Kuba Nowosad – Skręcona kostka! Na kiedy on będzie gotowy? S01E06

Kuba Nowosad – Skręcona kostka! Na kiedy on będzie gotowy? S01E06
 Spreaker
Podcasts
 Google
Podcasts
 Apple
Podcasts
 Spotify
Podcasts

Opis tego podcastu:

Nie poddawaj się!
Nieustanne pytanie: „Na kiedy on będzie gotowy?” Moment urazu to początek leczenia i co jest największym błędem w terapii? Kuba Nowosad ratuje z opresji i po raz pierwszy wygłasza swoje prelekcję i szkolenie. Pedantyzm pomaga czy przeszkadza?
Dziś w rozmownie z Kubą o tym jak pomagać sportowcom w kontuzji, czym dla Kuby jest szkolenie ludzi Jaki Kuba jest prywatnie? Poza tym czym jest dla niego FIZJO4LIFE, BLACKROLL i LEGIA WARSZAWA.
Zapraszam do cyklu rozmów z fizjoterapeutą Jakubem Nowosadem, świetnym specjalistą rehabilitacji sportowej i urazowej, opiekunem koszykarskiej Legii Warszawy, a prywatnie bardzo sympatycznym i otwartym facetem

Transkrypcja podcastu:

Michał Dachowski: Witam Was serdecznie w kolejnym odcinku z serii Dachowski Pyta. To już trzeci odcinek z…

Kuba Nowosad: Z Kubą, ze mną.

Z Kubą rozmawialiśmy o Legii, o tym, jakim jest rehabilitantem, co jest ważnego w byciu rehabilitantem sportowym, jak on to widzi. Ale my dalej o Legii trochę dzisiaj jeszcze porozmawiamy, bo nie pracujesz tam sam. Legia jest na tyle dużym klubem i na tyle w ekstraklasie pracuje się, że jest też zespół ludzi. Opowiedziałeś mi o Sebastianie, który Tobie pomagał.

Tak.

Ale jest jeszcze z Tobą kilka osób dookoła, które pomagają.

Jest mnóstwo osób. Nie wymienię wszystkich osób, które działają w klubie, bo też nie chciałbym kogokolwiek pominąć, zresztą to nie wywiad przy rozdawaniu Oskarów. Ale takich, które mają związek z moją bezpośrednią pracą, no to na pewno Adam Blechman, który jest trenerem przygotowania motorycznego. Ogrom pracy, niesamowita wiedza i ogrom pracy z zawodnikami, też bardzo często mi pomaga. I to nie jest tak, że on robi swoją pracę i nic go więcej nie obchodzi, „a ty sobie tam ich lecz, jak się połamią”, tylko wszystkie protokoły rehabilitacyjne, cały trening taki rehabilitacyjny, prewencja, to wszystko musi się łączyć. Więc na pewno Adam. Mam też przyjemność współpracować ze sztabem medycznym piłkarskiej Legii, bo jesteśmy troszkę połączeni. Więc jeżeli chodzi o lekarzy, wcześniej z doktorem Jackiem Jaroszewskim, z doktorem Maćkiem Tabiszewskim, teraz z doktorem Filipem Latawcem, z doktorem Dawidziukiem. To są lekarze, uważam, z takiego topu i fajnie, że te kontakty są. Z Wojtkiem Zepem, który jest dietetykiem. Z chłopakami, którzy są fizjoterapeutami w Legii: Marcin Bator, Paweł Bamber. Też miałem przyjemność czy podsyłać im zawodników, czy pomagali mi w przeprowadzaniu badań. Fajnie, że te kontakty są, też uważam to za ogromny plus tej pracy, że tych ludzi poznałem.

