Opis tego podcastu:
Szacunek nie zależy od wieku.
Zapraszam do odsłuchania niesamowitej rozmowy z Stanisławem Gadzińskim trener przygotowanie motorycznego mimo iż urodził się 1994 może już pochwalić się według mnie dużym doświadczeniem. Jak doszedł do tego, że mógł uczestniczyć w przygotowaniach do Mistrzostw Świata Piłki Nożnej w Rosji 2018. Jaki są trendy w treningu motorycznym? Czym jest FMS i jak trzeba patrzeć na wyniki? Czy EXOS da się wykorzystać w warunkach polskich? Jak dobiera następne szkolenia dla siebie? Jak spłynęła oferta Lecha Poznać czy się długo zastanawiał nad tą ofertą? Po co trener przygotowania motorycznego jedzie na mistrzostwa świata? Jaka praca kręci Staszka? Czy jeździ Ferarii? Co dziś robi i z kim pracuję na co dzień? Na ile praca w kadrze czy w Lechu różni się od pracy w Arsenalu? Co będzie robić w przyszłości? Stansiałw Gadziński Magister fizjoterapii trener przygotowania motorycznego. Współpracuje z zawodnikami na poziomach od amatorskiego do reprezentacyjnego wielu dyscyplin zarówno indywidualnych jak i zespołowych, m.in. piłka nożna, tenis, koszykówka czy siatkówka. Wykładowca studiów podyplomowych AWF Warszawa. Wiedzę z zakresu metodologii EXOS zdobywał w USA.
Transkrypcja podcastu:
Michał Dachowski: Jesteśmy na wizji, a więc witam Was serdecznie w kolejnym odcinku podcastu z serii Dachowski Pyta. To będzie już chyba 17 odcinek. A moim gościem dzisiaj jest…
Stanisław Gadziński: Stanisław Gadziński. Witam.
Brawo, Stasiu. Tak głośno odpowiedziałeś, że aż mi ucho upadło. Ale to dobrze, bo będzie przynajmniej Cię lepiej słychać niż mnie, bo zawsze są te problemy z głosem. Staszku, powiedz, co robisz?
Generalnie jestem trenerem przygotowania motorycznego. Z wykształcenia jestem fizjoterapeutą, natomiast działam zdecydowanie w obszarze przygotowania motorycznego. Zajmuję się generalnie pracą ze sportowcami. Miałem też okazję i epizody pracy z ludźmi, powiedzmy, aktywnymi, z przeciętną populacją. Natomiast generalnie to co robię i to co chcę robić, to jest praca ze sportowcami.
Ok, ale skończyłeś inną uczelnię. Wtedy nie było jeszcze uczelni przygotowania motorycznego.
Tak. Wtedy jeszcze nie było. Generalnie dzisiaj też dalej nie ma jeszcze takich uczelni. Wiadomo, że idzie to w tę stronę i myślę, że jest szansa, żeby to się tak rozwijało. Pracują ludzie nad tym, bo naprawdę środowisko przygotowania motorycznego się rozwija mocno w Polsce. No cóż, ja skończyłem fizjoterapię. Generalnie jestem z tego bardzo zadowolony, bo uważam, że to jest świetna podstawa do tego, co robimy dalej. Ale może o tym później. Generalnie skończyłem fizjoterapię, bo wiedziałem, że chcę pracować w sporcie, ale nie wiedziałem tak naprawdę innej możliwości, żeby zrobić inne studia. Nie było właśnie innych opcji, jeśli chodzi o połączenie jakichś treningów, fizjoterapii. Dla mnie wychowanie fizyczne nie było tym, co by mnie spełniało.
Zawsze turystyka jeszcze jest.
No jest jeszcze turystyka. Podróżować lubię i na szczęście praca w sporcie się z tym wiąże. Ale myślę, że niepotrzebne by mi były do tego aż takie studia.
Co było najtrudniejsze na studiach z fizjoterapii? Bo skończyłeś te studia, a to nie są proste studia. Więc co było najtrudniejsze dla Ciebie?
Najtrudniejsze jeśli chodzi o przedmioty, no to myślę, że najtrudniejsza, ale też najbardziej cenna anatomia, fizjologia, którą doceniam teraz bardzo, bardzo, bardzo, gdzie jeździ się teraz na szkolenia, słucha się, czyta różne rzeczy i okazuje się, że wszystko to było, tylko że inaczej nazwane, może mniej kolorowe i w bardziej stresujących warunkach, no bo wiadomo, uczelnia jest uczelnią. Natomiast no generalnie jakby to na pewno są takie rzeczy, które były najtrudniejsze. Trzeba było przez to przebrnąć. Wiadomo, na początku studiów to są takie rzeczy być albo nie być trochę na studiach. No ale bez tego nie pójdziemy dalej. Na pewno to była ta podstawa.
Najtrudniejsze, najbardziej potrzebne na dzień dzisiejszy?
Z tego co było na studiach to myślę, że generalnie tak. Wiele było tych przedmiotów, z których gdzieś tam się wyciągało pojedyncze rzeczy, natomiast według mnie bez opanowania tego, co było na tych podstawach na pierwszym roku z anatomii i z fizjologii, później z fizjologii wysiłku, to to jest jakby według mnie największa wartość całych tych studiów w moim przypadku. Bo wiadomo, że są osoby, które pracują zupełnie inaczej. Większość osób pracuje zupełnie inaczej, w sensie manualnie na przykład albo po prostu jako fizjoterapeuci. To to na pewno robi różnicę. Natomiast w moim przypadku to była taka podstawa. Tak myślę.
A co być zmienił w tych studiach? Co byś chciał, żeby było inaczej, co dzisiaj by Ci pomogło? Co uważasz, że było kompletnie niepotrzebne albo uważasz, że by trzeba było coś jeszcze dodać, żeby te studia były pełniejsze i dały Ci pełniejszy obraz tego, co da się robić po studiach fizjoterapii na przyszłość?
Z punktu widzenia mojej pracy czy z punktu widzenia fizjoterapeuty?
Tylko i wyłącznie z Twojej pracy.
Z punktu widzenia mojej pracy nie chcę mówić może o tym, co bym chciał usunąć, bo nie moja w tym rola. Natomiast to co bym chciał dodać i mam nadzieję, że może kiedyś w przyszłości będę miał okazję też w jakiś tam sposób się do tego przyczynić, na pewno elementy takiej nauki, jak pracować z pacjentem, czy w moim przypadku, powiedzmy, z podopiecznym w kontekście i jakości przekazu, jakości kontaktu z człowiekiem, ponieważ było dużo podstaw psychologii, socjologia, tego typu rzeczy, natomiast z punktu widzenia potem przełożenia tego na życie, coś co mnie teraz bardzo interesuje i uważam, że największy progres, jaki można później już zrobić na kolejnym etapie, to właśnie szukanie tych zależności, jak przekazywać informacje, jakich wskazówek używać do tego, żeby przekazać komuś coś, poprawić czy skorygować. To jest taka rzecz, której na pewno brakuje na studiach, której na pewno bym chciał, żeby było więcej. Sposobów uczenia siebie i uczenia innych – na to też są pewne strategie, których można się nauczyć, można je przedstawić, natomiast tego często nie ma. Zazwyczaj raczej nie ma. Chyba że mamy szczęście trafić na bardzo fajnych prowadzących, którzy robią to od siebie. No i też właśnie takie praktyczne trochę przedstawienie generalnie sportów. Mimo że byłem na AWF-ie, na pewno jest więcej niż na innych uczelniach, ale i tak z punktu widzenia prowadzenia np. zajęć czy pojedynczych, czy jeden na jeden, nawet treningu, ćwiczeń czy pracy w grupie, bo to jest zupełnie inna specyfika pracy, której też niestety nikt nie uczy na studiach, no to to byłyby bardzo cenne rzeczy. To na pewno wymaga tego, żeby prowadziły te zajęcia osoby, które mają takie doświadczenie pracy w różnych miejscach. No i mam nadzieję, że to w tę stronę pójdzie, że coraz więcej takich ludzi młodych, którzy chcą coś takiego przedstawić na uczelni, będzie się pojawiało. I myślę, że akurat na uczelni, bo ja skończyłem krakowski AWF, się to zmienia i w tę stronę gdzieś tam idzie. Szybciej bądź wolniej, ale coraz ciekawiej pod tym kątem, z tego co słyszałem, się dzieje.
