Zuzanna Sobczak – Nie zadając pytań możesz zostać głupcem na całe życie S01E34

Zuzanna Sobczak – Nie zadając pytań możesz zostać głupcem na całe życie S01E34
 Spreaker
Podcasts
 Google
Podcasts
 Apple
Podcasts
 Spotify
Podcasts

Opis tego podcastu:

Zuzanna Sobczak – terapeutka manualna, fizjoterapeutka i trenerka personalna. Ukończyła studia wyższe Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie na Wydziale Rehabilitacji Ruchowej. Dodatkowo pomyślnie zdała egzamin na I stopień Terapii Manualnej wg standardów IFOMPT, dzisiaj kontynuując edukację na stopniu II. Interesuje się prewencją urazów w sportach (www.safe-sport.pl), tematyką zdrowego trybu życia i odżywiania oraz nowoczesnymi metodami treningu funkcjonalnego i sportowego.
Ma ponad 10 lat doświadczenia w sztukach walki – zdobyła stopień instruktorski w #capoeira. Obecnie skupia się głównie na treningach siłowych z odważnikami #kettlebells. Jako pierwsza kobieta w Polsce dołączyła do elitarnej grupy „kettlowej” CKB TOP-TEAM. W zeszłym roku zdobyła 2 miejsce na I Otwartych Mistrzostwach Kettlebell metodą Hardstyle oraz 2 miejsce w zawodach organizowanych przez CrossFit Kraków. W wolnym czasie pisze do magazynów: Capoeira, Bieganie, Praktyczna fizjoterapia i rehabilitacja oraz Body Challenge.

Oprócz pytań, które zwykle zadaję gościom swoich podcastów, czyli pytań o to, co znaczy być dobrym specjalistą, co dają i czego nie dają studia fizjoterapeutyczne, czym jest wzorzec ruchowy, czy i jak ludzie robią sobie krzywdę, zapytałem się Zuzy w tym odcinku o trendy i bycie na bieżąco z nowinkami w branży, o to, czemu wszyscy zaczynają od tapingu, o jej przygodę ze sztukami walki, a potem z kettlami. Zuza opowiedziała mi o własnej kontuzji, rehabilitacji, o byciu “umięśnioną babą”, o stereotypach, trójboju, bólu i tym, jak Amerykanie potrafią sprzedawać swoje kursy. Poruszyliśmy sporo fajnych tematów, więc zachęcam Was do uważnego słuchania.

Transkrypcja podcastu:

Michał Dachowski: Witam Was serdecznie. To już kolejnym odcinku z serii podcastu Dachowski Pyta. Dobrze wiecie, że możecie odsłuchać na Spotify, możecie sobie odsłuchać, jak być dobrym specjalistą w różnych dziedzinach, to zawsze moimi gośćmi są albo rehabilitanci, albo trenerzy, albo trenerzy przygotowania motorycznego, więc w Waszej gestii jest, kogo chcecie słuchać, ale zachęcam, żeby różne wizje świata sobie zobaczyć i wiedzieć więcej, bo o to w tym wszystkim chodzi. Dlatego dzisiaj moim goście jest?

Zuzanna Sobczak: Mam się przedstawić teraz, tak?

No tak.

To jest niespodzianka.  Zuzanna Sobczak. Bardzo mi miło.

Czyli już wiemy, że nie słuchałaś żadnego mojego podcastu i bardzo dobrze, to nie będziesz wiedziała, o czym rozmawialiśmy wcześniej. A ja spróbuję to zrobić tak, żeby było mega ciekawie. Mogę mówić Zuzo, to jest ok?

Pewnie, jak najbardziej.

Będzie mi łatwiej, bo Zuzanna, to strasznie długie do powiedzenia. Zuzo, czym się zajmujesz? Nie wszyscy muszą Cię znać, ale po tym podcaście będą Cię już znali.

Jestem fizjoterapeutą z wykształcenia, ale jestem także trenerem i tak naprawdę pracuję jako trener i jako fizjoterapeuta.

Czym się bardziej czujesz w Twojej pracy, co Cię bardziej jara fizjoterapia czy jednak trening?

No właśnie ciężko mi podjąć taką jednoznaczną decyzję, bo faktycznie tak naprawdę przeplatam te dwie rzeczy bardzo mocno w swojej pracy. Natomiast jak zaczynałam, to zaczynałam jako fizjoterapeuta zafascynowany ruchem i osoba, która uwielbia się ruszać i uwielbia trening, a z czasem dużo więcej pojawiło się tych treningowych aspektów, których jako osobie po studiach, mi brakowało. Możemy powiedzieć, że mimo że byłam po AWF-ie, to gdzieś na treningu siłowym czy w ogóle treningu jako tako nie do końca się znałam. O ile na kursach była przekazywana wiedza, jak pracować z pacjentem na stole, to nie do końca wiedziałam, jak pracować z nim na sali treningowej.

To, co poznawałam sama, kształcąc się jako trener, pracując z ludźmi i sama trenując i zdobywając różne wyróżnienia w różnych sportach pozwoliło mi gdzieś tam mocniej rozwijać się jako trenerowi. Z czasem znowu poczułam ubytek w strefie fizjoterapii, która bardzo prężnie się rozwija i cały czas wszystko się zmienia i cały czas wychodzą nowe trendy i trzeba być po prostu na bieżąco. Teraz jestem w okresie, kiedy zdecydowanie mocniej siedzę w działce fizjoterapii, niż w treningu, co tak na prawdę na przestrzeni tych lat się mocno zmieniło, bo był taki moment, że byłam dużo mocniej rozpoznawalna jako trener.

A jak pamiętasz studia – bo zawsze to pytanie pada, jakbyś nie wiedziała, oczywiście – co z nich do tej pory korzystasz, co jest dla Ciebie do tej pory ważne, czego nauczyłaś się na studiach?

Szczerze mówiąc to jest takie pytanie, które często też dostaję sama na Instagramie od jakichś studentów, którzy mnie obserwują, też pytają się, że oni są na studiach i widzą, że te studia nic nie nauczają i że już by chcieli pójść na kursy, i tego typu rozmowy. Natomiast faktycznie, jeśli chodzi o studia, no to przede wszystkim to są te podstawy, których potem brakuje. Nie wiem, jak Ty masz, Michał, ale ja do podstaw wracam cały czas.

No tak, bo to się zapomina cały czas.

No zapomina się, ale ta anatomia, która była gdzieś tam na studiach i była przerobiona na początku w dosyć mocnym stopniu, to cały czas wracam do tego i tylko dziękuję za to, że akurat w Katowicach na AWF-ie ta anatomia była na takim, a nie innym poziomie i naprawdę trzeba było być wykutym, myślę, że jak na większości studiów. Natomiast tutaj te podstawy były świetne i biomechanika, której wtedy totalnie nie rozumiałam, totalnie ją olewałam, to jak dzisiaj biorę książkę Błaszczyka, to jest – wow, przecież to jest tak oczywiste i tak super i w ogóle, co za super książka – a lata temu to było takie – w ogóle nic nie kumam – i zupełnie zero przełożenia na to, co się dzieje w treningu.

A co byś dołożyła do studiów, czego Ci brakowało, co wiesz, że dzisiaj jest mega potrzebne w Twojej pracy łączonej?

My mieliśmy troszkę mało anatomii palpacyjnej, ona była, wydaje mi się, ale już na studiach magisterskich i też była przerobiona na podstawie takiej książki „Anatomia palpacyjna” nie przypomnę sobie autora, ale ta anatomia mogła być zrobiona trochę głębiej, lepiej i po prostu żeby było więcej tej pracy nad pacjentem. Bo sama czasami, jak prowadzę szkolenia czy kursy, to widzę, że zarówno trenerzy, jak i fizjoterapeuci, czyli trenerzy, jak pojawiają się techniki typu Health Zone, a fizjoterapeuci już typowo w swojej pracy, nie wiedzą, jak dotykać pacjentów, nie mają czucia, nie rozumieją ani kwestii nacisku, ani dotyku, ani tego, jak szukać pewnych struktur palpacyjnie, no i to jest największy problem. Uważam, że tego było za mało.

Jak wybrałaś, albo kiedy je zrobiłaś – ja widzę, kiedy je zrobiłeś, wszyscy mogą widzieć, wystarczy wejść na zuzannasobczak.pl i tam wszystko o Tobie da się znaleźć, co jest mega pro, mi tego w Polsce tego brakuje, żeby mieć swoją stronę internetową, taką jak Ty masz, więc tutaj takie małe zalecenie do wszystkich, a dla Ciebie wielkie brawa – jakie wybrałaś pierwsze swoje szkolenie i dlaczego to był taping, tak ja wszyscy?

[śmiech] To jest masakra, ale tak jest chyba, że każdy zaczyna od tapingu. Jak ktoś mi się pyta, jakie zrobić pierwsze szkolenie, to mówię: „Idź na kinesiology taping”, wtedy, nie wiem, jak Ty miałeś, ale ja pamiętam, że poszłam na taping i to było dla mnie niesamowite odkrycie, bo to był pierwszy kurs i uczyli mnie dotykać tkanki i mówili: „zobaczcie teraz”, przesuwali tą tkankę i mówili: „zobaczcie teraz, to jest powięź” i „wow” wszyscy szał, czyli tak się rusza powięź i to było takie niesamowite w tamtym momencie.

W tamtych starych czasach, tak naprawdę, bo to były czasy podobne do tych, co ja robiłem podobnie szkolenie, tylko Ty robiłaś u Tomka, ja robiłem u Hałasa, czyli dwóch kolegów, którzy prowadzili to razem. Faktycznie, to szkolenie było przełomowe i patrzyło zupełnie inaczej. A dzisiaj jest trochę faux pas, czy nie, na to iść?

Nie uważam, że to jest faux pas, uważam, że trzeba przejść takie swoje etapy, dla przykładu, ja na przykład już praktycznie nie pracuję suchym igłowaniem, ale suche igłowanie mam zrobione i też mówię, że warto je zrobić, bo to jest kolejne narzędzie do koszyczka, które warto mieć. Tak samo taping, nawet jeśli ktoś uważa, że: „taping działa, nie działa, nie będziemy w to wchodzić”, natomiast warto to zrozumieć i znać, żeby móc się chociażby na ten temat wypowiedzieć. Dokładnie na takiej same zasadzie pracuję w  treningu, czyli nie neguję z zasady pewnych rzeczy, po prostu staram się je poznać i zrozumieć i wtedy wyrobić sobie jakąś swoją opinię.

Widzę Vleeminga, Petera, więc to były rzeczy, które robi się bardziej manualnie niż ruchowo. Kiedy zaczęłaś bawić się ruchem, Ty jako osoba?

Ja generalnie trenuję od 14 roku życia, trenowałam sztukę walki capoeira, jej poświeciłam 10 lat, więc ten ruch był zawsze. Taka ciekawa historia ze studiów, że jak byłam jeszcze na studiach, to bardzo mocno chciałam iść w neurologię dziecięcą i to mnie fascynowało, czyli fascynowały mnie odruchy dzieci, w ogóle praca z dzieckiem i wszystko to, co można wytworzyć na zasadzie percepcji czy pracy sensomotorycznej i to było super, to było fascynujące, ale skręciłam sobie kolano.

Czyli kontuzja sprowadziła Cię na rehabilitację, tak jak u większości.

Dokładnie.

Czyli ta historia jest jednak tak samo jak u wszystkich prosta. Kontuzja, rehabilitacja, chcę się rehabilitować sama.

Dokładnie. Ja musiałam zrozumieć, co mi się stało, jak teraz muszę pracować. To było skręcenie kolana, czyli uszkodzeni ACL-a, byłam przygotowywana najpierw do zabiegu operacyjnego i potem jakoś wiadomo na piękne oczy i męczenie tych kobiet, gdzieś tam w tych szpitalach, dostałam szybciej termin, no i faktycznie potem cała rehabilitacja, która też jest fascynująca. Cała rehabilitacja ACL-a jest fajną rehabilitacją, bo tam się dużo dzieje.

Oby działo się jak najmniej.

No tak. Bardziej chodzi mi o ten aspekt treningowy, ciekawości tej rehabilitacji. To było około roku, kiedy faktycznie cały czas jeździłam wtedy do Bielska Białej do Reha-Formy, też bardzo fajnej placówki, która bardzo mocno pracuje ruchem sportowo. I stwierdziłam, że chcę kiedyś pracować tak jak oni, czyli bardzo mocno łączyć ten aspekt manualny z aspektem sportowym.

Co oprócz capoeiry jest jeszcze takim Twoim sportem, albo co było Twoim sportem, ale dzisiaj trochę się zmieniło?

