Radosław Wyleżuch – nie zaczyna się naprawiania od podzespołów, tylko od systemu S01E42

Radosław Wyleżuch – nie zaczyna się naprawiania od podzespołów, tylko od systemu S01E42
 Spreaker
Podcasts
 Google
Podcasts
 Apple
Podcasts
 Spotify
Podcasts

Opis tego podcastu:

Radosław Wyleżuch to mgr fizjoterapii AWF Katowice, były fizjoterapeuta Kadry Narodowej seniorów w stylu klasycznym w Polskim Związku Zapaśniczym, terapeuta manualny MT, instruktor sportu specjalności kulturystyka oraz trener personalny, trener przygotowania motorycznego, terapeuta metody P-DTR, kierownik Oddziału Rehabilitacji w Sanatorium Uzdrowiskowym „Malwa” w Ustroniu oraz fizjoterapeuta prowadzący prywatną praktykę leczniczą „Fizjomaximus”.

Trener personalny w największych klubach fitness w Warszawie Holmes Place, Cityfit, Core Fitness. Był wykładowcą Terapii Manualnej i Anatomii na Podkowiańskiej Wyższej Szkole Medycznej w Podkowie Leśnej, aktualnie na kursach dla trenerów i fizjoterapeutów w Bodyshaping Academy w Katowicach.

Rozmawiając z Radosławem Wyleżuchem w Katowicach podczas wyjazdowego odcinka z cyklu #DachowskiPyta drążyłem tradycyjnie tematy dotyczące studiów fizjoterapeutycznych i AWFu, tego, jaka była jego ścieżka zawodowa i skąd wziął się pomysł na właśnie te studia, a także, rzecz jasna, o obraną karierę sportową. Dowiedziałem się, czy zawiódł się studiami na AWFie, skąd wzięła się u niego miłość do sportów siłowych i sportów walki oraz co jest niepotrzebne w trakcie studiów, czego nie używa w obecnej pracy z pacjentami. Rozmawialiśmy o fascynacji P-DTR i tym, że nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, o stosunku do badań, o najlepszych ćwiczeniach i tym, co jest obecnie dobrym źródłem wiedzy. W związku z jego pracą w uzdrowisku pytałem, co kojarzy się Radkowi z tym miejscem, jakie są skojarzenia ludzi i co go najbardziej irytuje w systemie lecznictwa w uzdrowiskach.

► Rehabilitacja na AWF Katowice
► Proprioceptive – Deep Tendon Reflex
► Co psuje ludzi?
► Jakie ćwiczenia są najlepsze?
► Skąd czerpać wiedzę?
► Jak rozpoznać dobry kurs?
► Czym jest blizna?

Transkrypcja podcastu:

Michał Dachowski: Witam was serdecznie w kolejnym odcinku z serii „Dachowski Pyta”. Odcinek super, bo wyjazdowy, nie jesteśmy w Warszawie jak widzicie, zupełnie inna przestrzeń. Jesteśmy w Katowicach na jednym ze szkoleń. Dzisiaj porozmawiamy sobie z:

Radosław Wyleżuch: Witam wszystkich. Nazywam się Radosław Wyleżuch, jestem fizjoterapeutą.

No właśnie, czym się zajmujesz, bo to ważne. Co na co dzień robisz? Jak pracujesz?

Na co dzień pracuję w Ustroniu. Ustronie jest bardzo ładnym miejscem położonym w Beskidach. Prowadzimy sanatorium uzdrowiskowe, tam pracuję na co dzień. Prowadzę też gabinet swój.

A skąd u ciebie się w ogóle wzięła rehabilitacja?

Zawsze interesowałem się sportem i chciałem w tym kierunku iść, coś robić ze sportem, ale nie do końca chciałem gdzieś tam pracować w szkole czy też wykonywać jakiś tam zawód związany gdzieś z wychowaniem fizycznym, tylko coś bardziej związanego z medycyną, a nie czułem się jakoś też tak mocny, żeby gdzieś tam pójść na medycynę. No i taki był pośredni kierunek jak fizjoterapia. W ogóle na początku myślałem, żeby iść na prawo, to zupełnie coś innego, ale później się to zmieniło w liceum. Zaczęła mnie mocno interesować biologia i dlatego tak mi się później w głowie pozmieniało i dobrze mi szły te przedmioty, więc stwierdziłem, że taki kierunek pośredni, też związany i ze sportem, i z leczeniem, i z ruchem, będzie najlepszy. No i tak się potoczyło, że dostałem się na AWF.

Od razu wiedziałeś, że to będzie AWF? Inna opcja nie wchodziła w rachubę, bo się ruszałeś?

Tak, bo więcej sportu. Bo wiedziałem, że jest więcej godzin sportowych, różne dyscypliny i też tam będziemy dużo ze sportem działać, gdzie na innych uczelniach ten plan, z tego co patrzyłem, jest mniej tego sportu.

Zawiodłeś się?

Czy się zawiodłem? Nie, bo mieliśmy go naprawdę dużo i były różne ciekawe dyscypliny. Mieliśmy fajnych wykładowców, mieliśmy lekkoatletykę, wszystkie gry zespołowe, pływanie. Więc warto to było poznać i te zasady teraz widzę, że w pracy mi to pomaga, bo jeżeli pracuję z jakimiś sportowcami, no to poznanie tych dyscyplin na AWF-ie, uważam, że jest potrzebne fizjoterapeucie i to dobrze. Może to być teraz bardziej jakoś tam rozbudowane, bo to było na takim poziomie podstawowym, a teraz jak wiemy to przygotowanie motoryczne, ten poziom się zmienił, więc ja nie wiem teraz jak to jest na uczelniach, w jaki sposób, ale jeżeli wykładowcy idą z trendami, z wiedzą aktualną i teraz też to prezentują studentom, no to na pewno lepiej. Uważam, że fajnie, że powinno się poznać te dyscypliny.

Od kiedy ty byłeś związany ze sportem i przez jakie sporty przeszedłeś jako młody amator?

Jako amator to oczywiście piłka nożna. Jako młody chłopak każdy chce zostać piłkarzem czy tam koszykarzem, siatkarzem. Zapisałem się do szkółki, gdzieś tam w Ustroniu grałem w piłkę nożną za juniora. Później za seniora już nie miałem czasu i jakoś też nie byłem jakoś wielce utalentowany piłkarsko, no więc dałem sobie spokój. Studia mnie mocno absorbowały, praca też, no i dałem sobie spokój z piłką i skończyło się granie tam w wieku 20 lat.

Kiedy sporty siłowe weszły, sporty walki?

Taka miłość do sportów siłowych, czy tam sylwetkowych, no to właśnie takie zastępstwo po piłce. Zawsze też byłem bardzo szczupłą osobą, drobną, więc jakoś tak chciałem się też wzmocnić, no i miałem na to czas, bo w wolnej chwili czy wieczorami mogłem iść i potrenować, i też mi to gdzieś tam wystarczało, i byłem z tego powodu zadowolony, dobrze mi to szło, sprawiało przyjemność, no i się przeniosłem na taki bardziej trening indywidualny.

Powiedziałeś, że pracujesz dzisiaj w uzdrowisku. Z tego co wiem to jest biznes twoich rodziców.

Tak.

To był taki pomysł na ciebie też?

Nie, zupełnie nie. Totalnie nie było tutaj żadnego wpływu i nie było to też związane z taką pracą właśnie jaką mam na co dzień, tylko po prostu bardziej właśnie w tym kierunku sportowym, to mnie bardziej ciągnęło.

Nie, bo szukam motywacji. Często motywacją jeszcze u ludzi jest to, że mieli jakąś kontuzję. Miałeś kontuzję?

Nie, nie miałem. Jakoś tak mnie kontuzje omijały. Miałem jakieś tam drobne naderwania czy skręcenia jakiegoś stawu skokowego i to były takie typowe, nic groźnego. Więc jakichś takich poważnych urazów nigdy nie miałem.

Co ci się najbardziej podobało na uczelni?

Rehabilitacja na AWF Katowice

Najbardziej na uczelni co mi się podobało?

Bo to był AWF w Katowicach, tak?

Tak. Co mi się podobało? Atmosfera. Bardzo fajna atmosfera, fajni ludzie, tacy właśnie mający dużo energii, bo w większości każdy gdzieś tam albo był czynnym sportowcem, albo gdzieś tam pasjonował się sportem, więc dużo endorfin, dużo pozytywnych ludzi, uśmiechów, więc to było fajne na uczelni, że tacy bardzo mocno otwarci ludzie, aktywni.

Jakiś przedmiot albo wykładowca jeden, który do tej pory albo używasz tego, albo jesteś w stanie gdzieś cały czas czerpać od tej osoby jakąś tam wiedzę?

Wykładowców nie pamiętam.

To może być przedmiot, który do tej pory pamiętasz i wiesz o tym, że dalej z tego korzystasz?

Bym skłamał, że nie pamiętam, bo teraz przeszło na taki poziom, że w zasadzie z tymi wykładowcami spotykam się teraz na kursach i znam, i teraz ta relacja przeszła w relację koleżeńską z wieloma profesorami czy doktorami z uczelni, no to teraz fajnie tak miło, że to był autorytet kiedyś na uczelni, a teraz to już jest kolega, z którym mogę wymienić doświadczenia, więc to jest bardzo fajne też. Tutaj mogę też w sumie kilku wymienić, jak na przykład Mirek Kokosz, Michał Kuszewski. No to byli moimi wykładowcami na uczelni, no a teraz jesteśmy na stopie koleżeńskiej i to jest fajne naprawdę, to są bardzo dobrzy terapeuci i też można z ich doświadczenia czerpać wiedzę i fajnie, że dalej oni się też kształcą, możemy się spotykać gdzieś na kursach.