Kiedyś zadałem Kubie takie pytanie, co jest ważniejsze: techniki miękkie, czyli właśnie rozmowa z pacjentem, czy wiedza podstawowa? Jak być to podzielił? Bo Kuba odpowiedział na to pytanie. Jak ktoś będzie chciał, to zobaczy podcast wcześniejszy z Kubą. Ale jak Ty to widzisz? Miękkie czy wiadomości twarde, tzw. sucha wiedza?
Wiesz co, procentowo tego nie potrafię obliczyć jeszcze. Ale mam nadzieję, że kiedyś do tego dojdę. Uważam, że bardzo duży procent, powiem ogólnie, ale to są techniki miękkie. Im więcej mam doświadczenia, w sensie nawet obserwacji, jak ludzie pracują, nie tylko fizjoterapeuci, bo pracuję w środowisku sportowym, gdzie obserwuję wielu chociażby też trenerów dyscypliny, co też jest ciekawym bardzo doświadczeniem, no to ogromna rola jednak tych technik, tych elementów miękkich, przekazywania informacji, kontaktu z człowiekiem. Bardzo mi się podoba jakby takie podejście np. amerykańskich trenerów przygotowania motorycznego, skąd się to w dużej mierze wywodzi, że najlepszy plan napisany na kartce nie ma przełożenia, nie ma wartości, jeśli nie jesteś w stanie faktycznie stanąć przed grupą ludzi, przekazać im, co chcesz dzisiaj zrobić, jak chcesz zrobić ten trening, jak to będzie wyglądało. I choćbyś nie wiem jak to rozpisał, bo tu też bym rozróżnił między fizjoterapią a treningiem, gdzie mamy już technikę, gdzieś ją manualnie wykonujemy, oczywiście kontakt jest ogromnie ważny, ale więcej my robimy, natomiast w treningu naszym zadaniem jest zachęcić człowieka, którego trenujemy, żeby on to zrobił. My za niego nie ruszymy tą nogą, o ile nie są to ćwiczenia bierne. Ale życzę, żeby trenerzy jak najmniej takich musieli robić. Więc umiejętność przekazania, zachęcenia, no wiadomo, zmotywowania też w jakimś stopniu, no bo na tym też polega trening właśnie, że ludzie robią to sami, więc to że my komuś nakażemy, to też w zależności od sytuacji, czy to jest osoba działająca sobie sama, trenująca, czy jest na treningu, powiedzmy, drużyny piłkarskiej, więc to też oczywiście jest różnica, natomiast uważam, że w takim przypadku jest to ogromnie, ogromnie ważne, a często też niedoceniane. I właśnie ja do tego mam okazję dochodzić teraz na przestrzeni mojej pracy, natomiast na studiach… oczywiście nie można zacząć od tych technik miękkich i nagle powiedzieć „ja cię do wszystkiego przekonam”. Tak może działają pewne media, natomiast niekoniecznie to tak powinno wyglądać. Więc wiadomo, że trzeba zacząć od tego, co chcemy zrobić, żebyśmy wiedzieli potem jak, natomiast wg mnie jest to mega, mega ważne.
Musisz to potwierdzić, bo ja wczoraj napisałem post jeszcze wieczorem, że ta rozmowa dzisiaj się odbędzie. I napisałem tam, że jesteś rocznik ‘93. I dużo osób napisało mi prywatnie, że to niemożliwe. Potwierdź, że jesteś rocznik ’93.
Zgadza się. Mogę wyciągnąć dowód osobisty, jeżeli jest taka potrzeba. Paszport też mam przy sobie.
Kilka szkoleń już skończyłeś. Na razie chciałbym, żebyś powiedział naszym słuchaczom, którzy będą słuchali tego dzisiaj lub w przyszłości, jakieś jedno szkolenie, które polecasz, ale uwaga, nie prowadzisz go.
Słyszałem to pytanie w poprzednich podcastach. Nie ukrywam, że starałem się nie przygotowywać. I jak będzie za chwilę pewnie słychać, nie myślałem nad tym jakoś głębiej. Szkolenie, które polecam, ale którego nie prowadzę?
Tak, którego nie prowadzisz i nie masz jakichś mocnych koneksji z nimi. Które odbyłeś albo nie odbyłeś. Jeżeli uważasz, że coś jest fajnego na rynku, czego nie odbyłeś, a chcesz odbyć, no to możesz się pochwalić. Może wtedy spotkasz się z jakimś słuchaczem na tym szkoleniu.
Jeśli chodzi o takie szkolenia, które nawet nie tyle polecam, a może ja bardziej bym chciał iść, to jest rozwój w kierunku na pewno wykorzystania układu nerwowego. Jest to szkolenie neurorevolution. Jestem ciekawy tego rozwiązania, bo wiem, że też byliście i pamiętam efekt. I ciekawe rzeczy, które można też wykorzystać, bo wykorzystanie w pewien sposób właśnie pracy na układzie nerwowym, czy wyciszenie go, czy właśnie pobudzenie, uważam, że też jest cennym uzupełnieniem treningu.
W to dzisiaj idziemy. Idziemy w trening bardziej układu nerwowego niż w trening układu mięśniowego.
Jest wiele aspektów treningu, a zwłaszcza np. w sporcie. Często nie możemy np. metabolicznie, mówię teraz już o wykorzystaniu treningu już stricte np. w mikrocyklu meczowym, nie jesteśmy w stanie obciążyć metabolicznie zawodnika, nie chcemy, żeby go nie zmęczyć ogólnie mówiąc, ponieważ wiemy, że wtedy nie będzie w stanie zregenerować się chociażby do meczu. Natomiast poprzez odpowiednie zabodźcowanie układu nerwowego jesteśmy w stanie to pobudzenie zwiększyć czy odpowiednio to też zaprogramować. Więc uważam, że to jest też z punktu widzenia planowania obciążeń czy właśnie pobudzenia zawodnika przed meczem istotne. Plus oczywiście już stricte w danej jednostce treningowej uważam, że widziałem, sam jeszcze nie wykorzystuję tego w zbyt dużym stopniu, można też na ten układ nerwowy sprytnie wpłynąć. Tylko potrzebna jest do tego wiedza i doświadczenie ludzi, którzy już to zrobili. Dlatego to jest na pewno rzecz, którą chciałbym też mocno rozwinąć.
Czyli trend na drugą dekadę tego wieku to trening nerwowy?
Zobaczymy. Ja uciekałbym znowu od odnajdywania jednej metody, że to jest teraz tylko i wyłącznie układ nerwowy i zapominamy robić przysiady. To jest uzupełnienie i uważam, że wszystko, co teraz będzie, yo fajne i pozytywne w takim rozwoju, że gdzieś tam szukamy tych cegiełek i dokładamy do swojego warsztatu. Natomiast nie staramy się nagle ocenić, że to jest tylko i wyłącznie dana metoda. Wiadomo, to nigdy nie zadziała u każdego pacjenta i w każdej sytuacji. Myślę, że może nadchodzić dekada, która pomoże nam wykorzystać ten układ nerwowy bardziej. Wiemy, że są prace naukowe i coraz więcej badań na ten temat.
Do badań później.