Ja chciałem wrócić do lekarzy. Bo to jest mega ciekawe, bo na poziomie gabinetu, tutaj, naszego, Fizjo4Life, jest mega ciężko pracować z lekarzami. Mamy pewien kłopot, nie chcę tu powiedzieć, wiedzy, tylko trochę sprzecznych informacji na temat postępowania fizjoterapeutycznego w sporcie. Jak Ty sobie radzisz z lekarzami na poziomie właśnie sportu? Czy ta współpraca jest ok?

Ja mam tą przyjemność że to są lekarze mega świadomi, którzy zawsze pracowali w zespole. I myślę, że to jest największy problem, że nie wszyscy wiedzą do końca, co my robimy. A jeżeli jest lekarz, który pracuje przy jakiejś drużynie, przy kadrze – tak, jak doktor Jaroszewski, który cały czas jest przy kadrze piłkarzy – to on doskonale wie, co ja mogę zrobić, co jestem w stanie zrobić, gdzie jest jego działka, a gdzie już jest moja praca. Więc to jest ten plus, że to są osoby jakby bardzo, bardzo świadome. Ale tak jak mówisz, czasem mamy te sprzeczne informacje. Czyli na zasadzie, że przychodzi do nas pacjent i od lekarza dowiedział się, że nie powinien nic robić, a my go próbujemy przekonać, żeby jak najszybciej zaczął coś robić. Nie chcę jakby nikogo…

A to zróbmy inaczej. Zróbmy to na poziomie przykładu, bo to będzie też interesujące dla osób, które mogą tego słuchać albo oglądać. Jakub Nowosad jest rehabilitantem, ma zawodnika, zawodnik kręci kostkę.

Tak, co robię?

Co robisz? Bo od tego trzeba zacząć. Zróbmy na przykładzie kostki, ale to może być każdy uraz.

To może zróbmy tak. Są dwie drogi postępowania. Albo idziesz do mnie czy do jakiegokolwiek innego fizjoterapeuty, albo na przykład idziesz do lekarza. Też nie wykluczam, że czasem pójście do lekarza, pojechanie na SOR, na izbę przyjęć, to też bardzo często…

Jest potrzebne, jasne.

Znam bardzo dużo szpitali w całej Polsce, w których byłem z zawodnikami, bo po prostu czasem trzeba zrobić prześwietlenie, zrobić dodatkowe badania.

I nie jest to błędem.

Nie, nie, nie, nie. To naprawdę trzeba mieć dużą pokorę do tego, żeby czegokolwiek nie przeoczyć. Bo szczególnie w sporcie – troszkę odejdę od tematu jeszcze – szczególnie w sporcie, pamiętaj, że masz odpowiedzialność za gościa, który zarabia niemałe pieniądze i którego to jest praca zawodowa, więc jeżeli coś pójdzie nie tak, to możesz mu trochę… Zniszczyć życie to może duże słowo, ale utrudnić to zadanie.

Utrudnić karierę.

Tak.

Ale też jest to, że jego nie ma, czy Ty wydłużasz proces leczenia względem czegoś przeoczenia, to drużyna też cała cierpi. Bo on może być kluczowym zawodnikiem albo ważnym w rotacji.

Tak. Dochodzi jeszcze presja. „Kiedy on będzie” – moje ulubione pytanie, pozdrawiam wszystkich trenerów. „Na kiedy on będzie gotowy”. A tego nigdy nie jesteś w stanie ocenić, więc jakieś tam widełki tego czasu się, czy właśnie na podstawie badań własnych, czy badań obrazowych, doświadczeń, się prognozuje. Ale nie raz zdarzało się, że powiedziałem, że będzie gotowy, a był gotowy dopiero za dwa tygodnie. A nie raz mówiłem, że będzie gotowy za dwa tygodnie, a zaczął wcześniej. Więc ciężko to ocenić. Więc jeszcze wracając do tego…

Tak. Mamy kostkę, jakiś uraz nagły stawu.

Ja mam pewien swój schemat postępowania. Pewne objawy…

Tyle ile możesz, tyle zdradź, nie musisz wszystkiego.

