Daniel Kawka – Warto zawsze znaleźć u pacjenta pozytywne rzeczy – S01E36

Daniel Kawka – Warto zawsze znaleźć u pacjenta pozytywne rzeczy – S01E36
 Spreaker
Podcasts
 Google
Podcasts
 Apple
Podcasts
 Spotify
Podcasts

Opis tego podcastu:

Daniel jest fizjoterapeutą, Międzynarodowym Terapeutą OM Cyriax i NDT Bobath, a także dyplomowanym Terapeutą PNF i Certyfikowanym Terapeuta Saebo.
Prowadzi fundację organizującą treningi piłkarskie dla osób po amputacji i urazach. Jest też twórcą znanego bloga i portalu NEOREH.

A zaczęło się niewinnie, od przypadku. Daniel zawsze chciał mieć fach w rękach, bo uważał to za najbezpieczniejszą opcję. Na początku masował ludzi w hotelach, potem postawił na rozwój, ale nie uważa masażu za gorszą „siostrę” fizjoterapii. Lata spędzone na pracy dla kogoś nauczyły go elastyczności i przekonały o tym, że najlepiej inwestować w siebie.

W rozmowie poruszyliśmy tematy “wujka Google” i jego diagnoz czy porad oraz tego, jak w ogóle podejść do radzenia pacjentom. Rozmawialiśmy też o rezonansie magnetycznym, negatywnych konsekwencjach operacji i o tym, że zawsze wypada znaleźć u pacjenta co najmniej trzy dobre (poprawnie działające) rzeczy. Zadałem Danielowi pytanie o bloga Neoreh, lekturę badań naukowych i jak to się ma do doświadczenia zdobywanego w pracy oraz skąd wziął pomysł na Fundację Kuloodporni.

Transkrypcja podcastu:

Michał Dachowski: Witam was serdecznie w kolejnym odcinku serii Dachowski Pyta. Tutaj spotkania z rehabilitantami, trenerami, po to żebyście jeszcze więcej wiedzieli i byli jeszcze lepszymi specjalistami niż do tej pory jesteście, a więc ile możecie, tyle korzystajcie. A dzisiaj gość wyjątkowy, bo z południa Polski, tak jak i poprzednio, ale jeszcze bardziej chyba na południu, bo dzisiaj moim gościem jest…

Daniel Kawka, cześć.

Cześć, Danielu. Powiedz mi, czym ty się zajmujesz?

Zawodowo przede wszystkim zajmuję się fizjoterapią, więc prowadzę swój gabinet już od lat chyba ośmiu, więc to jest coś czym zawodowo się zajmuję. Natomiast mnie zawsze nosiło, dla mnie jedna rzecz to było zawsze za mało do robienia, więc poza tym od 2015 roku prowadzę też fundację, w której organizujemy treningi piłkarskie dla osób po amputacjach, dla dzieci z niepełnosprawnościami ruchowymi. Swego czasu założyłem też portal dla fizjoterapeutów Neoreh, tak więc tych rzeczy troszkę różnych jest. No a poza tym, poza godzinami pracy, w tym tak zwanym wolnym czasie, żona, dwójka dzieci, spacery po górach, bo tak jak wspomniałeś, jestem z południa Polski, z Bielska-Białej, więc tutaj do gór mamy bardzo blisko, godzinka jazdy samochodem i już naprawdę można być w takich bardzo, bardzo ładnych miejscach.

Czyli masz wolny czas, to jeszcze jest dobrze, jeszcze nie ma tragedii.

Wiesz co, staram się dbać o to. Już jakiś czas temu tak postanowiłem zorganizować mój czas pracy, żeby pracować od poniedziałku do czwartku w gabinecie. I to już realizuję naprawdę, przestrzegam już od lat dwóch i naprawdę piątek, sobota, niedziela, no to w gabinecie przez te ostatnie 2-3 lata, no to nie wiem, może na palcach jednej ręki zrealizowałem jakieś wizyty. Więc dbam sobie o ten czas dla siebie. Oczywiście w te piątki często to nie było tak, że każdy piątek miałem wolny całkiem tak dla siebie, bo tutaj różne rzeczy fundacyjne na przykład wychodziły, bądź też obowiązki przy dzieciach, natomiast tych kilkanaście czy kilkadziesiąt może piątków w ciągu roku to było takich dla mnie. Sobota, niedziela, starałem się, żeby to był czas dla rodziny, a piątek to ten czas mój dla mnie – chodzenie po górach, pojechanie sobie na basen, korzystanie z sauny. Więc taki mój czas dla mnie i wtedy widzę, że tak naprawdę ta kreatywność jest większa i jestem skuteczniejszym też terapeutą, bo to jest bardzo ważne, żebyśmy po prostu o siebie też dbali.

No a powiedz mi taką rzecz, no bo skąd u ciebie był pomysł na tę rehabilitację? Skąd to się wzięło?

No trochę przez przypadek, tak myślę. Natomiast był to można powiedzieć strzał w dziesiątkę. Ja generalnie kończyłem technikum elektroniczne, jeżeli chodzi o szkołę średnią.

To daleko od rehabilitacji.

No bardzo daleko.

Chociaż prądy można robić też, nie?

Tak. Natomiast nie był to jakiś taki dobry wybór. No ale to był taki czas, gdzie w Polsce było bardzo duże bezrobocie, więc tutaj rodzice jak szedłem do szkoły średniej mówili – wiesz co, a tutaj komputery, to jest na czasie, będzie się to rozwijało, zawód przyszłości. No to dobra, no to technikum elektroniczne, żeby mieć konkretny zawód, no i pięć lat przemęczenia, no strasznego po prostu przemęczenia się w tej szkole. Na szczęście ją skończyłem, ale wiedziałem, że na pewno w takim kierunku nie będę szedł. No raczej wydaje mi się, że mam bardziej typ humanisty niż ścisłowca, więc tutaj znowu gdzieś tak trochę przez przypadek, sugestia rodziców – wiesz co, tutaj znowu mówią, że takie zawody medyczne będą za jakiś czas bardzo potrzebne, to weź spróbuj może do jakiejś rocznej szkoły masażu pójdziesz i zobaczysz po prostu czy ci się to podoba czy nie, spróbujesz coś innego. No i zacząłem od takiej rocznej szkoły masażu, żeby sobie po prostu sprawdzić i tak poszedłem dalej. Potem była fizjoterapia, no i tak jestem tutaj, gdzie jestem i już nie mam zamiaru nic zmieniać.

Na tej szkole masażu tak ci się podobało, że stwierdziłeś, że to jest to co chcesz robić później? Taki sprawdzian szybki, czy z ludzkim ciałem możesz, lubisz z pacjentem pracować?

Trochę tak.

Zamierzony czy niechcący ten sprawdzian? Czy ok, sprawdzę, zobaczę czy to mnie jara, żeby nie popełnić tego samego błędu co z poprzednią szkołą?

Trochę tak. Zastanawiałem się właśnie tak bezpośrednio po szkole średniej nad studiami fizjoterapii, ale też nie chciałem znowu zaczynać czegoś tam pięcioletniego, co potem okaże się, że mi nie spasuje, więc tutaj zrobiłem sobie taki rok można powiedzieć sprawdzenia się. Może nie było to od razu takie zakochanie się, bo to tak naprawdę ta edukacja nasza trwa latami, zanim tak naprawdę zrozumiesz pewne procesy i zanim będzie ten flow po prostu w pracy. Ale widziałem, że to na pewno jest lepszy kierunek niż właśnie jakieś kierunki techniczne. Ja też zawsze chciałem mieć taki wolny zawód, być freelancerem, tak można powiedzieć, no i ten zawód daje nam taką możliwość, bo masz fach w rękach, tego nikt ci nie odbierze, no może ci to odebrać jedynie choroba tak naprawdę, jakiś uraz, ale zawsze chciałem mieć ten fach w rękach, bo to jednak daje dość dużą niezależność i widziałem, że to właśnie fizjoterapia to może być coś takiego.

Jak wspominasz te czasy masaży? Masowałeś w hotelach, robiłeś rzeczy, którymi fizjoterapeuci powiedzmy brzydko mówiąc gardzą, mówią, że nie są masażystami. Jak ktoś do ciebie przychodzi i mówi „wymasuj mnie”, to pewnie masz tą samą gęsią skórkę co ja, czyli ja nie jestem masażystą. Jak dzisiaj do tego masażu podchodzisz?

Tak, pracowałem w hotelach właśnie i to takich dość dobrych nawet hotelach spa na południu.

Ja widzę tu pięć gwiazdek nawet było.

Tak, były takie naprawdę dobre hotele, tutaj hotel Belweder czy hotel Papuga, więc to są naprawdę dobre bardzo ośrodki tutaj u nas na południu Polski. No i powiem ci, że cieszę się, że tam trafiłem, bo tam był ten czas po prostu na tego klienta, godzina czasu. No jakbym trafił do NFZ-u, no to wiesz, jak to wygląda.

Na szczęście nie wiem, bo nie byłem ani razu.

Ale na praktykach.

Nie no, wiem, na praktykach tak.

Ja też tylko na praktykach. Ja powiedziałem, że nie ma szans pracować na NFZ, bo jak to zobaczyłem na praktykach to nie ma szans. Więc ja sobie to porównałem też właśnie z tą pracą w hotelu jako masażysta, w hotelu nawet SPA, no to masz godzinę czasu, możesz porozmawiać z tym pacjentem czy klientem. On też przychodzi z bólem, bo bardzo często to też są osoby, które przychodzą z bólem. Jeżeli tutaj zaczyna twój szef czy też klienci zaczynają widzieć, że ty zaczynasz bardziej się specjalizować troszeczkę w ujmowaniu tego bólu a niekoniecznie tylko w smarowaniu ciepłymi olejkami, no to zaczynają ci się filtrować po prostu klienci, którzy przychodzą z takimi dolegliwościami różnymi do ciebie. No i masz godzinę, tak, masz pełną godzinę czasu. Wynagrodzenie też zdecydowanie lepsze, bardzo często jakieś tam prowizyjne, więc im więcej pracujesz, tym lepiej też zarabiasz. I ja bardzo byłem z tego czasu po prostu zadowolony, bo mogłem bardzo dużo się nauczyć i też nauczyć się takiej troszeczkę obsługi klienta na wysokim poziomie, bo to o takiego klienta hotelowego i to w hotelu pięciogwiazdkowym, no to musisz zadbać. Więc teraz to też się przekłada na tę moją pracę na pewno w gabinecie fizjoterapeutycznym, ta obsługa klienta. No to jest szalenie ważne. To może też tak, wiesz, nie wiem, może ktoś powiedzieć, że to nie jest miejsce na takie tematy, jeżeli chodzi o fizjoterapię, ale bardzo źle to wygląda, jeżeli chodzi o taką państwową służbę zdrowia, to jak się podchodzi do pacjentów, jak oni są traktowani jako zło konieczne bardzo często, w ogóle, że tam przyszli za karę. Ci terapeuci, ci lekarze, za karę, że to łachę w ogóle robią, że przyjmują pacjenta. I to nie pomaga procesowi leczenia. Więc tutaj jakby to przełożenie takiej pracy na tę praktykę moją gabinetową później, na pewno było bardzo pomocne. No ten pacjent musi się czuć zaopiekowany, że się o niego troszczysz, zapytasz się jeszcze po terapii, wyślesz smsa, jak się czuje. No musi się czuć zaopiekowany. Więc ja tutaj nie podchodzę właśnie z jakąś taką wyższością nad masażystami, bo też sam zresztą bardzo lubię tę formy pracy, która teraz nie wygląda tak jak wyglądała w hotelu, ale uważam też, że dotyk ogólnie ma po prostu przeogromną moc. To jest niezwykłe po prostu narzędzie, które wykorzystują fizjoterapeuci, masażyści, osteopaci. Ale trenerzy również, bo trenerzy personalni również korygując jakieś wzorce ruchowe, przykładając ręce, czyli stosując jakieś techniki hand zone z rękami na kliencie, również torują ruch, uczą go, poprawiają tą propriocepcję. Więc dotyk to jest przeogromne tutaj narzędzie, którym my dysponujemy.