Co byś wykasował z programu uczelni? Czego do tej pory nie użyłeś i nie jest potrzebne?

Humanistyczne wszelkiego rodzaju przedmioty. Od socjologii, filozofii i tam jakiegoś prawa czy innych takich, jakieś tam historie rehabilitacji, no bo to można ująć w jakimś jednym slajdzie, czy na jednych zajęciach wspomnieć po prostu, a nie zrobić z tego przedmioty. Uważam, że powinno być więcej praktycznych przedmiotów i te przedmioty główne powinny być bardziej rozbudowane, które są nam potrzebne w pracy. A są zupełnie zbyteczne, no i nikt nie chce na to chodzić. Wtedy tak było, teraz nie wiem, możliwe, że tak jest. No i to bym wyrzucił, niepotrzebne przedmioty i dodał godziny do tych potrzebnych. No prosta sprawa, tutaj chyba nie ma filozofii. Możliwe, że wiele osób się z tym zgodzi ze mną. Ja rozumiem, że to są ważne rzeczy dla ogólnego rozwoju, ale czy dla ścisłego rozwoju jest potrzebna nam historia filozofów? No raczej nie, bo to miałem w liceum na przykład na rozszerzonej historii, tak. Więc uważam to za zbyteczne.

Kończąc studia, czego ci brakowało jako terapeucie? Co byś musiał dołożyć na studiach, żeby było ci łatwiej wejść w pracę?

Doświadczenia, pracy z pacjentem, wszystkiego brakuje. Ale przede wszystkim właśnie tego obycia z pacjentem. Program praktyk też jest taki mi się wydaje, no po prostu student musi odbębnić jakieś tam praktyki, no i tyle. Brakuje tego kontaktu właśnie z terapeutą prywatnie. Uważam, że powinny być takie praktyki, gdzie ja sam to robiłem, ale pytałem się na przykład, to też muszę podziękować za taką formę, przeniosłem się do Warszawy i pracowałem w Warszawie, to poszedłem do mojego instruktora, który tak już mnie uczył Kaltenborna, do pana Balika, którego pozdrawiam.

Mój wykładowca.

I on mi pozwolił żebym na przykład przychodził do niego do gabinetu i patrzył się jak pracuje, no bo mi tego brakowało na przykład. No i uważam, że takie powinny być praktyki, żeby gdzieś tam pójść do jakiegoś mistrza, obserwować jego pracę i móc się na tym uczyć, bo to jest najważniejsze, obycia z pacjentem, co zrobić, zawsze jakieś tam ciekawe rzeczy można zaobserwować i też sam powie jakieś ciekawe rzeczy, które warto robić i to jest najważniejsze. Bo takie przychodzenie na odbębnienie praktyk, to kompletnie nic nie daje.

Miałeś takiego studenta już pod sobą? Pozwoliłeś komuś wejść do gabinetu i uczyć się od siebie?

Nie, nikt mnie nawet o to nie poprosił.

To jak jesteście z Ustronia, to Radek was weźmie.

Myślę, że tak. Czemu nie? No sam taką miałem możliwość, to jeżeli ktoś by się zgłosił, że chciałby zobaczyć, jak pracuję. Ja tak chodziłem raz w tygodniu właśnie, przez jakiś okres tam chyba kilku miesięcy, więc uważam, że bardzo dużo mi to dało w praktyce. Wiadomo, później całkowicie już zmieniłem teraz swoją praktykę, już zupełnie pracuję inaczej o 180 stopni niż wtedy, ale na tamtym poziomie jakim byłem, no to bardzo dużo mi to dało.

Czyli co zobaczyłeś? Mechanizmy pracy czy Kaltenborna zobaczyłeś?

Wszystko. Model pracy, jak podchodzi się do pacjenta.

Trochę inny pacjent, bo prywatny, nie?

Tak. Proces samego myślenia – z jakim przypadkiem mamy do czynienia, co możemy z nim zrobić, jaką terapię zastosować. Na przykład przychodził pacjent z jakąś rwą kulszową, każdy był inny i zaczynaliśmy leczenie od czegoś zupełnie innego. I to było ciekawe, że jednak nie możemy też działać na schematach, a zupełnie inaczej to wygląda. I jak się zabrać do tego pacjenta, jak go dotknąć, co zrobić, czy te testy co ja robię dobrze wykonuję. A tutaj praktycznie pokazuje to osoba, która tez to robi z automatu i możemy to obserwować, jak to robi i to naprawdę dużo daje. Nie trzeba tam od razu też kogoś dotykać, tylko po samej obserwacji, jak to robi osoba, która bardzo dobrze się na tym zna, no to powiem szczerze, że bardzo dużo to daje.

Czemu zmieniłeś na Warszawę? Czy po studiach pojechałeś do Warszawy?

Nie, już po studiach, chyba 3 lata po studiach wyjechałem do Warszawy ze względów i prywatnych, i zawodowych, bo miałem okazję tam pracować. Tam mi zaproponowano stanowisko i trenera, i fizjoterapeuty w fitness klubie, który się dopiero otwierał na Skoroszach, więc to był świeżutki klub, jeden z najnowszych na tamte czasy. Teraz to już starowinka, ale wtedy wszystko nowiutkie, wszystko fajne, więc nowy zespół, całkowicie nowi ludzie, bo wszyscy pierwszy raz też w tym miejscu. Ale też doświadczeni trenerzy, koledzy moi, których poznałem, bardzo też fajne osoby. To było też fajne doświadczenie. No i też chciałem spróbować, jak się pracuje z takim klientem indywidualnym.

Bardziej jako trener czy jako fizjo tam pracowałeś?

No starałem się łączyć, ale głównie zgłaszały się osoby jako do fizjoterapeuty, więc trening medyczny przede wszystkim. Miałem kilka osób, które typowo gdzieś tam chciały sobie tylko schudnąć czy tam się poprawić sylwetkowo, ale były też osoby, które gdzieś tam startowały w zawodach, w różnych dyscyplinach, to też, żeby ich jakoś tam przygotować do tego pod względem motorycznym. No i w większości to byli pacjenci albo tuż po przebytych urazach, w trakcie urazów albo przed planowanymi jakimiś zabiegami, gdzie trzeba było ich przygotować lub też udało się uchronić przed planowanymi zabiegami.

Jak wybrałeś pierwsze szkolenie, na które poszedłeś? Czy to był Balik i Kaltenborn?

Tak, pierwsze to było właśnie u Mirka Kokosza, Kaltenborn. To zaczęliśmy na trzecim roku chyba.

Na uczelni?

Tak, na uczelni był organizowany, w Katowicach ogólnie. Pierwszy był na uczelni, chyba pierwszy był gdzieś tam na salkach, a później gdzieś w centrum Katowic było. No i już zaczęliśmy z kolegą, który też tak dosyć, czegoś mu brakowało, chciał coś więcej już zacząć też robić.

Skąd wiedziałeś, że czegoś ci brakuje?

No bo myślałem, że może już w trakcie studiów będę w stanie coś podziałać, komuś pomóc, poleczyć, no i to mnie ciekawiło, bo koledzy już tam robili jakieś kursy masażu, zaczynali już sobie gdzieś tam dorabiać, gdzieś tam masować ludzi i sobie już tak dorabiali. No i też myślałem, że może już warto zacząć teraz, skoro możemy jako studenci, no to czemu nie. No i z kolegą takim Grzegorzem poszliśmy na ten pierwszy kurs, spodobało nam się, też fajni ludzie, poznaliśmy dużo ciekawych osób, przede wszystkim pierwszy kontakt z takim kursem i zagranicznym instruktorem metody, kurs prowadzony po angielsku, więc już taki pierwszy kontakt z kimś kto ma też profesjonalne podejście i bardzo dobrze robi swoją robotę. Więc to było zdecydowanie ciekawsze, lepsze niż to co gdzieś tam też na uczelni było.

Taping robiłeś czy nie? Bo nasze roczniki wszystkie robiły taping.

Tak, też na studiach robiłem gdzieś tam w Zabrzu. Wszystko po kolei.

To zmieniało twoją pracę? Było tak, że zachwycałeś się, po szkoleniu robiłeś tylko to?

Tak. Po szkoleniu, no bo tylko to się znało, to dużo się kleiło kiedyś nagminnie. Wszystko co szło – a to nakleimy bark, a to kolanko.

Tak samo było z Kaltenbornem, że wszystkich zacząłeś klikać?

Nie, to później dopiero, jak już naprawdę właśnie już, to już jak byłem w Warszawie, jak już się nauczyłem manipulować i to dopiero były pierwsze próby z manipulacją. Nie miałem wcześniej ani odwagi, ani umiejętności, żeby to robić, więc to co dostałem na kursie, najprostsze techniki mobilizacji, to stosowałem i tym pracowałem. No ale brakowało mi właśnie skuteczności, efektów terapii. Nie były one trwałe. I cały czas mi czegoś brakowało.

Jak zacząłeś później dobierać szkolenia? Co było dalej?

Ludzie, których napotkałem na szkoleniach i później pokazywali mi czy tam opowiadali o szkoleniach, które sami zrobili, no to to mnie przekonywało, że na przykład zmienić jakieś szkolenie lub wybrać się na jakieś wartościowe, które mi polecili. No i że to jest fajne, super metoda, choć tu zobacz. Mówię – a, no to czemu nie, pójdziemy, spróbujemy czegoś innego. I to właśnie przez rozmowy, kontakty z kolegami z zawodu, wybrałem się na wszelkiego rodzaju inne kursy metod, które aktualnie stosuję lub też niektórych metod praktycznie już w ogóle nie stosuję, no bo są mi nieprzydatne.