[śmiech] To nie są jakieś tajemne wiedze. Pierwsze co ja muszę, to sprawdzam po objawach, po tym, jak ta kostka się zachowuje, jak ten zawodnik się czuje, czy właśnie nie ma potrzeby, czy nie powinniśmy pojechać i sprawdzić, czy to przypadkiem nie jest złamanie albo jakiś poważniejszy uraz. Jeżeli nie podejrzewam złamania, na to też potrzebujemy trochę czasu. To nie jest tak, że to trzeba zrobić w pierwszej godzinie, więc możemy sobie to ocenić bardzo często czy z USG, czy z jakimiś innymi badaniami obrazowymi. Czekam chwilę, żeby po prostu były bardziej przejrzyste, żeby nie było tak wielkiego obrzęku. Ale tak naprawdę pracę zaczyna się od momentu zejścia, ściągnięcia zawodnika z boiska, z treningu.

Wszyscy mówią że pójdą na rehabilitację, jak przestanie boleć. A to trochę nie o to chodzi.

Nie, dokładnie nie o to. Bo my jesteśmy w stanie od momentu… Pamiętajcie, że moment urazu jest też początkiem leczenia, początkiem procesu gojenia, więc już możecie zaczynać działać, żeby ten proces przyspieszyć. W przeróżny sposób. Czy to będą igły wsadzone w ucho, na co często zawodnicy patrzą.

Była pewna awanturka.

Tak. Patrzą i pukają się w głowę: „Co Ty mi robisz?”. Było parę głośnych sytuacji. Praca klawikami na czaszce, na uchu. Trochę jest tak, ja wyznaję taką zasadę, że określa cię skuteczność. Możesz robić różne dziwne rzeczy, możesz zacząć, nie wiem, tańczyć wkoło i rozpalać ognisko, ale jeżeli on za chwilę poczuje się lepiej, czemu nie.

Wygrałeś.

Tak. Więc na koniec to weryfikuje. Nie to, w jaki sposób pracowałeś, tylko jaki uzyskałeś efekt. Więc naprawdę warto w pewnych urazach. Jak mamy szkolenia nasze, czy jakieś wykłady, to często właśnie poruszam temat wczesnej rehabilitacji, wczesnego postępowania i myślę, że to bardzo ludziom otwiera oczy. To nie jest tak – żebyśmy też się źle nie zrozumieli – to nie jest tak, że jak ktoś się złamał, skręcił czy urwał jakiś mięsień i ja mu każę od razu biegać. To są po prostu… To jest terapia często bierna, w sensie ten pacjent nie robi nic szczególnego, tylko ja sobie działam, ale dzięki temu jestem w stanie już ten proces przyspieszyć.

Pracujesz z różnymi układami, typu limfatyczny, żeby to interpretować, żeby nie było opuchlizny.

Dokładnie tak. Żeby zwiększyć przekrwienie.

Dokładnie.

Żeby nie do końca… Żeby ten stan zapalny był, ale żeby przebiegł w odpowiedni sposób. To w ogóle temat na osobną rozmowę.

tym na pewno będziemy rozmawiać jeszcze w przyszłości, na temat takiego postępowania. Największy błąd ludzi? Powiedz mi: jest skręcenie, największy błąd postępowania? Ja nazwę to niestety trochę może ostro, ale, powiedzmy, postępowania NFZ-owskiego.

Unieruchomienie. Chyba tak, chyba to jest największy problem, że bardzo często wiążemy uraz z tym, że nie możemy nic robić.

To kiedy muszę unieruchomić? Tak, żeby jasno i klarownie powiedzieć: unieruchamiam, gdy…?

Gdy podejrzewam złamanie, podejrzewam jakieś większe uszkodzenie. To jeszcze jest pytanie, na ile unieruchamiam.

Nawet na chwilę.