Mówię chociażby o takim nawet publicystycznym podejściu. W sensie jest to też ciekawsze i ludzie się tym też interesują. Chociażby zarządzanie emocjami – to już może daleko wchodząc. Natomiast duża jest, myślę, szansa w tym, żeby w ten sposób jeszcze gdzieś tam ten nasz rynek się rozwijał.
Na którym roku studiów ukończyłeś swoje pierwsze szkolenie zewnętrzne? Pamiętasz?
Myślę, że to był trzeci albo czwarty rok.
To była dobra decyzja na poziomie dzisiejszych Twoich doświadczeń, tak wczesne pójście na szkolenie i już wyjście z ram uczelni i tego, co jest na uczelni? To otwiera głowę? Miałeś gdzie pracować potem z tym, czy to jednak był błąd?
Tak, miałem gdzie pracować z tym, ponieważ dosyć wcześniej gdzieś tam zacząłem już prace u znajomego. Wtedy jeszcze w gabinecie fizjoterapeutycznym. Pierwszym takim szkoleniem było bodajże u pana Jagockiego stabilizacja, co właśnie otwierało głowę. To nie jest szkolenie, które…
Nie wiem, czy istnieje.
Też nie wiem.
Znam to nazwisko, ale dawno mi się nie pojawiło w Internecie to nazwisko już.
No tak, może gdzieś tam w innych znaleźli mediach gdzieś w podziemiu. No nie wiem. Generalnie to była rzecz, która właśnie nie była metodą, którą nagle wow, musisz mieć pacjentów, żeby tak wykorzystywać, a otwierała głowę. I było takim szkoleniem, które pomogło troszeczkę inaczej niż w takiej strukturze uczelnianej popatrzeć na to, co robimy. I potem też bardzo szybko był FMS, który rozpoczął nowy rozdział w moim rozwoju i w moim życiu. Obydwa szkolenia były czymś, takim, że były bardziej filozoficznym podejściem, w sensie nie tylko i wyłącznie metoda, ale też coś, co jest wokół tego, co uważam, że jest wielką wartością tego typu szkoleń. I to były rzeczy, które mogłem robić. Pisałem pracę licencjacką na temat FMS-u i wykorzystywałem je po prostu w badaniach. Akurat w moim przypadku uważam, że nie było to za wcześnie, no bo to też nie były takie rzeczy, które potrzebowałem do takiej pracy innej niż bym wykonywał.
Przygotowując się do tego podcastu zobaczyłem też, że jednym z twoich szkoleń, które skończyłeś, była jakaś tam praca manualna. Kiedy zobaczyłeś, że to nie dla Ciebie? Że jednak, nazwijmy to potocznie, masowanie ludzi nie jest dla Ciebie, tylko będziesz trenował ludzi?
Nie chcę tutaj zniechęcać nikogo, natomiast akurat w moim przypadku przekonałem się, że terapia manualna nie jest tym, co chcę robić na pierwszym szkoleniu z terapii manualnej, na którym byłem. To było pierwsze i ostatnie. Nie dlatego, że było złe.
Nie czułeś tego? Nie czujesz?
Po prostu nie czułem. Wiedziałem, że od zawsze bardziej interesuje mnie praca tak typowo już z ruchem. Oczywiście to się nie wyklucza, ale na pewnym etapie musisz podjąć tę decyzję, zwłaszcza na początkowym etapie rozwoju, w którą stronę chcesz iść. Widziałem jakąś tam alternatywę, już mi się pojawiał ten świat przygotowania motorycznego gdzieś w głowie, więc miałem jakieś takie dygresje, w którą stronę iść. No i na pierwszym szkoleniu, które no też siłą rzeczy musiało polegać na tym, i bardzo dobrze, że była to stricte diagnostyka taka manualna. Czułem, że to nie jest po prostu dla mnie.
Czucie oporu pierwszego, drugiego, trzeciego… to nie Ty.
Po prostu nie mam czucia. Może już zapytajmy moich rodziców, dlaczego nie mam takich predyspozycji. Ale już tak mówiąc poważnie, po prostu wiedziałem, że to nie jest to, ale też nie dlatego, że mi się to nie podobało aż tak, a bardziej to, że miałem już jakąś tam alternatywę, więc to już wtedy był w jakiś tam stopniu wybór, czy praca przy stole, czy praca treningowa. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak się to potoczy, ale powiedzmy bardziej tak w świecie sportu i treningu ćwiczeń.
Dużo szkoleń skończyłeś. Jak je dobierasz? Czy kiedyś pomyliłeś się w doborze szkolenia? Czy wiesz o tym, że to szkolenie, które zrobiłeś, to jednak bez sensu? Czy dobór szkoleń dla Ciebie jest trudny? Czy jedziesz na szkolenie i nie zakładasz sobie przed tym nic, i patrzysz, co tam się dzieje?
Akurat w moim przypadku te szkolenia były bardzo mocno ukierunkowane i nie były przypadkowe. To co dotychczas robiłem, to była zazwyczaj kontynuacja, głównie szkolenia z zakresu metodologii EXOS. To było od zawsze moje marzenie.
Z tego co wiem, pojechałeś po to do Stanów.
Tak. Zdarzyło się tak. To była też kolejna fantastyczna przygoda. Kontynuacją był naturalnie I, II, III moduł i to od samego początku było moje marzenie i wiedziałem, że chcę to poznać, chcę to zobaczyć. Od pierwszej mojej styczności gdzieś tam z ludźmi z EXOSA na konferencji w Katowicach wiedziałem, że to mi się podoba i chciałbym to poznać. Więc miałem konkretny cel i wiedziałem, czym chcę pracować, więc akurat te szkolenia bardzo mocno mi wpasowały w to. No i były naturalną konsekwencją. Nie miałem dotychczas takiego szkolenia, na pewno mam jeszcze czas na takie szkolenie pójść, po którym bym wiedział, że to nie jest to, że straciłem czas, straciłem pieniądze. Już abstrahując od tego, że uważam, że nawet słabe szkolenie może pokazać nam to, w czym np. nie chcemy pracować. To też jest jakieś tam doświadczenie, jak chyba wszystko w życiu. Więc ten dobór przyszedł bardzo naturalnie. Też myślę, że ogromnym szczęściem w tej mojej na razie malutkiej ścieżce było to, że spotykałem świetnych ludzi, którzy mi tę drogę gdzieś tam nakierowywali. Tutaj nie mogę nie wspomnieć o Remku, którego od właśnie szkoleń poprzez współpracę było cały czas na zasadzie konsultacji. Wiedziałem, że coś e współpracy z nim czy coś, co on mi poleci, to będzie coś, co może być dla mnie dobre, bo uważam, że na tym etapie, na którym byłem, spotkanie tego typu osoby w rozwoju, czy nazwiemy to mentor, czy ktoś, kto nam pokaże drogę, czy wykorzysta swoje doświadczenie, no jest ogromnie ważne. Nie każdy to szczęście ma. Nie każdy też chce korzystać z doświadczenia ludzi starszych i bardziej doświadczonych. Ja akurat tak miałem i dzięki temu ta ścieżka była i jest bardzo jasna i prosta. Może nie prosta, ale w jednym kierunku. Wiemy, o co chodzi.
tym za chwileczkę jeszcze, ja do tego EXOS-u chcę bardzo wrócić. Ile osób w Polsce skończyło ten III moduł?
Nie chcę tutaj rzucić liczby. Ja znam dwie. Jedną już wspomniałem dzisiaj w poprzednim zdaniu, to jest Remik, a druga to Tomek Borys, który nie pracuje aktualnie w Polsce. Natomiast myślę, że mogę się mylić, bo nie jestem przekonany.
Nie było jeszcze trójki w Polsce?