Co wyłączyłeś kompletnie?

No bardzo dużo już teraz wyłączyłem takiej typowej terapii manualnej. Chociaż czasami oczywiście gdzieś tam ją wplatam w jakichś konkretnych przypadkach, gdzie widzę, że nie zaszkodzi to zrobić, ale bardzo malutko. Kiedyś bardzo dużo manualnie pracowałem. Teraz ze względu na to, że bardziej przerzuciłem się na rehabilitację taką neurologiczną i na stymulowanie kodu nerwowego, no to głównie staram się pod tym kątem diagnozować i w ten sposób pracować i to z pacjentami typowo ortopedycznymi.

Kiedy ten przełom nastąpił, że zmieniłeś kompletnie pracę?

Poznałem taką osobę, która jest naszym przyjacielem, Dawida Kasolika, pozdrawiam. Z nim też robiłem właśnie Kaltenborna, te pierwsze kursy Kaltenborna, to też tam żeśmy się poznali, spotkali, od studiów. Dawid zaczął się imać różnego rodzaju kursów i ściągania dziwnych zwariowanych osób. Jeździł zagranicę też na kursy, no i to też mu dużo dało, kogo by tu ściągnąć, co fajnego na zachodzie robią, a u nas tego nie ma. No i będąc na jednym kursie z neurodynamiki, byłem z Dawidem akurat w pokoju, no i mi tam prezentował różne ciekawe filmiki, jak to Dawid, no i zaprezentował mi metodę PDTR na filmiku. Jak to zobaczyłem, to ręce załamałem, mówię – weź, co ty mi pokazujesz tu za głupoty jakieś. Matko, co to jest? Absolutnie. On mówi – a chodź, to jest super, byłem, widziałem to, gdzieś tam w Anglii mi to pokazywali, fajny gość, ja go ściągnę, chodź, idziemy, zapisz się. Zapisałem się za jego namową, mówię – a, najwyżej stracę kasę, dobra, pójdę. Co mi tam. Zobaczymy. Ale byłem tak bardzo sceptycznie nastawiony do tego co widziałem, mówię, że to nierealne, w taki sposób się nie da pracować.

Nikt tak wtedy nie pracował.

To była wtedy nowość, to był pierwszy kurs w Polsce organizowany, no i to był totalny kosmos. Naprawdę. Myślałem, że się nie da nic innego wymyśleć w rehabilitacji.

Że tylko doskonalenie tego co mamy powoduje to, że więcej wyleczymy.

Tak. Ja chciałem właśnie iść w tę ortopedię, w tę manualkę, chciałem się tam szkolić, robić kolejne te szkolenia, te wyższe stopnie i w tym się szkolić, żeby być super właśnie takim terapeutą manualnym i głównie klikać, klikać.

Proprioceptive – Deep Tendon Reflex

Czym dla ciebie jest PDTR?

Filozofią, sposobem leczenia, rehabilitacji, w zupełnie inny sposób niż klasyczny. W zasadzie teraz to klasyczny, no bo dotykamy istoty problemu, czyli układu nerwowego, no i nagle łał, zmienia się myślenie, przecież to jest najważniejsze, my w ten sposób działamy, tak, od tego musimy zacząć, a nie od końca. Nie zaczynajmy od tkanki, tylko zacznijmy od procesu sterowania, od główne. Zacznijmy nie od, jak to mówi nasz wykładowca Jose, nie zaczynajmy od podzespołów, tylko od systemu. Naprawmy system, żeby podzespoły też zaczęły funkcjonować prawidłowo, a dopiero później możemy, jak już tam ktoś chce, czy to jest konieczność, jeszcze podzespołami się pobawić.

Zarzutem tej metody jest to, że jest mało powtarzalna albo bardzo subiektywna.

No tak, no ciężko ją zbadać, tak. Próbują teraz ją badać, robić badania naukowe, bo tak naprawdę ciężko uchwycić moment, gdzie nastąpiło wyleczenie, gdzie faktycznie mi spadła jakaś hipertonia i faktycznie polepszył się obraz i nie ma bólu, tak, gdzie wiedziałem, że mam ileś mięśni wyłączonych, ileś włączonych i jest totalnie w tym rejonie zaburzony wzorzec, a wracając do wzorca, wszystko automatycznie wraca jak układanka na swoje miejsce i nie trzeba tam z paluchów ładować ani krzywdy komuś robić i praktycznie pracuję zupełnie na innym miejscu, a drugie miejsce mi się polepsza, no bo przede wszystkim chcę znaleźć przyczynę, a nie działać na objawach.

Każda metoda jakiej nie znałem mówi o tym, żeby pracować na przyczynie a nie na skutku.

I dopiero teraz się o tym przekonałem. Teraz mi ktoś pokazał, uzmysłowił, że faktycznie gdzieś dochodzimy do tego, do tej przyczyny. Czyli zaczynamy od początku, czyli od tego sterowania. To jest dla mnie właśnie początek.

A jak robisz testy mięśniowe? To jest bardzo subiektywne, każdy może ten mięsień badać i może mu wyjść inaczej. Jak do tego podchodzisz? Jak to bronisz, że jednak to będzie działało.

Na początku było trudno, bo trudno to wyczuć w terapii manualnej, wszystko też ciężko wyczuć, jak ktoś tam opowiada, że dotyka tam jakiegoś więzadła, ono jest głęboko, no to też bajki opowiada, on tam więzadło biodrowo-lędźwiowe jest mi tam w stanie wypalpować bardzo dobrze, no to znaczy, że kłamie cię. Możesz być w jego rejonie gdzieś tam, ale na pewno go gdzieś tam nie przestymulujesz. Ale możesz jakiś bodziec wprowadzić i to jest ok. Ale przy teście mięśniowym no to faktycznie, jest to trudne i tak naprawdę teraz pracując 5 lat metodą, jestem w stanie i to mówiłem ostatnio Jose, pomagając na kursie, powtarzając sobie i trochę asystując – Jose, dopiero ja teraz czuję, bo mamy efekt tego napięcia złożonego mięśni, tę hipertonię, że ten mięsień bez tego testowania, już jest w hipertonii. Wystarczy, że zrobię sobie, odpowiednio ułożę sobie w odpowiedniej pozycji pacjenta, on przyjmie określoną pozycję, na przykład dla testowania nogi i ja łapiąc już za tę nogę już wiem, że ten mięsień jest hipertoniczny. Już przewiduję to, bo już widzę po napięciu tego mięśnia, że faktycznie da się to wyczuć, ale to trzeba zrobić naprawdę miliony testów, bo nie można tego nazwać testem oporowym, tylko testem reaktywności, gdzie faktycznie testując ten mięsień, czy jest silny czy słaby, jestem w stanie wyczuć po napięciu, że faktycznie on mi się za chwilę osłabi albo faktycznie on mi wytrzyma. Albo tak mocno trzyma, że ja go nie osłabię. Czyli dopiero jestem w stanie to teraz wyczuć, tak jak gdzieś tam czujemy napięcie dotykając pacjenta, palpując, czujemy czy ta struktura jest gładka czy nie, czy jakieś guzki są. Czy wiemy, czy jesteśmy na kości czy na mięśniu, to takie rzeczy jesteśmy w stanie wypalpować sobie. A tutaj już jestem w stanie też to określić. Więc jest to trudno mierzalne, bo nawet przychodzili właśnie koledzy na kursie PDTR-u z dynamometrami i przykładali siłę, czy faktycznie ten Jose nie oszukuje, nie ciągnie, nie szarpie za mocno, no ale ciężko było im to zmierzyć, pomimo że gdzieś tam wykorzystywali dynamometr i oporując sobie kończynę górną. No i ciężko to było, w zasadzie wychodziło im, że w miarę podobnie przykładają tę siłę, no ale ciężko to zmierzyć. No nie wiem. Jose cały czas nad tym pracuje i inni, żeby mieć jakąś skalę, jakiś pomiar, jakoś to udowodnić w badaniach, tak, żeby jakieś środowisko medyczne to przyjęło. Bo mam wrażenie, że on się przebija od lat z tą metodą, uważam, że jest rewolucyjna w rehabilitacji, no i to go hamuje tutaj w badaniach. No wszyscy – PubMed musisz mieć, bo inaczej cię oleją na konferencji i to co ty mówisz to jest faktycznie nieprawdą. Ja sam przecież sceptycznie do tego podchodziłem. Mówię – kurczę, przez takie coś, tutaj komuś pokażę linię, tutaj kogoś ukłuję szaszłykiem, tutaj przyłożę kamerton, tutaj dźwięk, tutaj praca ze wzrokiem, masz popatrzeć w tę stronę, a jak popatrzysz w inną stronę, to już ci się mięsień osłabia, ale jak nie popatrzysz, to już jest mocny. No więc czary mary, najfajniej jest w gabinecie jak są reakcje pacjentów, że to jest niemożliwe. Mam na tyle fajnych pacjentów, świadomych, którzy się zgłaszają i nagle – łał, poważnie? To tak się da? Jak to się dzieje? Później mówią fajnie jak polecą mnie – do tego Pana z liniami proszę.

Wkurzałeś się na początku, że nie wychodzi?