W momencie, kiedy skręciłam kolano i miałam opcję rehabilitacji, to weszła siłownia i trening siłowy, żeby po prostu wzmocnić się mięśniowo, gdzie ja już wtedy byłam na czwartym roku studiów, w sensie pierwszym magisterskim, no i naprawdę nie rozumiałam wtedy do końca, co to znaczy stabilne kolano. Niby się to mówiło itd., ale te osie, to wszystko, po prostu na sobie się przekonywałam, jak to jest. Pamiętam też swoją irytację, jak byłam na rehabilitacji i jakiś rehabilitant nie umiał mi pokazać ćwiczenia, bo powiedział: „wiesz, mi to kolano trochę ucieka, ale masz trzymać kolano w osi” i to bardzo mocno burzyło moje poczucie – jak on może mi coś mówić, skoro sam tego nie potrafi zrobić. Wiadomo, jak się człowiek czuje, jak jest w kontuzji, jest zdołowany, zirytowany, słaby i to jest takie wszystko psychicznie bardzo dołujące, a tutaj jeszcze ktoś mi mówi, że on nie umie tego zrobić, ale ty to masz tak robić.

Dobrze, że podjęłaś temat tego, że fizjoterapeuci nie umieją się ruszać, masz takie wrażenie? Widzę dużo fizjoterapeutów otyłych, z brzuszkami, którzy, nazwijmy to trochę głupio, ja nie lubię tego, ale tak żeby każdy zrozumiał wzorzec przysiadu jest jakby w 50% dobry, czy rehabilitanci mało się ruszają, takie masz wnioski?

Uważam, że to jest brakujące ogniwo. Ja mam bardzo fajnych rehabilitantów dookoła siebie, którzy naprawdę są mega mózgami i świetnie pracują manualnie, że tak powiem niesamowicie łączą klocki, ale zawsze, jeśli przychodzi co do czego i jest jakąś rozmowa na temat treningu, to pytają mnie: „Zuza, a jakie ćwiczenia byś dała na to?”. Dla mnie to są pytania z pogranicza pierwszych kursów dla trenerów personalnych, że oni tego nie wiedzą, ale fizjoterapeuci już tą wiedzę powinni mieć. Natomiast faktycznie zdarza się, że nie wiedzą. Uważam, że to tak mocno się przeplata, że trzeba to znać i przynajmniej wykonywać prawidłowo i nie jestem zdania, że fizjoterapeuta musi być świetnie sportowy i niesamowicie umięśniony, albo nie mieć nadwagi, ale na pewno musi mieć taką przyzwoitą sprawność. To jest coś, co ja oceniam. Jeśli ja zwróciłam na to uwagę, będąc pacjentem, to jakby staram się postawić w roli innych pacjentów, oni też będą na to patrzeć. To jest kwestia wiarygodności takiej osoby.

Gdzie byś położyła nacisk, bo trochę masz manualnych swoich szkoleń, trochę też ruchowych, mocno fizjoterapeutycznych, kiedy jest potrzebna terapia manualna i gdzie ją stosujesz, a kiedy jednak ruch jest lepszy, albo jak to łączysz, jak do tego podchodzisz?

Generalnie, według tego, z czym zgłasza się pacjent. W momencie, kiedy jest wywiad, to już potrafię mniej więcej powiedzieć, czy my musimy od razu pójść na kozetkę, czy może to będzie jednak problem bardziej stabilizacyjny, gdzie ja muszę więcej popracować na sali, czyli można powiedzieć, że to jest 50 na 50. Ale, od kiedy pracuję Stecco, bo tym głównie pracuję teraz tak naprawdę i w to się bardzo mocno zagłębiam, no to widzę, że dopóki nie usuniemy pewnych restrykcji z ciała, czyli nie wejdzie ta praca manualna, no to możemy 1000 razy męczyć tego gościa stożkami rotatorów i to nie zagra. Są jakieś restrykcje w ciele, które musimy usunąć. No i wtedy to się układa w całość, czyli ta terapia robi się taka komplementarna i to wszystko się układa jako taki pełen holistyczny system.

Holistyczny, to słowo, które się często powtarza. Czym dla Ciebie jest holistyczna terapia? Jakbyś to teraz ujęła łącząc terapię manualną i trening? Jaki powinien być ten idealnym model nazwijmy to rehabilitacji? Tylko nie według Zajfryda.

[śmiech] dla mnie holistyczny, to jest taki terapeuta, który nie zamyka się na jedną rzecz, czyli ma otwartą głowę i też zdanie, które jest non stop powtarzane – wiem, że nic nie wiem – po prostu ciągły rozwój i ciągłe stawianie na to, że z każdej metody, z każdego podejścia możesz nauczyć się czegoś nowego. Nawet jeśli, powiedzmy teraz dosyć mocna jest nagonka, może nie teraz, ale w ogóle na osteopatię, która ma te swoje elementy takie mistyczne, i nie wszyscy w to wierzą. Dalej, ja jestem zdania, że placebo też działa, to raz, dwa są takie rzeczy, o których my jeszcze nie wiemy i których my nie rozumiemy. Jakby zawsze mam otwartą głowę, staram się słuchać tego, co ludzie mówią, jeśli ktoś potrafi ocenić ślizg narządów wewnętrznych, super, doceniam. Na przykład, ja nie czuję się na to, żeby oceniać takie rzeczy, jeśli chodzi o terapię wisceralną, ale jestem na to otwarta, czyli byłam też na kursie terapii wisceralnej. Było to ciekawe. Z jednej strony poddałam pod wątpliwość tego, czy na pewno trzymam teraz jelito w ręce, nie? [śmiech]

Tak. Czy to jest prosty brzucha, czy jednak jelito?

Dokładnie, to było na tej zasadzie. Tak że trochę się tam śmialiśmy na tym kursie, ale staram się dokładnie mieć otwartą głowę i wiedzieć, że dobrze, ktoś tak pracuje, ma z tego efekt, wyleczył iluś swoich pacjentów, więc to też ma jakieś podwaliny i podstawy, i w jakiś sposób można to zastosować. Wracając do meritum tego pytania, holistyczne, to jest po prostu podejście na różnych poziomach i otwarta głowa, żeby wiedzieć też, że może się dziać z każdego układu coś i to rozumieć i wiedzieć. Nawet rzeczy w stylu, ostatnio słuchałam właśnie webinaru o pacjentach psychosomatycznych i tam dużo mówiliśmy o całym układzie hormonalnym. Czyli fajnie by było też rozumieć układ hormonalny, jak co działa, jak co może wpływać. My pracujemy ze sportowcami, tak że też u sportowców tzw. bomba, sterydy, które są, też fajnie by było znać ten system i rozumieć, jakie zamieszanie może wprowadzić hormon wzrostu przy tym człowieku itd., bo łączy się hormon wzrostu z na przykład zapaleniem torebki stawowej, może się to łączyć, gdzieś tam podają jakieś pojedyncze źródła, że mogą takie rzeczy wystąpić. Zmiany hormonalne, które są u sportowców, także warto znać. I to jest właśnie podejście holistyczne, czyli nie zamykać się i ciągle się rozwijać, tak naprawdę.

A czy ten koniec rozwoju gdzieś jest, czy to jest taka niekończąca się bajka, która czeka nas aż do śmiecie, że rehabilitant i trener, bo to trochę razem idzie w parze, ma na te szkolenia co roku iść, rozszerzać się, nawet jeśli ma iść sprawdzić, że jest to złe? Czy są złe szkolenie, czy byłaś na złym szkoleniu, o którym powiedziałabyś, że nic z niego nie wyniosłaś?

Byłam na takim, ale to były szkoleni trenerskie, głównie. Zasada jest taka, mam wrażenie, że im bardziej znane nazwisko i tak instagramowo znane, tym gorsze szkolenie. [śmiech] Autentycznie. To było akurat szkolenie, w sumie nie wiem, czy mogę podawać.

Czekaj, bo Ty masz 10 tys. fanów, to niedługo Ci to grozi.

Właśnie. Więc, może będę uważać, jak jest szkolenie. Generalnie szkolenie ze stabilizacji. Ja bardzo rzadko wychodzę ze szkoleń, nie mam czegoś takiego, raczej zostaję do końca.

Szukam go na liście, ale chyba go nie masz?

[śmiech] Możliwe, że jest, ale dobra, nieważne. Było tak, że na początku był pokazany plank, i jak już był ten plank pokazany, to już mówię – aha, to jesteśmy w tym miejscu – przyjechała osoba ze Stanów, która ma bardzo dobre nazwisko i jest dobrym specjalistą, myślę, że naprawdę ma wiedzę, ale przyjechała z czymś, co, nie wiem, Michał, czy Ty też masz takie wrażenie, ale bardzo często systemy amerykańskie, albo osoby, które przyjeżdżają ze Stanów, pokazują niesamowite podstawy. I jeśli chodzi o przygotowanie motoryczne, czasami byłam na jakichś sympozjach itd., no to tam to przygotowanie, to zawsze wychodziłam z takim – kurczę, to nie jest jednak ta wiedza, której ja szukam, bo znowu ta podstawa jest, powielanie pewnego rodzaju podstawy, nie?

Zadałaś pytanie, chcę odpowiedzieć. To jest zawsze FMS, nie raz już, pięknie opakowany produkt, ale nie jest niczym odkrywczym, ale jest pięknie opakowany. Byłaś, to widziałaś. Kelly Starrett nie pokazuje jakiegoś szału ćwiczeniowego, nic tam nie ma odkrywczego, ale jest to pięknie opakowane. Czyli czy EXOS czy każda inna rzecz, jaka przychodzi ze Stanów jest pięknym produktem i pięknie sprzedaną rzeczą. I tym się różnimy, my nie umiemy jeszcze w Polsce sprzedawać.

To prawda. W ogóle takie też mam wspomnienia jak byłam na CrossFit Level 1, dużo trenerów mówi, że ma ten kurs. Ja byłam zachwycona, jak ten kurs jest sprzedany. Wchodzimy i ktoś krzyczy „Dzień dobry, wszyscy” i wszyscy: „Dzień dobry” nieśmiało. A on: „Dzień dobry, wszyscy!” wiesz, budzi salę od razu, wszyscy: „A, dzień dobry!” i Ty wychodzisz z takim poczucie z tego kursu po trzech dniach, gdzie ja uważam się za osobę w miarę, która nie kupuje wszystkiego, co jej się tam daje, ale po tym kursie, po prostu CrossFit for life. Było takie uczucie, że ja tylko to chcę robić w życiu, bo oni tak sprzedali wizję, że to było po prostu autentycznie niesamowite. Lubię też patrzeć na takich kursach, jak oni prowadzą kurs, bo przekładam sobie to na swoją pracę, jak układają grupę, jak do niej mówią, jak zwracają uwagę, w jaki sposób szukają atencji, to są bardzo proste sztuczki psychologiczne, jakiś kontakt wzrokowy czy coś, ale bardzo fajnie potrafią grać, jeśli chodzi o prowadzenie szkolenia.

Szkolenie, które chciałabyś polecić, które uważasz, że mega dało Ci skręt w prawo albo w lewo, że zwróciłaś się gdzieś indziej, ale którego nie prowadzisz?

To są przede wszystkim te kursy z fizjoterapii. To jest pytanie, które ja często dostaję też na Instagramie, tylko ja dostaję je od studentów.

To podzielmy to pytanie na dwie rzeczy, szkolenia dla trenera, które zmieniło kompletnie Twoją wizję, ścieżkę treningu i szkolenie dla rehabilitantów, które również zmieniło Twoją, ścieżkę w wizji rehabilitanta?

Dla trenerów bardzo fajny jest ten system cały Strong First, czyli praca z kettlami i to są różne działy tego Strongfirst. Dlaczego są fajne? Są fajne, dlatego że dają bardzo dużo możliwości korekcji, czyli właśnie cały system. Czyli nie jest tylko tak, że uczysz się machać kulką, tylko oni ci mówię: „jeśli ktoś wychodzi kolanami przed palce w swingu, czego być nie powinno, bo jest to ruch hip-hinge, to automatycznie, jaką korekcję możesz zastosować, żeby nie było to tylko korekcją słowną.

Mi się nigdy nie kojarzyły kettle z korekcją, dla mnie to jest typowy sport, który bardziej niszczy, niż naprawia.

Nie wiem, jaką szkołę tam poznałeś, ale też są różne nurty tych kettli. Kettle też bardzo fajnie widać zastosowane w pracy rehabilitacyjnej, gdzieś chociażby w FMS-ie, jeśli już przywołaliśmy ten FMS, tam też korekcje są wykonywane z kettlem często, jako jakieś tam próby zbudowania lepszej stabilizacji. Do tego tematu może wrócimy. Natomiast zostając przy kursach, myślę, że ten Strong First jest bardzo fajnym kursem, bo to jest system. Natomiast jego cena i faktycznie to, że w Polsce już jest kilkanaście lat, jak te kursy się odbywają, sprawia że ta wiedza przestaje być może nie aktualna, bo ona jest bardzo fajna, ale nie rozwija się ta szkoła. Czyli to zostało na pewnym etapie, na którym dla mnie za dużo tej wiedzy nie zostaje przekazane. Tu się zatrzymało, jest tyle i dalej tam się nie za bardzo coś zmienia. Są jakieś próby unowocześnienia tego, ale też szkoły na nowo nie wymyślisz, więc dla mnie to już jest za mało.

No tak, ale z Twoim doświadczenie, bo Ty widzisz siebie, czy widzisz swoją wiedzę względem podejścia, które już zrobiłaś, zrobiłaś z 40 szkoleń, pewnie z 15, które nie są wymienione, więc dla Ciebie to może być już trochę słabe, ale jak ktoś zaczyna, to zrobi: „wow”.