Jak wspominasz swoje studia? No bo jesteś magistrem rehabilitacji, nie wiem, którą uczelnię skończyłeś, bo tego nigdzie nie znalazłem. Co tam było takiego fajnego na tej uczelni, co do tej pory jakby korzystasz?

Wiesz co, ja skończyłem tylko licencjat na uczelni w Bielsku, takiej niedużej i potem powiedziałem, że ja już nie chcę iść tym takim trybem oficjalnym, że tak powiem, i robić tutaj te uzupełniające później dwuletnie magisterskie, bo to taki był przemęczony trochę czas. Być może teraz jest troszkę lepiej, bo też tutaj ci instruktorzy, wykładowcy też już mają tych kursów więcej ukończonych, więc tutaj przemycają pewnie dużo więcej ciekawej wiedzy, no ale to raczej kojarzę jako takie gdzieś tam odbębnienie programu, program tak trochę dostosowany pod NFZ, masz być pracownikiem NFZ-u, więc musisz znać te wszystkie ogólne, fizykoterapię i tak dalej. Uczysz się jakichś tam bardzo często dziwnych rzeczy. No niby masz te praktyki, ale na tych praktykach też ci terapeuci są tak traktowani często jak zapchajdziury w tych szpitalach czy przychodniach, które są przeładowane pacjentami i mają za mało personelu, więc brakowało tego czasu, żeby się czegoś nauczyć podczas tych praktyk. No bo ci fizjoterapeuci, którzy tam pracują, no niekoniecznie mieli czas w tych warunkach. Więc stwierdziłem, że chcę sobie już po prostu popracować z pacjentami i chcę zacząć robić kursy, na to poświęcić czas, a tutaj właśnie to siedzenie gdzieś tam na uczelni. No ja jestem takim typem wolnościowca. Ja nie lubię jak się mnie do czegoś zmusza, nakłada, że ja się muszę teraz tego w tym momencie nauczyć, zdać z tego egzamin. No jak ja nie widzę potrzeb, po co mi to jest potrzebne, nie widzę jeden do jeden przełożenia, że będzie to dla mnie przydatne i tylko uczyć się tego tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś sobie taki program wymyślił, który tak naprawdę w momencie wdrażania tego programu już się staje przestarzały. Bo uczelnie niestety są do tyłu względem rynku pracy, względem tego co się dzieje, bo ten program jest układany ileś tam miesięcy, więc już po prostu z samej zasady, on już jest w pewien sposób nieaktualny.

Był jakiś taki przedmiot, z którego do tej pory korzystasz i wykładowca był super? Czy jednak wszystko co nauczyłeś się w swojej szkole to był przeżytek i wszystko trzeba było zmieniać?

Wiesz co, teraz nie wiem, nic mi tak bardzo aż nie utkwiło w pamięci.

Czyli nie było.

No nie kojarzę. Kojarzę takie skakanie gdzieś tam po tych tematach, takie duże przemęczenie, bo ja też i pracowałem, już sam się utrzymywałem, już mieszkaliśmy z moją dziewczyną razem, bo tak nas życie, że tak powiem, gdzieś tam do tego zmusiło, że w wieku 20 lat, no to my już tam utrzymywaliśmy się sami. Więc sami się utrzymywaliśmy, sami płaciliśmy za studia, więc praca i tak dalej. Więc dużo tego było. Ja takiego życia studenckiego nie zaznałem, bo w weekendy chodziłem na uczelnię, a w tygodniu cały tydzień pracowałem, a potem jeszcze trzeba było zrealizować praktyki. Więc to taki dosyć był mocny bardzo czas, gdzie było tak, że naprawdę przez kilka miesięcy nie miałem żadnego ani jednego dnia wolnego. Więc teraz tak nie utkwiło mi nic aż takiego bardzo pozytywnego w głowie.

Jak wspominasz swoje pierwsze szkolenie fizjoterapeutyczne?

Poszedłem na PNF podstawowy.

Ja widzę wcześniejszy kurs, który wszyscy wykonali. Który wszyscy z naszych roczników mają. Taping.

No taping, możliwe też, że rzeczywiście był taping. No mi akurat jakoś PNF najbardziej utkwił w pamięci. Taping, tak jak mówię, no ja lubię ten dotyk, lubię gdzieś tam też pokazywać ćwiczenia, wspomagać się.

Spokojnie przejdźmy do PNF-u. Czym on dla ciebie był w tamtych czasach tuż po studiach? Co dla ciebie zmienił?

Wiesz co, no na pewno gdzieś tam trochę otworzył jakby głowę na taką trochę inną pracę. No PNF też jest takim dosyć długim kursem, bo ja już teraz nie pamiętam, ale ten podstawowy to dwa razy 5 dni, tak to trwa. Więc jest to już kurs, gdzie naprawdę już tam się pracuje wtedy też z pacjentami. Więc wiedziałem, że gdzieś tam po prostu chcę iść w tym kierunku. Ja dość dużo pracowałem, znaczy chciałem pracować też z neurologią swego czasu, więc właśnie takie kursy pod tym kątem wybierałem sobie. I potem może nie tak, że to była jakaś rewolucja w mojej głowie, bo to też może trochę gdzieś tam było nawet za wcześnie, bo ja to zrobiłem zaraz po skończeniu studiów, jakoś tak zaraz od razu, z tego co pamiętam, bardzo, bardzo szybko i trochę brakowało mi jeszcze tej po prostu praktyki, żeby z tego kursu wyciągnąć jak najwięcej. Więc chętnie na przykład teraz bym sobie go na przykład odświeżył, wrócił tam i pewnie więcej rzeczy bym zapamiętał, na inne rzeczy bym zwrócił uwagę. Nie mówię, że to było źle, że go zrobiłem, bo bardzo dużo z niego wyniosłem, dzięki temu kursowi potem mogłem naprawdę pracować w bardzo dobrym gabinecie też, z bardzo dobrymi fizjoterapeutami, więc ten kurs mi wtedy naprawdę otworzył tutaj taką karierę zawodową. Ale to też nie była taka jakaś totalna po prostu rewolucja. Nie, to raczej jest taki powolny proces, przez te ostatnie kilkanaście lat nigdy nie zaznałem jakiejś takiej rewolucji totalnej. To raczej po prostu jest pobranie czegoś z jednego kursu, z kolejnego, z kolejnego, układanie sobie tego w całość. Z PNF-u generalnie korzystam teraz cały czas. Też dlatego, że nadal pracuję też z pacjentami neurologicznymi, ale też gdzieś tam w tej pracy z pacjentami bólowymi, pewne elementy wykorzystuję sobie.

Powiedziałeś, że żaden z kursów nie był dla ciebie taki przełomowy, ale jednak któryś musiał na ciebie wywrzeć takie duże wrażenie i trochę zmienić pogląd na dysk, nie wiem, pogląd na pacjenta, pogląd na dotyk. Który z tych kursów był taki najbardziej przełomowy?

Nie wiem, czy potrafię po prostu tobie na ten temat naprawdę powiedzieć. To ja odczuwam generalnie, że po prostu cały czas kształtuję się jako terapeuta i coś sobie po prostu dokładam i ten warsztat po prostu sobie udoskonalam. No teraz dużo gdzieś tam pracuję właśnie w koncepcjach rozluźniania mięśniowo-powięziowego. Kończyłem kursy właśnie tutaj koncepcji wg. Toma Myersa, natomiast ostatnio też sobie gdzieś tam trochę zmodyfikowałem ten mój styl pracy, jakby po kursach z osteopatami, którzy pracują delikatniej. Więc też sobie gdzieś tam tę pracę zmodyfikowałem. Ja generalnie uważam, trochę mnie irytuje jak przychodzi pacjent i mówi „ja przyszedłem na McKenziego ćwiczenia”. Albo pyta się „a czy Pan pracuje powięzią?”. Albo „czy Pan pracuje PNF-em? Bo ja słyszałem, że PNF to jest super”. Albo coś tam jest super. No i tak staram się tłumaczyć – wie Pani co, no to jakby nawet nie chodzi o to jaką tę metodę ten terapeuta wykorzysta. Dla Pani to nie ma znaczenia jaką on metodą będzie pracował, jak się ona nazywa i tak dalej. Dla Pani się liczy efekt, a tak naprawdę każdy terapeuta to jest swój indywidualny styl pracy i to musi po prostu Pani czy Panu po prostu spasować. Każdy terapeuta pomimo tego, że skończy ten sam kurs, wyniesie coś innego, będzie pracował w inny sposób. Więc tutaj jakby trochę gdzieś tam mnie to właśnie irytuje, jak pacjenci przychodzą, bo się naczytali, że jakiś tam kurs jest najlepszym kursem dla dysku, tak, na przykład. Czy na ból pleców. No to w ogóle, jakby była moda na McKenzie, teraz na szczęście trochę to odeszło, jakieś kolejne mody się pojawiają, natomiast wszystko zależy po prostu od indywidualnych doświadczeń tego terapeuty, od tego jak on podchodzi po prostu do swojej pracy. Uważam, że mogą być naprawdę fantastyczni po prostu ludzie, którzy skończyli jakąś dwuletnią szkołę masażu, rozwijają się dalej gdzieś tam samodzielnie, chodzą też na sesje masażu sami, żeby się udoskonalać, dużo czytają i mogą być fantastycznymi terapeutami, dużo lepszymi od fizjoterapeuty, który skończył jakąś tam masę kursów i robi taką kursologię, żeby mieć fajnie wytapetowany gabinet. A często jako osoba, no to nie wiem, jest zbyt pewny siebie i niekoniecznie po prostu się to sprawdza.

Na ile ty dzielisz albo dajesz ludziom jakieś zadania ruchowe w swojej praktyce? Na ile terapia manualna jest u ciebie przewodnia, a na ile ruch jest dodatkiem albo odwrotnie?