Tak, bardzo duże były problemy z ogarnięciem metody na początku. Naprawdę bardzo jest dużo nauki takiego sposobu myślenia. Więc jest trudna metoda, ale jeżeli wyjdzie ten pierwszy pacjent, gdzie mi tam wyszło coś i on mi zgłasza już po iluś tygodniach, gdzie miałem z nim cały czas kontakt – no i co? Działa? Dobrze? – No dobrze. Znowu za tydzień sms – no i co, dobrze wszystko? – No tak, dobrze. No jak się utwierdziłem po którymś tam, dziesiątym smsie, że on już od pół roku nic mu się nie dzieje, tak, to to wyszło. Czyli faktycznie ja nic innego poza PDTR-em mu nie zrobiłem, tylko znalazłem przyczynę, podziałałem, postymulowałem sobie na tej przyczynie i tam ból kolana czy tam kręgosłupa faktycznie nie wraca. Mówię – o kurczę, czyli jednak coś w tym jest. Dopiero gdzieś tak po roku, gdzie mi to wyszło od pracy metodą, bo na początku próbowałem, ale dużo klasycznie jeszcze pracowałem, próbowałem czasami na przykład, nie wiem, z 15 minut, pół godziny coś tam tym PDTR-em porobić, no ale żeby tam nie brali mnie za jakiegoś oszołoma, no to klasycznie. Klasycznie wszystko, jakieś powięzi, nie powięzi, trakcje, mobilizacje, nastawianie na sam koniec, żeby nie było. No i pewnie ludzie myśleli, że to co ich poklikałem to im pomogło, a nie to co zrobiłem PDTR-em.

A też miałeś wtedy kłopot z tym, żeby zweryfikować, czy ten PDTR, który zrobiłeś, działał czy nie?

Tak.

Była bojaźń tego, że pacjenta nie wyleczymy i nie wróci?

Tak. Bałem się też tego, że będą gdzieś tam uciekać, pacjenci będą mnie mieć za jakiegoś ten. Wszyscy żeśmy przez to przechodzili. A teraz już zupełnie inna pewność siebie jest w swoje umiejętności, że jednak coś tam jesteśmy w stanie. Oczywiście nie wszystkim, nie każdemu też jestem w stanie pomóc oczywiście, no to ja to rozumiem, ale jednak jak już to zaczynało wychodzić, że i tak każdy pacjent jest dla mnie taką nowością, że jak mnie później informuje, często trzymam kontakt z pacjentem, żeby mi zawsze napisał jakiś taki krótki raporcik, co jak się dzieje, no bo interesuje mnie, czy faktycznie dobrze znalazłem, dobry receptor, dobrze zastymulowałem, czy faktycznie to co zrobiłem, miałem informację też zwrotną. To już nie chodzi o samą satysfakcję. Choć jest miło, jak fajnie, to cieszy, że się komuś pomogło w taki sposób, jeżeli ktoś długo szukał pomocy, to nie powiem, że nie. Ale przede wszystkim, żeby zweryfikować, czy faktycznie jak zastosowałem ten receptor, zastymulowałem zeszło, czy może po prostu pouciskałem ten rejon i samo przeszło, a to chodziło o to, że postymulowałem ten obszar. I później faktycznie weryfikuję, czy dobry receptor, czy dobra to była droga.

Co psuje ludzi?

Czym się ludzie psują najczęściej według ciebie?

Chemią, dietą, sposobem życia, stresem.

Stres był zawsze, dieta była zawsze zła.

Emocjami.

Czyli to nie urazy?

I urazy też, źle przebyte urazy, źle leczone, to głównie kuleje. Dużo mam pacjentek po cesarskich cięciach, gdzie tam pracuje na bliźnie oczywiście i też tam jest konieczność, to też się na zrostach pracuje, no bo to musi być, no bo jak struktura zaburzona, to i tak trzeba ją sobie troszkę poprawić uważam. No ale przede wszystkim PDTR-em, no to właśnie kobieta miała przykład, bardzo często mam takie pacjentki, przychodzi z problemem kręgosłupowym, kolana albo barku też dosyć często, no i była cesarka, przy wywiadzie. To bardzo często, to mam nagminnie. W tygodniu to zawsze ktoś taki jest, że jest po cesarce albo po jakiejś operacji ginekologicznej, po dawnym jakimś cięciu brzucha, no to bardzo dużo.

A z tą dietą o co chodzi?

Z nietolerancjami pokarmowymi ludzie mają dzisiaj problemy. PDTR też porusza ten temat, bo to jest dosyć holistyczna metoda. Dzięki tej metodzie się dowiedziałem, że takie rzeczy też mają wpływ takie rzeczy jak dobieranie pasty do zębów albo dobieranie sobie jedzenia. Nigdzie się o tym nie mówi, no nie spotkałem się z tym. Chociaż możliwe, że teraz więcej kursów na ten temat jest modne, ale 5 lat temu to nie było jeszcze takie modne, jak się uczyłem metody. Dlatego uważam, że jednak patrzymy na całość człowieka. Coś mi nie wychodzi, robię, robię, nagle się okazuje, że ktoś ma nietolerancję na pomidora albo na migdały i cały czas robiłem terapię, pościągałem sobie dysfunkcje, a przychodzi i faktycznie wróciło. No i co? Przecież porobiłem wszystko według tego co znalazłem, tam był problem faktycznie, wróciła mi normotonia tych mięśni, wszystko działa, wzorzec ok. Na terapii tuż po zaraz jest ok, super, fajnie, a nagle wraca i to samo. No i szukamy dalej problemu, wychodzi, no i co? Przynosi mi produkty, sprawdzamy w gabinecie produkty i wychodzi – cyk, migdał. No i za każdym razem jak Pani sobie zjadła migdał, to automatycznie odtwarzała się cała dysfunkcja, którą sobie robiłem w gabinecie. To samo, znowu leczymy, odstawiamy migdał.

Do końca życia nie może jeść migdałów?

Wychodzi na to, że tak. Bo możliwe, że coś będzie tworzyć jakieś dysfunkcje sobie albo będzie odtwarzać to co tam miała wcześniej, tę dysfunkcję, będzie to na tyle mocny bodziec drażniący dla organizmu, czy tam dla narządów, gdzie ta dysfunkcja, organizm chce się tego w jakiś sposób pozbyć i chce nas poinformować, że słuchaj, nie ładuj mi tych migdałów, bo ja się poinformuję bólem biodra. No i dlatego uważam, że jest to mocno logiczna metoda.

Ludzie w to wchodzą? Ludzie są chętni do tego, żeby aż tak głęboko iść?

Jeżeli czują efekty i faktycznie się utrzymuje, że jest dobrze i go nie boli, no to oczywiście, jak najbardziej. To są chętni. Wszyscy są w szoku zawsze – jak to? To tak działa? Emocje? Chemia? Zła pasta? Albo perfum zły i już jest drażniony tak układ nerwowy, że zaczyna boleć głowa, szyja, tak, zmiana perfum albo kosmetyków i już jest lepiej. Więc dotykamy każdej kwestii życia tutaj działając z pacjentem i uważam to za super. Super sposób, że w taki sposób możemy pracować i musimy jednak trochę jak taki dr. House, że musimy wejść do pacjenta do domu, co masz w szafkach, pokaż mi, a to ci szkodzi, dobra.

Jak ty podchodzisz do badań naukowych, do tego EBM-u, o którym wspomniałeś? Bo PDTR nie ma EBM-u, ale korzysta z rzeczy dookoła, które gdzieś tam są udowodnione. Potrafisz usiąść i poprzeglądać badania?

Tak, czasami przeglądam, jak są ciekawe, ktoś tam udostępni, szczególnie na Facebooku czy na grupach fizjoterapeutycznych ktoś coś wrzuci, to czytam. No ale to bardziej tak z ciekawości, a ciężko mi się jakoś do tego ustosunkować.

Ale potrzebujesz tego do swojej pracy, że jednak potwierdzasz, że to jest takie i takie?

Nie. Uważam, że to jest przesadzone w drugą stronę. Niektórzy przesadzają z tymi badaniami, bo ja tego nie zrobię, bo nie ma badań, a ktoś powie, że już w ogóle też nie będzie tego robił, bo mu badania są niepotrzebne, on tylko bazuje na doświadczeniu, wiedzy. Trzeba robić badania, ale też, żeby z nimi nie przesadzać. Rehabilitacja też nie polega na samych badaniach, tylko pracujemy z pacjentem albo z jego psychiką. Wystarczy, że go też dotkniemy, przyjdziemy, wysłuchamy, no to już jest terapia. Też działamy na poziomie placebo. To jest bardzo wysoki poziom skuteczności leczenia. Więc wystarczy, że przekracza pacjent próg gabinetu, no to już się rozpoczyna proces leczenia tego pacjenta, bo on się zdecydował, przyszedł. I tu też bym nie przesadzał z tymi badaniami.

Kiedy stwierdziłeś, że możesz użyć innych?

Metod?

Nie. Bo uczysz jakby trenerów i uczyłeś fizjoterapeutów. Kiedy stwierdziłeś, że masz taką wiedzę, że możesz uczyć?

Uważam, że to są na tyle proste przedmioty i na tyle dobrze to znam, bo na co dzień tym pracuje, że na przykład taka terapia manualna na tym poziomie uczelnianym, którym ja też miałem, najprostsze rzeczy jestem w stanie pokazać, na tyle się czuję w tym pewnie, w tych prostych rzeczach, że mogę to zaprezentować. To co ja też robię w gabinecie, pokażę w jaki sposób ja to robię, tym studentom. Więc stwierdziłem – czemu nie? Warto spróbować.

Fajna przygoda?