To prawda. Przede wszystkim chodzi o to ułożenie tego, że masz A, B, C, D itd., że masz problem-rozwiązanie i to jest coś, czego czasami brakuje w polskich szkoleniach, czyli nie ma systemu. Ostatnio czytałam książkę, wydaną przez Polaków na temat powięzi i miałam takie bardzo mocne odczucia, że ta książka jest bardzo mocna, teoretyczna, że to jest sama teoria, i mam taką samą książkę z manipulacji powięzi po angielsku, to jest z kolei sama praktyka, typowo problem, punkt, jakie mogą się pojawić objawy pacjenta, rozwiązanie. Sama sprzedaż tej książki, jak ona wygląda, kolory zastosowane, ryciny, kwadraty, to są takie bzdurki, ale patrzysz na to, już masz w głowie, bardzo łatwo tą wiedzę przyswajasz. To jest to, co ja zauważyłam. Zawsze te amerykańskie szkolenia będą troszeczkę bardziej przedstawione w przyswajalny sposób, natomiast często polskie są za bardzo teoretyzowane, a mało jest tej wiedzy praktycznej. Znowu odeszliśmy od tematu. [śmiech]

Tematów jest tyle, że można to ciągnąć w każdą stronę, rzeczywiście. To to szkolenie dla fizjo, które zmieniło Twój bieg?

Zaczęłam od terapii manualnej i tak naprawdę, czy też masz takie wrażenie, ja zrobiłam IFOMPT szkołę, ale jest też, że na które szkolenie nie pójdziesz najpierw, to będzie takie „wow”. Zawsze jest to uczucie czegoś nowego, szczególnie jak wchodzisz w nową działkę, nawet ta wisceralna była dla mnie bardzo fajna. Zawsze to było takie – mmm, dobra coś nowego, coś ciekawego. Natomiast, jeśli piszą do mnie fizjoterapeuci, właściwie to młodzi fizjoterapeuci, bo to głównie oni się pytają, no to pytają na przykład o tego Stecco. Uważam, że to jest bardzo trudna terapia i ona nie nadaje się na pierwsze lata po studiach, po prostu jest za trudna.

Zgadza się.

Trzeba swoje przedotykać, popracować innymi metodami i wtedy ten Stecco jest świetną metodą, ale na dalszym etapie, a myślę, że na początku terapia manualna, żeby w ogóle poznać struktury, nauczyć się dotykać, nauczyć się palpować i wtedy to wszystko może zagrać.

Wróćmy do tych kettli, których w Twoim CV jest dość dużo. U kogo to zobaczyłaś, kto Cię zajarał kettlami?

Na początku pracowałam w klubie Ironia w Bielsku Białej i tam pracowałam z bardzo dobrym specjalistą, który tak naprawdę mnie wdrożył w kettle, pomógł mi je poznać. To był ten początek, kiedy stwierdziłam, że chcę to robić na poziomie pro, semi zawodowym, bo nie można mówić, że zawodowym, ale że chcę coś osiągnąć, potem już poszły moje kolejne zdobycia, czyli między innymi to, że Mistrzostwo Polski, dwa razy zdobyłam też takie wyróżnienia na tle międzynarodowym, Iron Maiden, nie jest to jakieś bardzo ważne, bo nie będę teraz wchodzić, co trzeba zrobić, żeby to dostać, ale są to głównie fizyczne, gdzieś tam aspekty, które trzeba spełnić, konkretne testy, żeby dostać takie wyróżnienie. Jeszcze to Top Team w Polsce, czyli też wyróżnienie bardzo elitarne na tle polskim. Kiedy ja w to wchodziłam, to praktycznie nie było w tym kobiet. Były kobiety, ale one nie były na takim poziomie bardzo mocnym, wydawało się, że to jest coś nieosiągalnego. No i jako pierwsza w Polsce dochodziłam do tych poziomów dosyć wysokich i wtedy dzięki temu ten autorytet gdzieś tam uzyskałam, można powiedzieć.

Jakie to są wyniki? To są ilości powtórzeń snatch, czy co tam się robi?

Różnie. Zazwyczaj to jest pięć ćwiczeń i zazwyczaj to jest jedno powtórzenie, ale z największym ciężarem. W przypadku Iron Maiden to były trzy ćwiczenia, pistolet, czyli przysiad na jednej nodze, z którym trzeba było trzymać odważnik przed sobą i to było 24 kg dla pań. Dodatkowo podciągnięcie również z ciężarem 24 kg u pasa i przy tym jeszcze wyciśnięcie nad głowę bez użycia kolan, w linii prostej 24 również. To jest to wyzwanie Iron Maiden.

To kobietki wiedzą, co trzeba robić, żeby być fajnym, więc zachęcam do tego treningu, sprawdzenia się, czy dacie radę takie rzeczy zrobić. Oczywiście nie róbcie tego bez przygotowania, prawda?

No nie. Sam powiedziałeś przed chwilą, że kettle psują. Jak mogłeś tak powiedzieć? Moje serce pękło.

Ja się nie znam na kettlach, więc zadaje dziwne pytania. Każdy Twój pacjent dotyka kettla? To jest fajne narzędzie, żeby wystabilizować, ustabilizować, dać trochę siły, to jest taki trochę obowiązek u Ciebie?

Nie. Jest tak, że faktycznie, nie powiem, taką specjalną przegrodę w moim serduszku mają kettle i bardzo chętnie je pokazuję ludziom, tym bardziej jak widzę, że oni chcą tego. Przeciwwskazaniem do pracy z kettlami jest to, że ktoś nie chce. Kobiety szczególnie są wyczulone na to, że one nie chcą mieć mięśni i nie chcą dotykać czegoś, co się wiąże z żelazem, chociaż ten stereotyp się troszkę zmienia. Natomiast na pewno dużo ciężej paniom te kettle wcisną, automatycznie one nie za bardzo chcą z nimi pracować, bo się boją, że machną trzy razy i staną się umięśnione itd. Na pewno jest to narzędzie, które ma bardzo dużo fajnych opcji i można je fajnie wykorzystać, ale są osoby, którym nie dam kettli, bo wiem, że u nich na 100% to powoduje problem. Na przykład przy kręgozmykach, zauważyłam, że osoby, które już mają kręgozmyk, mimo że to też jest niestabilność, to nie ma opcji, praca z kettlami bardzo często mi psuje ten efekt i muszę szukać innych rozwiązań.

Ten ruch chyba mocno do tyłu kręgosłupa wychodzi i technicznie na początku, a musi technicznie źle zrobić na początku, i wychodzi do tyłu u takiej osoby, to ten kręgozmyk może się powiększać, albo może być drażnione więzadło, rzeczywiście może być do słabsze dla nich.

Zawsze się konsultuję z pacjentem, co on czuje i wtedy na tej podstawie bazujemy.

Poruszyłaś temat, który też chciałem poruszyć, Twojej sylwetki i twojej muskulatury. Nie masz złego odbioru od pacjentów, że Ty nie wyglądasz jak fizjoterapeuta, tylko jak brzydko powiem „umięśniona baba”?

Nie, no coś Ty. Znaczy, może nie wiem o tym, bo jasne zdarza się jakiś hejt na Internecie, ale akurat w przypadku fizjoterapii to jest to bardzo pozytywnie odbierane, bo kojarzy się to z tym, że mam więcej siły w rękach. Nie chcemy tego, ale nasza fizjoterapia kojarzy się z masażem, czyli ludzie przychodzą i myślą – o jak ona jest taka umięśniona, tak ona będzie pewnie miała siłę – i tak to działa. Faktycznie ja mam lepszą siłę ścisku, chociażby dzięki kettlom, no bo to jest cały czas praca na rączce, więc na pewno tu przedramię jest lepsze. Na tej zasadzie raczej ma to pozytywny odbiór. Prędzej bym poszła w inna stronę, czyli czasami ja mam też jedną rękę wydziaraną, to to jest bardziej czasami takie, ale to są czasy, że jednak ludzie patrzą na zasadzie, fajne masz tatuaże. Zdarzyło mi się w banku, że babka, która ze mną rozmawiała w banku mówi: „Bardzo fajne, piękne ma Pani tatuaże”, gdzie byłam w banku, wydawałoby się, że to jest też taki inny odbiór, że tutaj jesteś elegancko. Ale nie, ludzie właśnie, przeróżni, podziwiają. Myślę, że są inne czasy i gdzieś tam ta tolerancja po prostu jest większa.

Miałaś sytuację złą z Twoją muskulaturą, Twoją rozbudowaną masą mięśniową względem populacji, coś, co Cię wkurzyło, czy nie miałaś takiej sytuacji?

Wkurzać, nie, przede wszystkim przykro się robi, jak słyszysz takie komentarza. Jasne, na 100%. Teraz nawet nie przywołam.

To dobrze, że nie pamiętasz.

Chyba dobrze, tak. Na pewno było takich sytuacji mnóstwo i gdzieś jako młodsza osoba, szczuplejsza i mniejsza, a takie rzeczy słyszałam, czyli 5 kg w tył, kiedy ta muskulatura była jeszcze mniejsza, bo ona się mocno zwiększyła, jak zaczęłam trenować trójbojowo, czyli już na bardzo dużych obciążeniach, no to wtedy też słyszałam takie rzeczy, a byłam o połowę mniejsza, więc samo to, że skoro wtedy słyszałam takie rzeczy, a widzę, że byłam dużo drobniejsza mniejsza i teraz je słyszę, to myślę – dobra, będę je słyszeć zawsze – po prostu ludzie są, jacy są, i jeżeli ktoś ma cię shejtować, to i tak to zrobi.

Obroń ten trójbój, bo trójbój z rehabilitacją ma troszkę mało wspólnego, duże ciężary. Nie bałaś się o „swoje zdrowie”, że tym trójbojem się jakoś uszkodzisz, albo że to nie będzie dobre dla Twoich stawów, że rozwalisz sobie staw, że nie wiem, że zepsujesz sobie dyski i te wszystkie inne rzeczy, na temat których ludzie mówią?

Nie będę go bronić, bo nie uważam, że trójbój jest czymś, co jest stricte zdrowe, nie jest czymś co polecam, jak ktoś mi mówi: „Chcę się poruszać” to na pewno nie jest dziedzina, którą ja bym poleciła, bo to jest bardzo wysoka specjalizacja. Ja mam takie podejście, że jeżeli trafiały do mnie osoby ze świata trójboju, bo akurat przy tym środowisku zaczęłam gdzieś tam krążyć, to ja muszę rozumieć ten sport. Tym bardziej wejść w niego, wiedzieć, jak zrobić przysiad, wiedzieć, jak zrobić martwy ciąg, rozumieć, co ci trenerzy, bo nie wiem, na ile teraz słuchasz świata treningu, ale bardzo zwiększa się świadomość trenerów.

Sam nad tym pracuję cały czas, żeby się zwiększała świadomość trenerów, więc tak. [śmiech]

No tak, no przecież. Dokładnie, jesteś jednym z ogniw, które na to wpływa, to na pewno. Natomiast gdzieś tam pojawiają się elementy pracy stopy, które już są elementami bardzo zaawansowanymi w pracy takiej technicznej. Teraz oni się nad tym zastanawiają, jak ta stopa ma pracować, jest super. Teraz, ja też chcę wiedzieć, co oni mają na myśli mówiąc: „wkręcaj stopę w podłoże”, ja sobie to przełożę biomechanicznie, albo przełożę sobie to anatomicznie, ale chcę wiedzieć, o co im chodzi i jak ja mam to czuć i co oni chcą wyegzekwować, żeby trochę połączyć te dwa światy. Dlatego głównie poszłam w ten trójbój i też, żeby być bardziej wiarygodna. Czyli w momencie, kiedy swoje wyniki siłowe osiągnęłam, to były dosyć duże wyniki, jak na kobietę, bo to było 140 kg w przysiadzie i 150 w martwym ciągu.

To jest dużo na Polskę czy to jest dużo na świat?

Na Polskę. To jest taki niezły wynik, może nie najlepszy, ale już niezły, już zaczynasz być zauważonym, więc coś w tym stylu. W momencie, kiedy to już były takie wyniki fajne,  to też ja większą wiarygodność uzyskałam dzięki temu. Powiedzmy sobie szczerze, to jest bardzo wysoka specjalizacja. Czyli faktycznie, jak masz wysoką specjalizację, to jest zawsze kosztem czegoś, czyli ja byłam strasznie sztywna wtedy, bardzo nieruchoma, taka niemoblina się stałam, mimo, że ja mam hipermobilność po capoeira, to dzięki mięśniom to jest w miarę ustabilizowane, a w okresie trójboju to po prostu dramat. Jeśli chodzi o wysoką specjalizację i idziesz typowo w 1RM, czyli maksymalne powtórzenie na wysokim poziomie, zawsze to jest kosztem czegoś. Moim zdaniem kosztem takiej ogólnej sprawności. Nie mówię o tym, że pogorszyła mi się praca aerobowa, bo praktycznie tych aerobów nie robiłam. Więc ostatecznie wolę być bardziej wszechstronna i pracować różnorodnie, ale to też uważam, że to bardzo dobrze wygląda, jak faktycznie chcesz mówić o jakiejś dziedzinie, to po prostu ją rób. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś uczył tenisa, a nawet nie rozumiał jego zasad. Wiesz, o czym mówię?