Wiesz co, pracuję w ten sposób, że można powiedzieć, po prostu manualnie uwalniam pewne rzeczy. Teraz nie wiem, jak to do końca powiedzieć. W każdym bądź razie w gabinecie staram się zrobić to czego pacjent sam nie jest w stanie zrobić, żeby on potem jak wyjdzie z tego gabinetu, dostanie ode mnie też jakieś wskazówki tutaj ruchowe i będzie sobie tak codziennie funkcjonował, to on już będzie inaczej używał tego swojego ciała i tak naprawdę ta terapia będzie odbywała się tak naprawdę poza gabinetem, bo on będzie już inaczej trochę pracował. Wiesz, zastosuje sobie te wskazówki. Ty go uwolniłeś z pewnych jakichś tam napięć czy skorygowałeś, czy też wyciszyłeś układ współczulny, on trochę inaczej już funkcjonuje na co dzień i staram się zrobić tak, żeby wtedy wytłumaczyć też temu pacjentowi to, że tak naprawdę każdy ruch, który on wykonuje, każda aktywność, którą on wykonuje po wyjściu z gabinetu, tak naprawdę jest formą terapii. Bo to jak on funkcjonował na co dzień, to co on robił, to jak on używał swojego ciała, no było najprawdopodobniej przyczyną jego dolegliwości, tak, więc tutaj w gabinecie, wiesz, no nie jestem w stanie go uzdrowić, bo to ciało ma zdecydowanie większą moc tego pacjenta do samouzdrawiania, tylko to samouzdrawianie ten terapeuta powinien wspomóc, zrobić to czego pacjent sam nie jest w stanie zrobić, czyli wtedy ta praca manualna, natomiast koniecznie musi wyjść z zadaniami ruchowymi, czy z jakimś tutaj instruktażem też tego, w jaki sposób sobie postępować na co dzień. No i koniecznie musi on też być uspokojony, żeby on się tego ruchu nie bał, no bo to jest też bardzo duży problem u pacjentów tutaj, kinezjofobia, strach przed ruchem. Nasłuchali się, naczytali, że jak tutaj mają, wyszło im na rezonansie, że mają dyskopatię, to on już nie może się zginać, on nie może robić tego i tamtego, i w ogóle najlepiej to, żeby leżał i tak naprawdę robi się takie zamknięte koło, bo przez zły ruch albo przez brak ruchu, tak naprawdę on się nabawił tych dolegliwości. No i jakby celem terapeuty ma być też uspokojenie tego pacjenta, nadanie mu trochę pewności siebie, pokazanie tego w jaki sposób ruszać się bez bólowo, rozwijać ten zasób ruchów bez bólowych, no żeby tutaj każdy ten ruch, który on będzie robił sobie w domu czy w pracy, tak naprawdę był formą terapii też.

Dajesz do domu zadania, czy jednak trochę z nimi ćwiczysz? Czy jednak dajesz to uwolnienie, które powiedziałeś i pacjent ma sobie poradzić z tym sam, bo jest na to gotowy?

Troszkę pokazuję w gabinecie oczywiście, więc jakieś rzeczy przerabiamy sobie. Natomiast ja też raczej staram się współpracować z trenerami personalnymi, że jeżeli ten pacjent już tutaj chce rzeczywiście potrenować pod czyimś okiem, to raczej tutaj odsyłam do trenera, z którym współpracuję, a mam takich kilku trenerów tutaj w okolicy w różnych gdzieś tam okolicznych miejscowościach, którzy wiem, że będą mieli fajne takie dobre podejście na temat ruchu. Więc ja w tym akurat, w takim trenowaniu z pacjentem, nie do końca jakby dobrze się czuję, bo każdy gdzieś tam wyrabia sobie tę swoją specjalizację i nie można powiedzieć, że ten jest lepszy, ten gorszy, bo ten ćwiczy więcej z pacjentem a ten mniej, więc raczej coś tutaj przerabiamy sobie z pacjentem, coś mu pokazuję, ale jeżeli chcę tutaj taki trening medyczny sobie przeprowadzić pełniejszy, to zdecydowanie odsyłam tutaj do współpracujących ze mną trenerów personalnych, no i tak pracuję. No takie teraz też są troszkę czasy, że każdy się specjalizuje w jakiejś swojej wąskiej dziedzinie, no i dobrze, żeby miał taki też swój zespół, tak, składający się na przykład, no nie wiem, w moim przypadku z trenera personalnego, psychoterapeuty, dietetyka, żeby tutaj po prostu pomóc lepiej temu pacjentowi.

Poruszymy trochę tematów medycznych, żeby wejść sobie trochę bardziej w świat rehabilitacji. Ile razy spotkałeś w swojej karierze taki prawdziwy dysk, który trochę był nieuleczalny?

Nie wiem, raz na kilka miesięcy może, klasyczny konflikt dyskowo-oponowy czy konflikt dyskowo-korzeniowy, który już jest tak zaawansowany, że już wymaga interwencji chirurgicznej, no to to jest rzadkość. To jest jakiś tam procent po prostu, raczej nie są to jakieś tam rzędu 15 czy 20%, ale raczej kilku procent. Nie wiem, może do 5% pacjentów. Natomiast reszta, no to są jakieś różnego rodzaju takie przewlekłe zespoły bólowe. No raczej jest to rzadkość. No też być może też temu, że pracuję jakby w takiej charakterystyce, gdzie mam gabinet nie przy jakiejś przychodni, że tak powiem, gdzie jest neurolog. No pewnie neurolog po prostu trochę więcej takich pacjentów być może przyjmuje i wtedy odsyła do fizjoterapeutów, oni mają może więcej takich przypadków. Ale ogólnie w społeczeństwie uważam, że to jest kilka procent takich przypadków bólu pleców, że to jest rzeczywiście taki bardzo poważny stan, który wymagałby operacji już, tak.

Na poziomie takich normalnych przypadków, ludzie bardzo często przychodzą z taką diagnozą nawet lekarską, że tu mi dysk wypadł, proszę mi go nastawić. Jak do tego podchodzisz? Jak im to tłumaczysz?

No staram się, jak widzę, że tutaj mogę nawiązać, że tak powiem kontakt werbalny z tym pacjentem i on będzie mnie słuchał, no to staram się mu wytłumaczyć, że tak naprawdę w zależności tutaj od przedziału wiekowego, to nawet 50 czy 70% zdrowych osób, których nie bolą plecy, którym nic nie jest tak naprawdę, wyjdą jakieś tutaj zmiany dyskowe w rezonansie magnetycznym, no bo ten rezonans magnetyczny jest tak w pewnym zakresie doskonałym urządzeniem, że wyłapie nawet najdrobniejszą anomalię. No nie ma człowieka, który będzie poddany rezonansowi magnetycznemu, który wyjdzie jakby, że tak powiem, czystym opisem. Ja uważam, że takiego człowieka po prostu na świecie nie ma, bo rezonans magnetyczny, ogólnie ta współczesna służba zdrowia jest znakomicie wyspecjalizowana w szukaniu choroby. Mają takie narzędzia doskonałe, żeby tylko po prostu wynaleźć chorobę, no ale nikt, bardzo rzadko ktoś tłumaczy pacjentowi, że tak naprawdę to co tutaj wyszło w tym obrazie rezonansu, jakieś tutaj dyskopatie na kilku poziomach dehydrytacja, zwyrodnienia, tak naprawdę są zgodne z jego wiekiem, nic się tutaj takiego wielkiego nie dzieje, no bo ten rezonans magnetyczny porównuje nas do idealnego człowieka, takiego z atlasu anatomicznego, człowieka, którego nie ma. Jeżelibyśmy takiego człowieka znaleźli, no to trzeba go szybko poddać jakimś badaniom, tak, prześwietleniom, w ogóle skąd on się wziął. No nie ma możliwości, żeby człowiek, nawet nastolatek, żeby mu coś nie wyszło w rezonansie magnetycznym, bo jest to bardzo czułe badanie, a my tak naprawdę różnego rodzaju mikrourazy, przeciążenia, zbieramy od urodzenia. No od urodzenia mamy jakieś tutaj upadki i tak dalej, rodzimy się z pewnymi anomaliami anatomicznymi. Jeżeli sobie przejrzymy książkę tutaj do anatomii Bochenka na przykład, no to każdy jakiś drobny rozdział zakończony jest tutaj stroną, drobnym maczkiem, gdzie są napisane jakieś anomalie, które najczęściej występują, a i tak nie są opisane wszystkie. Więc tutaj nawet ciężko jest określić, ile prawidłowo człowiek ma mięśni, bo to też jest bardzo osobniczo zmienne. Więc staram się tych pacjentów edukować, uspokajać. No też, żeby nie bagatelizowali sobie tych jakby badań obrazowych, bo nigdy nie wiadomo, kiedy one będą im potrzebne, ale jednak one wprowadzają ogromne tutaj zamieszanie i bardzo często, bardzo utrudniają leczenie. Ale to tak bardzo, bardzo, no bo zdrowy człowiek wychodzi po takim rezonansie jako osoba niepełnosprawna i spotykam takich ludzi, którzy są w całkiem niezłej formie, prześwietlili się raz, drugi, nasłuchali się od lekarza różnych rzeczy, no i jakby on już wpada w taki wir, wpada w ten system naszej opieki zdrowotnej i tak naprawdę jest coraz bardziej chory, zaczyna brać leki, które mają skutki uboczne i trudno jest to zacząć odkręcać. No trzeba naprawdę stworzyć takie warunki ogromnego zaufania do siebie jako do terapeuty, żeby tutaj ten pacjent rzeczywiście zaufał temu co ty mu mówisz. No bo wiesz, jak on od lekarza usłyszał, że jest w stanie takim sobie i musi uważać, bo może kiedyś wylądować na wózku, no to na wyobraźnię działa to ekstremalnie. No każdy z nas gdzieś tam pewnie to przerabiał, fizjoterapeuci przerabiają takie rzeczy na studiach, jak zaczynają czytać o różnych patologiach, o różnych chorobach, to część z tych chorób przerabiają można powiedzieć na sobie, znajdują je w sobie. Bo tu go gdzieś tam boli trochę głowa, tu ma jakieś ograniczenie, tutaj miał jakieś nudności, no to nowotwór mózgu. No i potem łatwo gdzieś tam wpaść w to. Spotykam bardzo często, zdecydowanie częściej spotykam pacjentów właśnie, którzy tutaj przez system zostali jakby tutaj tworzeni jako osoby niepełnosprawne, niż takie prawdziwe realne problemy dyskowe. To w ogóle bezwzględnie, zdecydowana większość pacjentów, no to są pacjenci, którzy przez ten system zaczynają być po prostu przemielani, przez system, który szuka choroby, który nie daje jakby rozwiązań przyczyny tylko pracuje z objawami, no bo tak naprawdę zdecydowana większość zabiegów tutaj chirurgicznych, ortopedycznych, czy też farmakoterapii, no to jest leczenie objawowe. No nie jest leczeniem przyczynowym, więc też tutaj staram się wytłumaczyć jakie są też te negatywne konsekwencje operacji, że nie, że to jeszcze nie teraz. Mówię o wskazaniach takich realnych do operacji pleców, więc też tak często, jakby jeżeli jest bardziej świadomy pacjent, no to mówi – no ale czemu mi tego lekarz, nie wiem, nie powiedział, czemu ja tego wcześniej nie usłyszałem. Zresztą też się posiłkują doktorem Google, a tam wiadomo, że w Internecie, no nikt nie opisuje przypadków w stylu – bolały mnie plecy, ale jest już ok i przeszło mi. No to co znajdziesz w Internecie, to znajdziesz najbardziej skrajnie negatywne opisy, które się bardzo rzadko zdarzają, no ale to się klika. To się opisuje. Czytam właśnie teraz świetną książkę „Factfulness”, polecam bardzo serdecznie, napisaną przez szwedzkiego profesora nauk o zdrowiu publicznym, właśnie opisującą to, jak po prostu świat w przeciągu ostatnich tak naprawdę nawet kilkudziesięciu lat poszedł do przodu, o ile jest mniej zamachów terrorystycznych, o ile mniej dzieci umiera na nowotwory, o ile mniej osób umiera w wyniku kataklizmów tutaj jakichś naturalnych.