Fajna. Ciekawa rzecz. Lubię to robić. Najbardziej na kursach, gdzie przychodzą właśnie osoby chętne, dopytują, są ciekawe jak to działa czy nie, bo jesteśmy w stanie coś zdementować, pokazać inaczej, że ktoś robi tak, ci robią tak, ale nie do końca może to jest też dobra droga, pokazać coś nowego. A jeszcze jak ktoś się dopytuje, słucha, to to fajne jest. Bardzo lubię to robić. Gdzieś tam szkolić, pokazywać ćwiczenia.

Na uczelni już nie pracujesz?

Nie, już nie pracuję. Ale na kursach dla trenerów pokazuję właśnie, jak robić trening medyczny, w jaki sposób, jakie są błędy najczęściej popełniane, jak to powinno wyglądać, takie przejście na przykład z rehabilitacji już do treningu, czyli to pomiędzy takie, taki ten łącznik. Już też mamy i ćwiczenia, i w zasadzie jest to jakiś rodzaj treningu, ale jeszcze to jest końcówka rehabilitacji.

A ty ćwiczysz z ludźmi?

Też ćwiczę z ludźmi cały czas. Jeżeli są tacy, to tak. Kontynuuję proces leczenia, który zacząłem na przykład. Też przychodząc osoby na przykład stale dwa razy w tygodniu lub raz w tygodniu przez pewien okres czasu, na przykład po jakimś urazie, gdzie widzę, że te ćwiczenia, ta kinezjoterapia jest konieczna, no i jeszcze utrwalam sobie te efekty, których wcześniej nie było. Może zastosujemy, kiedy uważam, że to jest bardzo konieczne, potrzebne. To już na terapii manualnej było wiadome, że zrobimy terapię manualną, a zaraz potem idziemy na ćwiczenia.

Jakie ćwiczenia są najlepsze?

Jakie te ćwiczenia są najlepsze? Jakbyś opisał najlepsze ćwiczenie?

Ciężkie. Trzeba się spocić. Ja nie jestem zwolennikiem jakichś takich też lekkich. Odpowiednio dobrane oczywiście jak dla każdego przypadku, ale uważam, że na ćwiczeniach trzeba się też spocić. To musi być jakiś określony też wysiłek, musi dojść do jakiegoś bodźcowania tego co chcemy zrobić, jakichś tam grup mięśniowych czy przestymulować dany region, bo to też jest stymulacja przede wszystkim receptorów, mechanoreceptorów i informacja dla naszego mózgu, co się dzieje, jaki wzorzec. Czyli też tu pracuję głównie na wzorcach i na układzie nerwowym, właśnie stymulując tak sobie układ nerwowy, tak dobierając płaszczyzny, tak dobierając grupy, modne słowo „funkcjonalne”, nadużywane, zawsze wszystko funkcjonalne, trening funkcjonalny, więc ja u siebie stosuję określenie „trening medyczny” po prostu, czy „rehabilitacyjny trening”. No i uważam, że powinno się troszkę to… Pacjent musi czuć, że zrobił też ten trening. Żeby to nie było tak, że 10 powtórzeń na zadanie domowe, dwie serie, dość. Czemu nie jedenaste powtórzenie? A czemu nie dwunaste powtórzenie, skoro da rade, a wiem, że na przykład na takich włóknach chce pracować albo chce, nie wiem, popracować sobie na mocy albo na białych włóknach. Wiem, że mogę sobie dobrać tutaj 15 powtórzeń, ale tu już sobie pracuję na ekscentryce i na przykład zrobimy tylko 5 powtórzeń. Jest to już ćwiczenie ekstrentyczne, na bardzo wysokim gdzieś tam obciążeniu, gdzie ma tylko pacjent opuszczać sobie jakiś tam ciężar, gdzie chce, żeby wróciła ta siła jak najszybciej, czyli takie ciężkoatletyczne ćwiczenia też zadaje, jak martwe ciągi. Uważam, że nie ma problemu, jeżeli pacjent jest na tyle przygotowany i mogę z nim zrobić martwy ciąg, a jest po zespoleniu L3, L4, L5, bo takich pacjentów miałem, pacjentkę Joannę z Warszawy. Pozdrawiam. Jest lekarzem, specjalistą USG. Przyszła do mnie i myśmy na TRX-ie półprzysiad zaczynali robić. A teraz ona 60 kg w martwym ciągu, a jest po zespoleniu, podnosi i super się czuje.

Nie boisz się, że przestymulujesz takim treningiem?

Nie, bo to było po czasie.

Ale ja ogólnie mówię, że jakby taki ciężki trening może przestymulować układ.

Może. Albo może też pomóc. Mogę, też trzeba z tym uważać. Można też przestymulować. Dlatego trzeba dosyć umiejętnie to dobierać. To jest największa trudność w treningu. Trening zrobi każdy. Z YouTube, z jakichś tam schematów i zrobi taki sam trening jak kolega, bo podpatrzył. No ale co mi z tego? Miałem też niektórych kolegów instruktorów, oni się wykruszyli, gdzie widzieli na przykład jak ja jakieś tam ćwiczenia robię gdzieś tam z wyciągiem, jakieś takie dziwne trójpłaszczyznowe, gdzie ono po prostu ciekawe jest. Jest też trudne, ale na tyle skalę trudności gdzieś tam podwyższyłem pacjentowi, że mogę mu to zrobić. Także stoi na przykład gdzieś tam na platformie i na przykład musi wykonywać coś drugą ręką, gdzie ma tych bodźców dużo. No i za chwilę widzę, że koledzy trenerzy też takie ćwiczenia robią.

Kradną?

Tak, kradną. No bo fajnie wygląda, bo trudne, bo inne ćwiczenia niż te wszystkie, które znamy. Tylko po co? Po co on wykonuje to ćwiczenie z tym pacjentem? Jest do czegoś mu potrzebne? No bo mi jest, ja wiem po co to ja robię i co chcę sobie zastymulować w tym momencie. Po co tak utrudniłem sobie tę skalę dla tego sportowca, załóżmy chcę go przygotować do czegoś, że mu dałem w trzech płaszczyznach ćwiczenie i jeszcze zaangażowałem kilka grup mięśniowej. Jeszcze gdzieś tam może wzrok czy coś. No i po co mu to robię? W konkretnym celu. Chcę coś sobie właśnie przestymulować, w układzie nerwowym polepszyć, jakiś sobie naprawdę trudny wzorzec wprowadzić, no ale po co z pacjentem to robić czy tam z klientem, który chce tylko schudnąć, to czemu on robi takie ćwiczenie? No jemu to nie jest potrzebne. Nic go nie boli, to po co to robić? Często tak widziałem.

Powiedz mi, tak naprawdę jakbyś miał teraz nazwać siebie, to jest dobre określenie „fizjoterapeuta neurologiczny”? W Polsce będzie się to kojarzyło z PNF, Bobathem i z udarami.

Nie, nie mogę, bo pracuję z pacjentami ortopedycznymi, tak samo. Głównie, bo to są pacjenci po urazach, a pracuję na układzie nerwowym. Więc typowo, nie znam się, uważam, że jestem w tym słaby, w rehabilitacji neurologicznej, jeżeli chodzi tam po udarach czy coś to nie moja działka. Więc nie można tego tak nazwać.

To jakbyś chciał się nazwać?

Jestem fizjoterapeutą manualnym po prostu. No bo to jest jakaś forma też terapii manualnej, tak. Praca na bodźcach, na tych receptorach, na układzie nerwowym. Po prostu terapeutą manualnym, fizjoterapeutą. Tutaj bym nie szufladkował, no bo przychodzą też do mnie nawet dzieci, gdzie tam przychodzi mama z jakimś 16-letnim synem, no i też pracuję na układzie nerwowym, a jest po złamaniu gdzieś tam ręki albo boli bark.

Skąd czerpać wiedzę?

Co dla ciebie jest dobrym źródłem wiedzy? Skąd dzisiaj czerpiesz jeszcze sobie wiedzę?

Mądrzy ludzie, mądrzy wykładowcy, fajne kursy.

Jak dzisiaj dobierasz kurs? Bo tych ofert kursów jest bardzo dużo. Ufasz dalej Dawidowi i Dawid mówi ci – chodź na ten kurs, to jest dobry kurs?

Tak. Dalej ufam osobom, z którymi pracuję, z którymi się znam i w ten sposób dobieram sobie kursy. Chyba że sam coś znajdę.

A zawiodłeś się ostatnio na jakimś szkoleniu?

Były takie szkolenia.

Co o tym zdecydowało?

No sposób właśnie badania, później sposób tłumaczenia, że w taki sposób jak ja to zastosuję, to powinno mi to zadziałać i wyjść, gdzie ja później nawet próbując to gdzieś tam zrobić, nie czuję tego, nie mam efektu też jakiegoś po tym, nikt mi nie zgłasza, a potem co ja robię, czy to pracując sobie neurodynamiką, czy PDTR-em, jednak mam ten efekt o wiele szybciej widoczny i mogę go zweryfikować jakby tak rozmawiając z pacjentem czy widząc po zakresie ruchu, po napięciu tkanek.

To co jest tym najlepszym źródłem wiedzy?

Ludzie. Fachowcy w swoich szkoleniach, z którymi jest kontakt. W ten sposób. Prezentacja tego.

A teraz jak trafiłeś na to szkolenie, które było złe, to jednak jakieś cząstki wyciągasz, czy jakby odrzucasz całość?