Unieruchomię na chwilę, żeby zobaczyć za dwie, trzy godziny czy coś się zmieniło, albo na drugi dzień. Albo jeżeli jest tak duży ból i tak duże odczucia pacjenta, że on potrzebuje tego unieruchomienia. Też pamiętajmy, że wszystkich na siłę nie uleczymy swoimi metodami i swoim podejściem. Jeżeli ktoś będzie potrzebował i ktoś uważa, że jemu lepiej zrobi takie a nie inne, to też czasem nie ma sensu z tym walczyć.

Z pacjentem, jak pacjent odbiera leczenie.

Żeby potem też nie brać całej odpowiedzialności na siebie.

Powiedziałeś tu bardzo ważną rzecz, co myślę, że będzie fajnym tematem, żeby kontynuować. Powiedziałeś o tym, że czasami robisz wystąpienia.

Zdarza się. Nie przepadam za tym.

I to też właśnie chciałem powiedzieć. To jest trochę puszczenie Ciebie na głęboką wodę. To już trzeci raz, kiedy Ty masz ponownie dwie lewe ręce. Jak ty wspominasz swoje pierwsze wykłady?

Najchętniej, gdybym mógł, to bym się każdego wykładu nauczył na pamięć, potem stanął i wszystko wyrecytował. Mam coś takiego, że muszę się bardzo dobrze czuć w danym temacie, żeby na ten temat mówić.

Boisz się pytania z zewnątrz czy boisz się, że nie powiesz do końca tak, jak powinno, jak jest?

Czasem jest tak, że coś mówię i się w głowie zastanawiam, czy ja na pewno dobrze mówię i czy rzeczywiście nie powinienem podejść do tego od innej strony. Zawsze się skonfrontuję z różnymi opiniami, z różnymi podejściami. Myślę, że na początku się bałem takiej konfrontacji, bo zawsze się trafia jakiś mądrala na sali, który wie lepiej.

Dachowski nie usiądzie za takie pytanie.

No, to by było najgorsze, co mogłoby mnie spotkać. Ale zawsze ktoś się może trafić. Dlatego uważam, że powinniśmy czuć się na tyle pewni w danym temacie, żeby potrafić to wytłumaczyć. Niekoniecznie zanegować, bo ktoś też może mieć rację, ale po prostu przedstawić swój punkt widzenia.

Twój pierwszy wykład gdzie był, pamiętasz?

Tak, na… chyba.

Ja nie pamiętam.

To było… Bo ty nie mogłeś. [śmiech]

Kuba Nowosad ratujący sytuację.

To było u Rafała Uryzaja na jakimś kongresie masażu.

Już pamiętam. Tam siedziała też Karolina.

Tak, byliśmy wtedy tam i ja miałem takie wystąpienie.

Rafał, Poznań, mega tam szkoła, terapia tkanek miękkich. Więc jeżeli chcecie coś porobić z Rafałem, to też polecamy.

To było chyba pierwsze moje wystąpienie. I, kurczę, było trochę ciężkie, bo była całkiem spora sala i ludzie siedzący tak mniej więcej w takiej odległości, jak my teraz. Ja tam co prawda miałem chyba tylko godzinny czy czterdziestominutowy wykład.

Przy czym ja mówię, że im krótszy, tym trudniejszy.

Czasem tak. Ale na początku to się bałem tej długości. Mówię, jak można w ogóle mówić ciągiem przez czterdzieści pięć minut. Jak się potem okazało, to tak naprawdę można było mówić jeszcze dłużej. Jeszcze fajniej, jeżeli jest właśnie interakcja. To był mój pierwszy.

Temat?

Temat był coś a propos właśnie rolowania, rozluźniania i takiego podejścia, że dla każdego z nas to ma jakieś znaczenie. Też pamiętam swoje pierwsze szkolenie. To też było mega wyzwanie, bo nagle to nie było czterdzieści pięć minut, tylko sześć godzin.

Jedno prowadzisz zawsze, czyli BLACKROLL BASIC.

Tak.

To jest takie szkolenie BLACKROLL dla amatorów do rolowania.

Tak.