Tak, tak też u mnie było w rehabilitacji, że ja zacząłem od koszyków, którą kiedyś uprawiałem, i to był pierwszy klub sportowy, w jakim byłem, dlatego byłem tam, bo rozumiałem ten sport i oni wiedzieli, że ja będę rozumiał ten sport, nawet jeżeli nic nie umiem na poziomie, mówimy tu o rehabilitacji, bo zacząłem pracować na trzecim roku studiów, więc to mega ułatwiło, jakby ten sam case, można powiedzieć.

Dokładnie.

Komu polecisz trójbój, dla kogo to jest?

Z jednej strony jest dla wszystkich, dla tych, którzy przede wszystkim chcą wejść w dziedzinę, ustabilizować się, poczuć się też pewniejszym siebie, bo kobiety, kiedy wchodzą w trójbój, naprawdę się robią dużo bardziej pewne siebie. Natomiast, jeśli ktoś myśli o zawodowym trójboju, bo powiedzmy sobie szczerze, trójbój to już jest dziedzina, w której masz zawody i możesz sobie trenować trójbój, czyli po prostu robić trening siłowy i mówić, że trenujesz trójbój, ale jest też takie podejście, że dopóki nie startujesz w zawodach, to ty nie trenujesz trójboju, że powinieneś startować. Czyli wtedy się stajesz osobą, która w jakiś sposób jest znaczącym zawodnikiem, a nie że sobie tam w ciemności na sali dźwigasz duże ciężary, bo jak to mówią „pomost weryfikuje twoje wyniki”, dochodzi element stresu itd. i to tak naprawdę wpływa na twój performers ostateczny. Więc ostatecznie, jeśli ktoś myśli, żeby zawodowo trenować trójbój, startować regularnie, no to musi mieć świadomość, że to jest sport, a sport nie ma za dużo wspólnego ze zdrowiem, taki zawodowy szczególnie. Niestety, to jest po prostu coś za coś.

Teraz spójrzmy w stronę rehabilitacji. Przyjmujesz pacjentów codziennie, czy co jakiś czas?

Tak.

Według Ciebie, czym ludzie najbardziej się psują, niszczą, co sobie robią nieświadomie, a jest to dla nich mocno szkodliwe?

Wydaje mi się, że brawura, to raz, ale to jest typowe i myślę, że wszędzie, ale przede wszystkim nieumiejętność dobierania obciążeń, czyli osoby, które nie rozumieją w ogóle aspektu regeneracji. Nie rozumieją tego, że jest element treningu, i na tym samym poziomie powinni postawić regenerację. Nie ma tej współmierności do tej fatygi i odpoczynku, i to jest tutaj cały czas rozmijane. No i doprowadzają swoje ciało do skrajnych kontuzji. I ćwiczą z bólami, coś ich boli, ale bagatelizują ból. I to są osoby, które non stop wracają do gabinetu, bo lekceważą pewnego rodzaju symptomy.

A czym dla Ciebie jest ból, jak rozumiesz jako terapeuta manualny i ruchowy, ból to…?

O kurde.

Trudne pytanie, co?

Trudne.

Ale Cię zażyłem. [śmiech]

Trudne, naprawdę. Odczuwalny dyskomfort w naszym ciele. Mogę tak powiedzieć.

Jeszcze jedno trudne pytanie. Czym dla Ciebie jest, takim słowniczkiem pojedziemy, zobaczymy, jak rozumiesz kilka pojęć, które są zawsze.

O nie. No dobra. To będzie straszne, ale dawaj.

Będzie mega proste.

Będziemy mogli to wyciąć, czy nie?

Wytniemy. Czym dla Ciebie jest wzorzec ruchowy?

Wzorzec ruchowy? Może nie dla mnie, ale z definicji, nie?

Każdy go inaczej rozumie. Dzisiejsze czasy są takie, że niektórzy idą bardzo mocno w ten wzorzec ruchowy i chcą, żeby to było piękne i równie, jak ktoś kiedyś pokazał, a jednak są różne wersje. Co Ty sądzisz na temat samego wzorca?

Powiedziałbym, że wzorzec ruchowy jest ruchem takim, który będzie przekładał nam się na funkcje różnych czynności życia codziennego. To jest chyba najbardziej dopasowana definicja. Zazwyczaj ja idę według typowo wzorców, w sensie po prostu je tam sobie rozdzielam, ale tak, tak bym mogła zdefiniować.

W swoim CV piękny, długim jest też FMS i my często poruszamy ten FMS, bo dużo osób mówi, że on się nie nadaje do niczego, ale Ty zrobiłaś I i II, dlaczego poszłaś na dwójkę, czyli te zaawansowane korekcje, co Cię ujęło w FMS-ie, że jednak kontynuowałaś naukę?

Kurcze, właśnie nie pamiętam.

To było niedawno.

Nie. To było z trzy lata temu.

Pięć.

Tak? No to pięć, to było bardzo dawno. [śmiech] Czas jest względny.

Chciałaś spotkać jeszcze raz Remka?

Tak, zdecydowanie. To było jedno.

Dwa?

Na pewno było tak, że ja byłam rok po jedynce i mimo że w sumie, wiesz, jak to jest z FMS-em, on krąży po Internecie i teoretycznie wiesz, jak z nim pracować, nie idąc na kurs. Myślę, że sporo osób ma takie ozucie i dlatego nie idzie na ten kurs. Natomiast jak się pójdzie na ten kurs, masz to wszystko ułożone i przede wszystkim taką fajną wisienką są te korekcje, które się pojawiają, gdzie na dwójce było to dla mnie tylko odświeżenie wiedzy, bo to było w dużej mierze powieleniem całego materiału z jedynki, z dodatkiem oddechu. Ja też weszłam w metodę DNS, nie wiem, czy tą metodę kojarzysz?

Znam, znam. Za chwilę do niej przejdę. Ona jest następna. Po tym pytaniu właśnie o to chciałem zapytać, więc pięknie idziesz, jak sobie to ułożyłem.

Jak sobie życzysz, to się cieszę bardzo. A to nie jest ustawione, musimy powiedzieć słuchaczom, że to nie jest ustawiona rozmowa.

Żadna moja rozmowa nie jest ustawiona, ani nie mam, ani moi rozmówcy nie mają pytań przed, prawda?

Nie ma pytań przed i nie było scenariusza.

Nie. Ale idziemy dobrze, nie?

Tak, idziemy. Trochę się stresuję, ale zobaczymy, jakie będzie pytanie na końcu, które rozwali system.

Słuchacze stali je znają.

Aha, to ja nie. To nie ja, za dużo pracuję, nie miałam czasu przesłuchiwać tych podcastów. Zapomniałam, jakie było pytanie. O tym FMS mówiliśmy?

Dlaczego na dwójce byłaś i dodajmy sobie jeszcze, czy dalej, po 5 latach nadal z niego korzystasz, jeżeli tak, to jak?

Nie, zdecydowanie. Czasami wykorzystuję, bardziej go czasem pokażę, jak przychodzi do mnie trener. Wczoraj miałam sytuację, że pokazywałam jak pracować z kettlami i też metodę Strong First, ona troszeczkę czerpie od Graya Cooka i gdzieś tam pojawiają się te elementy, bardziej pojawiają się artykuły, które bazują na tym, że gdzieś tam współpracują te osoby z góry. Między nimi jest taka zasada, że w teście SLR, czyli tego uniesienia nogi, musisz uzyskać tylko 2 punkty na 3, żeby pracować ze swingiem, ale musisz mieć 3 punkty na 3, żeby pracować z martwym ciągiem, czyli ta elastyczność mięśni kulszowo-goleniowych musi być duża. Oni nie zawsze rozumieją: „a dlaczego?”, no i zawsze tłumaczę, że wysokość w swingu jest taka, a w martwym ciągu jest taka, i muszę to przekładać, więc wtedy wykorzystuję ten FMS właśnie jako taką podstawę, żeby oni wiedzieli, kiedy ja mogę pracować, a kiedy nie. Trenerzy też czasami nie umieją patrzeć.

To, czego ja ich trochę uczę, czyli badania pacjenta, oni nie badają, tylko robią ćwiczenia.

To prawda, ale zauważyłam, oni nie widzą, Michał, jest tak, że ja mówię: „ja Was patrzeć nie nauczę, Wy musicie sami zobaczyć pewne rzeczy, ja mogę tylko Wam powiedzieć, na co macie zwrócić uwagę”. Prowadzę też szkolenia z oddechu, gdzie oddychają przeponowo i patrzymy na gościa, który siedzi na boksie i sobie oddycha, nie oddycha przeponowo, oddycha torem górnym żebrowym, cały czas te łopatki nam się unoszą dosyć mocno, ja mówię: „Zobaczcie na te łopatki”, wiesz, że ci ludzie, dopóki ja nie pokażę, że one tutaj pracują, oni tego nie zobaczą.

Myślisz, że to jest związane z doświadczeniem, że Ty widzisz, bo masz doświadczenie i widziałaś to już setki tysięcy razy, albo 100, a oni widzą to pierwszy raz? Z czego to wynika, że jedni widzą, drudzy nie widzą?

Różne aspekty tu grają rolę, też między innymi ludzie się wstydzą powiedzieć coś głupiego. Na pewno to widzisz na kursach.

Moim zdaniem szkolenie jest po to, żeby się zapytać i po to, żeby powiedzieć nawet coś głupiego, a nie ma głupich pytań i tyle, i po to są szkolenia, po to mamy kontakt ze szkoleniowcem, żeby on się wysilił i powiedział nam, co widzi i czy ja dobrze to widzę.

Tak, jasne, nie wiem, jak Ty, ale czasami ja wewnętrznie, jak setny raz odpowiadam na to samo pytanie, to czasami bywam w środku zirytowana, ale zawsze nie okażę tego. Po prostu jest ok., dobra i od początku tłumaczenie od A do Z, o co chodzi. Natomiast to jest już taka cierpliwość bardziej już wykładowcy. Ale jest coś takiego, że ludzie boją się zadawać pytania, bo boją się ośmieszenia. Kiedyś usłyszałam bardzo fajne zdanie, że tak naprawdę zadając pytanie może się narazić na to, że ktoś zobaczy w Tobie głupca na 5 minut, ale nie zadając go, możesz być głupcem całe życie.

Ale to mądre, gdyby było krótsze, to bym nazwał tak ten odcinek podcastu.

To może jakoś to jeszcze skrócimy. Możesz sobie użyć tego zdania na swoich szkoleniach, pozwalam. Jeśli chodzi o to, to na pewno ten aspekt, że się ośmieszam, to jest jedna sprawa. Dwa, właśnie brak doświadczenia w patrzeniu, bo oni tego nigdy nie robili, więc faktycznie, to jest to coś, co nazwałeś doświadczeniem. To są te dwie główne rzeczy, no i fakt, że po prostu może sami siebie nie obserwują, sami swojego ciała nie znają i nie wiedzą, na co mają patrzeć. Przede wszystkim boją się powiedzieć, nawet jeśli coś widzą.

Przejdźmy do tego DNS-a, dla mnie to jest perfekcyjne szkolenie dla trenerów, i powinno być obowiązkowe do przejścia dla każdego, żeby znać i rozumieć rozwój motoryczny człowieka. Czy ono zmieniło Twoje podejście do treningu? Robiłaś to niedawno, to był 2017 rok, ale to chyba jedno z pierwszych szkoleń w Polsce na ten temat?

Tak, dokładnie. My byliśmy pierwszymi instruktorami i tam był jeszcze Dzięcioł i tam parę znanych nazwisk z Warszawy, właśnie Sławi Fotek, Sławomir Fotek, no to są osoby, które też pracują DNS-em i dużo mocniej, bo one siedzą typowo już tutaj w tenisie, tutaj ktoś coś tam, oni byli bardzo mocno zafascynowani tą metodą. Ja jestem na kilka rzeczy sfokusowana. Pojechaliśmy na tą metodę razem, to był DNS Exercise, czyli typowo fokus na trening. O oddechu przeponowym było już mówione, natomiast o oddechu przeponowym 360o i zwrócenie uwagi na tylne żebra, to co się dzieje w obszarze na przykład lędźwi itd. mniej, a zastosowanie tego, tak jak mówisz w sensomotoryce czy tam właśnie w takim rozwoju człowieka, ortogenezie, czyli to, co się dzieje w pierwszym roku życia i przejście przez te wszystkie wzorce, no to tego nie było. Początek był taki w ogóle wow, gdzie to były chyba trzy zjazdy. Pierwszy był podstawą, no to tylko oddech przeponowy, no to trochę wyjechaliśmy z takim – no to trochę taka podstawowa wiedza – też trochę brakowało. Drugi już był niezły, już się pojawiły nowe rzeczy, a trzeci był takim już całkowitym zamknięciem i po prostu wyjaśnieniem wszystkiego. Uważam, że jest to świetna metoda, jest sztos.

I znowu Czesi, zauważyłaś, jest Lewit?

Czesi, tak.

