 31 - Sport i kariera trenerska.
  • 15 : 15 - Czy FMS jest wartościowym szkoleniem?
  • 19 : 52 - Szkolenia, w które warto inwestować.
  • 25 : 29 - Program studiów- co warto zmodyfikować?
  • 32 : 52 - Terapia manualna i terapia ruchowa.
  • 42 : 56 - Współpraca z lekarzami- czy rzeczywiście jest możliwa?
  • 46 : 54 - EBM i doświadczenie w pracy.
  • 53 : 26 - Czy wzorce ruchowe rzeczywiście istnieją?
  • 56 : 33 - Diagnostyka klienta.
  • 64 : 26 - Wyszukiwanie wartościowych treści.
  • 59 : 20 - Odpowiedni moment na zostanie szkoleniowcem.
  • 75 : 12 - KIF- organizacja, która pomaga czy utrudnia?
  • 77 : 46 - Pomysł na instagram.
  • 92 : 37 - Plany na przyszłość i wskazówki dla młodszych.