Nie było jeszcze trójki w Polsce. Ona w Europie bardzo rzadko się odbywa. Ja miałem przyjemność zrobić ten kurs w zeszłym roku w Phoenix, w głównej siedzibie, co było też moim wielkim marzeniem, bo pierwszą i drugą część robiłem w San Diego, które też było fantastycznym ośrodkiem, bo oni tych ośrodków w Stanach mają kilka tak dużych, natomiast to Phoenix to było właśnie miejsce, w którym wszystko się zaczęło, gdzie [niezrozumiałe 0:19:10] otworzył pierwszy ośrodek EXOS. No i tam czuć, że to jest dosyć legendarne miejsce i dla mnie to było bardzo fajne. I zawsze było moim marzeniem właśnie dojechać tam już do tej głównej siedziby i tam zrobić to szkolenie. I tak to się potoczyło, znowu z pomocą bardzo dobrych ludzi i w dobrym czasie się to wszystko złożyło. Ale może o tym później. Więc akurat miałem czas, bo to też pracując, wiadomo, nie każdy ma możliwość stricte czasową, żeby wyjechać na 2-3 tygodnie, no bo szkoda jechać w takie miejsce tylko na szkolenie 4 dni. No to tak się to wszystko pięknie ułożyło, że byłem w stanie tam sobie pojechać i zobaczyć to na żywo. Posłuchać przede wszystkim tych ludzi i zobaczyć, posłuchać ich doświadczeń już stricte w pracy tam. Zobaczyć też, że ten świat nie jest aż taki czasami idealnie kolorowy, jak nam się wydaje przez różowe okulary, jak widzimy w Internecie. I ci ludzie też potrafią mówić o swoich problemach w danym miejscu. To nie jest tak, że tam jest wszystko idealnie. Ale to już abstrahując. Generalnie to to, że pojechałem tam, było takim zamknięciem jakby całej edukacji w EXOS, bo to była ta trzecia część. Niestety czwórki na razie nie ma. A trochę szkoda w takim sensie, że te szkolenia są dla mnie tak wartościowe w sensie ludzi, którzy to prowadzą, bo ludzie czasami o tym szkoleniu mówią tak bądź inaczej o tej metodologii. Każdy ma swoje zdanie. Natomiast dla mnie największą wartością jest to właśnie, jak ci ludzie z ogromnym doświadczeniem i to głównie, szczerze mówiąc, znowu wracam do tych technik miękkich, oczywiście to jest inne środowisko, inni ludzie, z którymi pracują, natomiast prezentacje same wiedzy, generalnie w ogóle z przygotowania motorycznego – jest mnóstwo książek, jest mnóstwo materiałów. W tym podstawowym poziomie no to nie jest jakieś niesamowicie skomplikowane. Natomiast to, jak znowu ty to przekażesz i jak właśnie ci ludzie już to zrobili w bardzo różnych środowiskach, ci trenerzy, jest ogromną wartością dla mnie i to w takim sensie chyba najbardziej polecam, żeby posłuchać ich po prostu.
EXOS, ten amerykański styl prowadzenia zajęć i dostępu do technologii, pewnego sprzętu, którego w Polsce jest bardzo mało – da się to przełożyć na polskie warunki? Da się to wziąć i „ok, robimy teraz tak” i związki czy zawodnicy są na to gotowi?
Jeżeli popatrzymy wyłącznie na sprzęt, który oni wykorzystują w tym środowisku amerykańskim, to technicznie oczywiście, że nie. Natomiast to co jest wartością i na czym to polega to nie jest wykorzystanie sprzętu, to nie jest trening, jak wykorzystać dany sprzęt. To jest tylko część całego systemu, o czym cały EXOS mówi. Nie przekazuje nam tylko i wyłącznie jednej metody kształtowania, nie wiem, siły z wykorzystaniem tego sprzętu.
Możesz podać markę. Ja nie mam takiego zasięgu, żeby ta marka się obraziła.
Kaiser. Wiadomo, że to jest marka, którą ja i wielu trenerów, którzy pracują w Polsce, bardzo chcieliby mieć w swoim warsztacie. Tak dosłownie już w swoim warsztacie mieć swojego Kaisera albo w swoim garażu. To jest moje marzenie.
To polskie warunki – garaż, a tam jest hala.
Tak. Ale mają też większe garaże. To też inna sprawa. Więc to jest wykorzystanie oporu pneumatycznego, to jest bardzo fajne – moc, jesteśmy w stanie zobaczyć ilość generowanej mocy w każdym powtórzeniu, co z punktu widzenia kształtowania takiego specyficznego jest bardzo cenne. Natomiast nie jest nie do zastąpienia oczywiście. Coś co robimy mając mniej danych oznacza, wiadomo, że nie jesteśmy przekonani, czy zrobimy to w idealnych parametrach, warunkach, natomiast nie oznacza to, że nie możemy danego ruchu, danego wzorca ruchowego wykonać z innym obciążeniem. Będzie troszkę może mniej bezpieczny, ale nie jest to też według mnie przepaść, że nie jesteśmy w stanie tego zrobić inaczej. Poza tym to jest tylko część. Wracając do pytania – ja zaczynałem pracę w ośrodku, w którym wszystko było. Był Kaiser, to FizjoFit w Gliwicach, gdzie mieliśmy dostęp do wszystkiego. Może mnie to bardziej zaciekawiło wtedy, że mogłem mieć taki amerykański ośrodek w Polsce. To było naprawdę coś wow, zwłaszcza parę lat temu, w tamtych czasach. To było coś, co robiło różnicę. I potem nagle znajdujesz się w różnych środowiskach czy pracy z drużyną, czy po prostu pracy w innym ośrodku, no i sobie myślisz, to pomaga, to otwiera głowę, że wcześniej myślałem, mógłbym myśleć o danym elemencie jak o wykorzystaniu sprzętu, a teraz muszę pomyśleć o tym, jaki cel chcę osiągnąć i co w danych warunkach mogę zrobić, żeby to wykorzystać. I o tym EXOS też bardzo dużo mówi.
Remek ogląda.
Pozdrawiamy, pozdrawiamy. To nie jest też tak, że np. trenerzy z EXOS-a pracują tylko i wyłącznie w ośrodkach EXOS. Oni pracują również w wielu dyscyplinach, wielu sportach, wielu klubach, więc też znają w mniejszym bądź w większym stopniu te realia i na pewno też na przekaz, na to, co ci ludzie mówią, też to wpływa. No i jeszcze raz mówię, no to jest jakby system, który z założenia polega na tym, żeby nie uzależniać się od warunków, od sprzętu, od tego, jak my podejdziemy ogólnie do treningu, w jakim stopniu jesteśmy pragmatyczni. I jak już te dane elementy, które w taki usystematyzowany sposób oni przedstawiają, dopasujemy do tego, z kim pracujemy, to jest według mnie bardzo duża wartość. Uprzedzając może kolejne pytanie, chociaż nie widzę tam kartki…
Nie, wszystko idzie na żywo.
Ale jeżeli byś zapytał o to, czy to jest np. system, który uczy nas tylko pracować w sporcie, uważam, że nie, bo to jest rzecz, która od takiego samorozwoju pomaga ci ułożyć w jakimś tam stopniu to, co robisz, mówię o zadbaniu o tkanki miękkie, o progresji treningu po regenerację, po to, jak właśnie z mentalnego punktu widzenia podchodzisz do treningu, no to to są składowe, które w różnym stopniu, w zależności od tego, jakie masz możliwości, możesz wykorzystać. Czy właśnie pracujesz z drużyną kilkudziesięciu zawodników, czy pracujesz sam, czy pracujesz ze sobą, czy pracujesz jeden na jeden. Niekoniecznie w sporcie. No bo każdy z nas, który gdzieś tam zajmuje się aktywnością fizyczną, te elementy chce w jakiś sposób sobie poukładać. I to jest często też może problemem, bolączką, zwłaszcza na początku pracy z ludźmi. Ok, wiem tyle rzeczy, wiem, jak to kształtować, jak to kształtować, ale najczęstsze pytania na takich szkoleniach: no i co? Jak to połączyć? Jak to się ma jedno do drugiego? W EXOS-ie jest to ułożone i ułatwia to tę pracę. I na pewno to też jest bardzo ważne – nie ma jednego schematu, o którym oni mówią „ok, to tylko i wyłącznie tak powinno wyglądać”, natomiast w każdym z tych elementów, o których opowiadają, o których szkolą, możemy zrobić coś po swojemu, w sensie dopasować, no i szukać też rozwiązań. Ale mają jakiś taki schemat, który bardzo pomaga, zwłaszcza według mnie na początku nie mając doświadczenia.