Nagle Czesi wyskakują z DNS-em, w którym na końcu szkolenia można powiedzieć – kurcze, miałam to/miałem to na rehabilitacji, jak była cała otoczka na temat dzieci i rehabilitacji dzieci, nie?

Tak.

I nagle przeciera się oczy – kurna, dlaczego ja się tego nie uczyłam na studiach?

No właśnie. Mnie uratowało to, że ja naprawdę wtedy chciałam iść w tą neurologię dziecięcą na studiach, więc już mało pamiętam, ale jeszcze coś tam pamiętałam, więc to było dla mnie takie – wow, to jest super i w ogóle zajebiste – i mega odkrycie. Natomiast, jeśli chodzi o pracę z pacjentem, bo o tym sobie porozmawiajmy, to jest bardzo trudne do zastosowania. My byliśmy także w Instytucie Kolara w Czechach, w Pradze, byliśmy z chłopakami zobaczyć, jak oni pracują, na parę godzin. Siedzieliśmy sobie i oglądaliśmy, jak pracują, wtedy było akurat bardzo mało pacjentów, ale bardzo fajny jest w ogóle ten Instytut, nawet żeby się zafascynować, jak ktoś stworzył sobie takie miejsce do pracy, jak ono wygląda. Natomiast praca z pacjentem 1 na 1, po pierwsze wymaga niesamowitej koordynacji od niego. Ludzie bardzo słabo dzisiaj czują swoje ciała. Nie wiem czy miałeś też takich pacjentów, ale dla nich problem jest czasami zrobić właśnie hip-hinge i tu się już wszystko rozpada, oni nie umieją pochylić się, odblokować biodra, nie rozumieją ruchu, a co dopiero popraw łopatkę, wciągnij tu, oderwij to i to są jakby na bardzo wysokim poziomie takiej samoświadomości ruchy.

Tego pacjenci nie umieją, dlatego są pacjentami, ale to, że sportowcy mają problem tego typu, to jest gorsze, w takich systemach treningowych, tak jak Fotek pracuje tenisistami, czy my, czy Dzięcioł. My pracujemy z pacjentami bardziej czy z osobami, które się chcą ruszać i nagle dajesz mu zadanie na poziomie trzech rzeczy – skoordynuj łopatkę, biodro i stopę – i to nie ma opcji, żeby to zaczęło funkcjonować. To jest dużo, dużo gorsze, bo oni uprawiają sport, chcą robić jakieś wyniki, a nie mają podstaw.

Dokładnie. W sporcie to jest w ogóle nie do pomyślenia, że tak może być. Ten DNS jest super pod sport, tylko naprawdę czasami można się tak upocić z tym sportowcem, czy w ogóle z pacjentem, naprawdę ta samoświadomość musi być na bardzo wysokim poziomie. Jak z chłopakami kiedyś gadaliśmy, jak oni pracują, masz pacjentów, z którymi w ogóle nie ruszysz DNS-a, będą tacy pacjenci, nie ma szans, żeby zrozumieli podstawę ruchu, ale jak będziesz miał osoby, z którymi możesz tym popracować, Jezu, efekty są świetne, naprawdę. Zrozumienie samej pracy łopatki, pracy biodra, bo tutaj najfajniej się to sprawdza. Jest naprawdę świetna. Super.

Tak jak w PNF, też jest dużo tzw. ruchów łopatką i pracy z łopatką dla osób, które są po udarach czy po uszkodzeniach obwodowego układu nerwowego. Tak samo tutaj u sportowca. Jest zakres obręczy górnej i obręczy dolnej, dużo ruchów nam wychodzi i stabilizuje, więc to są takie rejony ciała, które rzeczywiście są połączone w wielu koncepcjach treningowo-rehabilitacyjnych, nazwijmy to.

Dokładnie.

Powiemy teraz trochę wewnętrznie o Tobie, nazwijmy to o Twoim życiu szkoleniowca, trenera, rehabilitanta, jak Ty to wszystko godzisz, jeszcze piszesz artykuły, tysiące rzeczy robisz na raz. Jak wygląda Twój dzień?

Teraz akurat rozmawiamy w okresie, kiedy wszystko się zmieniło, bo jesteśmy po COVID-ie itd. To myślę, że też mogę zestawić, jak wyglądało i jak wygląda teraz. W zeszłym roku wpadłam w taki ciąg pracy, że praktycznie nie miałam żadnych weekendów wolnych, co chwilę szkolenia, jeżdżenie, od poniedziałku do piątku pacjenci w gabinecie, właśnie popołudniami, jak tylko miałam wolną chwilę, klepanie artykułów itd., założyłam sobie, że chcę mieć różne źródła utrzymania, zawsze to jest trochę bezpieczniejsze. Nie pracowałam w jednym miejscu tylko w dwóch, trochę dla swojego poczucia lepszego, a dwa, akurat w drugim miejscu prowadziłam zajęcia grupowe, miałam na to ochotę. Miałam ochotę prowadzić zajęcia grupowe, więc kosztem paru godzin z pacjentami, stwierdziłam, że nawet jak to zmniejszy pieniądz, to chcę to robić, chcę pracować grupowo z kettlami. Było parę rzeczy, które zmieniłam, no i doszłam do takiego momentu, kiedy siadłam, osiągnęłam absolutnie wszystko co chciałam, czyli zarobki na fajnym poziomie, czy właśnie dostałam jakieś wyróżnienie w kettlach jako instruktor Top Team, czyli wychowałam parę osób, które zdobyły wyróżnienia w kettlach, wychowałam dwie mistrzynie Polski. Siadłam i pomyślałam – kurczę, to jest zupełnie nie to, co chciałam – że ta pogoń za tym wszystkim, to wsadzanie miliona rzeczy w swój grafik, bardzo mnie wtedy pogubiło i tak naprawdę wtedy musiałam zrobić krok w tył, wycofać się ze wszystkiego.

To było jeszcze przed COVID-em, tak?

To było chwile przed COVID-em, dokładnie.

To dobry czas, akurat idealny.

Dokładnie. Było tak, że już mi się trochę poluzował grafik, a w COVID już całkowicie wszystko umarło. Teraz się kończy okres izolacji, dwa miejsca, w których pracowałam się zlikwidowały, więc też zmiana gabinetu i prawdopodobnie pociągnie to kolejne zmiany, o których na razie nie mówię, żeby nie zapeszać. Na razie tylko ustaliłam sobie tylko grafik pacjentów, ale spodobała mi się ta jakość życia, którą mam, czyli mogę jechać na rolki, bo jest na to czas, mogę zrobić to, mogę zrobić tamto, i ludzie piszą do mnie o szkolenia, ale na tą chwilę mówię – dobra, na jesień pewnie ruszę z tym znowu – ale na tą chwilę mówię – let it flow – żeby troszeczkę zwolnić i poddać się temu, co się dzieje. I to też uważam, że drugi raz w życiu czegoś takiego nie przeżyjemy, że nagle dostałeś opcję 3 miesiące nie robisz nic, [śmiech], to było dosyć fajne i uważam, że bardzo wartościowe, bo drugi raz coś takiego może się nie zdarzyć i warto było to wykorzystać po prostu.

Kiedy stwierdziłaś, że możesz być szkoleniowcem, że Twoja wiedza jest tak duża i obszerna, że jesteś w stanie uczyć innych?

Jezu, ale ja tak do teraz nie myślę. Nie jest tak, że ja tak myślę. To się dzieje samo, bo po prostu dostaję zaproszenia z różnych miejsce, gdzie chcą, żebym prowadziła te szkolenia. Ja dalej uważam, że cały czas masz się czego uczyć, jak ktoś zadaje mi pytanie i wiem, jak na nie odpowiedzieć, to myślę – a, no dobra, spoko, jednak coś tam wiem, skoro umiem odpowiedzieć na to pytanie – czasami widzę tą różnicą w trenerach, którzy ledwo co pracują z ludźmi, a jednak ja jak jestem fizjoterapeutą i pracuję w dwojaki sposób z tym człowiekiem i to spektrum pracy jest dużo szersze. Natomiast pierwszy moment to był, starałam się o pracę, zaraz po studiach w Stanach Zjednoczonych były takie pływające statki, które pływały Floryda, Stany, coś tam, i tam mogłeś zostać trenerem personalnym, musiałeś jechać na rozmowę kwalifikacyjną do Sopotu, nagrać jakiś materiał po angielsku, i mogłeś dostać tą pracę, ale trzeba było mieć kurs trenera personalnego. To że byłam po AWF-ie fizjoterapeutą jakby nie było w żadnym stopniu wystarczające, to było zaraz po studiach, czyli miałam chyba 24 lata.

Nie pamiętam. [śmiech]

Ja też nie, ale coś takiego.  W każdym razie było tak, że zrobiłam kurs na trenera personalnego, żeby był certyfikat z napisem po angielsku, że jesteś trenerem personalnym, no i zaraz po tym kursie, wiadomo, że jak jesteś po AWF-ie, pracujesz z ruchem, no to niewiele tam się dowiesz nowych rzeczy dla siebie. Zaraz po tym kursie dostałam zaproszenie, czy chcę być również szkoleniowcem u nich i prowadzić jakieś małe moduły z treningu funkcjonalnego. To była głównie kwestia rozgrzewek, pracy ze stabilizacją itd., no i tak się zaczęło. A teraz to już jest jakby normalne, że jestem zapraszana do różnych projektów, albo do różnych firm szkoleniowych i faktycznie sama też robię szkolenia ze swojej gałęzi ja jako ja, bez żadnej firmy.

Też dostawałem często taki zarzut, że jako rehabilitanci pokazujemy trenerom rzeczy, które oni nie powinni znać, albo nie powinni wiedzieć, bo to jest zamknięta księga dla fizjoterapeutów i pokazujemy badanie pacjenta, na ile masz takie zarzuty, czy na ile to jesteś w stanie obronić?

No, szczególnie techniki Health Zone, one są takie.

Terapii manualnej jako takiej nie pokazujemy, ale nawet, jeżeli pokazujemy jakieś rzeczy do badania, to jest to czasami źle widziane, że pokazujemy coś, czego trenerzy nie mogą robić, czy nie powinni robić, bo to jest praca fizjo, albo wchodzimy w kompetencje terapeutów bardziej ruchowych, którzy gdzieś próbują leczyć ruchem, a dzisiaj też robią to trenerzy, nie?

No właśnie tu jestem trochę rozdarta, nie wiem, jak Ty. Z jednej strony mam to poczucie, że dobra, jako szkoleniowiec też im chcę trochę pokazać itd., ale potem zderzasz się z trenerem, który właśnie leczy, a tak naprawdę nie leczy, w sensie ma jakiś ułamek wiedzy, i każdy, kto już wszedł na taki fajny poziom fizjoterapii, zauważ, jest osobą skromną i wie, że nic nie wiem, bo im więcej wiesz, tym wiesz mniej. To jest w sumie taka zasada. A osoby, które wiedzą mało, jakby zjadają wszystkie rozumy bardzo często i zderzasz się z nimi na sali treningowej, no i trochę załamujesz ręce. Na przykład swego czasu był bardzo mocno Kelly Starrett promowany, no i wszyscy nagle umieli się wyleczyć, a potem wiesz, trafiali do gabinetu, bo wciskają tą piłeczkę pod łopatkę i to nie działa, i jak to może nie działać, albo tylko podrażniają nerw. To też jest tak, że jestem rozdarta, bo z jednej strony sama chcę, ale mam takie poczucie, że nie po to my się uczymy tyle lat, płacimy składki itd., żeby tą swoją wiedzę i odpowiedzialność też przerzucać na tych trenerów, a oni też jej nie powinni tak na siebie brać, tylko umieć wyraźnie postawić tą granicę – ok., ja tego nie umiem – i wysłać dalej, a tego trochę brakuje. To też brakuje w kontakcie fizjoterapeuta-lekarz. W Polsce są dużo bardziej zacierane te granice między zawodami i nie ma takiego jasnego powiedzenia, co jest czyją działką i tak naprawdę, kiedy czyjaś działka się kończy, a zaczyna działka innej osoby. Nie wiem, może sam mi powiedz, jak Ty na to patrzysz, będzie mi może łatwiej zrozumieć Twoje spojrzenie?

Ja na pewno nie pokazuję terapii manualnej, ale uważam, że trener musi umieć zbadać swojego pacjenta, musi widzieć, to co powiedziałaś wcześniej, że nie widzą, więc trzeba patrzeć dookoła na całe ciało i nazwijmy to „postrehabilitacyjny ruch” czyli jeżeli ja już wyleczę w terapii manualnej, nie boli go, daję mu pierwsze ruchy pilatesowe, to dlaczego on później ma się krzywdzić i robić zły trening, jeżeli może robić dobry trening z mądrym trenerem, który umie zbadać i widzieć kolejne rzeczy, które mogą gdzieś się za chwile zepsuć. Ja uważam, że to już jest mocno ogólne i można ćwiczyć dobrze, a można ćwiczyć sztampowo. Wszyscy przysiad, wszyscy martwy ciąg, a nie wszystkim jest to potrzebne.