I jak właśnie wspomniałeś to swoje pierwsze? I dlaczego było ono takie trudne. Bo to sześć godzin?

To raz. Dwa, trudne, bo dla mnie przygotowanie się do tego, wybranie tego, co jest istotne, co nie jest istotne, zrobienie całej prezentacji, żeby to miało ręce i nogi. Ale powiem Ci szczerze, że pierwszego nie pamiętam jakoś tak strasznie.

To dobrze chyba.

Nie było źle. Tu też jest inaczej, bo masz mniejszą grupę ludzi, przeplatasz to z praktyką, więc łatwiej.

Pytania publiczności pomagają też, bo zaczynają nowy temat.

Tego niby się boję, ale często to też jest czas taki, że ktoś zada pytanie i nagle sobie przypominasz, że o czymś nie powiedziałeś, albo jakiś temat się rozwija bardziej.

Czyli pytanie z sali jest dobre, bo wtedy pytanie jest konkretne.

Tak. I widzisz też, że jest jakieś zainteresowanie, bo w sumie najgorsze co może cię spotkać, to jak wszyscy siedzą i olewają to, co mówisz.

I teraz nie wiesz, czy Ty źle mówisz, czy oni się tym nie interesują.

Tak, czy nie są zainteresowani, więc jak są jakieś pytania, to przynajmniej znaczy, że są ciekawi.

Ale prowadzisz też w BLACKROLL-u pewną część takiego naszego flagowego szkolenia, czyli BLACKROLL THERAPY. I tam myślę, że jest jeszcze trudniej?

Przypadł mi w udziale moduł, czy ja wiem, czy ciężki? Raczej obsadziliście po warunkach [śmiech], w sensie po tym, jaki mam charakter pracy, bo to jest moduł o urazach sportowych, o właśnie wczesnym postępowaniu, o diagnostyce całej, czyli wszystkich testach, kiedy właśnie powinniśmy sami się za to zabrać, kiedy odesłać do kogoś innego, kiedy uważamy, że to jest coś poważnego. Ciężkie, ale w sumie też się śmiałem, jak mi mówiłeś: „Ty weź po prostu powiedz to, co robisz na co dzień”. I rzeczywiście, to jest po prostu to, co robię na co dzień, trochę bardziej ubrane w słowa, trochę więcej teorii, badań i wszystkiego. To jest dwudniowy moduł, więc trochę trzeba pogadać, ale to są ciekawe rzeczy. Plus jest taki, że jeżeli mówisz o czymś, czym sam się interesujesz, to się mówi z przyjemnością.

Za chwilę tu pewnie padną komentarze pod tym. Jesteś rehabilitantem i pokazujemy trenerom trochę badanie pacjenta. Czy uważasz, że my wychodzimy poza ich kompetencje?

Nie, w żadnym stopniu.

Dlaczego trener ma to umieć?

Właśnie po to, żeby temu pacjentowi krzywdy nie zrobić. Żeby był w stanie go przebadać. My go nie uczmy leczyć. Znaczy, inaczej. Uczymy go leczyć poprzez ruch najczęściej, ale to nie jest typowa rehabilitacja manualna, więc uważam, że to jest mega potrzebne. Tak naprawdę, dlaczego nie mielibyśmy nauczyć takiej prostej diagnostyki, nie wiem, w ogóle przypadkowo napotkanej osoby. Każdy dziś…

Może tak jak pierwszą pomoc?

W swoim środowisku każdy się spotyka z jakimiś urazami. Biegamy w grupach, trenujemy w zespole, spotykamy się ze znajomymi, żeby uprawiać sport. To dlaczego, jeżeli coś komuś się stanie, to ja nie mogę sprawdzić, jak poważne to jest i co się tam wydarzyło. Jaką ścieżkę tego leczenia czy pierwszej jakiejś reakcji powinienem obrać. Więc nie, uważam, że mega fajnie, że coś takiego w ogóle powstało, że mieliście z Karoliną taki pomysł i taką ideę tego szkolenia. Im więcej takich świadomych trenerów, to uważam, że to jest z ogromną korzyścią dla ludzi, którzy skorzystają z ich usług. Umówmy się szczerze, przyjście i zaordynowanie komuś ćwiczeń na siłowni. Na tym i na tym, i na tym po tyle i tyle powtórzeń…

10 razy 3.