No jeżeli coś jest fajnego to tak, ale jeżeli coś mi nie siadło, jakaś tam metoda, a były to głównie metody oparte gdzieś tam na terapii manualnej, to po prostu już tego nie stosuję, no bo mam inne narzędzie, które jest skuteczniejsze i daje mi lepsze efekty.

Ale nie wierzę, że dzisiaj idziesz na szkolenie z terapii manualnej. Jednak chodzisz na szkolenia, które gdzieś będą drążyły temat, nie?

Tak, bo zmieniłem swoje podejście leczenia.

Więc teraz szukasz szkoleń z układu nerwowego.

Tak, dokładnie.

Czy tam dalej można się naciąć na coś?

Na razie wszystko jest na tyle nowością i jest taki ogrom wiedzy na tych szkoleniach, że cały czas coś nowego odkrywa układ nerwowy i ciało, że nie znalazłem nic takiego na czym bym się zawiódł.

Instagram, Facebook – to źródła wiedzy dla ciebie?

Jeżeli są fajne osoby jak ty, tam patrzę i obserwuję, czy innych kolegów, których też mam bardzo dużo, kolegów fizjoterapeutów, kręcą sobie na Insta jakieś historie albo opowiadają o jakiejś metodzie czy swojej pracy, no to czasami popatrzę sobie jak mam wolną chwilę gdzieś tam na Instagramie i coś posłucham. Uważam, że jeśli to są fajne merytoryczne rzeczy i o ciekawych rzeczach, no to uważam, że fajnie, super, że tak jest. Sam myślałem, żeby coś takiego robić, ale nie mam jakoś kompletnie na to czasu ani jakoś nie umiem się zabrać, żeby coś na tej swojej stronie w ogóle udostępnić. Nic tam z tym nie robię kompletnie. No nie wiem, jakoś tyle pracy jest, że nie. Ale dobrze, że to robią inni, uważam, że to jest potrzebne i powinno to być.

Uzdrowisko, które gdzieś tam zarządzasz czy nie?

Kieruję tylko oddziałem tam sobie i zabiegami.

Mi uzdrowisko kojarzy się z laser, magneto.

No i tak jest.

To musi być?

No musi być, bo tego wymaga nasz system zdrowotny w Polsce i przepisy NFZ. Musimy się do nich dostosować, więc jest to niestety system archaiczny i sposób leczenia archaiczny, ale żeby prowadzić w ogóle, w jakiś sposób tym ludziom pomóc i mogliby w ogóle przyjechać, no to musimy w taki sposób jak sobie urzędnik zadecydował za biurkiem, to tyle musimy im dać zabiegów i takie jakie on zdecydował, a nie jakie do końca by chciał dać lekarz albo ja bym chciał dać. Więc to jest totalna abstrakcja, to co się dzieje.

Trochę to zmieniacie?

Nie jesteśmy w stanie. Na tym poziomie nie jesteśmy w stanie nic z tym zrobić.

Czyli jakby twój gabinet w uzdrowisku jest typowo prywatnym osobnym bytem?

Osobno, tak. To przychodzą ludzie z całej…

Nie da się tego połączyć i trochę tych ludzi pokazać, że można zrobić coś innego, fajniejszego?

Jeżeli chcą się udać, bo tak czasami się zdarza, że ktoś jeszcze chce dodatkowo, no to oczywiście też mogą przyjść i czasami przychodzą. No ale nie, nie ma czegoś takiego, mało też osób chce coś dodatkowo robić. Są w dużej mierze osoby starsze, więc też nie mają takiej świadomości, one myślą, że to im wystarcza, to jest to, więc czasami nawet jakieś tłumaczenie czegoś, to ciężko dochodzi.

To tłumaczenie też może zaburzyć ten proces terapii, oni uwierzą w to, że ten laser pomógł?

Też bardzo dużo osób, jeżeli w ogóle cokolwiek zaczyna robić, w ogóle się porusza, pojeździ na rowerku przez 3 tygodnie i on już się lepiej czuje. No bo jakikolwiek proces, on cokolwiek zrobił ze sobą. Wyszedł z domu, wyjechał, a na co dzień w ogóle nigdzie nie wychodzi, nic nie robi ze sobą i siedzi w domu.

Czyli jakieś tam efekty terapeutyczne są?

Tak, są.

Jak to mierzycie?

No ankiety ogólne zadowolenia i ewentualnie w karcie badań po prostu. No ale to lekarz wpisuje sobie. Mamy badanie początkowe, końcowe i tam sobie wszystkie zakresy zaznacza, no i w sanatorium tym się zajmuje lekarz i ma później ewentualnie we wnioskach sobie wypisać po leczeniu co się zmieniło, czy poprawił się zakres, czy ból się zmniejszył, czy ogólnie pacjent jest usatysfakcjonowany. No to później to wszystko na badaniu końcowym weryfikuje sobie to lekarz i pacjent informuje go o aktualnym stanie, czy mu pomógł. Dużo mam takich efektów placebo, ale to już nie tłumaczę też, bo ktoś przyszedł, wziął 3 krio tylko i już – wie Pan co, już jest super, już naprawdę ekstra. Ten zabieg jest super, najlepszy, ja go tylko biorę. No i co? No i tutaj też za bardzo nie pogadasz. Ja mówię – no to fajnie, super, to proszę kontynuować to. Tak, jest świetny zabieg, ma Pan rację. A ja bym go w ogóle mu nie dał, ale to pomijam.

To cię irytuje? Chciałbyś to zmieniać?

Tak, ale to jest za dużo… za wysokie progi. No systemu się nie przeskoczy, bo tak mamy w Polsce i niestety, żeby pracować i tym ludziom w ogóle pomagać, no to niestety trzeba się do tego dostosować.

A co byś odciął? Co cię najbardziej irytuje w tym systemie?

Ustalanie przez urzędników przepisów, jak to wygląda.

A w formie leczenia? Odciąłbyś właśnie krio? Odciąłbyś lasery?

Niektóre rzeczy z fizykoterapii, no na pewno bym pozmieniał, żeby na przykład coś skuteczniej robić. Więcej oczywiście ruchu, więcej gimnastyki, gdzie ludzie tego nie chcą i uważają, że to się zmęczy to źle i on już w ogóle nie… No nie lubią ludzie ćwiczyć, o tak. Mało jest takich osób, a powinno być tego najwięcej. Właśnie takiej terapii manualnej i ćwiczeń, kinezy. Tego powinno być zdecydowanie najwięcej, właśnie ruchu. Uważam, że to im najbardziej pomaga.

Zdarzyło ci się kogoś uszkodzić, zepsuć?

No jakiegoś krwiaczka zrobić to mi się zdarzyło, jakąś powięziową metodą. Ale to, czy ja wiem, skutek uboczny? No może po prostu delikatne naczynka były czy coś. Staram się tak nie pracować, nie lubię tego typu pracy, takiej mocno niszczącej tkanki. Nie jestem zwolennikiem tych metod. Uważam, że to jest gruba przesada.

A byłeś zwolennikiem kiedyś, jak byłeś na tych szkoleniach?

No tak, no bo takie tylko znałem, że tak powiem, że w taki sposób trzeba pracować. No ale jak później poznałem te inne metody, to nagle mnie olśniło – kurde, przecież nie można robić takiej krzywdy pacjentom, uważam, że to więcej ja dysfunkcji taką metodą mogę jeszcze powprowadzać, niż dobrego gdzieś tam. Jeżeli zrobię jakiś duży mocno krwiak albo tak mocno naruszę tkanki, że pacjenta będzie jeszcze potem przez dwa tygodnie bolało po tym co ja mu manualnie zrobiłem. Uważam, że to jest też przegięcie. Ja osobiście uważam, że nie powinno się tak mocno bodźcująco pracować, tak mocno niszcząc tkanki. Tak samo jak nie jestem zwolennikiem, dużo osób jest zwolennikami jakichś baniek, robienia ogromnych krwiaków, że całe sine plecy. Widziałem kilka takich zdjęć.

Ja widziałem nawet takie z krwią.

To jest gruba przesada. Nie ma to żadnego, nie wiem, jakieś właśnie badania naukowe są na to, że to jest super, pomaga? No chyba nie do końca. Ja uważam osobiście, że to jest takie niszczenie tkanek, że my wprowadzamy więcej tam problemu, dysfunkcji. Nie daj boże jakiś zakrzep czy coś. Jeżeli to ma być na zasadzie delikatne jakieś u sportowca, żeby rozluźnić sobie czy coś, po prostu przyjemność jak SPA, no to spoko, niech sobie ktoś tam zrobi jakąś banieczkę czy masaż bańką, ale nie, że ja widzę, że pacjent miał całe sine plecy, jeden wielki krwiak jakby go kijem obkładali. Uważam, że to jest gruba przesada i taki pacjent mógłby się spokojnie domagać swoich praw. Nie jestem zwolennikiem takiego niszczenia tkanki.

A jeśli pomaga?

No to uważam, że to było działanie na efekcie placebo. Nie uważam, żeby to pomogło fizjologicznymi mechanizmami.

Jeżeli był problem z jakąś tkanką, zostało to przekrwione, tak jak PRP robią, wciskają, robią siniaka, tylko medycznie bardziej.

Może stan zapalny się wytworzył, mechanizmy obronne faktycznie, jakieś enzymki się potworzyły, przyszły, naprawiły, to na dodatek naprawiły to co myśmy uszkodzili, to przy okazji polepszyło coś ten ból w kolanach, bo więcej enzymów krążyło ogólnie po tych sinych plecach i nagle się kolana polepszyły. Faktycznie jakiś efekt fizjologiczny gdzieś tam też był, no to ok, może takie coś wystąpić. No ale ja nie jestem zwolennikiem krzywdzenia w taki sposób.