Na pewno patrzenie. Testy patrzenia, to uważam, że to jest super. Ja na przykład często pokazywałam dla przykładu trakcje dla stawu biodrowego, albo na pasie, albo Health Zone, tylko prawda jest taka, ja to pokażę, a oni i tak nie umieją tego wykonać do końca. A pytanie, czy oni taką trakcją sobie zrobię krzywdę, no nie, to jest zbyt proste. Widziałam, że wchodzą na rynek szkolenia dla trenerów, gdzie wykorzystywane są bańki, podciśnieniowe, nie takie typowo podciśnieniowe, tylko takie miękkie.

Bańka to bańka, były szkolenie, teraz się trochę wycofali na przykład z suchego igłowania dla trenerów. Ja znam trenerów, którzy do tej pory na siłowni, na brudnej, spoconej i nie mytej macie dalej wbijają igły i to jest straszne, że uczymy ludzi, którzy są po szkoleniu jeszcze, nazwijmy to „weekendowym”, a nie online z treningu, i uczą ich potem wbijać igły i to jest mega słabe, uważam.

To jest dramat. Ale też jak różni są ludzie, nie wiem, czy na to trafiłeś, ale ja mam z jednej strony dziewczyny, trenerki, które mówią: „Boże, Zuza, boję się dać złe ćwiczenie osobie, którą bolą plecy”, gdzie realnie, nie mówię o jakichś tam swingach czy ćwiczeniach z ciężarem zewnętrznym, tylko na ciężarze własnego ciała, gdzie nie ma za dużo opcji, że coś się może stać. I tak naprawdę muszę pchnąć te osoby do takiej większej pewności siebie, a z drugiej strony masz te osoby, które realnie robią krzywdę. Słyszałam o akcjach, że trener komuś stanął na mięsień obły i kazał ruszać ręką przy zablokowanej łopatce, gdzie doprowadził do zerwania tego mięśnia, bo właśnie stał piętą. I słyszysz takie rzeczy i myślisz zero wyobraźni, co się może stać. Tylko właśnie technika wzięta z Internetu, źle zastosowana, bo tak będzie mocniej czuć. I gdzieś tam zdarzają się te kontuzje, albo jak mówisz, o igłach nie słyszałam, że tak się dzieje, ale to jest w ogóle nie do pomyślenia.

A z czego Ty bierzesz inspirację dla siebie do rozwoju, skąd patrzysz na nowości, co robi rynek? Pewnie jako instruktor i też osoba w strukturach CKB, bo jak widzę wszędzie, że pierwsza, pierwsza, pierwsza w Polsce, to chcesz być pierwsza, to gdzie Ty to wyłapujesz?

Jestem bardzo ambitna, to na pewno. Jeśli chodzi o świat treningu, to lubię wyzwania, aczkolwiek teraz mi się to troszeczkę zmieniło, jest ten moment, że wiem, że muszę trochę ustąpić miejsca na przykład nowym osobom w kettlach, czyli zrobić miejsce na nowych mistrzów, nie możesz być wiecznie na poziomie TOP, więc trzeba zrobić swoja, ale też trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny. Natomiast jest tak faktycznie, że jeśli chodzi o jakieś kursy, szkolenie, to po prostu obserwuję polski rynek. Zauważ, na pewno to widzisz, zawsze są pewnego rodzaju trendy. Od półtorej roku jest trend na powięziówkę i to jest bardzo mocno promowane. Terapia manualna tak naprawdę pojawia się od kilku lat, ale teraz jest taki trend na tkanki miękkie, właśnie powięziówkę, był bardzo mocny bum na suche igłowanie, teraz myślę, to słabnie i wszyscy idą w terapie powięziowe.

Jest jeszcze jeden trend teraz neurotreningu, nie wiem, czy słyszałaś?

Tak. Tak, też widzę ten trend, powiem szczerze tu nie wypowiem się za dużo, bo nie pracowałam tym, znam parę osób, które tego typu terapie miały.

Ja wiem, o co w tym chodzi, byłem na szkoleniu z takich rzeczy, które to pokazują, tylko niektórzy trochę przeobrażają sytuację w drugą stronę, uważam, że idą za mocno i nagle wszystko jest neurplastycznością, a nie nauczaniem nowego ruchu, więc nazewnictwo, ale rzeczywiście teraz neurotrening jest czymś nowoczesnym, fajnym i dobrze sprzedającym się na szkleniach. To rzeczywiście istnieje. A jak podchodzisz do Instagrama, bo masz Instagram i robisz i śledzisz kilka osób, bo widziałem, co to jest dla Ciebie Instagram?

Ja niestety Instagram wykorzystuję jako narzędzie do podchwytywania klienta i pacjenta, bo bardzo dużo osób mam stamtąd. Nie ukrywam, że poza takim marketingiem szeptanym, czyli ktoś kogoś polecił na miejscu, lokalnie, to przyjeżdża do mnie bardzo dużo osób z Polski właśnie ze względu na ten Instagram. Trochę tutaj sprzedam coś co, nie wiem, czy powinnam to mówić, ale jest tak, że ile razy nakręcę stories i mówię o swoim pacjencie, że dzisiaj w gabinecie miałam to, to i to, i opowiadam, co się działo, jak wyglądała terapia, jaki był efekt, opowiadam to w ramach ciekawostki, bo są to rzeczy czasami fascynujące, że przychodzi do Ciebie ktoś z barkiem, ty pracujesz na stopie, bark ci się poprawia, ja rozumiem, jak to działa, ale dla mnie to dalej jest tak, że to jest efekt wow i bardzo fajnie o tym opowiadać, to jest bardzo ciekawe dla ludzi. Ile razy coś takiego opowiem, to zawsze ta reakcja jest taka, że zaraz do mnie piszą osoby, że gdybym była bliżej, to bym przyjechał, albo zaraz się ktoś zapisze. Nawet ostatnio była sytuacja, że opowiedziałam o tym, jak pacjenta tak naprawdę, jak to się mówi, zrekompensowałam, czyli zrobiłam terapię całą, ale było jeszcze 15 minut, było dużo lepiej i na końcu mówię: „Dobra, mamy jeszcze 15 minut, to zrobię jeszcze ten punkt, bo wydaje mi się, że jest zmieniony” i nagle wszytko mi się cofnęło i mówię „no najgorzej”. Nie wiem, czy miałeś taki motyw w rehabilitacji?

No tak, to jest ta opcja, którą ma dużo osób na początku swojej kariery, że chce zrobić za dużo.  Ja pracuję w sesjach półgodzinnych, niektórzy się dziwią, jak to jest możliwe. Ja wolę pójść i zrobić trochę, później u pacjenta zobaczyć reakcję i niech wróci jeszcze raz. Niektórzy pracują dwie godziny z pacjentem, zastanawiam się, co oni z nim robią i na ile ten układ, nazwijmy to nawet, jeżeli to nie będzie układ nerwowy, tylko układ mięśniowo-powięziowy, jaki byśmy nie wzięli, jest przestymulowany i za dużo jest tam zrobione.

Właśnie, też uważam, że będę schodzić na 45 minut, bo często jest tak, że czasami jak dobrze trafisz, to dwa punkty i masz 15 minut terapii i masz rozwiązany problem.

Pacjent przychodzi, płaci za godzinę, a Ty po 15 minutach chętnie powiedziałabyś już – no dobra, ale więcej nie zrobię – więc wypadałoby go już pożegnać, ale lipa, wziąć kasę za godzinę, a robić 15 minut.

Tak.

Ten system się gdzieś miesza.

Ale to jest nasze podejście fizjoterapeutów, teraz odwróć to na lekarzy. Do lekarza wchodzisz na 10 minut i płacisz 250 zł, a czasami usłyszysz tylko: „proszę nie ćwiczyć”, dziękuję, do widzenia.

Proszę nie ćwiczyć, a jak nie ćwiczysz, to proszę ćwiczyć. To jest mój ulubiony case.

Dokładnie. Słyszysz coś takiego, a my jesteśmy tacy, że kurczę, głupio go wypuścić, bo zapłaci kasę, ale to jest chyba jeszcze takie nasz podejście, które powinno być zmienione i taka większa pewność siebie, że gdzieś jest rozwiązany problem, przyszedł pan z bólem, bólu nie ma, dziękuję i tyle. Tak jak mówisz, ja mam taki system pracy, że przyjmuję raz na tydzień daną osobę, bo po tygodniu już teoretycznie te tkanki już powinny wyjść ze stanu zapalnego, powinny się przebudować i ta intensyfikacja, która jest, powinna się zmienić i patrzę za tydzień, co się stało. I faktycznie po tygodniu widzę, dobra, pojawiły się nowe objawy zupełnie, albo zostało 50% bólu, 20, 30, albo nie ma nic, i wtedy możemy sobie nie ustalać terapii, tylko wiesz, przyjąć na to miejsce inną osobę. Opowiadałam, że zdekompensowałam pacjenta, czyli właśnie chciałam za dużo i wszystko i się cofnęło na końcu terapii i opowiadam to i też mówię to jako przykład, że właśnie to, o czym teraz rozmawiamy, że nie zawsze więcej znaczy lepiej i że mogłam go zostawić to 15 minut wcześniej, na co piszą mi trzy osoby na Instagramie: „Jezus, jakim Ty jesteś super fizjoterapeutą”. Ja myślę – kurde, opowiedziałam, właśnie o swojej porażce – a ludzie i tak piszą: „ale jesteś super”, bo właśnie to jest trochę ta magia Internetu, że porozmawiasz o czymś, brzmi to mądrze i dużo osób po prostu to kupuje jako super specjalizację, ale nie zawsze tak jest. Ludzie też się do mnie zapisują z bardzo dalekich miejsce, super, zawsze mnie to cieszy, ale przecież po drodze Warszawa, Wrocław, to też są miasta, gdzie na pewno jest mnóstwo dobrych fizjoterapeutów. Ale zawsze mnie to cieszy, jak ktoś faktycznie chce do mnie typowo przyjechać, zawsze jest mi miło itd., no ale jest trochę tych osób, takich naprawdę specjalizujących się już w terapii czy tam Stecco czy konkretnie innej na powięzi.

A czerpiesz wiedzę z Instagrama od innych, bo tam masz 1800 osób, to masz 1800 znajomych czy 1800 specjalistów?

W dużej mierzę to są moi znajomy, niestety, znaczy źle to zabrzmiało, ale że chciałabym mieć taki Instagram czysty i mieć tylko filmiki z fizjo, bo faktycznie obserwuję parę osób czy to z tej szkoły czeskiej, czy takich osób ze Stanów, które pokazują bardzo fajne ćwiczenia, czy ktoś mi czasem podsyła, właśnie mobility, ćwiczenia, które są w jakimś stopniu fajne, ale ja bardzo dużo tych ludzi znam, bo przez to, że się kręciłam w różnych środowiskach czy to kettle, czy trójbój siłowy, czy capoeira, to naprawdę tych znajomości, ludzie jest dużo. Kiedyś słyszałam taki podcast, gdzie ktoś doradzał, żeby na Instagramie mieć minimalną ilość osób i tylko właśnie specjalistów z branży. To mówię – dobra, to ja spróbuję wyczyścić swój Instagram – i zaczynam jechać i mówię – dobra, znam, znam, znam, znam – i nie mam za bardzo jak wywalać te osoby, bo większość z tych ludzi naprawdę poznałam i gdzieś tam ich obserwuję, no ale po prostu mam osobne konto, gdzie obserwuję osoby z fizjoterapii i tam nie wrzucam nic. To jest typowo do podglądania specjalistów, że tak powiem, co tam sobie wrzucają i tam sobie patrzę.

Czyli jakieś tajne?

Tajne. Tajne XYZ, nie mogę podać nazwy. [śmiech]

Ciebie łatwo znaleźć Zuzanna Sobczak, wychodzisz jako jedna z pierwszych, więc nie ma żadnego problemu, żeby Cię znaleźć. Jak budowałaś tą społeczność? Zawsze lubiłaś mówić do kamery, czy to było ok., czy jednak było to trudne i trzeba było przełamać lody, żeby zacząć robić sobie zdjęcia? Ja próbuję dojść do pierwszego zdjęcia Twojego, ale to jest dość daleko, i zobaczyć jak to wyglądało kiedyś. Uczyłaś się tego, wiedziałaś, jak to robić? Jak to było z tą historią? Nie mam jeszcze pierwszego zdjęcia.

Nie, to jest mega daleko. Jeśli chodzi o sam Instagram i Facebook, no to na początku to typowo, że coś miałam, ale taka moja historia, typowo, która zaczynała się od tego, że zrozumiałam, że coś mam do przekazania, to była właśnie od strony, na którą wszedłeś, czyli zuzannasobczak.pl, która kiedyś była stroną safe-sport.pl, coś takiego chyba, nie wiem, czy z myślnikiem, już nie pamiętam. Ja stworzyłam tą stronę, bo będąc na studiach ludzie zadawali mi pytania: „Zuza, a ćwiczyć w pasie czy bez?”, „Zuza, a co to jest FMS?”, Zuza , a coś tam i ja żeby nie odpowiadać na przykład: „Czy mostkować, przy wyciskaniu leżąc?”, no i ja, żeby nie odpowiadać tysiąc razy na to samo pytanie, opowiadać każdemu, jak pracuje łopatka, albo po co to robimy, albo czym jest FMS, albo co to jest trening funkcjonalny, to stwierdziłam, że stworzę sobie taką stronę. To było na studiach. Tak naprawdę stworzyłam stronę, gdzie odpowiadałam właśnie artykułami na różne pytania i faktycznie było tak, że ktoś zauważył tą stronę i mówi, kurczę, to jest super, bo na studiach rzadko kto takie rzeczy robi, a ja bałam się podpisać to swoim nazwiskiem, bo bałam się krytyki, bałam się, że ktoś to przeczyta i powie: „kurczę, co to za kupa”. Na przykład pisałam artykuł o strzelaniu z kręgosłupa, dlaczego nie zawsze mamy oczekiwać dźwięku, co jest takie typowe, że ludzie przychodzą na manipulacje i czekają na dźwięk stawowy.