A jednak ogólnie słyszymy o tym coraz więcej w wiadomościach i mamy takie przeświadczenie, że cały czas się nic innego nie dzieje na świecie, tylko jest samo zło, nie?

Tak. No jak przeczytasz tę książkę, to będziesz po prostu w ciężkim szoku. Jak ona podaje po prostu statystyki tutaj, to naprawdę szok. Po prostu podaje liczbowo, gościu, profesor, który zajmuje się tym od lat kilkudziesięciu, którego dzieci również się tym zajmują, jego synowa tym się zajmuje, tylko i wyłącznie analizą statystyk i edukacją. No i tu jest podobnie, prawda. To jest po prostu takie przechodzenie w skrajności. To co powiedziałeś, my słyszymy tylko o tych negatywnych rzeczach. No trzeba trochę się gdzieś tam od tego odciąć. Zadaniem terapeuty powinno być pozytywne wzmacnianie tutaj pacjenta. Nie oszukiwanie, okłamywanie, tego nie można absolutnie robić i oczywiście jak się dzieje coś podejrzanego, no to trzeba odesłać go dalej, ale też go uspokoić, posłać go na dalszą diagnostykę. Ale ogólnie naszym zadaniem w większości przypadków jest pozytywne wzmacnianie. My go mamy pozytywnie wzmacniać. Co tutaj da pacjentowi, jeżeli on przyjdzie z dużym bólem, przewlekłym bólem, który trwa już od kilku czy kilkunastu miesięcy, a nawet od kilku lat i się nasłucha, że tu ma krzywe plecy, tu ma powiększoną lordozę, tu ma przykurcze, tu ma osłabienie siły mięśniowej. No wiesz, no to on się czuje coraz gorzej, a nie coraz lepiej. Więc trzeba u niego wyłapać te pozytywne rzeczy. Więc to jest jakby, wracając do jakichś rewolucyjnych rzeczy, jeżeli chodzi o kursy, no to to jest coś co rzeczywiście dla mnie było rewolucyjne, coś co właśnie proponuje na przykład Tom Myers, integracja strukturalna, to jest to, żeby każdą wizytę pacjenta, diagnostykę, zaczynać od minimum trzech pozytywów. Musisz znaleźć pozytywne rzeczy u tego pacjenta i o nich po prostu opowiedzieć. – Ma Pan stabilną tutaj płaszczyznę podparcia, silne mięśnie nóg. No to jest trudne. To jest ekstremalnie trudne, to jest bardzo trudne do nauczenia się.

Tak, bo nas uczą wszystkich szukania tych złych rzeczy, które są do leczenia i mówienia o tym pacjentowi, żeby go nastraszyć, żeby został u nas.

W pewien sposób tak. My się tego uczymy już jakby od urodzenia, no bo rodzice też wytykają nam błędy. W szkole również wytyka się nam błędy, podkreśla na czerwono co zrobiliśmy źle, na studiach to samo. No nie ma tego pozytywnego wzmacniania. To jest bardzo słabe.

Też w PNF-ie, w koncepcji PNF-u jest to samo, ten positive approve, żeby zakończyć tę terapię pozytywnymi rzeczami.

Wracając jeszcze do PNF-u, ja na przykład wtedy tego nie wyłapałem, że to jest takie istotne, wtedy jak byłem na PNF-ie. Bardziej skupiłem się na pewnych technicznych aspektach jak ułożyć własne ręce.

Na depresji łopatki.

No na przykład, jak tutaj to hands on prawidłowo przeprowadzić na tych technicznych rzeczach, bo ten PFN podstawowy, no to był wtedy tak jak ja go robiłem, taki bardzo techniczny.

Ale robiłeś go u Lizaka, tak?

Tak, robiłem go w Reha Werner Wimerott, to wtedy przyjeżdżał tutaj chyba z Holandii, on takie techniczne miał podejście do PNF-u.

Ja miałem inaczej, bo ja robiłem z panią Ewą Górną, no to właśnie takie mega flow na poziomie – spróbuj tak, zobacz tak. To samo szkolenie, a jednak zupełnie inne wizje, nie?

Tak. I widzisz, bo potem ja też robiłem u Olka Lizaka PNF rozwijający, też dla mnie był taki troszkę za bardzo techniczny, ale byłem z niego zadowolony. O, to teraz widzisz, no to teraz mi właśnie przypomniałeś, robiłem u prof. Krawczyka tutaj kurs jego, to były trzy zjazdy po trzy dni. Nie pamiętam nazwy, bo on sobie wymyślił bardzo taką długą nazwę, w każdym bądź razie terapie pacjentów neurologicznych, tak.

Chodzi o to szkolenie z uszkodzeniem mózgu?

Tak. I to było takie właśnie wyciągnięcie najciekawszych rzeczy z PNF-u, z NDT-Bobath, z jego prywatnej praktyki. No to, jeżeli chodzi o terapie pacjentów neurologicznych, to dla mnie była rewolucja. To było jedno z ciekawszych szkoleń, które ja zrobiłem. Nie wiem, czy tutaj profesor Krawczyk dalej to robi.

Nie, chyba już nie. Ja miałem z nim zajęcia i też nam pokazywał te wszystkie takie dziwne rzeczy z pracą z drabinką i dziwnymi dodatkowymi atrakcjami dla pacjenta. Wyglądało to trochę jak pacjent neurologiczny w cyrku, ale rzeczywiście później dawało mu to fajne efekty pracy.

Bardzo sobie cenię ten kurs.

W czym pacjenci najbardziej się psują? Jakie masz do tego podejście?

Może odpowiem trochę tak naukowo, bo nie znajduję takiej jednej po prostu rzeczy. Byłem niedawno na kursie u Kuby Stępnika z osteopatą i on właśnie podał taki fajny można powiedzieć przykład, że jesteśmy takim trochę wiaderkiem, do którego dolewamy różnych przeciążeń. Tutaj dolejemy sobie trochę za dużo stresu, za mało aktywności ruchowej bądź nie wiem, za dużo aktywności ruchowej, która też może być szkodliwa. Zła dieta, złe relacje w rodzinie. Dużo różnych takich rzeczy dolewamy, dolewamy, aż w końcu to wiaderko się przelewa i wtedy spotykamy takich właśnie pacjentów, na przykład kichnął i go złamało. No z samego kichnięcia nie ma możliwości, żeby uszkodził się dysk. Ta osoba już musi po prostu kumulować te przeciążenia od lat tak naprawdę i to jest też takie najgorsze, że my tych początkowych przeciążeń po prostu nie czujemy, nie odbieramy. Ewentualnie gdzieś tam je odbieramy na chwilkę, a później znowu się czujemy lepiej. Więc znowu zapominamy. Więc dlatego tutaj tak ważny dla mnie jest wywiad po prostu z pacjentem, wyłapanie jak najwięcej szczegółów, nie tylko tych typowo takich fizjoterapeutycznych, zrobienia tutaj testów ortopedycznych, funkcjonalnych, ale też po prostu taka najzwyklejsza rozmowa, żeby wyłapać, gdzie tutaj jeszcze ten pacjent może mieć słabe punkty. Może właśnie dieta, może stres, może właśnie przeciążenia zawodowe kumulujące się. I razem z pacjentem po prostu chcemy te przeciążenia z tego wiaderka odlewać. Więc nie widzę takiej jednej konkretnej rzeczy, bo najczęściej to jest jakaś taka jedna rzecz, która jest takim gdzieś tam może zapalnikiem tych zmian, no bo źle się wysypiamy, no bo coś tam, bo mamy na przykład trzyzmianową pracę. W ogóle masakra, to powinno być gdzieś tam zakazane, taka forma pracy. No więc gościu po prostu się źle wysypia, bo ma rozregulowany ten swój zegar biologiczny. Ma rozregulowane swoje pory również jedzenia, więc jeżeli się nie wysypia, źle się odżywia, no to też niezbyt chce mu się jeszcze uprawiać jakąś aktywność fizyczną. Jeżeli nie uprawia aktywności fizycznej, źle się odżywia, źle się wysypia, no to do tego jeszcze dochodzi stres, pogorszenie relacji rodzinnych, no i tych obciążeń robi się bardzo, bardzo dużo. No w takim przypadku pewnie on nie zmieni pracy, no bo jakby różne są sytuacje, no ale próbujemy jakoś tak wspólnie to wszystko ułożyć, żeby może jednak spróbował sobie właśnie poukładać to tak, żeby były te stałe pory jedzenia, żeby tak poukładać wszystko, żeby on się jednak wysypiał. Może żeby skonsultował sobie jeszcze też z jakimś specjalistą behawioralnym na temat snu, który mu pomoże. Też tutaj pojawiają się tacy terapeuci w Polsce i takich znam, niestety u mnie w okolicy nie ma nikogo takiego, kojarzę z Poznania terapeutę behawioralnego który właśnie tutaj układa pacjentów pod kątem snu i jest to wtedy ogromna zmiana. No my wiadomo, pracujemy sobie z tymi takimi strukturalnymi rzeczami w gabinecie, żeby też tutaj tego pacjenta w pewien sposób odciążyć, ale on musi zmienić się na wielu płaszczyznach.

A tak trochę podsumowując ten temat pacjenta, pacjent może mieć mnóstwo tych dziwnych rzeczy wewnątrz swojego ciała źle albo trochę ma niewiedzy, na ile na wizytach starasz się jakby zmieniać i tłumaczyć, że tutaj powinniśmy zrobić to, to, to i to? Ile takich porad na jednej wizycie mieścisz?