EXOS to pewna metoda pracy ze sportowcami.
System.
System, ok. Jak zwał, tak zwał.
Myślę, że ma to znaczenie.
To jest w takim razie system pracy z zawodnikami. Pracowałeś z siatkarzami, pracowałeś z piłkarzami, teraz pracujesz z tenisistami. Jesteśmy w stanie zaadaptować ten system do każdego sportu, czy on coś wyłącza, że on się nie nadaje do czegoś? Czy nie ma tam takiego podziału?
Nie. Uważam, że każdy z tych elementów, tak jak powiedziałem wcześniej, oczywiście w mniejszym bądź większym stopniu, ale to są rzeczy uniwersalne. W każdym sporcie, w każdej dyscyplinie, w każdej aktywności potrzebujemy jakości funkcjonalnej, wzorców ruchowych, w każdej potrzebujemy w jakimś stopniu generowania umiejętności i jakości generowania mocy, elementów siłowych, wytrzymałości czy kształtowania systemów energetycznych, regeneracji. To w każdym sporcie, w każdej dyscyplinie istnieje i w każdej aktywności według mnie istnieje. Więc przenosząc to do środowisk, w których pracowałem, oczywiście to nigdy nie jest idealny świat, w którym zrobimy to tak, jak byśmy idealnie chcieli, zobaczyliśmy na slajdach, natomiast żadne szkolenie chyba nie da się przełożyć w 100%. Natomiast uważam, że to w bardzo dużym stopniu ułatwia też pracę w różnych środowiskach, m.in. w tych, o których wspomniałeś. Starałem się i to mi też bardzo pomagało ułożyć po prostu pracę moją czy zespołu.
Kiedy poznałeś Remka?
Kiedy? Oj, nie wiem. Byłem na jego szkoleniu. To był właśnie FMS. To będzie podcast, w którym będziemy gloryfikować Remka? Bardzo chętnie.
Nie.
Tak poważnie no to tak, na szkoleniu. Potem zobaczyłem ten ośrodek, zobaczyłem, jak tam pracują i pomyślałem „o kurczę”, jeżeli to tak faktycznie wygląda w teorii, to chciałem zobaczyć, czy tak na co dzień w praktyce też tak ludzie tam pracują.
Złożyłeś CV?
Tak, złożyłem CV, napisałem list motywacyjny, który ostatnio w ogóle znalazłem, bardzo ciekawy.
Wstydzisz się go dzisiaj?
Nie, nie. Pokazuje mi też, jak bardzo byłem zdeterminowany, jak teraz ludzie młodsi ode mnie pytają, czy gdzieś tam chcą inspiracji, no to uważam, że wiem, co mi wtedy pomogło, w sensie bardzo tego chciałem, jeszcze nie miałem za bardzo wiedzy, doświadczenia.
Co Ci pomogło?
Chęć. Byłem w stanie oddać wszystko za to, żeby wtedy zacząć pracę w takim miejscu, bo wiedziałem, że… oczywiście nie mówię, że tylko i wyłącznie to był mój cel ostateczny, ale wizja i marzenia, jakie później dzięki temu mogłem spełnić, to był pierwszy krok, który był wtedy na 100% konieczny. No i właśnie złożyłem tam CV. Udało mi się dostać na staż. Jak się potem okazało, nie była to taka jednoznaczna, łatwa decyzja ludzi, którzy mnie tam przyjęli. Ale udało się. Potem kolejne szkolenie. Dojeżdżałem, bo nie miałem też tak blisko. Umówmy się, że między Gliwicami a Krakowem parę kilometrów jest. studiowałem jeszcze, ale tutaj na szczęście już czwarty/piąty rok na studiach nie wygląda aż tak intensywnie, więc byłem w stanie to połączyć. I tak zaczęła się właśnie moja tam przygoda. Od stażu. Potem kolejne szkolenie, no i zacząłem później tam pracę już w trakcie studiów jeszcze w Krakowie.
Nazwę to inaczej. Może trochę źle, ale jak się stać prawą ręką Remka?
Nie wiem, to nie pytanie do mnie. Mogę to uogólnić, chciałbym powiedzieć bardziej ogólnie. Jeżeli mamy, tak jak powiedziałem wcześniej, kogoś, kto wyznacza nam pewien kierunek, przeszedł już pewną drogę, którą wiemy, że chcielibyśmy przejść, w moim przypadku był to Remik, to robisz wszystko, a mam na myśli przede wszystkim właśnie znowu zaangażowanie, pokazujesz zaangażowanie. Uważam, że to jest rzecz, której często nam dziś brakuje, robimy to przy okazji. Jeżeli jesteś bardzo zdeterminowany, żeby dojść do tego miejsca, no to bardzo dużo jesteś w stanie temu poświęcić. I tak było w moim przypadku. I właśnie takim poświęceniem, którego nie nazywam poświęceniem, nie nazywałem zwłaszcza wtedy, w sensie chęcią rozwoju – dla mnie każda okazja do dzisiaj w ogóle bycia w tym środowisku to okazja do nauki, okazja do rozwoju. Może nie każdy ma takie szczęście, żeby patrzeć na coś, co robi z taką pasją, ale dla mnie tak było i tak jest, że to była główna motywacja. Mnie to bardzo cieszyło, cieszy i naturalnym tokiem jeżeli w to wchodziłem, angażowałem się, jeździłem, pomagałem w trudniejszych bądź w mniej trudnych warunkach, no to też pomogło. Więc myślę, że taka właśnie pasja, zaangażowanie, no i chęć rozwoju, która bez pracy jest trudna.
Dzisiaj już asystujesz w prowadzeniu szkolenia FMS. Pamiętasz swoją pierwszą asystę? Asystujesz?
Tak, można to tak nazwać.
Nazwijmy to ładnie asystentura.
Piękne słowo.
Pamiętasz swoje pierwsze szkolenie? To był duży stres? Czy nie pamiętasz tego pierwszego?
To płynnie przechodziło. Myślę, że fajnie to gdzieś tam się udało nam stworzyć, znaczy Remikowi, że to płynnie szło. Ale pierwszą rzecz, którą ludzie, którzy asystują na takich szkoleniach treningowych wykonują, to jest pokazywanie np. ćwiczeń. I taka duża moja w tym rola na tym szkoleniu, żeby pewne rzeczy, pewne ćwiczenia, elementy spróbować pokazać. I to też była dla mnie taka fajna motywacja. Mówię: „o kurczę, jest szansa, żebym na szkoleniu przed grupą spróbował jakiś dany wzorzec ruchowy przedstawić”. No to ok., znikąd się to nie weźmie, trzeba nad tym popracować, spróbować też danej metodologii, akurat w tym przypadku na sobie. I to było bardzo pomocne. A stres? Myślę, że dosyć wcześniej zostawałem w tym moim rozwoju rzucany na taką głębszą wodę i uczyłem się od samego początku sobie z tym radzić. To tak zaczynało potem motywować, zaczyna ci się to podobać. Więc tak to szło.
Dużo osób ma problem z FMS-em, że jest to bardzo płytkie, że jest to słabe narzędzie, bo mało diagnozuje, że nie ma nic porządnego, są też badania, że nie ma nic wspólnego z kontuzjami. Jak być ten FMS trochę obronił?