Ja lubię jak strzela, dźwięk jest super.

Tak. A wiesz, sami dobrze wiemy, że to nie jest clou tej terapii, to nie musi strzelić. Cały artykuł na ten temat pisałam. Wiem, że on był powielany przynajmniej kilka razy przez inne strony, natomiast bardzo długo nie podpisywałam tego swoim nazwiskiem i ktoś mi powiedział: „ale Zuza, to jest bardzo fajne i że powinnaś mówić, że to Ty”, i z czasem zaczęłam podpisywać, wyłapało mnie Body Challenge, do którego zaczęłam pisać, pisałem też pojedyncze artykuły do Fizjoterapii w praktyce, gdzieś tam jakieś już branżowe gazety różnego typu, i to pisanie zawsze było takie, że lubię drążyć, lubię odpowiadać na pytania, sprawia mi to przyjemność. No i na tej podstawie potem zaczęłam kręcić filmiki. Pierwszy moment, jak masz nakręcić filmik, to myślisz – Boże, ale głos, ale się zachowujesz, ale coś tam – no ale w branży trenerów to jest normalne, że stawiasz tą kamerkę, potem patrzysz jak ćwiczysz, bo jak nie masz trenera na sali, to sam się musisz korygować, więc przyzwyczaiłam się do tego głosu, zachowania, no i na przykład teraz nie mam żadnego problemu z kamerą, mnie to kompletnie nie stresuje.

Wisz, jakie było Twoje pierwsze zdjęcie na Instagramie, powiedzieć Ci, bo znalazłem?

No, powiedz.

Kolacja na dachu. Wcinasz coś. Chyba coś wcinasz.

Serio? Ze znajomymi, bardzo możliwe, w Krakowie.

Przejrzałem ten Twój Instagram, nie świecisz cyckami ani pupa. Jak podchodzisz do osób, które gdzieś mocno na tym bazują i pokazują swoją muskulaturę właśnie przez to, to jest potrzebne, to daje dobre efekty, czy bez tego też można?

Ja staram się uzyskać pewnego rodzaju środek. Czyli nigdy nie poszła w stronę ekstremum, ale zdarzyło mi się wrzucić takie zdjęcia, jak to się mówi check formy, czyli zdjęcia sylwetkowe. Natomiast nie jest to ekstremum, które widzimy na Internecie i one faktycznie, nie będę ukrywać, mają najlepszy odbiór. Czyli nagle tego dnia, kiedy wrzucę takie zdjęcie, mam ponad tysiąc polubień pod zdjęciem. Widzę to też po wyświetleniach.

Drugą rzeczą, która się bardzo mocno sprzedaje są kettle. Nie wiem dlaczego tak jest, czy to wynika z tego, że w tym środowisku już mam wielu obserwujących, ale zawsze, jak wrzucę filmiki z kettlami, one mają po 5 – 6 tys. wyświetleń, to jest sporo całkiem, bo to zawsze przeliczam na procent obserwujących, tak że to jest dużo i to jest dużo osób też z zagranicy, które obserwuje to moje konto i też patrzę zawsze, ile osób zapisuje dany filmik, jeśli chodzi o techniki z kettlami. I posty merytoryczne, to jest 100-200 polubień. Czyli jak napiszę coś mądrego, jak ćwiczyć DNS-em, albo opiszę, jak pracowałam dzisiaj z łopatką, słabiutko.

Tak samo widzę, że jak nagrywam o pacjentach, to owszem, sporo ludzi tego słucha, bo mam około 2200 wyświetleń, jeśli chodzi o stories, czyli około 2000 osób słucha stories regularnie, to w momencie, kiedy wrzucam opowieści o pacjentach, no to one tak sobie spadają, spadają, szczególnie, jak jest dużo rolek, to ludzie nie słuchają tego. Ale jak dajesz krótkie relacje z dnia, albo takie naprawdę krótkie opowieści, to wtedy to się sprzedaje bardzo dobrze. Ja też nigdy nie korzystam z żadnych botów, ani niczego takiego, tak że te 10 tys., które tam widzisz, to jest takie w 100% naturalne 10 tys.

A chcesz być youtuberem?

Stworzyłam swój kanał. Nie dotarłeś do niego?

Widzę.

Widzisz? O to fajnie, myślałam, że nie dotarłeś. Już mi się zrobiło smutno.

Dlatego pytam, czy chcesz zostać youtuberem.

Chciałam bardzo. W zeszłym roku znowu położyłam na to nacisk, ale teraz miałam takie zniechęcenie do nagrań. Jestem sama bardzo często na mieszkaniu i nie ma mi kto ustawić kamery, a to jest zawsze problematyczne, bo musisz wstać, poprawić, sprawdzić dźwięk, potem – o kurczę, nie podłączyłam mikrofonu – po pół godziny nagrania, na przykład. [śmiech] Tu takie aspekty bardziej techniczne mnie od tego odpychają. I że z jednej strony, popatrz, gadamy teraz godzinę 15 i to jest płynna rozmowa, jakoś tam sobie idzie i jest bardzo naturalnie i nie ma z tym problemu, ale z drugiej strony, jak mam sama siąść i mówić na dany temat, to już po 15 minutach jestem zmęczona tym.

Nie wiesz, czy to jest dobrze mówione. Tutaj jakby oboje to kontrolujemy, co mówimy, przerywamy, zadajemy sobie pytania, a samemu, jak się mówi na ten temat, nawet jakbym miał najprostszy temat wrzucić, czyli wzorzec ruchowy, to po 3 minutach możesz mieć nagle koniec weny, bo co tu jeszcze mogę powiedzieć. A jednak, jak ktoś pyta, zadaje te pytania, to jest dużo prościej.

Dokładnie. Poza tym, wiesz, masz wizję też, więc musisz myśleć, jak wyglądasz, jak się prezentujesz, czy nie drapiesz się po głowie, czy coś tam w trakcie, albo nie masz jakiejś irytującej gestykulacji, która po prostu rozprasza widza. Więc jakby mówię o czymś w czasie nagrań, ale ja myślami jestem albo 3 minuty do przodu, o czym mam jeszcze powiedzieć, albo zastanawiam się nad tym, jakby te słowa wypływają z moich ust, ale zastanawiam się nad tym, czy to dobrze jest nagrane, czy dobrze to wszystko wygląda. Chciałabym, ale ostatnio to tak trochę umarło, ten kanał. Jest to bardzo fajne, kurczę, naprawdę i podoba mi się. Kurczę, na YouTube jest wszystko, serio. Kiedyś się pytałam, znajomi mieli małe dziecko, to już było parę lat temu i mówię: „Dobra, a jak Wy wiecie, jak to dziecko obsługiwać?” tak bardzo narzędziowo to potraktowałam, ale mówię: „Ty, jak kąpać?”, jak coś tam, a oni: „Zuza, wszystko jest na YouTube”, obcinanie paznokci u dziecka, mycie, więc na YouTube jest autentycznie wszystko i to jest jego mega magia.

Ten kanał będzie dalej kontynuowany, gdzieś da się z tego dalej pociągnąć, czy Instagram zostanie tylko u Ciebie?

Nie, no dobra, będę kręcić. Namówiłeś mnie. Zrozumiałam przytyk i tak, będę kręcić. [śmiech]

Nie, nie o to mi chodziło, kompletnie.

Chciałabym to kontynuować i na pewno samo to, że zwróciłeś na to uwagę i znowu mi o tym przypomniałeś, to jest takie – no dobra, dobra, muszę się za to wziąć – bo szkoda, żeby to leżało, bo nawet jeśli parę filmików mam, to dosyć ładnie sobie subskrypcje szły, tak że może by było warto.

To była taka dobra opcja wejścia w trochę inny świat, bo to zupełnie inni odbiorcy, chyba bardziej masowi, niż na Instagramie, i dużo więcej osób to ogląda niezwiązanych z branżą. Bo to się odpala i jakby pokazuje potem innym osobom, jeżeli ktoś Ci kliknie, to się pokazuje automatycznie, jako proponowane, czego nie ma na Instagramie, więc myślę, że to zupełnie inne dotarcie i dużo większa masa. Tak, ale jak powiedziałaś wcześniej, tworzenie tego jest mega trudne, bo mówienie do kamery 10-15 minut i potem montowanie tego, żeby to jakoś wyglądało, jest czasochłonne, albo kosztowne.

Tak, dokładnie.

Szczególnie dzisiaj.

Dokładnie, ale też nie jest za dużo, szczególnie polskich kanałów, jeśli chodzi o fizjoterapię. Jest ich kilka mocno znaczących, a tak to jest taki dział niewypełniony, mam wrażenie, bo treningowo no to mamy trochę kulturystów, którzy nagrywają trochę tych takich znanych ekip, też już nie przywołując konkretnie, ale jeśli chodzi o fizjoterapię, to jest tego mało. Popatrz, nie wiem, czy masz ten problem, ja jakbym chciała wejść typowo do gabinetu z kamerą, średnio to sobie wyobrażam, bo masz pacjenta. Poza tym nigdy nie wiesz, jak się potoczy terapia, nigdy tego nie wiesz. To też jest ten problem, że czasami nie zrobię zdjęcia przed, a terapia mi pójdzie tak, że mówię – kurde, mogłam zrobić zdjęcie przed – albo film, właśnie.

Też na poziomie treningu nagranie czegoś jest dużo prostsze, no bo to jest pokazywanie technik manualnych, jak układamy się do manipulacji na poziomie L4, L5, jakoś tego nie czuję do końca. To jest problem nagrywania, jedno ćwiczenie, jak robisz godzinę pacjenta, klienta na poziomie treningu i nagrywasz jedno ćwiczenie z nim, i masz takich pacjentów ośmiu w ciągu dnia, czy tam sześciu, masz sześć filmików wszyscy są szczęśliwi. A na poziomie terapii manualnej, myślę że jest dużo gorzej, bo pacjent po pierwsze jest trochę rozebrany przeważnie, nie zawsze sobie życzy, ten telefon też nie ma dobrego miejsca, żeby w terapii mieć telefon w ręku, więc trzeba by było mieć kamerzystę obok, żeby to robił, jak Ty to robisz, bo przeważnie jeszcze w treningu, jak to się robi, to to nagrywasz, a Ty masz dwie ręce zajęte na pacjencie, więc telefonu nie ma gdzie ustawić.

Dokładnie.

Takie bolączki nasze fizjoterapeutyczne. I dlatego też pewnie tych terapeutów na poziomie Instagrama jest dużo, dużo mniej, niż trenerów, i ten świat jest troszkę gorszy, chociaż próbujemy coś razem tak naprawdę chyba tutaj zmienić i mam też kilka osób, które ja obserwuję, które też próbują to zmieniać. Powiedziałaś wcześniej o Piotrku Kostrzewskim, który zajmował się stopą właśnie w treningu, to też próbujemy coś tam razem wyciągać z tych naszych pacjentów do Instagram, żeby pokazać innym, że można. Co chcesz robić za 10 lat?

Chciałabym mieć fajnie prosperująca klinikę. Mam takie marzenie w głowie, żeby to była klinika, która łączy bardzo różne metody fizjoterapeutyczne i bardzo różnych fizjoterapeutów, w sensie, którzy są skrajnie różni, czyli kogoś od akupunktury i kogoś od Stecco i kogoś od typowo manualnej i twardej manipulacji, bardzo chętnie przyjmę jakiegoś osteopatę, tak że wiesz.

Ale, żeby za mocno nie fruwał na dywanie, nie?

[śmiech] Nie, no bardzo różne szkoły w jednym miejscu i połączyć to właśnie z miejscem, gdzie możesz robić rehabilitację ruchową, która jest brakującym ogniwem. Chciałabym, żeby to było w Katowicach, bo póki co nie ma tu takich placówek, zresztą takich placówek jest nawet niewiele w Polsce, które tak płynnie łączą takie rzeczy. I żeby po prostu było takie piękne miejsce, pięknie działające, to jest jedna opcja, inna opcja to jest, że wyjadę z kraju i będę gdzieś indziej.

Czy któryś z tych projektów zaczęłaś już realizować? Czy na wyjazd kupiłaś już bilet, albo czy masz już miejsce?