Różnie. No to też zależy jak tutaj widzę ten kontakt tak naprawdę z pacjentem, czy on mnie słucha czy nie słucha. Bo to czasem są pacjenci, że tym im coś opowiadasz, ale widzisz, że jego to nie obchodzi, on chce się położyć na kozetce, weź Pan mnie tu nastaw, wymasuj i tyle, ja nie będę się tym zajmował. No miałem ostatnio taki właśnie skrajny przypadek górnika, ale spokojnie, to było jeszcze przed epidemią, w zeszłym roku, z bólami stóp. Gościu nie dość, że pracował nocki jako górnik, to jeszcze dorabiał sobie, miał swoją firmę budowlaną w ciągu dnia, więc on spał po 3-4 godziny dziennie od kilku lat, palił papierosy, które są takim czynnikiem bardzo mocno ograniczającym możliwość regeneracji po mikro uszkodzeniach. Więc ten sen, papierosy, brak ruchu, praca w wilgoci, bo gościu po prostu na tej kopalni cały czas pracował po kostki w wodzie. No i tam mu coś tłumaczę, tutaj z papierosów można by gdzieś tam zacząć stopniowo sobie ograniczać. – A nie, bo lubię papierosy. No i wiesz, takie po prostu tematy, no nie, on nie chce nic zmienić, on się nasłuchał gdzieś, że ktoś gdzieś kogoś nacisnął, tu mu nastawił, tu mu wyciągnął i ból mu przeszedł i on normalnie funkcjonuje. Więc jakby tutaj rozmowę z nim po prostu skończyłem, coś tam porobiliśmy na łydce, porobiliśmy na pięcie, ale generalnie całość tak poprowadziłem, żeby on już do mnie nie wrócił, bo to szkoda mojego czasu dla niego. No może to jest brutalne, ale wiedziałem, że tutaj po prostu ja mu nie pomogę, nie będę go naciągał na pieniądze. Być może on znajdzie gdzieś terapeutę, który rzeczywiście mu pomoże jakimś jednym uciskiem i nastawieniem, i będzie mega szczęśliwy, więc po co ma przychodzić do mnie. Ale jeżeli są tacy właśnie pacjenci, którzy widzę, że rzeczywiście oni słuchają, że im zależy, że on się już edukuje zdrowotnie, że rzeczywiście on już jakby ma jakieś takie podstawy tego wszystkiego, no to bywa tak, że rozmawiamy z pół godziny, czasem nawet 45 minut i na przykład dopiero na kolejnej terapii jest trochę więcej jakichś manualnych rzeczy. Więc to jest bardzo różne, to wszystko zależy od tego pacjenta. Czasem jest to jakaś tam jedna wskazówka, a czasem to rzeczywiście, jeżeli widzę, że on słucha, że możemy sobie coś pozmieniać, że on będzie współpracował, no to jest tego zdecydowanie więcej. Więc to jest bardzo różnie, to zależy od osoby. No zresztą tak jak słyszysz na kursach, zadajesz jakieś pytanie na kursie instruktorowi – a co w tym a tym przypadku? – To zależy. I nawet tak naprawdę im lepszy instruktor, im z większym doświadczeniem, tym częściej usłyszysz tak naprawdę taką odpowiedź.

Mówiłeś o tych pacjentach, że nie z każdym możesz pracować. Kiedy przestałeś się bać odsyłać? No bo na początku jest taka opcja, że mało umiemy, no ale chcemy każdemu pomóc. Albo ta taka nasza krzywa ekspercka, czyli na początku uważam, że dużo wiem, a nic nie wiem i im dalej wiem, tym mniej uważam, że wiem. Kiedy przestałeś mieć taką opcję, że ten pacjent nie jest dla mnie, ten pacjent nie jest to terapii manualnej tylko właśnie terapii behawioralnej, względem właśnie zarobków i tego co powiedziałeś wcześniej, utrzymania i płacenia rachunków, które miałeś już od samego początku?

To dopiero od kilku lat można powiedzieć, bo jak wcześniej pracowałem dla kogoś, no to jak pracujesz dla kogoś, to ma być przepływ pieniędzy, masz tego pacjenta utrzymać. I to mi się bardzo nie podobało, pomimo tego, że pracowałem w fajnym miejscu, to mi się bardzo po prostu nie podobało, już po prostu za bardzo szło to w kierunku utrzymania pacjenta, żeby on wracał na te wizyty i powiedziałem – nie, ja stąd odchodzę, ja próbuję sobie gdzieś tam czegoś na własną rękę. No ale no dobra, otworzyłem sobie na własną rękę gabinet, no i początek taki, że tych pacjentów gdzieś tam za dużo było, bo rynek też już był nasycony fizjoterapeutami, no więc też to gdzieś tam trochę pozajmowało, zanim gdzieś tam się ugruntowało swoją pozycję. No ja ten gabinet prowadzę od ośmiu lat, no ale te pierwsze takie standardowe dwa lata, no to gdzieś tam ciężkie. Więc tak naprawdę od kilku lat czuję taką po prostu zupełną swobodę, że ja już nie muszę pracować z każdym, mogę sobie spokojnie odesłać, mogę, jeżeli widzę, że tu się po prostu nie dogadamy i tutaj nie ma tego flow i będziemy się męczyć ja i pacjent, to prowadzę to wszystko w ten sposób, żeby on już do mnie nie wrócił, tylko może poszedł do kogoś innego, no to tak naprawdę jest dopiero od kilku lat. Tak jak mówię, taką pewność większą poczułem.

Kiedy wpadłeś na pomysł zrobienia tego swojego bloga Neoreh, który moim zdaniem szybko zrobił się dość rozpoznawalnym i wielkim blogiem jak na rehabilitację w Polsce?

To zanim otworzyłem gabinet swój, jak pracowałem właśnie u kogoś, to tak sobie zacząłem coś robić, urodziło mi się dziecko i to był taki wtedy czas, gdzie w weekendy ustaliliśmy sobie z żoną, że po prostu syna kładziemy na dwie godzinki tam między dwunastą a czternastą, czy nawet dwie i pół, i on sobie tam wtedy odpoczywa, my mamy czas dla siebie. No ale siłą rzeczy wtedy musimy być w domu, no bo on śpi. No więc wtedy miałem te 2,5 godzinki w domu, energii dużo, bo to wtedy miałem lat tam dwadzieścia kilka, więc wtedy nie czułem potrzeby aż tak dużo odpoczywać, no i sobie wiesz, zacząłem coś pisać, zacząłem rozwijać, uczyć się Facebooka, rozwijania tego. Dużo osób dzięki temu miałem okazję też poznać, dużo właśnie ciekawych kontaktów, pomimo tego, że to taka wirtualna działalność, to jednak tutaj to środowisko takie fizjoterapeutyczne, które coś działa, no to poznałem gdzieś tam czy przez Internet, czy bezpośrednio większość osób i to było takie fajne, rozwijające. Więc to tak to się toczyło.

Zapytam z punktu biznesowego – jeden z większych blogów rehabilitacyjnych w Polsce. Czy on był dochodowy? Dało się mieć z tego drugą pensję, czy to było tylko i wyłącznie hobby i chęć zrobienia czegoś fajnego?

Ten blog opłacał wszystkie moje kursy przez kilka lat. Więc to było na takiej zasadzie.

Czyli dochodowy.

No tak. Na początku hobbystycznie prowadzony, ale potem zabierało to gdzieś tam dużo czasu też, zresztą sam widzisz, wszystkie duże blogi, no to część osób już z nich żyje. Ja tego tak nie toczyłem, bo być może aż tak dobrze w tym wszystkim się nie czułem. Była taka, wiesz, być może możliwość, ale moje gdzieś tam umiejętności techniczne, redakcyjne, może nie pozwoliły na to, żeby aż tak to po prostu rozwijać. Marketingowe, prawda. Wymagało to zaryzykowania bardzo mocno i zainwestowania być może pieniędzy większych, żeby zbudować sobie jakiś zespół, a mnie bardzo cieszyła praca w gabinecie, więc raczej ten gabinet zawsze takim moim głównym punktem pracy był i pewnie gdzieś tam będzie, a to był taki po prostu dodatek, który pozwalał mi właśnie opłacać kursy. No i to było fajne. I tak naprawdę nie miałem z tego nic, poza tym, że kursy sobie z tego opłacałem.

Skąd decyzja o sprzedaży tego projektu i trochę wypisania się z pisania i moderowania takiego dużego bloga?

No przestałem to gdzieś tam trochę czuć. Ja w życiu staram się robić rzeczy, które mnie cieszą. Ja też w międzyczasie założyłem właśnie jeszcze fundację, która dała mi właśnie mnóstwo radości i tak stwierdziłem, że ten portal ma zdecydowanie większy potencjał niż ja go jestem w stanie udźwignąć. Cieszyło mnie rozkręcanie go, a teraz wymagało już, żeby po prostu więksi specjaliści się za to wzięli, bo wiedziałem, że albo będę stał raczej w miejscu albo delikatnie po prostu spadł w dół, więc stwierdziłem, że nie, że to już jakby gdzieś tam troszkę brakuje energii i chęci, tak więc z początkiem roku udało się go sprzedać i w sumie tak trochę w ciemno, ale z tego co obserwuję to idzie on teraz w fajnym kierunku, no i się bardzo cieszę, że to właśnie on gdzieś tam sobie tak żyje i pewnie będzie się rozwijał, bo przyszły nowe osoby z nową energią i będą go rozwijały.

Ten blog bardzo często jakby gdzieś poruszał tematy oczywiście rehabilitacyjne, ale mocno bazował też na badaniach BM. Jak ty jako fizjoterapeuta, jako praktyk, podchodzisz do wszystkich badań naukowych? Korzystasz czy jednak doświadczenie jest dla ciebie ważniejsze, które już nabyłeś i nie patrzysz na to co jest w badaniach?

Jasne, że korzystam, śledzę to i czytam, ale też podchodzę z jakimś tam dystansem, bo jak sobie prześledzisz historię w ogóle badań naukowych, no to one się cały czas zmieniają. To, że coś jest teraz aktualne dzisiaj, to nie oznacza, że za trzy lata będzie po prostu podważone. Można to zaobserwować na diecie – masło dobre, masło złe.

Kawa chyba jest lepszym pomysłem.

No, kawa, herbata czy ogórki. Ogórek ok, a potem nie, lepszy jest pomidor.

I nie wolno łączyć.

Nie wolno łączyć, a potem się okazuje, że jednak może tak. I tak naprawdę wszystko, każde badanie naukowe, które gdzieś tam się pojawia, za jakiś czas po prostu zostanie zmodyfikowane i zostanie zmienione, no i trzeba to też mieć z tyłu głowy. No jako fizjoterapeuci, jako zawód medyczny, musimy patrzeć na badania naukowe, ale każde z tych badań po prostu za jakiś czas przestanie być aktualne. Więc też nie można gdzieś tam iść po prostu całkowicie w ciemno, tym bardziej, że my nie jesteśmy w stanie zbadać człowieka w 100%. To nie jest możliwe. My mamy na świecie tak naprawdę 7,5 mld przypadków, tyle jest ludzi na świecie mniej więcej, więc każdy jest innym przypadkiem. Każdy jakby ma inne doświadczenia, a każde badanie to jest statystyka, tak. No bierze się, że 60% osób, że tak powiem do tego się zgadza, więc pod tym kątem opisuje się badania, a te 40% się odstrzeliwuje. Pomimo tego, że to jest nadal bardzo dużo ludzi.

Chciałbym mieć 40% pacjentów. Tych 60 niech idzie gdzieś indziej, a 40 jest u mnie.

Tak, to nadal jest bardzo dużo. Więc śledzę, czytam, staram się też wyłapywać, uczyć się na własnym doświadczeniu kogo warto słuchać, kogo warto czytać. No i patrzę oczywiście na te badania.

A jakie dla ciebie badanie jest dobre? Co według ciebie musi takie badanie spełniać, które może mieć jakiś wpływ na twoją terapię albo na twoje zdanie na jakiś temat?