Powiem tak. Jeżeli ktoś rzuca takie zarzuty, zawsze jest pytanie: „ok, to pokaż mi drugi system, w którym jesteś w stanie przebadać 30 zawodników w ciągu krótkiego czasu, wyciągnąć z nich szybkie wnioski, mieć jakąś podstawę do pracy dalej i w taki bardziej już zindywidualizowany, nakierowany sposób pracować profilaktycznie nad jakością jego wzorców ruchowych.” Oczywiście, że jest wiele narzędzi, które my też uzupełniamy, czy ludzie wykorzystujący FMS uzupełniają w swojej obiektywizacji czy badaniu, chociażby badania fizjoterapeutyczne. To są rzeczy, które się razem składają. Często FMS jest mylnie gdzieś tam oceniany. Nikt kto uczy, kto wymyślił metodologię FMS, nie uważa, że to jest tylko i wyłącznie jedno narzędzie, którego potrzebujesz, które powie ci wszystko. Cały czas jest mowa o tym, że to jest screening, to jest przesiew, który pokaże nam w ogólny sposób, dzięki czemu możemy w to potem wejść już głębiej, jeżeli z kimś współpracujemy bądź potrafimy sami. I dzięki temu to wykorzystać. A zwłaszcza, tak jak mówię, ogromną wartością tego testu czy zestawu testów jest to, że jesteś właśnie w stanie dużą grupę ludzi w miarę szybko screeningowo przebadać. I to się bardzo sprawdza w takich środowiskach czy sportowych, czy drużynowych, czy np. pracy z młodzieżą – to też jest super rzecz, która pomaga nam w wielu systemach, teraz już chociażby szkolenia w polskiej koszykówce. Już to bardzo systematycznie wprowadzamy i zawodnicy są badani, porównywane są te wyniki, no i możemy wyciągać wnioski ogólne. To zawsze przy pracy na takiej grupie ludzi jest to w jakiś sposób generalizowanie, ale można już zobaczyć pewne tendencje, można wychwycić rzeczy, nad którymi powinniśmy w największym stopniu pracować, zwłaszcza jeżeli nie możemy pracować tak bardzo indywidualnie, a w wielu środowiskach nie jest to też takie łatwe, więc możemy sobie podzielić drużynę na grupy zawodników, których mamy, te większe dysfunkcje.
5 punktów, 10? 15?
Nie, nie. Bo to też jest według mnie często źle oceniane.
Zadaję też podchwytliwe pytania.
Wiem, doceniam, brawo.
Nie dałeś się złapać jeszcze na żadnych.
Próbuj dalej, mamy jeszcze chwilę czasu. Więc… Tak było śmiesznie, że zapomniałem pytania. Punkty.
Punkty. Czy to jest tak, że dzielisz potem zespół na to, że jedno piątki ćwiczą, dziesiątki tam, piętnastki tam?
Nie, nie, bo piątki nie będą tutaj lubić piętnastek. To też jest ważne. Będą grupy. A tak to nie, bo ta punktacja często też właśnie jest interpretowana przez ludzi, że „przeczytałem badanie czy ktoś powiedział, że mam tle punktów, to się nie nadaję do sportu.” No to nie tak jest, bo oczywiście punkty są pewnym wyznacznikiem, one nam ogólnie pokazują tę jakość. Jeżeli ktoś ma mało punktów, powiedzmy 14 na 21, są badania, które pokazują, że w danej populacji podnosi ryzyko urazu przeciążeniowego oczywiście, czyli gdzieś tam przeciążenia pewnych tkanek. Natomiast to jest taki ogólny wyznacznik w zależności od populacji, też tych badań. Jeżeli ktoś chce w to wejść, no to zapraszam, polecam rzeczy, które są już bardziej też szczegółowe. No bo są bardziej ogólne badania, są badania, które nam mówią o tym, że w danej populacji, w danej dyscyplinie coś ma większe znaczenie, nie wiem, elastyczność niż sztywność mięśniowa może w danej dyscyplinie być zaletą, w drugiej być przeszkodą. Więc na to też trzeba popatrzeć z dystansem. A druga rzecz, no to właśnie same punkty. W zależności, który to jest z testów, no to tak jak by porównywać, no nie wiem… jak byśmy punktowali zakres ruchu zgięcia w stawie łokciowym i kolanowym. I to, i to jest ważne, i to, i to tutaj możemy mieć idealne, a tutaj mieć problem. To nie znaczy, że łącznie… jeżeli wyciągniemy z tego średnią, no to to jest super, bo dany deficyt może być dużym problemem. Trzeba patrzeć na to już bardziej szczegółowo z punktu widzenia testów i deficytów. Ogólnie punktacja jest jakimś tam bardzo ogólnym wyznacznikiem.
Kolejne trudne pytanie: czy można mieć 21 punktów i mieć kontuzję?
Oczywiście, że tak. Wiemy o tym, że sport i przyczyny kontuzji są bardzo wieloczynnikowe. Przynajmniej ja uważam, że no niestety jest to możliwe. Tak jak wiemy, zdolność, jakość ruchu to jest bardzo ważny element, natomiast nie jest to jedyna rzecz w sporcie, który jest nieprzewidywalny, który jest reaktywny, który jest wielopłaszczyznowy, dynamiczny, no żeby po prostu jakość wzorca ruchowego zagwarantowała nam w 100% to, że nie będziemy mieli kontuzji tudzież urazu. Natomiast na pewno jeżeli wiemy, że może nam to pomóc, poprawa jakości wzorców ruchowych, no to uważam, ze to jest rzecz, dlaczego mielibyśmy tego nie robić, dlaczego mielibyśmy nie spróbować poprawić swoje jakości wzorca po to, żeby w jakimś tam stopniu przyczynić się też do mniejszego może ryzyka urazu, ale też szybszej regeneracji, jakości naszego ruchu i dzięki temu też efektywności, bo to jest też dosyć ważne, żeby patrzeć na to w ten sposób, że taka jakość podstawowa, fundamentalna daje nam tą podstawę do tego, żeby potem kształtować pewne zdolności motoryczne, które już są w danej dyscyplinie kluczowe. I oczywiście jeżeli mamy tę jakość wyższą, no to jesteśmy w stanie zrobić więcej na tych bardziej już potem szczegółowych, zaawansowanych etapach kształtowania motorycznego czy rozwoju człowieka, zawodnika.
EXOS i FMS się nie wykluczają?
Nie, absolutnie.
Nie kłócą się?
Nie, za daleko chyba są.
Są dwa duże ośrodki treningowe, które próbują coś zrobić ze sportowcami.
Tak. W edukacji EXOS-a oni uwzględniają, przedstawiają metodologię FMS. Bardzo ogólnie, ale pokazują, że oni wykorzystują to w swoim systemie właśnie po to, żeby, tak jak o tym wcześniej opowiadałem, w pracy z grupą czy w pracy z zawodnikiem wykorzystać taką pracę też nad jakością wzorców. I generalnie FMS jest jakby uwzględniony w całym systemie, podpowiedzi, sugestie, gdzie to wykorzystywać. Np. bardzo mi się podoba taka koncepcja pracy, która się nazywa przygotowaniem podstawowym w EXOS-ie, czyli coś co robisz… Znowu kwestia definicji. Wiele osób to robi, tylko chodzi o to jak sobie na to popatrzymy. Jako takie przygotowanie jeszcze czy pracę indywidualną, korekcyjną np. przed pracą grupową. Czyli powiedzmy, że mamy trening grupowy całej drużyny 15 zawodników, każdy z nich ma jakieś tam swoje deficyty i przez 15-20 minut przed treningiem pracuje indywidualnie nad tym, czego potrzebuje, ale też nad tym, co wiemy, czego potrzebuje. Bo dzięki temu, że to oceniliśmy, możemy zrobić bardziej szczegółowo. Więc to jest miejsce w systemie czy tak samo w regeneracji, gdzie takie korekcje na bazie strategii FMS wykorzystywane w samym systemie EXOS i ludzi, którzy tak pracują.