Nie. Jeszcze żadna z tych rzeczy nie jest w trakcie realizacji, to są na razie takie moje dalekosiężne plany, które mam w głowie i które chciałabym może kiedyś zacząć realizować i do nich gdzieś tam dążyć. Więc, albo pójdzie to w tą stronę, że bardzo mocno pójdę w biznes i bardzo mocno będę rozwijać to, co mam, tą wizję w głowie, lub zupełnie pójdę w inną stronę, czyli zostanę na pewnym poziomie fizjoterapii, ale będę pracować gdzieś indziej, gdzie po prostu jest ciepło, itd., po prostu być na trochę innym poziomie życia.

To ja trochę strzelę reklamą, mogę? Pozwolisz mi?

Dawaj.

Jeżeli chciałabyś taki biznes założyć i nie wiedziałabyś jak to zrobić, albo chciałabyś też coś na ten temat wiedzieć więcej, to mam taki fajny projekt, jakim jest zdrowy biznes, możesz sobie zobaczyć na Instagramie i zobaczyć, czy tam te rady, które my dajemy razem na temat tego, jak stworzyć takie studio, o którym Ty mówisz, bo to co powiedziałaś o łączeniu metod różnych, igły, te też rzeczy, które robimy tutaj u nas w FIZJO4LIFE, więc jakbyś chciała zobaczyć, to zachęcam.

Dobrze. Powiem szczerze, że nie widziałam, ale bardzo chętnie spojrzę.

Wyślę Ci to w linku, bo to jest taki nowy projekt, który mamy od tygodnia, więc mogłaś rzeczywiście nie widzieć.

Od tygodnia? Super.

Jakbyś miała teraz dać jakąś radę młodym rehabilitantom, którzy są na początku tej drogi, to co by to było, chociaż trochę o tym mówiliśmy, ale tak w roli podsumowania?

Miejcie otwartą głowę. Żeby byli jak najbardziej otwarci i wiedzieli, że nie ma końca w nauczaniu, że cały czas rozwój fizjoterapii jest stały i ciągły. Jeśli wydaje ci się, że wiesz już wszystko, no to znaczy, że jesteś w zupełnie w złym miejscu, nie w tym, w którym być powinieneś.

A tym starym rehabilitantom, jak my?

Starym rehabilitantom, jak my. Wracać do podstaw, zawsze. Czyli wracać do wiedzy, tak naprawdę z okresu studiów i cały czas wracać do książek z anatomii i biomechaniki, które już dawno gdzieś tam się kurzą na tej półce, bo czasami w tych podstawach można znaleźć odpowiedzi na pytania, które odpowiedzą na poziomie wysoko już zaawansowanym w pracy.

A co być powiedziała, czy to byłoby coś innego dla młodych trenerów?

Jeszcze jedna rada dla młodych trenerów, tak?

Jeśli byłaby inna, to jaka by to była, czy taka sama? Czy to jednak uważasz, że rada na poziomie rehabilitacji i trenerów może być ta sama?

Uważam, że dla trenerów moja taka największa rada, to by było więcej pokory. To jest coś, czego najbardziej brakuje i dokładnie to się wszystko powiela z tym, o czym już powiedziałam, ale przede wszystkim w przypadku trenerów, to brakuje mi często tej pokory.

A tym starszym trenerom?

[śmiech] A starszym trenerom? Starszym trenerom bym powiedziała, żeby też pomagali swoim młodym trenerom i generalnie, żeby współpracowali z fizjoterapeutami i nie bali się powiedzieć, że czegoś nie wiedza, nawet, jeśli są starszymi trenerami, to mają prawo nie wiedzieć pewnych rzeczy, to jest w 100% normalne, nikt nie jest alfą i omegą i warto czasem korzystać z pomocy osób trzecich.

Miał być to koniec, ale nie będzie, ponieważ zapomniałem poruszyć jednego tematu, który jest bardzo często poruszany u nas w podcastach. Każdy ma troszeczkę inne zdanie, a więc badania naukowe i jeszcze cofniemy się tutaj na chwileczkę. Na ile Ty korzystasz z badań naukowych takich z PubMedu na temat skuteczności metody, skuteczności ćwiczeń i tego, jak pacjenta można tym wyleczyć?

Mój tata jest profesorem, tylko on jest profesorem chemii i ja faktycznie ten dostęp do tych PubMedów mam na takim poziomie uczelnianym, że mogę znaleźć wszystkie artykuły itd., mój tata mówi: „Znajdź zdanie, które chcesz udowodnić, a ja Ci znajdę na to badania”, czyli tak naprawdę możemy znaleźć skrajnie różne badania, które potwierdzają różne rzeczy i tak naprawdę badania są zawsze przez kogoś opłacane.

Jeśli chodzi o leki, czy cokolwiek, to zawsze są to opłacane badania przez organizacje, które tą kasę mają i chcą, żeby te badania wyszły w taki a nie inny sposób. Wydaje mi się, że kwestia opierania się tylko na badaniach, to jest taka śliska często. Faktycznie możemy znaleźć bardzo skrajne badania. Uważam, że warto, jasne, warto zawsze czytać, wygląda to na pewno bardzo profesjonalnie, jak masz swoją prezentację na szkoleniu i taktycznie rzeczy, które piszesz, pod spodem podajesz źródło i mówisz, z jakich korzystasz badań, jest to zdecydowanie bardzo fajne, ale gdzieś tam, żeby mieć świadomość, że ktoś Ci może powiedzieć o zupełnie skrajnie różnym badaniu. Kiedyś rozmawialiśmy nawet w zeszłym roku, czy coś takiego, że na przestrzeni 10 lat wiedza bardzo mocno się zmienia, jeśli ktoś jest dalej tam, gdzie był 10 lat temu i mówi, że ok., to się nic nie zmieniło, no to znaczy, że coś poszło nie tak po drodze, no bo cały czas wychodzą nowe rzeczy i cały czas jest względnie jakby inne podejście do tematu. Przykład, kiedy poszłam na ten kurs ze Stecco, to było tak, że rozmawialiśmy o rotacji miednicy, bardzo modny temat teraz, nie? Też, że u wszystkich pacjentów ocenia się rotację miednicy. Na tym kursie usłyszałam, coś takiego, że rotacja miednicy może wynikać z tego, że w życiu prenatalnym, nie chcę skłamać, czy to było w życiu prenatalnym czy w pierwszym roku, ale mam wrażenie, że to był okres prenatalny, dochodzi do obrócenia narządów wewnętrznych, czyli trzewi o 180o i w wyniku tego zawsze ta miednica będzie trochę zrotowana, konkretnie właśnie prawa strona trochę w przodopochyleniu, jeśli dobrze pamiętam, i jakby, że to jest pewnego rodzaju już fizjologiczną normą, jest to dzisiaj uznawane. Ja potem szukałam tych badań, nie znalazłam ich do końca, myślę, żebym musiała napisać znowu do tych prowadzących i pewnie by mi je udostępnili. Natomiast sam fakt, popatrz, coś, co było kiedyś uznawane, kurczę, nie wiem, masz krótszą nogę u wszystkich, potem okazało się, że to jest miednica zrotowana, ty masz miednice zrotowaną i wszyscy jak w dym walą zrotowana miednica, koniec, krzyż na drogę. Nic z tym nie zrobisz. A teraz się mówi, nie, to jest fizjologiczna norma.

No i bum. I masz zburzony cały domek z kart, który miałeś. Dlatego tym bardziej uważam, że jeśli ktoś mówi, że coś jest jedną jedyną prawdą, bo jest tak napisane w badaniach naukowych, albo w PubMedzie, to mówię – dobra, zaczekajmy 10 lat, zobaczymy co wtedy będzie normą. Jeśli chodzi o badania, tak owszem, czytam, ale nie jestem taka, że tylko, jeśli coś jest tam napisane, to będę tego używać. Bo chociażby badań z kettli jest bardzo mało, bo nikt się tym nie zajmuje, nikt praktycznie tego nie ocenia, jest ich naprawdę mało. Ćwiczenia z treningu siłowego, które się pojawiają są sprzed 40 lat i są robione głównie na maszynach. No to o czym my mówimy? Ciężko w ogóle czytać, jaki ma wpływ trening siłowy. Więc jeśli ktoś się powołuje tylko na badania, to trochę może, mam wrażenie, że nie zrozumienie tematu czy coś takiego.

Jesteś tego zdania, że jednak praktyka wyprzedza badania i więcej takie trochę osoby, jak my, z bagaże doświadczeń tych kilku lat pracy, nie powinniśmy w ogóle korzystać z badań naukowych, tylko ze swojego doświadczenia?

Nie, nie, to nie jest tak, że nie korzystać, na pewno brać to pod uwagę i na pewno wiedzieć, co tam w trawie piszczy, o czym się mówi, ale mieć otwartą głowę, że nie zawsze, to co jest napisane tylko w badaniach i to nie działa. Teraz wyszły badania o tapingu, że on totalnie nie działa, no ale przychodzi mi pacjent mówi: „Kurczę, Zuza, tejpuję tą kostkę” – bo sam sobie tejpuje i mówi: „no wiesz, i jest lepiej”. I co ja mam mu powiedzieć? „Wiesz co, stary, to nie działa” i dać mu PubMed? Mówię: „Super, działa, to ok”.

To zostaw.

Dokładnie. To jest to, co wyróżnia tych takich bardziej świadomych fizjoterapeutów, że otwarta głowa, po prostu.

Ten sam temat można dodać do każdej innej rzeczy, bo co zadziała na naszego pacjenta, to nie wiemy, niektórym pomaga lasem, magnoterapia i prądy i też są z tego szczęśliwi i co mamy powiedzieć, że nie, że tego nie rób, bo to jest bez sensu, bo terapia manualna czy nazwijmy to – dźwiganie jakiegoś tam ciężaru lepiej ci pomoże. A jeżeli jemu to nie pomoże, to co? I to będzie ten klopsik.

Dokładnie. Poza tym, to jest coś, co może tak naprawdę zrobić łatwo krzywdę wręcz, bo ktoś mówi, że to mu pomaga i przychodzi taka osoba, która bazuje na PubMedzie i mówi: „nie stary, to nie działa”. I teraz ten efekt terapeutyczny, który, nieważne z czego wynika, niech wynika nawet z placebo, zostaje zburzony. Ale po co? Ja tego podejścia trochę nie rozumiem. Czasami uśmiechnę się w duchu, nawet, że ktoś mówi mi, że na przykład taka też bardzo tutaj kontrowersyjna metoda, kurczę, dużo kontrowersyjnych dzisiaj tematów, metoda McKenzie.

Kocham ją.

Kochasz ją? No, świetnie. Ja również. I jest tak, że ktoś mi mówi, miał właśnie ucisk na nerw i mówię: „Stary, potrzebujesz czasu, nie przeskoczysz tego czasu, ten nerw musi się zregenerować”, i że musimy dać czas, żeby to wszystko się zaczęło cofać, no i ten chłopak zaczął wykonywać przeprosty w plecach no i mówi, że zrobiło mu się lepiej. I teraz mogłabym pójść w to swoje wierzenie, że nie ma żadnych dowodów naukowych, że to działa, a po prostu prawdopodobnie zadziałał ten czas, który mija, kiedy on robi to ćwiczenie, czy chociażby sam ruch, samo nawodnienie krążków międzykręgowych, whatever, nie zburzę mu tego, jeśli działa, to super, cieszę się, że to na ciebie zadziałało.

Ogólnie tak. I tym pięknym podsumowaniem badań naukowych i doświadczenia, taką wisienką na torcie, zakończymy sobie kolejny odcinek serii Dachowski Pyta. A moim gościem dzisiaj była?

Zuzanna Sobaczak.

Ja Ci bardzo dziękuję za poświęcony czas. A Was zachęcam do odsłuchania kolejnych, jak i wszystkich byłych odcinków już, a trochę ich było, więc każdy 1,5 godziny i chyba będziesz 34 osobą na moim podcaście, więc czasu macie dużo do nauki, a więc słuchajcie i czerpcie, ile się da i rozwijajcie się i miejcie otwarte głowy na nowości treningowe, rehabilitacyjne, bo tak ten świat stworzony jest. Jeszcze raz dziękuję Ci bardzo za dzisiejszy odcinek.

Dziękuję bardzo, Michał. Dzięki słuchaczom.

O czym usłyszysz w tym odcinku podcastu?

  • 2 : 34 - Studia- podstawy, do których się wraca.
  • 4 : 52 - Jak wybrać pierwsze szkolenie?
  • 9 : 50 - Czy fizjoterapeuci potrafią się ruszać?
  • 12 : 40 - Holistyczny- czyli jaki?
  • 15 : 44 - Nieodpowiednie szkolenia.
  • 23 : 30 - Kettle, które nie niszczą.
  • 29 : 52 - Trójbój siłowy a zdrowie.
  • 34 : 52 - Czym pacjenci sobie szkodzą?
  • 37 : 02 - Diagnostyka i terapia w treningu- FMS i DNS.
  • 47 : 39 - Dzień z życia szkoleniowca i terapeuty.
  • 64 : 40 - Inspiracje do dalszego rozwoju.
  • 71 : 11 - Wrzucanie treści na Youtube i Instagram.
  • 76 : 48 - Plany na przyszłość.
  • 81 : 21 - Rola badań naukowych w codziennej praktyce.