No to ja mogę sobie, z całym szacunkiem, sam pójść i to sobie zaordynować. I sobie ćwiczyć. Więc diagnostyka, cytując Piotrka, diagnostyka przede wszystkim.

Dzisiaj już łatwiej się prowadzi? Ty już po prostu wchodzisz na salę bez przygotowania? Czy dalej jest to stresujące, czy prowadzisz Basic, czy prowadzisz Therapy?

Myślę, że jest taki krótki stres w momencie kontaktu pierwszego z grupą. To chodzi tylko o to, na kogo się trafiło.

Patrzysz przed: osteopata, trener.

O tak, zdarza mi się, bo pytamy o zawód, zainteresowanie. Więc, na przykład, jeżeli widzę, że jest dużo fizjoterapeutów, to może głębiej wejdę w te tematy typowo, nie wiem, anatomiczne i tak dalej. Ale nie, myślę, że ten stres z każdym kolejnym jest mniejszy. Trochę jest tak, że powtarzasz. Może nie powtarzasz to samo, bo staram się…

Ale core jest ten sam.

Tak, czasem nawet ten sam żart na każdym szkoleniu w danym momencie się wrzuca, żeby trochę rozluźnić atmosferę. [śmiech]

Zgadza się. Ale to nie stanowi problemu, jest ok.

Nie. Myślę, że po prostu każda zmiana tematu, w sensie, gdyby to miało być szkolenie na inny temat, w innym zakresie…

Trzeba się przygotować, to jest jasne.

Tak, kwestia odpowiedniego przygotowania.

Wróćmy trochę do Ciebie. Mówiliśmy o sporcie, o Twojej koszykówce, o pracy w Legii, o rehabilitacji, o urazach sportowych. To było na pewno mega ciekawe. A teraz trochę tych trudniejszych pytań, czyli wrócimy do Twojej osobowości. Tak naprawdę jeżeli ja Cię poznaję, jesteś trochę pedantyczny. To pomaga, przeszkadza?

Kurde, nie wiem. [śmiech] Mam zapędy, mam. Pamiętam, że potrafiłem przyjść do gabinetu i zacząć go sprzątać na początek. Ale nie, akurat w samej pracy, już bezpośrednio z pacjentem, chyba aż tak tego nie odczuwam. To nie jest tak, że to się przekłada na jakąś mega dokładność na zasadzie… Myślę, że też trochę jaką jestem osobą, a jaką jestem osobą z pacjentem, jest mimo wszystko trochę różnicy. Inaczej, nie jestem mega dokładny, może czasem to jest błąd.

Czasami z pacjentem to dobrze.

Z pacjentem inna jest relacja. Tak, to na pewno. Jaki to jest kontakt pierwszy, to nie wiem. Ciężko powiedzieć.

Zapytamy pacjentów Kuby kiedyś.

Ciężko mi ocenić.

To przejdźmy do drugiej rzeczy. Ci, co słuchają podcastu, tego nie wiedzą. Ci, co kiedyś Cię poznali, wiedzą. Ja miałem tą obawę na początku, bo nie masz włosów.

Tak.

Trzeba jasno to powiedzieć, Kuba nie ma włosów.

Jak na załączonym obrazku.

Przyznam się, miałem taką obawę, że masz raka, ale nie masz.

[śmiech]. Nie. Chciałbym wszystkich serdecznie uspokoić, wszystko jest w porządku. Wiem, że jestem w pewien sposób osobą charakterystyczną. To jest czasem plus.