Nie wiem, czy potrafię ci na to odpowiedzieć, bo jak sam widzisz, nie do końca dobrze czułem się gdzieś tam na uczelni, gdzie królują badania naukowe i analiza badań naukowych i tak dalej. Więc raczej kieruję się tym, że o tym badaniu usłyszałem od kilku osób, na przykład na kursach. Więc to jest taki dla mnie wyznacznik, że mam tutaj potwierdzenie, że tutaj osoby z większym doświadczeniem ode mnie gdzieś tam przywołują te badanie, więc ja sobie zaczynam tutaj czytać trochę więcej na ten temat, zaczynam to eksplorować ten temat mocniej, wyszukiwać. No bo tych badań naukowych pojawia się codziennie tyle, że ja osobiście nie jestem w stanie jakby tego po prostu przeanalizować. To jest ogrom nowych naukowców, którzy pojawiają się z każdym dniem. Nowych badań. Oni muszą zresztą jakby publikować, żeby utrzymać ten tytuł swój doktorski czy profesorski, czy iść dalej. Uważam, że taki pojedynczy fizjoterapeuta jest trochę za mały, żeby móc to analizować. Z całym szacunkiem do wszystkich, ja osobiście mogę o sobie powiedzieć, że gdzieś tam jestem za mały, żeby tutaj analizować badania i stwierdzać, czy ten naukowiec, który poświęcił na te badania kilkanaście lat, to on jest ok, czy jednak nie. Więc raczej to jest to, że staram się cały czas uczestniczyć też gdzieś tam w kursach, czy w jakichś tam dyskusjach w Internecie. No i gdzieś tam też to widzę. Jak coś się zaczyna po prostu pojawiać wielokrotnie, no to chyba w taki sposób sobie to wyłapuję.

Też prowadzisz szkolenia, webinary. Na ile ta wiedza tam jakby jest taka nazwijmy to twoja z doświadczenia, a na ile z badań? Czy mieszasz, pokazujesz, że to jest badanie, to jest moja praktyka, a to badanie to potwierdza?

No mieszkam na pewno dość dużo, więc tutaj wiadomo, zawsze ten kurs, no to staram się, żeby miał tę część właśnie teoretyczną i tutaj żeby przywołać te badania czy też wrócić gdzieś tam do anatomii i pokazać to w tym kierunku, a tak naprawdę już potem ta praktyka, no to jest jakieś tam odwołanie się do tych badań, ale w bardzo dużej mierze jest to bazujące gdzieś tam na tych moich po prostu doświadczeniach z pacjentami, więc jakby staram się też kurs kończyć tym, że mówię tutaj terapeutom, kursantom – no wiecie co, nie możecie wierzyć jakby w żadne moje słowo, które ja tutaj powiedziałem, wy musicie sobie to po prostu sprawdzić. No ja tak pracuję w gabinecie i mam pacjentów, ale musi do wszystkiego, do każdej rzeczy po prostu podejść krytycznie, musi się to sprawdzić, więc nie możecie wierzyć żadnemu tutaj instruktorowi, żadnemu terapeucie. Oczywiście nie tak, żeby to wszystko negować, ale żeby to po prostu sprawdzać, no nie brać tego wszystkiego jeden do jednego, bo jeżeli to się u jednej osoby sprawdziło, nie oznacza, że w praktyce zawodowej kolejnej osoby się to sprawdzi. No zresztą widzimy jak wiele kursów, jak wiele metod też gdzieś tam się wyklucza, prawda, a okazuje się, że i ten terapeuta i ten terapeuta, i ten kurs, i ten kurs, no ma swoich zwolenników w postaci pacjentów, którzy się poprawiają.

Myślę, że tym zdaniem, które powiedziałeś przed chwileczką, powinno się kończyć każde szkolenie – idźcie i sprawdzajcie czy to co powiedziałem, to co powiedzieliśmy dzisiaj na szkoleniu, u was działa. Myślę, że mega kłopot by był połączenia na przykład chłopaków McKenziego z Typaldosem z FDM-u i powiedzenie – połączcie teraz swoje siły i zaczynajcie działać.

No tak.

Skąd u ciebie fascynacja „kuloodpornymi”? Skąd ten pomysł?

Ja lubię kopać w piłkę, nigdy nie było mi dane gdzieś tam grać w klubie, może i dobrze, ale zawsze lubiłem sobie za piłką pobiegać i oglądać, i taka pasja po prostu przez mojego tatę zaszczepiona. Wiesz co, no i jak już ten mój gabinet tak w miarę dobrze właśnie tutaj funkcjonował, no to tak sobie stwierdziłem – kurczę, fajnie…

Brakowało ci zadań?

Trochę tak. No można tak powiedzieć. Tym bardziej, że jakby pomysł na fundację przyszedł z końcem 2014 roku jakby w okolicy Świąt Bożego Narodzenia, więc wtedy luźniej było troszeczkę w gabinecie i było za dużo czasu na myślenie. No i jakby zrodził się po prostu ten pomysł tutaj fundacji, połączenia trochę tego co robię w gabinecie, czyli fizjoterapii, z moją pasją do piłki nożnej. Chociaż ta pasja może za dużo powiedziane. No gdzieś tam drobne zainteresowanie. Ogólnie teraz już w ogóle piłki nożnej nie oglądam i żadnych meczów tak naprawdę nie oglądam, chyba że jest to jakieś ekstremalnie duże wydarzenie sportowe, ale tak ogólnie to już nie oglądam, nie śledzę, nie czytam nic na ten temat, ale tak pokopać sobie lubię. Więc tak się to zrodziło. Zresztą tak też, mam nadzieję, że nie zabrzmi to górnolotnie, bo nie lubię tak mówić, ale chciałem zrobić coś potrzebnego, coś dla osób, które potrzebują trochę pomocy. Mi się wszystko dobrze układało rodzinnie, zawodowo, zdrowotnie, no to fajnie byłoby po prostu tę chwilę czasu poświęcić też dla kogoś.

Skąd znalazłeś ludzi, którzy pomogli ci czy nawet uczestników? No bo nie wiem, ile Bielsko-Biała ma osób, ile tam mieszka, no ale znalazłeś całą drużynę. Czyli musiałeś znaleźć zawodników, opiekunów, no i potem jeszcze wszystko zorganizować dookoła tego. To dwa etaty?

No tak można powiedzieć, że prawie dwa etaty. Do tego małe dzieci, dwójka małych dzieci, bo jeszcze się urodziła w międzyczasie moja córka. No Bielsko rzeczywiście nie jest dużym miastem, bo to jest 170 tys. plus okoliczne jakieś tutaj miejscowości, powiat bielski pewnie gdzieś tam może pod 300. W każdym razie niedużo, nie jest to Warszawa, nie jest to tutaj centrum Śląska, czyli Katowice i tak dalej. Wiesz, ja jak się za coś zabieram, to staram się rzeczywiście naprawdę zabierać za to z dużą energią. Więc poświęciłem na to bardzo dużo swojej energii, swojej siły, swojego czasu, ale bardzo mnie to cieszyło. To nie było takie męczące, tylko naprawdę to było coś co mnie napędzało i zacząłem poznawać właśnie, dużo wywiadów później udzielonych. Też gdzieś cię to łechta, nie ma co ukrywać.

Jak ten.

Jak ten kolejny, pewnie, że tak. Jest to przyjemne, jest to bardzo przyjemne, a dodatkowo rozwijasz się jako człowiek. Miałem okazję właśnie występować nawet gdzieś tam na TED, choć nie była to za dobra gdzieś tam mowa, bo taka moja jedna z pierwszych, więc teraz zrobiłbym to zupełnie inaczej. Ale to wszystko ciebie rozwija. No każdy gdzieś tam błąd, każda sytuacja nowa, poznanie każdego nowego człowieka, więc często w życiu podchodziłem w taki sposób. I tutaj miałem okazję poznać naprawdę bardzo dużo osób. Większość gdzieś tam ludzi, którzy tutaj w Bielsku coś działają, robią coś ciekawego, no to miałem okazję osobiście poznać i są to fajne takie relacje i kontakty. Urzędnicy, przedsiębiorcy, fizjoterapeuci, świat sportu. I to potem zaczęło po prostu napędzać coraz bardziej, no i zaczęli pojawiać się też ludzie, zawodnicy. No tak naprawdę z dalsza niż Bielsko, bo to w większości tak naprawdę to się zaczęły pojawiać osoby z Katowic, czyli to jest tam około 90 km od Bielska, trenerzy z Katowic, więc tak naprawdę to swoje centrum dowodzenia mieliśmy w Bielsku-Białej, a większość osób zaczęła być właśnie tutaj z Górnego Śląska.

Ale tam macie też kilka drużyn sportowych, bo i siatkówka, i macie też chyba mistrza w futsalu.

Chodzi ci o Bielsko-Białą, tak?

Tak. Więc ten sport u was chyba dobrze rozwinięty i nie można narzekać?

W Bielsku-Białej ogólnie tak. Dokładnie, mamy mistrza w futsalu i to bardzo silna drużyna. Mieliśmy drużynę tutaj w ekstraklasie siatkówki, w Plus Lidze, ale spadli do I ligi, chyba mają teraz szansę awansować do najwyższego poziomu rozgrywkowego. Siatkarki też grają w naszym poziomie rozgrywkowym, gdzieś tutaj coś próbują z unihokejem też. Piłka ręczna to mamy mistrzynie Śląska juniorek tutaj w okolicy, w Bystrej, w takiej małej miejscowości koło Bielska. No więc coś się dzieje. Brązowy medalista paraolimpiady tej ostatniej, trenuje w Starcie Bielsko-Biała. Medal na paraolimpiadzie zimowej, to ja nie wiem, czy to jest w ogóle jedyny w historii naprawdę zdobyty w jakimś tam odstępie czasowym ekstremalnym. Więc coś się tutaj dzieje, ale myślę, że w każdej gdzieś tam miejscowości, w jakimś takim ośrodku, jak tak zaczniesz sobie patrzeć przez lupę, to się okaże, że właśnie wszędzie gdzieś tam coś fajnego się dzieje. W Polsce żyje bardzo dużo ludzi, którzy robią ciekawe rzeczy, którzy chcą się angażować, którzy są nauczeni takiej trochę partyzanckiej pracy, w takim pozytywnym tego słowa znaczeniu. Bo na przykład Niemcy pytali się nas, w jaki sposób my tę drużynę rozwinęliśmy amp futbolową tu w Bielsku.

Zacząłeś tę opcję w 2015 roku, w 2019 zdobywasz mistrzostwo, a rok później organizujesz ligę mistrzów u siebie. No to jest w 5 lat zrobienie skoku, który jest dla mnie mega szybko i mega ci to wyszło.

No tak. No tą ligę mistrzów niestety z wiadomych powodów musieliśmy odwołać czy przesunąć, bo to miało być w maju, ale tutaj rzeczywiście nasza organizacja była bardzo mocno doceniona i pokazaliśmy, że jesteśmy jedną z najsilniejszych tego typu organizacji w Europie, no bo to ubieganie się o tę ligę mistrzów, no było bardzo trudne. Tutaj federacja takie bardzo duże wytyczne nakłada na takie organizacje. My mieliśmy zorganizowany stadion miejski w Bielsku-Białej, nowoczesny stadion na 15 tysięcy osób. To był pierwszy taki w historii Polski turniej amp futbolowy, który odbyłby się na takim dużym stadionie. Więc tutaj mieliśmy hotel czterogwiazdkowy, jedyny hotel, który ma licencję tutaj FIFA i gdzie spali tutaj zawodniczy na mistrzostwach świata do lat 20. I on był jakby zorganizowany dla zawodników z całej Europy, że oni tutaj mieli spać, żeby zagwarantować im jak najlepsze warunki. Więc rzeczywiście dużo zrobiliśmy. To mistrzostwo Polski w 2019, gdzie tutaj zostawiliśmy z tyłu na przykład Legię Warszawa, tę ich amp futbolową sekcję. Więc dużo rzeczywiście się działo.