Czyli bardziej terapia celowana?

Tak.

Nie ogólnie, tylko idziemy w tej największy problem?

Tak. Oczywiście po drodze kilka jeszcze innych rzeczy się znajdzie, zazwyczaj tak jest.

Na co nie masz czasu?

Chciałbym więcej czasu mieć dla rodziny zdecydowanie mojej.

To było poprawne politycznie.

Nie no, poważnie. Na swoje treningi mam mało czasu. Też chciałbym więcej jakoś się zmęczyć, ale czasem jestem znużony, a czasami się zdarza tak, że jeszcze jak córcia śpi, to jeszcze po robocie, gdzie o 20 jestem wykończony, to idę i zrobię jeszcze swój trening, ale muszę się zmobilizować też do niego. Bo pomimo że to jest przyjemność dla mnie, no to jestem po prostu znużony i czasami mi się nie chce. No ale staram się i chciałbym mieć więcej na pewno czasu też na trenowanie, na ten wysiłek, bo po tym się dobrze czuję.

A sam chodzisz na terapie?

Czasami tak, jak mam jakiś drobny uraz to tam do kolegi Jacka, bo blisko mieszka, to chodzę. Ale to rzadko. Raz w zeszłym roku miałem z przedramionami problem i trochę z barkiem. Gdzieś po prostu przeciążenie, za duże gdzieś obciążenia, za dużo się narzuciło i później coś tam sam sobie krzywdę zrobiłem, no bo za dużo. No ale tak na co dzień to nie, to się w miarę dobrze czuję. Ale jest też tak, że powinienem pójść, to tak jak szewc bez butów chodzi. Musi to faktycznie przejść, troszkę czasu minąć, żeby – a dobra, no w końcu musze się do niego wybrać.

A tego wymagamy od pacjentów, żeby chodzili wcześniej.

No właśnie, a sami nie chodzimy.

I też mamy problemy, ale przynajmniej świadomie, bo niektórzy nie są świadomi problemu.

Tak.

A czytanie książek to jest coś co chciałbyś robić czy raczej nie?

Też więcej czasu, zdecydowanie tak. Mam tyle książek ciekawych, różne jakieś tam „Mózg”, jakieś tam inne takie popularnonaukowe. Ostatnio czytałem „Mózg”, jest taka książka, no to miałem czas. Nie pamiętam kto to napisał, ale ostatnio też popularna taka o mózgu. Funkcjonowanie mózgu, jakieś tam ciekawe przypadki. Co czytałem ostatnio? „Jelita – nasz drugi mózg” to też tego typu książki właśnie czytam, no to w zeszłym roku czytałem.

Nie masz takiej opcji, że jak już czytasz tę książkę to wiesz, że to już jest dawno temu napisane i to już jest nieaktualne?

No staram się, jeżeli to są zagadnienia obejmujące gdzieś tam właśnie układ nerwowy, no to tam chętnie przeczytam, nie wydaje mi się, żeby to tam było coś już nieaktualnego. Zawsze jakieś ciekawe treści można wyciągnąć z tego.

Co byś powiedział młodym rehabilitantom? Co mają robić, żeby być dobrymi rehabilitantami?

Praktykować jak najwięcej. Podglądać, uczyć się od swoich mistrzów, mieć kogoś takiego kto gdzieś tam pokieruje, pomoże. Chodzić na kursy, ale na dobre kursy też. Patrzeć, na pewno ta oferta jak wiemy jest bardzo szeroka.

Jak rozpoznać dobry kurs?

Co ma mieć dobry kurs?

Właśnie ciężko takiej młodej osobie, tak jak mi wtedy było też ciężko. Właśnie dlatego słuchałem opinii innych, starszych i doświadczonych fizjoterapeutów, czym pracują, co im się najbardziej sprawdza i na te metody iść właśnie. Czym oni w gabinecie pracują, czy mają efekt terapeutyczny, tymi metodami pracują, są one warte dla nich, bo mają efekty, no i pytać się tych ludzi.

Byłeś kiedyś na szkoleniu z technik miękkim, mówienia do ludzi, motywowania ludzi? Czy jednak to przechodzi z czasem i na to nie trzeba chodzić, na takie szkolenia?

Czemu nie? Dla rozwoju osobistego uważam, że fajnie. Jak ktoś potrzebuje, to czemu nie? Ja osobiście nie byłem. Ale uważam, że fajna rzecz. Jakby było coś takiego i miałbym na to czas taki wolniejszy, a jednak muszę też na kursy takie bardziej specjalistyczne chodzić, mieć na nie czas, a tam ciężko w pracy, żeby zdobyć, no to jakbym miał więcej czasu, to na taki kurs bym się wybrał chętnie. Uważam, że można coś ciekawego…

Czy te techniki twarde, jednak te takie umiejętności fizjoterapeutyczne są ważniejsze od technik miękkich? Mówienie do ludzi i tłumaczenie ludziom co się wydarzyło, dlaczego?

To i to jest ważne, bo aspekt emocji i psychiki też jest bardzo ważny, no i przez to też się tworzy wiele dysfunkcji. Uważam, że jest bardzo ważny, właśnie rozmowa, odpowiednie podejście, tłumaczenie, wyjaśnianie, szczególnie istoty problemu, a nie, że tu pana boli, tu pan ma dyskopatię, a nawet mu nikt nie pokazał, jak to wygląda, z czym to się je i czy to faktycznie mu wypadło, szuflada wypada, czy faktycznie jakiś inny jest mechanizm. Żeby też wytłumaczyć. Też uważam, że warto pacjentom tłumaczyć mechanizmy, żeby ich… Ale w taki sposób właśnie, żeby ich nie wystraszyć, że tu pan ma przepuklinę, tu panu naciska, a pacjent – o matko, tak mi tam naciska, to to trzeba wyciąć. Nie, nie trzeba, spokojnie, to tam jest tylko delikatnie. W taki sposób, żeby on się nie wystraszył, że będzie myślał o tym co ja mu wytłumaczyłem, pokazałem mu kręgosłup i on cały czas będzie w domu myślał, że kurczę, tam to mam, tylko w taki bardzo przystępny sposób wytłumaczyć mechanizmy jego urazu. Skąd to się wzięło, że doszło do tej rwy kulszowej. Załóżmy przyczyną, z tego co sobie diagnozuje pacjenta, na przykład u pacjentki wychodzi, że jest to następstwo cesarskiego cięcia i będę pracował sobie na bliźnie, leczył bliznę i wiem, że jeżeli to zrobię, no to problem bólowy kręgosłupa mi minie. No ale mleko się wylało, do tego problemu doszło. Czyli faktycznie mamy zdiagnozowaną tę rwę kulszową, jest tam tak wypuklina, no ale popracujemy sobie       na miejscu przyczyny, ale ten mechanizm jakby już jest. Więc jest to zdiagnozowane, faktycznie do tego doszło, no i trzeba to pacjentce też wytłumaczyć, co to jest za mechanizm, czy to da się cofnąć czy nie da się tego cofnąć. Więc też uważam, że warto tłumaczyć pacjentom takie rzeczy. Przynajmniej dla mnie, ja uważam, że jak tłumaczę to są zadowoleni z tego – dobrze, bo Pan jest pierwszy, który mi to wytłumaczył, nikt mi tego nie powiedział.

Ta rwa kulszowa to taki najczęstszy…

Nie, to taki przykład po prostu. Nie jest najczęstszy, ale dużo.

A co się najbardziej trafia jakby tobie w praktyce? Co leczysz najczęściej? Czy nie masz tak, nie wyciągniesz?

Czasami jest tak. Chyba wszyscy tutaj nasi koledzy po fachu mają, że czasami jest tak, że są same kolana przez dwa tygodnie, potem same barki przychodzą, przez tydzień drugi też. Nie ma tak, ze wszystkim przychodzą.

Co lubisz najbardziej leczyć?

Najbardziej lubię leczyć blizny.

Bo?

Bo sprawiają dużo problemów, fajnie się je leczy i są fajne szybkie efekty po leczeniu blizny. Blizny robią ogromne spustoszenie w naszym ciele.

Czym jest blizna?

Co jest blizną?

Dla mnie blizną jest przede wszystkim mechanizm tego uszkodzenia nerwowego w wyniku cięcia i uszkodzenia tkanek. I te następstwa, które potem się rodzą. Dla mnie to jest też tatuaż. Tatuaż według metody PDTR jest blizną.

Rzeczywiście miałeś dużo przypadków z tatuażami?

Tatuaże są bardzo problematyczne. Ogromne napięcie mięśniowe, hipertonia.

Tusz czy ukłucie?

No właśnie, to też badano. Ostatnio właśnie czytałem kilka artykułów na ten temat naukowych, właśnie Francuzi badali, że makrofagi jak tam sobie wyłapują ten pigment i później umierają, później kolejne zabierają i cały czas, dlatego ten pigment się utrzymuje, a nie wydalamy go.

Kilkanaście lat i potem to też blednie. Widać, że to pracuje.

Pracuje, ale organizm cały czas jest w stanie takim zapalnym, można powiedzieć. Cały czas coś tam się dzieje przy tym tatuażu, czego nie widzimy. Więc jest to spustoszenie, sam moment kłucia. Też nie ma w Polsce usystematyzowanego właśnie skąd mamy tatuaże, jakie są, czy są skażone jakimś ołowiem, arsenem. Ostatnio też słyszałem, że są skażone ołowiem w jakichś ilościach, skąd to jest, jakiego pochodzenia tatuaż. Dlatego też nie mam tatuażu żadnego i sobie nie zrobię ze względu na to, że mogę sobie jakieś poważne dysfunkcje wprowadzić i będę później cierpiał, a chcę być aktywny sportowy i po co mam gdzieś się w przyszłości leczyć?