Ale nie dało się na uczelni nikogo z Tobą pomylić.

Tak, nie było mowy, żebym poszedł za kogoś na egzamin. Łatwo się mnie zapamiętuje. Czasem zdarzy się, że wrócę do jakiegoś sklepu po pół roku i ktoś pamięta, że ja tam byłem. Ale rzeczywiście, taka moja przypadłość.

To przeszkadza? Pomaga? Dla Ciebie już dzisiaj nie ma znaczenia? Miało znaczenie?

Nie ma w tym momencie znaczenia. Dla mnie to było bardzo duże przeżycie w okresie szkoły i dalej. Dużo osób bliskich mi bardzo w tym pomogło. Ale w tym momencie nie, nie. Nie uważam, żeby to dla mnie była jakaś przeszkoda. Oprócz tego, że filtr pięćdziesiątka na takie słońce jak dzisiaj muszę po prostu założyć, żeby sobie głowy nie spalić.

Jasne. To te najtrudniejsze pytania, już nie o Tobie. Fizjo4Life to…?

To… To miejsce, gdzie ja muszę codziennie przyjść do roboty. [śmiech]. Nie, żartuję. Myślę, że fajnie, że stworzyło się miejsce takie, gdzie możemy naprawdę pomagać ludziom w mega szerokim zakresie. Mamy tutaj tak dużo osób, tak dużo specjalistów. Ja sam czasem patrzę z podziwem na inne osoby, jak wiele mają wiedzy, jak fajne mają podejście. Gdybym miał więcej czasu, to pewnie z przyjemnością bym siedział i patrzył, jak pracują, żeby się czegoś nauczyć. Naprawdę, mimo tego, że pracuję zawodowo już parę lat, nie mam czasu teraz, żeby liczyć.

Ósmy, siódmy, jakoś tak. Podobnie mniej więcej, jak ja.

To tak. Z przyjemnością poszedłbym do wielu osób na praktyki, po prostu popatrzeć, żeby zobaczyć, bądź żeby nie zamykać się na swoje techniki, na swoje działania. Więc Fizjo4Life dla mnie to jest miejsce, gdzie można rzeczywiście trafić i gdzie wiesz, że ci pomogą. Jak ci nie pomogą, to ci przynajmniej o tym powiedzą. Myślę, że nie bez powodu – może nieskromnie mówiąc – mamy dobre opinie i dużo osób do nas trafia. Mega uczuciem jest, jeżeli nagle przyjeżdża ktoś do ciebie. Miałem taką sytuację, że pani specjalnie z Austrii przylatywała tutaj na rehabilitację. Nie wiem, czy to świadczy dobrze o mnie czy źle o austriackich fizjoterapeutach. W każdym razie to jest mega miłe, jeżeli ktoś ci ufa na tyle, że jest w stanie, może nie tyle poświęcić, co trochę czasu mu zajmie, żeby co ciebie dotrzeć. Więc tak. Tak w skrócie. Fizjo4Life to jest miejsce, gdzie możesz uzyskać pomoc, fachową pomoc. I gdzie rzeczywiście zaopiekujemy się tobą na przeróżne możliwe sposoby.

BLACKROLL Polska to…?

BLACKROLL Polska to jest coś, z czym walczę często na szkoleniach, żeby nie pojmować tych szkoleń pod szyldem BLACKROLL Polska jako typowo rzeczy sprzedażowych, sprzętowych. Bo BLACKROLL to przede wszystkim wiedza, którą przekazujemy tym ludziom. Ogrom praktyki. I to, że tą firmę tworzą ludzie, którzy mają pojęcie czy o rehabilitacji, czy po prostu o zdrowym życiu, o zdrowym stylu życia, o treningu, dzielą się tym doświadczeniem. Więc uważam, że to jest już w pewien sposób taki styl życia, styl zdrowego życia. Można to w ten sposób pojmować.

Legia Warszawa dla Ciebie to…?