Jak się takie projekty wielkie robi? No bo Neorech wielki, tutaj amp futbol wielki. Jakie dewizy muszą być w tobie, żeby robić tak wielkie projekty?

To co mi pomaga to jest to, że ja jestem typem introwertyka. Żyjemy w ekstrawertycznym świecie, wiadomo, lepiej być ekstrawertykiem, bo lepsze kontakty z ludźmi, dłuższe jakieś, chociaż czasem może są one płytsze, ale jest ich więcej. No jest taki świat ekstrawertyczny, że tutaj się pokazujesz, że wyskakujesz na scenę i tak dalej. Ale ja w tym moim gdzieś tam introwertyzmie to, że lubię być gdzieś tam sam ze sobą czy z moją rodziną, czy pójść na spacer w góry, no znalazłem jakby te pozytywy, no bo jestem często gdzieś tam w tej mojej głowie po prostu skupiony i wtedy planuję i skupiam się. Polecam taką książkę „Praca Głęboka”. No może niekoniecznie fizjoterapeutyczna czy medyczna, ale z marketingowego punktu widzenia naprawdę bardzo dobra. „Praca Głęboka” mówiąca o tym, że jak ważne jest to, jak robisz to co robisz. Jak bardzo się na tym skupiasz, żeby się nie rozpraszać, że tu robisz jedną rzecz, obok tego robisz jeszcze drugą, trzecią i czwartą, bo nagle się okazuje, że wszystkie rzeczy robisz płytko i wszystko robisz po łebkach. Więc ja miałem tutaj takie momenty, gdzie się bardzo skupiałem, czyli były te elementy pracy głębokiej na tych moich projektach. No i też gdzieś tam starałem się, żeby ci moi współpracownicy, którzy się pojawiają, żeby to też jakby pokazywać im, że ja ciężko pracuję i niekoniecznie musiałem od kogokolwiek cokolwiek wymagać, bo też nie jestem takim typem osoby, który gdzieś tam stoi z batem i musisz to zrobić, tutaj już pracować jak najwięcej dla dobra fundacji, organizacji, firmy, bloga i tak dalej, tylko raczej swoim przykładem starałem się tak pokazywać, że dużo pracuję, dużo z siebie daję, no i jeżeli chcesz być ze mną, no to fajnie, żebyś po prostu też dużo pracował, dużo z siebie dawał i to się na przykład w fundacji bardzo sprawdziło, bo zebraliśmy taką grupę właśnie osób, które naprawdę mocno pracowały i udało się nam osiągnąć taki sukces.

Powiedz mi, gdzie ty dążysz? Co ty chcesz robić za 10 lat? Gdzie są twoje marzenia fizjoterapeutyczne i biznesowe albo rodzinne?

Trudne pytanie.

U mnie są tylko trudne pytania.

Wiem. Wiesz co, ja z jednej strony skupiam się bardzo na tym co robię tu i teraz. Z drugiej strony nie do końca lubię planować, bo tak jak często na przykład z racji fundacji klubu naszego właśnie dostawałem takie pytania od dziennikarzy, jakie mamy plany na przyszłość, w wywiadach na przykład. Ja mówię – wiecie co? Nie wiem, ja nie planuję. Ja wszystko robię tu i teraz, najlepiej jak tylko potrafię, skupiam się na tym tu i teraz po prostu, żeby zrobić to jak najlepiej. W planach nie do końca lubię sobie dawać, wiesz, jakieś plany, bo się może okazać, że sobie zaplanuję, że w ciągu pięciu lat chcę osiągnąć to, to i to, i nagle okazuje się, że ja to osiągnę szybciej i mogą spocząć na laurach. Albo w drugą stronę, mnie to jakoś zdeprymuje, bo nie będę w stanie tego osiągnąć i będę sfrustrowany. Gdzieś tak ogólnie chciałbym może się gdzieś tam dzielić wiedzą, coraz więcej organizować właśnie szkolenia, ale tak na spokojnie, w jakichś takich małych grupach, raczej blisko mojego miejsca zamieszkania, żeby też jakoś na wariata nie gonić w weekendy po całej Polsce i w tygodniu pracować w gabinecie, a w weekendy gonić i jeszcze robić kursy, to raczej nie. Ale właśnie jakieś takie dla niedużej grupy osób szkolenie tutaj gdzieś na południu Polski, może gdzieś tam w międzyczasie pójście z grupą właśnie gdzieś tam sobie w góry. No cóż, chcę mieć czas też dla rodziny, żeby jego było jak najwięcej. Może pracować w gabinecie 3 dni w tygodniu, spróbuję sobie w taki sposób to poukładać, żeby mieć trochę czasu więcej też gdzieś tam dla siebie na własny rozwój, na czas dla siebie, na chodzenie, nie wiem, po górach, na czytanie więcej książek, ale tak na spokojnie, na rozwijanie się też w jakichś takich kierunkach również biznesowych, może inwestycyjnych. Teraz ostatnio właśnie od jakiegoś czasu dużo sobie lubię właśnie czytać podcastów czy czytać książek właśnie takich inwestycyjnych, żeby mądrze zarządzać też swoimi pieniędzmi, żeby one też gdzieś tam sobie delikatnie pracowały, żeby to ta inflacja i rządy mi po prostu nie zżerały tej mojej ciężkiej pracy, no bo to jest straszne, to jest przerażające po prostu, jak ta wartość pieniądze po prostu spada, to boli to człowieka po prostu ekstremalnie, ból straszny. Więc w tym kierunku staram się też gdzieś tam rozwijać, no i na pewno dalej robienie, jeżdżenie też na kursy, znalezienie jakiegoś takiego jednego dłuższego kursu, skupienie się na tym, zdobycie jakiejś nowej wiedzy. Nie wiem jeszcze do końca co by to mogło być, muszę sobie na spokojnie gdzieś tam poszukać. I tyle. Więc jak widzisz, gdzieś tam na różnych tak naprawdę płaszczyznach ten rozwój.

Czym dla ciebie jest Facebook, Instagram? Jak do tego podchodzisz względem szerzenia wiedzy, pokazywania trochę swojego życia prywatnego?

Wiesz co, jest to znakomite narzędzie marketingowe, chyba jedna z najtańszych form też reklamy, promocji tego co się robi. Raczej w taki sposób do tego podchodzę, to nie jest jakaś tam, wiesz, część mojego życia prywatnego, że ja muszę pokazać tutaj moje dzieci, o jaki ten tort fajny zrobiony, jak sobie spędzamy czas. Raczej niewiele znajdziesz zdjęć z moimi dziećmi gdzieś w Internecie czy na Instagramie, czy na Facebooku. Raczej traktuję to po prostu właśnie bardziej tutaj biznesowo, marketingowo, ale też na pewno do budowania relacji, bo to na pewno też ułatwia gdzieś tam budowanie relacji na odległość. Wiadomo, te bezpośrednie kontakty są najważniejsze, natomiast też bezpośrednie kontakty się trochę ograniczają, no bo mieszkasz tam w jakiejś miejscowości, ja mieszkam w niedużej, więc też za dużo osób gdzieś tam nie możesz poznać, jesteś tym ograniczony. Znowu jeździć co weekend gdzieś na kursy czy n jakieś konferencje, no to też znowu jest to wydatek energetyczny ogromny i też trochę twoje życie rodzinne zaczyna tracić. Więc tutaj jakimś takim częściowo do podtrzymywania kontaktów, do budowania kontaktów, jest to znakomite narzędzie. Możesz też pokazać co wiesz, jakieś takie swoje zaufanie zbudować. Dużo moich pacjentów trafia do mnie właśnie przez media społecznościowe. Widzisz, my się poznaliśmy przez media społecznościowe i tak tutaj do ciebie trafiłem. Więc wiesz, media społecznościowe mimo wszystko jesteś w stanie jakoś kontrolować i pokazywać sobie siebie w kontrolowany sposób, tak jak chcesz, więc jest to gdzieś tam częściowo troszkę zakłamanie, no bo nie jesteśmy identyczni jeden do jeden, tak jak się prezentujemy w mediach społecznościowych, ale jednak z tych moich doświadczeń widzę i to widzę naprawdę bardzo dokładnie, że po tym jak ktoś się prezentuje w tych mediach społecznościowych, mniej więcej wiem, czy ja się z nim dogadam czy nie. Czy to co on właśnie publikuje, jakie on ma podejście do różnych tematów, to mniej więcej wiem, czy to będzie taka płaszczyzna, na której się dogadamy i bardzo często mi się to sprawdzało właśnie, gdzie na podstawie właśnie tego, że sobie gdzieś tam prześledziłem czyjeś media społecznościowe, to stwierdziłem, czy to będzie odpowiedni też poziom empatii, czy się dogadamy po prostu i to się gdzieś tam sprawdza. Ostatnio właśnie jak zacząłem sobie też wprowadzać gdzieś z racji tego w jakiej sytuacji, kursy online dla terapeutów, szukałem właśnie jakiejś modelki czy modela, więc jakieś właśnie wrzuciłem informacje na Instagramie na Instastories, no i się zgłosiło kilka osób i tak właśnie zgłosiła się dziewczyna i widzę, że ten poziom wrażliwości jej zdjęć, nie wiem, czy jest to dobrze powiedziane, ale wiesz, że to się czuje.

Będzie tego słuchać, to będzie zadowolona.

To ten poziom wrażliwości gdzieś tam mi odpowiadał.

A co na to żona?

Nie, tutaj nie ma żadnego problemu. Jest pełne zaufanie. Ja tak jak ci powiedziałem, jestem raczej typem introwertyka, nie chodzę po imprezach, wolny czas spędzam po prostu z rodziną, więc ja nie mam czasu absolutnie na to, żeby utrzymywać jakieś takie bliskie relacje z innymi.

Nie drążmy tematu, bo się zaraz pogrążymy oboje.

I wracając do tego głównego wątku, o którym teraz mówiłem, okazało się, że właśnie tutaj Kasia, która się zgłosiła, bardzo sympatyczna i zaczynamy sobie na przykład tworzyć nowy jakiś taki projekt. Mam pacjentkę moją, która jest w takiej bardzo trudnej sytuacji, nie będę mówił o wszystkim, chociaż ona się z tym uzewnętrzniła, ale poza tym, że młoda osoba, stwardnienie rozsiane bardzo mocno postępujące. Jeździ na wózku, no to życiowo też jakby dotknięta, to już może na coś naprowadzić bardzo mocno i tak właśnie z tą moją modelką Kasią, która też robi zdjęcia tak mówię – wiesz co, mam tutaj taką moją pacjentkę, chciałbym jej zrobić taką niespodziankę i taką ładną sesję zdjęciową. Ile by to kosztowało u ciebie? A Kasia mówi – ty wiesz co? Ja ci to zrobię za darmo dla niej. No i właśnie tak szybko się odezwaliśmy do takiej mojej zaprzyjaźnionej restauracji, znaczy znam właścicielkę, jedna z takich najbardziej ekskluzywnych restauracji w Bielsku, właśnie znam się z właścicielką. Piękne wnętrza. Poszedłem do niej, mówię jej jaki jest temat, że tutaj jest to, tu jest taka osoba, taka fotograf i czy można byłoby zrobić u was sesję i za ile. Ona mówi – wiesz co, no przychodź Daniel za darmo, niech dziewczyny przyjdą za darmo. No i przy okazji ona będzie miała pięknie zrobione zdjęcia wnętrz, bo Kasia, właśnie ta moja modelka, która robi też zdjęcia, robi zdjęcia wnętrz i zdjęcia jedzenia. Moja pacjentka będzie miała piękną sesję fotograficzną, a ta Kasia najprawdopodobniej fotograf zyska jeszcze tutaj nowy kontakt do nowego miejsca. I to się po prostu zaczyna gdzieś tam tak zazębiać z tą właścicielką tej restauracji i z tą modelką, która też jest fotografem. Jakby nadajemy na podobnych falach i tak się zaczynają toczyć kolejne po prostu gdzieś tam ciekawe projekty.