Rok 2018 to rok przełomowy pewnie trochę dla Ciebie, bo zostajesz zaproszony do pomocy przy przygotowaniu naszej kadry narodowej piłkarzy. Jak odebrałeś to zaproszenie? Jak to było powiedziane? Opowiedz troszeczkę o tym.
Przepraszam za ten mimowolny uśmiech, ale to było wielkie spełnienie mojego marzenia.
Dość szybko się spełniło.
Bardzo szybko się spełniło. Samo się nie spełniło, też o tym warto wspomnieć. Nie mówię o mojej ciężkiej pracy, ale też ludzi, którzy mi w tym pomogli oczywiście, bo to jest wg mnie kluczowe i wielu ludzi bardzo dobrze pracuje czy jest zaangażowanych. Trzeba mieć troszeczkę w tym wszystkim też szczęścia.
Trzeba się znaleźć w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie, jak to mówią.
W odpowiednim czasie, tak jest. No i co? Ogólnie mówiąc…
Przyszedł list, powołanie?
Tak, fax od trenera. Tam też dostałem się poprzez współpracę z Remikiem, który od lat współpracował z trenerem Nawałką. Ma Remik bardzo duże zaufanie trenera, ja miałem od Remika, więc byłem w odpowiednim momencie w stanie też się tam zaangażować. Od początku mówiłem może trochę ogólnie o tym, jakie to było moje marzenie właśnie, jak zaczynałem w ogóle pracę w przygotowaniu motorycznym, no to widziałem siebie, że będę w koszulce reprezentacji Polski i to będzie coś, co…
Zwieńczy moją karierę.
Tak. Tak że już koniec. Coś, do czego bardzo chcę dążyć i coś, co będzie spełnieniem tych marzeń. No i tak to się wszystko pięknie potoczyło, że akurat przed mistrzostwami to jest okres intensywnej większej pracy jeszcze wtedy w Polsce, okres przygotowawczy, gdzie po prostu były potrzebne ręce do roboty. A że miałem je sprawne, to przyjąłem tę propozycję.
A nogi też?
Nogi też. Tam czasami trzeba było kopnąć. Tutaj taka anegdotka, bo ja kiedyś trenowałem piłkę nożną, uwaga, nie grałem w piłkę nożną, tylko próbowałem gdzieś tam kopać tę okrągłą piłeczkę, no to przez parę lat nie grałem przed tymi mistrzostwami. No i chcąc też się przygotować na każdej płaszczyźnie, no to chodziłem sobie na boisko tutaj w Parku Skaryszewskim i gdzieś tam kopałem, żeby wrócić to czucie, żeby nie było wstydu chociażby gdzieś tam w jakichś jednostkach treningowych, no bo to też się zdarza i to też jest w ogóle super w sporcie, jak się pracuje w dyscyplinie, którą się lubi, że masz też kontakt, masz okazję zagrać z takimi zawodnikami czy być na boisku razem z nimi. To też jest fajne. No więc gdzieś tam piłkarskie skille próbowałem podbudować, chociaż techniki zawsze brakowało.
Ale była szybkość czy była moc?
Bardziej wytrzymałość i gdzieś tam moc. Dopiero teraz się uczę, jak kształtować. Szkoda, że tego wcześniej nie wiedziałem.
Wróćmy do tematu przygotowania kadry. Jak się o tym dowiedziałeś?
Dowiedziałem się od Remika bezpośrednio.
„Jedziesz”.
„Jedziesz, czy pomożesz, czy chcesz się w to zaangażować?” Oczywiście nie zastanawiałem się ani chwili. No i tak to się wszystko potoczyło potem jak w jakimś magicznym filmie. Nagle stajesz przed tymi zawodnikami, najpierw przed trenerem, no i tam już nie ma… To też się wydaje, że to jest spełnienie marzeń, ale trzeba po prostu działać. Jest takie powiedzenie, że jeżeli wchodzisz do drzwi, gdzie jest napisane „okazja, szansa”, no to za tymi drzwiami jest zawsze ciężka praca. I tak też w tym przypadku było. Szło to też tak naturalne. Wiadomo, praca w takim miejscu i w takim czasie wymaga ogromnego zaangażowania, ale nie wyobrażam sobie, żeby być w takim miejscu i nie wiem, narzekać czy myśleć w ogóle o tym, że tej pracy jest za dużo. Ale poprzez etykę pracy u trenera Nawałki, która jest na niesamowicie wysokim poziomie, i zaangażowanie, i wymagania, no to to też było bardzo dużą szkołą, bardzo dużym doświadczeniem, które też pomaga mi teraz z perspektywy patrzeć sobie na całą tę pracę i na to, co się dzieje w ogóle w sporcie. Jak pracujemy my, trenerzy i jak może powinniśmy pracować, a czasami niekoniecznie tak to wygląda.
Co tam było najtrudniejsze? Masz to powołanie, pewnie jakieś tam treningi, nie wiem, kilka było pewnie w Warszawie, kilka w Arłamowie, pewnie w innych miastach. Co było najtrudniejsze w tych całych przygotowaniach dla Ciebie? Zmiana nagle systemu pracy czy to, że przyjeżdżają gwiazdy, czy to, że trener Nawałka jest, z tego co wszyscy mówią, ja go nigdy nie poznałem, jest skrupulatny i wszystko musi być perfekcyjnie? Co było najtrudniejszą sytuacją wtedy?
Mało snu. A jeśli chodzi o system pracy to nie. Bo to znowu odnosi się do tego, o czym mówiłem wcześniej. Pracując nad tym systemem Remik też jakby wprowadzał ten system pracy tam, ten system, który znałem w pewnym stopniu, mówię o pracy naszej takiej już stricte jako trenerów przygotowania motorycznego np. w jednostkach pozaboiskowych, w sensie pracy jeden na jeden na siłowni, no to to są rzeczy, które nie były dla mnie nowością. No bo gdyby były, to myślę, że nie był bym tam w stanie czegokolwiek zrobić. Więc to było coś, co robiłem wcześniej z innymi ludźmi, tylko nagle tutaj miałeś może troszkę bardziej znane nazwisko. Ale to szło w miarę naturalnie. Na pewno dużą różnicą było to, jak na takim poziomie wykorzystuje się np. analizę danych kinematycznych, w jakim stopniu. Oczywiście też nie byłem za to ja sam odpowiedzialny, ale to są rzeczy, które w takim środowisku wymagają zagłębienia się w to. Plus taka specyfika pracy też na boisku. To też są elementy pracy treningów łączonych, które są nakierowane na dany cel motoryczny, ale tak samo wykorzystują elementy piłkarskie. No i to też nie wiem, czy najtrudniejsze, bo ciężko może tak to oceniać, nie wiem, ale na pewno były dużym wyzwaniem, czymś nowym, innym i bardzo też rozwijającym. Na początku jak idziesz na trening i prowadzisz takiego zawodnika, no to trzeba jednak się troszkę do tego przygotować też mentalnie, żeby zrobić to na pewności siebie i się w tym odnaleźć.
Nie było kłopotu z tym, że jesteś za młody do tego, żeby prowadzić, nie wiem… że któryś z chłopaków, nie chce tu strzelać nazwiskami, z kadry: „ja z tym młodym nie trenuję, bo on nic nie wie”?