Mówiłeś, że leczyłeś tatuaże.

Często.

Reakcja człowieka, jak wygląda?

No są w szoku – to jest uraz? – No tak, a bolało Panią podczas zabiegu? – No tak. – No to mózg sobie zapamiętał to jako uraz. To jest dla niego tak silny bodziec. Poza tym jeszcze ten tusz jest i teraz pytanie, co gorsze właśnie, czy to bodźcowanie, czy ten tusz cały czas. No i są w szoku, bardzo w szoku. Tak samo jak mówię wtedy o jedzeniu czy emocjach, tak, że emocje też mogą nam tu różne rzeczy rozwalić. No i są w dużym szoku.

Powiedziałeś o tym, żeby młodzi fizjoterapeuci pytali, jeździli na szkolenia, a co mają robić starsi, którzy chcą się rozwijać? To samo, czy jednak jakaś inna rada dla tych doświadczonych rehabilitantów, którzy pracują, siedzą w gabinecie, mają efekty i są zadowoleni z tego co robią.

Ciężko mi powiedzieć. No nie wiem. To jest ciężkie pytanie, nie zastanawiałem się nad tym. Uważam, że warto się rozwijać, warto chodzić tak czy tak. Mam nadzieję, że za 20 lat też jakieś fajne szkolenie wymyślą i też pójdę, i uważam, że warto chodzić i będę chodził. Jeżeli będą znowu jakieś ciekawe rzeczy, których jeszcze do tej pory nie było, to pójdę, sprawdzę z czym to się je. No bo w dużej mierze jestem w tym miejscu teraz, gdzie jestem i dzięki temu, że jednak się zdecydowałem. No trzeba ryzykować i trzeba chodzić na kursy, nawet jeżeli on będzie nieprzydatny. Zawsze coś ciekawego wyniesiemy, chociaż jedną rzecz. Jedną mobilizację, jedno ćwiczenie, które nam się przyda gdzieś tam w pracy. Więc warto chodzić, trzeba chodzić, ryzykować – może to za dużo powiedziane ryzykować.

Czas i pieniądze.

No tak. Trzeba zdobywać doświadczenie, próbować nowych rzeczy. Każdy kurs na pewno czegoś nauczy.

Trenerzy personalni – temat trochę z twojej działki, bo też ich szkolisz. Obserwujesz pewnie na Instagramie kilku trenerów, nie?

Tak, dużo mam kolegów właśnie. Pracowałem w Warszawie, no to bardzo dużo poznałem.

Co cię najbardziej irytuje, jak oni pracują, jak trenerzy pracują?

Niektóre ćwiczenia jakie pokazują albo swój warsztat jaki prezentują niektórzy, no to można załamać ręce czasami, co wyprawiają z tymi ludźmi, jakieś tam ćwiczenia dla osoby, która ma jakiś tam możliwe, że problem móżdżkowy, a on go stawia na BOSU i jeszcze każe rzucać piłkę stojąc na BOSU, jakieś takie chore rzeczy, które są totalnie niepotrzebne i mogą zrobić tylko krzywdę. 

Gdzie trenerzy mają się tego uczyć?

Właśnie na kursach.

No tak, tylko taki kurs jak PDTR jest lekko zarezerwowany dla fizjoterapeutów. I teraz jak taki biedny trener ma do tego dojść, żeby tego nie robić?

No fajny pomysł na biznes, tworzymy sobie taki kurs dla trenerów, gdzie będą prowadzić fizjoterapeuci – najczęstsze popełniane błędy.

Dużo by było chętnych.

Planujemy coś takiego już z kolegą Łukaszem, u którego też właśnie wykładam na tych kursach, prowadzi firmę szkolącą Bodyshaping Academy właśnie w Katowicach.

Nazwa jest słaba ogólna.

No tak sobie nazwał, to jego trzeba pytać. Ale on prowadzi już od wielu lat, jest bardzo doświadczonym trenerem. Też pracuje z kadrą deskorolkarzy. Więc mamy też i mieliśmy ruszać, może ruszymy też z takim kursem właśnie jak trening medyczny, coś takiego.

Czyli oni też mają się rozwijać, też mają jakby czerpać wiedzę jako trenerzy i nie szkodzić ludziom. A gdzie ty chcesz być za 10 lat?

Może w Hiszpanii nad basenikiem się opalać, mniej pracować. Nie wiem, no chciałbym też troszkę nie tak pracować do późna, gdzieś sobie to wywarzyć albo stworzyć sobie jakiś może zespół ludzi, też dobrych terapeutów gdzieś, żeby mieć, może to tak rozwinąć. Ciężko mi powiedzieć. Fajnie byłoby mieć jakichś fajnych też terapeutów wyszkolonych. Ogólnie w pracy mam bardzo fajne fizjoterapeutki i kolegów, ale w sensie takim bardziej komercyjnym, żeby ktoś też tymi metodami pracował, no bo naprawdę sporo jest tych ludzi, którzy szukają pomocy, no a tak naprawdę ciągle, pomimo że jest dużo gabinetów, już teraz coraz więcej, to ciągle terapeutów brak. Wszędzie się słyszy kolejki dwa tygodnie, trzy tygodnie, termin, bo to do pana trzeba czekać. No i w sumie to brakuje fizjoterapeutów cały czas.

Tylko dobrych.

Dobrych.

Bo to też taki zarzut, że jakby w naszym zawodzie nie da się zarobić.

O da się. Wiadomo, to jest ciężka harówa, bo czasami fizycznie w zasadzie też, ale umysłowo. Ja jestem po prostu po pacjentach znużony. Ja nawet fizycznie nie jestem tak zmęczony jak znużony po prostu.

Metoda jest ciężka, czy każdy pacjent trochę wysysa energii?

Tak, no po prostu człowiek, praca z człowiekiem po prostu. Jednak trzeba gdzieś tam tą empatią podejść, no i tej swojej energii, tej dobrej, też przekazać, no i przyjąć czasem też złe rzeczy na siebie, no i to jest nużące. Czyli z każdym trzeba bardzo dużo rozmawiać, no i to jest nużące.

To za 10 lat Hiszpania, opalamy się i co jeszcze? Masz takie plany co chciałbyś osiągnąć albo zrobić, żeby się spełniać zawodowo?

Nie wiem, może jakaś praca gdzieś w przyszłości do sportu chciałbym zawodowego wrócić. Bo pracowałem z kadrą zapaśników w stylu klasycznym, przez półtora roku wszędzie z nimi jeździłem. Tu też było bardzo fajne doświadczenie. Później jak skończyłem pracę w Warszawie to właśnie zacząłem pracę z kadrą, no i do tego bym wrócił, na taki sport na wysoki poziomie, gdzie faktycznie trzeba mocno też pracować, ale fajne sukcesy jak się osiąga, no to to cieszy. Bo jest nagroda też ta pośrednia, że ten sportowiec osiąga sukces, no to cieszy się cały zespół i to też się przelewa na siebie trochę też, że fajnie, że jednak się udało troszkę się tam coś pomogło w jakiejś części. To jest też mega satysfakcja, że na przykład się reprezentowało kraj, nosiło się te koszulki z orzełkiem na piersi, wyjeżdżało się za granicę na mistrzostwa Europy, mistrzostwa świata, no i to jest bardzo miłe uczucie. Jeszcze jak jakiś hymn jest i bierzesz też w tym udział pośrednio, no to mega to cieszy, mega satysfakcja.

Dało się wyżyć z takiej pracy?

No nie do końca. Niestety nie do końca. To nie są jakieś wysokie zarobki niestety, a powinni tam być ludzie właśnie najlepsi, no i też dobre pieniądze zarabiać. Jest z tym różnie. No jeżeli są takie dyscypliny, gdzie dużo sponsorów, no to faktycznie gdzieś tam te zarobki, szczególnie w piłce nożnej, są wysokie dla fizjoterapeutów. No ale w innych dyscyplinach jest z tym gorzej.

Czemu nie pracujesz już w sporcie?

Rodzina przede wszystkim. Bardziej chciałem gabinetowo, bo to cały czas wyjazdy. No i kwestie ekonomiczne, no bo zarobki są mniejsze, a jednak koszty życia rosną. Więc to też.

Jako przygoda super?

Jako przygoda super, dla osób, które są same albo lubią sport, no to to jest super, polecam. Bardzo fajne, bardzo duża satysfakcja z takiej pracy jest.

Dziękuję ci bardzo za dzisiejszy wywiad.

Dziękuję również za zaproszenie.

O czym usłyszysz w tym odcinku podcastu?

  • 4 : 38 - Studia na AWF w Katowicach
  • 11 : 16 - Wybór pierwszego szkolenia.
  • 16 : 17 - Proprioceptive Deep Tendon Reflex PDTR.
  • 23 : 32 - Czym ludzie sobie szkodzą?
  • 26 : 53 - EBM- sztuka przeglądania badań.
  • 28 : 06 - Odpowiedni moment na zostanie wykładowcą.
  • 30 : 00 - Najlepsze ćwiczenie- co to znaczy?
  • 34 : 20 - Dobre źródła wiedzy.
  • 36 : 57 - Realia pracy w uzdrowisku.
  • 45 : 37 - Jak rozpoznać dobry kurs?
  • 48 : 58 - Czym jest blizna?
  • 53 : 38 - Plany na dalsze lata.