Kurczę, myślę, że bardzo mocno się związałem z tym klubem.

Mimo, że z Zamościa.

No tak. Ale pamiętam, jak – może to nie czas teraz na te wspomnienia – ale pamiętam, jak Legia przyjechała do Zamościa grać z Hetmanem Zamość. Jak stałem na bieżni i machałem flagą jako kibic Hetmana. Tam 6:0 się skończyło, ale to pomińmy. [uśmiech] Więc mega ważne miejsce. Też traktuję ten klub trochę jako odskocznię. Te wszystkie wyjazdy. Ten ogrom osób, który tam się spotyka. Mega fajne jest to, że z tyloma osobami, które już nie są zawodnikami Legii mam kontakt. Chłopaki często piszą, pytają się o porady. To jest mnóstwo kontaktów, przyjaźni, więc też trochę taki styl życia. Ciężki bo ciężki. Jak wszystkiego, czasem ma się dość. Ostatnio mama mi powiedziała, że „fajnie, że robisz to, co lubisz”. Ja jej odpowiedziałem: „mamo, wiesz, że czasem nawet od słodyczy się można porzygać”. Wszystkiego może być nadmiar, czasem przychodzą momenty, gdzie ta praca jest ciężka i żmudna, i ma się wszystkiego dość. Ale mimo wszystko co roku tam wracam.

Dwa ostatnie. Jakub Nowosad to…?

To ja, po prostu. Zawodowo fizjoterapeuta, prywatnie ciężko mi oceniać. Mam nadzieję, że bliskie mi osoby…

Obejrzą ten program.

Obejrzą ten program i powiedzą: a, to ten.

Znam go.

Znam go. Ciężko mi, naprawdę, nie lubię takiego mówienia o sobie. Jak ktoś mi bliżej pozna, też podobno jest tak, że zyskuję więcej na bliższym poznaniu, więc zachęcam.

Pierwszy kontakt może być ciężki.

Zachęcam do poznania.

Ostatnie. Michał Dachowski to…?

Nie chcę, żeby była wazelina. Na pewno człowiek, który dał mi szansę, który mi zaufał na początku i za to bardzo dziękuję. Ale też zawsze podziwiałem Cię za to, jak potrafiłeś rozwinąć to miejsce, tą firmę. I za ilość energii, że nie widziałem u Ciebie takiego momentu „rzućmy to wszystko w cholerę i zajmijmy się czymś innym”. A ja takich momentów mam kilka.

Ale to wszystko dzięki temu, że na początku swojej drogi poznałem Jakuba. On był moim drugim gościem, ale pierwszym pracownikiem, co tak wychodzi naprawdę.

Tak. Zaczynaliśmy w gabinecie takim, że jakbyśmy tam weszli we dwóch, to chyba byśmy się nie obrócili.

Pacjent by tam nie wszedł.

Pacjent to już by się nie zmieścił.

Dokładnie tak było. Ja wam serdecznie dziękuję za udział w tym, już szóstym, odcinku. Dzisiaj z nami był…

Kuba. Dziękuję.

Ja również dziękuję. Zachęcam do oglądania poprzednich odcinków, jak i następnych odcinków z serii Dachowski Pyta. Czy na koniec chcesz coś dodać? Czy masz takie jedno zdanie, jedną myśl, która chcesz ludziom jeszcze powiedzieć? Zażyłem Cię. Nie?

Nie.

A więc do zobaczenia w kolejnych odcinkach.

O czym usłyszysz w tym odcinku podcastu?

  • 0 : 25 - Sztab szkoleniowy- niezbędna współpraca.
  • 3 : 29 - Skręcona kostka. Od czego zacząć?
  • 9 : 13 - Pierwsze wykłady i wystąpienia.
  • 13 : 12 - Urazy ortopedyczne w Blackroll Therapy.
  • 17 : 06 - Czy pedantyzm pomaga w pracy z pacjentem?
  • 18 : 27 - Gdzie się podziały włosy?