A teraz w drugą stronę pójdźmy, czyli jak dla ciebie jest też Facebook albo Instagram inspiracją albo skarbnicą jakiejś wiedzy? Czy korzystasz, czy raczej omijasz i wolisz szkolenia, książki i takie podejście bardziej bym nazwał może trochę starsze.

Wiesz co, wyjdę teraz na hipokrytę i powiem ci, że niewiele jakby tam akurat tak do końca gdzieś tam czerpię, jeżeli chodzi o Facebooka i Instagrama. Oglądam, żeby wiedzieć, być na bieżąco, jak się pojawiają nowe ciekawe właśnie osoby, jakie mają podejście, dla budowania relacji takich bezpośrednich, natomiast teraz to co ty na przykład robisz, podcasty, to jest świetna rzecz. To jest takie moje odkrycie gdzieś tam niedawne, które się jeszcze wzmocniło w dobie tutaj koronawirusa, gdzie byłem trochę uziemiony w domu, miałem troszkę więcej czasu, to po prostu skarbnica wiedzy niesamowita. Zdjęcia na Facebooka czy Instagrama z jakimś tam opisem może wrzucić każdy, no i to widać po Instagramie, co się najwięcej klika, no ładne dziewczyny, prawda, jakieś tego typu rzeczy, wartości do końca tam za wiele jakichś w treści nie ma, więc średnio jakby mnie to interesuje, bo ja chcę się rozwijać jako człowiek. Natomiast podcasty, nie możesz prowadzić podcast i sobie mówić byle czego, nie być przygotowanym, nie przygotować sobie jakichś pytań i tak dalej. No już te podcasty to musi być taka zdecydowanie większa wartość, tak, musisz być też jako prowadzący interesującą osobą, żeby ci się to utrzymało, zapraszać jakichś gości. No więc tutaj jakby widzę ten ogromny potencjał w tych podcastach.

W Polsce jeszcze, ja śledzę statystyki, to w Polsce tego jest naprawdę mega mało względem takich na przykład Stanów Zjednoczonych, to ja w Polsce o rehabilitacji znam może cztery albo pięć podcastów, gdzie w Stanach jest tego naprawdę, chyba nie starczyłoby dnia, żeby odpalić, żeby nawet posłuchać po pięć minut. Więc dużo tutaj rzeczy jest do zrobienia i mega dużo projektów można sobie otworzyć i zachęcam też wszystkich do tego, żeby coś może takiego potworzyć. Im więcej nas, tym więcej ludzi będzie wiedziało fajnych rzeczy o rehabilitacji, że nie jest to tylko, tak jak wspomniałeś wcześniej, pole magnetyczne, laser i innego typu rzeczy, tylko można robić to zupełnie inaczej.

Tak. No i widać też, że podcasterzy wzajemnie potem siebie też zapraszają, bo tutaj jakby dużo jest tych wywiadów takich wewnętrznych, że jeden podcaster zaprasza kolejnego, wymieniają się tą wiedzą. Masz możliwość posłuchać tego. No jest to niesamowite, jest to świetne.

Jaką radę dałbyś młodym fizjoterapeutom?

Żeby byli cierpliwi. No chyba ta cierpliwość. To co też mówię często pacjentom, że to jest proces, dochodzenie do zdrowia jest procesem. Oczywiście udaje się też tak, że są spektakularne efekty w fizjoterapii i są te smsy od pacjentów, że świetnie w ogóle się czuję i tak dalej, to się dzieje. Ale żeby to też było trwałe, no to jest wymagana cierpliwość i też tutaj fizjoterapeutom, no ta cierpliwość. Nie wiem co powiedzieć na temat skakania po kursach, bo z jednej strony nie jest to fajne, bo wszystkiego się trochę tak tylko liźnie po trochu, a z drugiej strony trochę jest to chyba też potrzebne, żeby zobaczyć też w czym ty czujesz się najlepiej, który styl pracy, która forma pracy jest dla ciebie. Tych specjalizacji w tej chwili mamy tak dużo, są osoby, które specjalizują się tylko w pracy z piłkarzami, tylko w pracy z koszykarzami, tylko z siatkarzami albo tylko ze stawem skokowym. I są w tym po prostu mega i są świetni. Więc warto sobie gdzieś tam tworzyć tą swoją specjalizację, wyłapać to w czym się człowiek dobrze czuje, w czym się też czuje najlepiej prywatnie, z jakimi osobami najlepiej gdzieś się mu tam spędza czas, bo to też będzie grupa pacjentów, z którymi najlepiej mu się będzie po prostu pracowało, najlepiej dogadywało. No więc szukania sobie, stwarzania takich warunków, żeby po prostu, no cóż, no czuć się dobrze też w tej pracy. Bo wtedy będzie ten flow, wtedy ta praca będzie po prostu się zazębiała. Więc trzeba popróbować, pojeździć na jakieś konferencje. Może też samemu jako pacjent pochodzić do różnych terapeutów, popróbować sobie różnych rzeczy. Też trochę próbować eksperymentować, no ale nie oczekiwać, że jakiś jeden kurs nas stworzy, że będziemy magikami. Trochę przestałem w to wierzyć. Miałem kiedyś takie oczekiwania względem kursu, że go skończę i będę wiedział, jak nacisnąć jeden punkt i tutaj wyleczę pacjenta, i trochę zweryfikowałem te swoje oczekiwania.

A co byś powiedział tym starszym fizjoterapeutom, doświadczonym? Czy byłoby to inne przesłanie?

Na pewno. Ja też nie wiem, czy mogę jakby tutaj podpowiadać coś bardziej doświadczonym terapeutom. Ja mam 36 lat, w zawodzie już te kilkanaście lat, tak naprawdę w hotelu zacząłem pracować, jak miałem lat 20, zaraz po ukończeniu tej rocznej szkoły, czyli 16 lat już gdzieś tam pracuję można powiedzieć bezpośrednio z ludźmi, więc trochę lat to jest. No ale wiesz, nie wiem, czy mogę coś tam doradzać tym fizjoterapeutom, którzy mają 30 lat. No może też to, żeby też dalej mieli tę głowę otwartą i żeby też się otwierali i biznesowo, i właśnie tak edukacyjnie, na jakieś różne nowe rzeczy, które się pojawiają, no żeby gdzieś tam na pewnym etapie swojej kariery zawodowej nie okazało się, że tak jak Nokia, jesteś troszeczkę z tyłu. No Nokia jest dalej, możesz z niej dzwonić, możesz wysyłać smsy, ma te swoje podstawowe funkcje, które powinien mieć telefon, no ale pojawiły się smartfony, które mają tych funkcji gdzieś tam więcej, nie chcę jakby sprowadzać terapeuty do poziomie telefonu.

To jest mega dobre porównanie.

Ale pojawiły się media społecznościowe, nowe możliwości kontaktu z pacjentem, podtrzymywania relacji, budowania list mailingowym, bazy klientów, żeby jednak korzystać też z tych nowoczesnych narzędzi, które tutaj dalej Internet, bo może za jakiś czas będzie pandemia i zamknie gospodarkę na pół roku, nie wiem, na dłużej, no to trzeba być na to też gdzieś tam w miarę gotowym i trochę w tej przestrzeni może internetowej gdzieś tam być.

Broniąc Nokię, nie wiem, czy wiesz, ale w nowej serii Nokii jest już Android, więc nadrobili zaległości i są powiedzmy bardziej na czasie. Nie wiem na ile masz kontakt, ale powiedziałeś, że współpracujesz z trenerami personalnymi czy trenerami medycznymi. A co im byś powiedział jako takie słowo od ciebie dla rozwoju?

Żeby też tak nie patrzyli za bardzo kwadratowo na swoich tutaj podopiecznych jako na taki worek z mięsem, gdzie coś trzeba przesunąć, coś trzeba wzmocnić i będzie wszystko ok, tylko trochę gdzieś tam, żeby też może, nie wiem, z psychologii troszkę książek gdzieś tam poczytać, z tego typu rzeczy, właśnie rozwijać się też w różnych kierunkach, bo czasem ta branża trenerów personalnych troszkę za bardzo kwadratowa bywa. Nie wszyscy na pewno, bo tych terapeutów tutaj takich wyedukowanych jest coraz więcej, ale żeby nie patrzyć na tego swojego podopiecznego jak na właśnie worek z mięsem, gdzie coś się tutaj wzmocni i nagle po prostu ktoś się będzie super czuł. No muszą też patrzeć na to, że trening jednak to też jest stres dla organizmu. To jest duży stres, więc też muszą dbać o to, żeby ten klient wypoczywał, więc mu mówić o tym, zwracać na to uwagę. Spotykam też trenerów personalnych u siebie w gabinecie, którzy są totalnie po prostu przeciążeni, którzy zaczynają po prostu cierpieć w tym swoim ciele, no bo on musi, musi wyglądać i ten efekt jest potem często może nie do końca taki. No dla mnie nadrzędną jakby rzeczą jest to, jak ja się po prostu psychicznie czuję, na ile jestem szczęśliwy, wypoczęty. To jest takie nadrzędne, nadrzędna dla mnie wartość, której szukam.

I niech z tą wartością nam wszyscy tu zostaną i może też ją zaczną troszkę bardziej pielęgnować. Ja ci Danielu bardzo dziękuję za dzisiejszy poświęcony czas i za te wszystkie rzeczy, które tutaj powiedziałeś, a było to wszystko moim zdaniem mega mądre i mega poukładane.

Dziękuję. Bardzo dziękuję za poświęcony czas, no i mam nadzieję, że będzie okazja zobaczyć się tam gdzieś oczywiście na kursach, w realu, może gdzieś w górach, pospotykać się, bo jednak ten bezpośredni kontakt jest najfajniejszy.

A wy śledźcie Daniela też na Facebooku i Instagramie, wtedy może będziecie wiedzieli, gdzie jest i może go niechcący gdzieś złapiecie. A ja was również zachęcam do słuchania wszystkich innych odcinków z serii Dachowski Pyta, inspirujących rozmów z ludźmi sukcesu w dziedzinie fizjoterapii, treningu i szeroko pojętej pracy z ludzkim ciałem, właśnie te wszystkie rzeczy możecie znaleźć na wszystkich kanałach Spotify, iTunes i na mojej stronie www.michałdachowski.pl. Ja jeszcze raz dziękuję Danielowi za dzisiejsze spotkanie.

Dziękuję.