Nie. Przynajmniej mi tak tego nikt nie powiedział. wiadomo, szyderka w szatni piłkarskiej, kto pracował, ten zna. I w wielu innych szatniach. Ale to już żartuję, nie wiem. No w takim kontakcie nie. Bo to też pokazuje taki profesjonalizm tych ludzi, co to ma za znaczenie, czy ktoś ma tyle lat czy tyle, jeżeli ktoś pokazuje ci, że wie, co robić, jeżeli ty jakby to kupujesz, no bo to też trzeba złapać odpowiedni kontakt, no to nie. To raczej myślę, że ten wiek z mojego Puntu widzenia wydaje mi się, że nie był problemem. Parę może takich bardziej już śmiesznych sytuacji.
Ale musiałeś nosić wodę za chłopakami jako najmłodszy?
Nie, to bardziej w sztabie. Tak jak u piłkarzy trzeba gdzieś tam frycowe zapłacić, no to sztab i ludzie, z którymi pracowałem, jest o wiele bardziej doświadczony i starszy ode mnie, ale to wiesz, w żartach mówię, jakby nie było takich rzeczy. Ale piłkarze nie. Organizacja w ogóle – to też niesamowite doświadczenie zobaczyć, jak coś takiego jest zorganizowane, jaka jest skala tego wszystkiego, od treningu poprzez transport, to co wszystko jest dookoła, te wszystkie obowiązki gdzieś tam medialne, no to jest sztab ludzi, ogromna grupa ludzi, którzy nad tym wszystkim pracują. Więc takich rzeczy nie było. Ale co do takiego wieku, no to miałem taką sytuację, ale to później już w Lechu…
Ale wyprzedzasz.
Przepraszam… Chciałem się tylko pochwalić śmieszną sytuacją i takie bywały. Byliśmy w Turcji na obozie i wchodzimy na siłownię. Jakaś pani z obsługi – trzeba było coś z nią załatwić, przepraszam, mieliśmy tutaj rezerwację siłowni, cokolwiek. No i bywały sytuacje, gdzie pani pyta, gdzie jest trener. Ja mówię, no ja jestem trenerem i proszę mi udostępnić, my to mieliśmy załatwione. I parę było takich śmiesznych okazji, że gdzieś tam byłem, ludzie nie wierzyli, w sensie nie znając w ogóle mnie czy będąc z innego kraju. No ok. „Naprawdę jest pan trenerem? Co pan tutaj robi?” No więc to takie rzeczy gdzieś tam z punktu widzenia wieku. Ale uważam, że z punktu widzenia pracy jeden na jeden czy kontaktu, to są na tyle profesjonaliści, że nie ma to znaczenia. Jeżeli przedstawisz pewną jakość pracy i odpowiednie rozwiązania, no to nie jest kluczowe według mnie.
Już wyprzedziłeś temat, więc przejdźmy do tego Lecha.
Spieszę się, wiesz?
Trener Nawałka zobaczył jakość Twojej pracy, Twoje zaangażowanie. I dostajesz, nazwijmy to, drugie powołanie?
No tak to wyszło, że trener Nawałka zaczął pracę w Lechu Poznań. Dostałem kolejne powołanie, wiedząc już, z czym to się wiąże, z jaką pracą. Wiadomo, że praca w kadrze jest taką bardzo zintensyfikowaną. Jeszcze to jest inny etap, okres przygotowawczy do mistrzostw świata, a co innego jest praca w mikrocyklu już meczowym np. potem w klubie, więc to też bezcenne doświadczenie, którego bym nie przeczytał nigdzie. Natomiast wiedziałem, że z punktu widzenia zaangażowania to nie jest praca typu będę parę godzin na treningu, wrócę do domu i będę sobie poznawał Poznań. Nie miałem okazji za bardzo poznać tego miasta. Niewiele takich dni było. Ale wiadomo. Więc wracając do tego, że wiedziałem od początku, z czym to się wiąże, oczywiście się nie zastanawiałem, no bo z takich okazji zdecydowanie należy korzystać według mnie w takim etapie, w którym byłem. I gdzieś tak to wszystko poszło. Znowu kolejny film, w którym się budzę w dresie klubu ekstraklasy i kolejne marzenie, żeby pracować w takim środowisku i pracować z takimi ludźmi. Bo herb herbem, klub klubem, ale to jacy ludzie tam pracują, na jakim poziomie, mówię, od sztabu poprzez właśnie piłkarzy, z jakimi ludźmi masz do czynienia. To nie są ludzie z przypadku, że oni w takim miejscu są. To są ludzie, którzy coś tam osiągnęli i są w dużym stopniu wyjątkowi, w takim sportowym. I to też było ekstra.
Co dalej?
W sensie?
Z Lechem.
Teraz, jak wiemy, Lech jest, nas tam nie ma. To też kolejne doświadczenie. Pracując w sporcie, zwłaszcza w piłce nożnej, to nie jest kwestia, czy cię zwolnią, tylko kiedy. Presja jest duża i to bardzo takie płynne środowisko. Nie mnie oceniać, czy to tak powinno wyglądać, czy nie. Mam nadzieję, że przyjdzie czas, gdzie trenerzy będą dostawać więcej, mówię w ogóle w dyscyplinach, wielu dyscyplinach więcej czasu na to, żeby coś zbudować. Ciężko zbudować jakiś system czy wdrożyć system, zwłaszcza w tak dużej grupie ludzi, nagle w takim krótkim czasie.
Zmienić mentalność.
Tak, zmienić mentalność, podejście, przyzwyczaić do swoich środków treningowych. Już mówię nawet o takiej adaptacji już treningowej. Wiadomo, że nie da się pewnych rzeczy zrobić tak [pstryknięcie palcami]. Od taktyki poprzez pewne elementy motoryczne. Natomiast to co też mi pokazała taka praca tam, no znowu indywidualizacja. I znowu do tego potrzebni są ludzie, warunki, wiadomo, czasami można mieć gdzieś tam wątpliwości, czy w danym klubie ta praca wykonana tak indywidualnie, w sensie mówię nawet o takiej pracy dodatkowej motorycznej, do tego trzeba gdzieś tam odpowiedniej organizacji. Ale nawet jeśli tych ludzi nie ma, da się to ułożyć. No i tego też tam się uczyłem. I też ogromną różnicą w takiej pracy jest to, że to co się dzieje jakby w samej jednostce motorycznej, to jest jedno, w sensie dyscypliny treningowej – to jest jedno. Natomiast to jak ci zawodnicy pracują jeszcze indywidualnie, oczywiście jedni chcą, drudzy nie chcą, różne mentalności, zwłaszcza w takim klubie, gdzie masz też ludzi z różnych krajów, nie jest łatwo tak do każdego dotrzeć. Nie tylko mówię o znajomości języka, tylko o mentalności właśnie i tego poczucia, co dla nich jest ważne. Nie każdy Portugalczyk uważa, że trening siłowy i jakość wzorca ruchowego wpłynie na jego grę.
Kopnięcie piłki?
Tak. Które notabene często technicznie robią inaczej, gdzieś tam są inaczej wyszkoleni znowu. No ale umiejętność dotarcia do tych ludzi, wdrożenia takiego systemu pracy regularnej. Generalnie chyba w sporcie uważam, że dużą jakością naszej pracy trenerów jest to, w jakim stopniu uda nam się zbudować jakąś autonomię u zawodników, w takim sensie nawet dbania o jakość własnego treningu, własną regenerację. Ci ludzie na tym etapie nie potrzebują ciągnięcia za rączkę. Jeżeli pokażemy im pewne rozwiązania, oni to sprawdzą na sobie, kupią, no to to jest ta różnica, którą możemy potem sobie wdrażać i oni jakby działają według tego. Wiadomo, znowu wracamy do technik miękkich. To nie wystarczy dać „masz tu pogram i rób, to dzięki temu będzie super”, musisz też przez jakiś czas to z nim przerobić, pokazać, złapać taki kontakt. Ale uważam, że właśnie takie budowanie autonomii w ogóle w sporcie u zawodników na różnym etapie, i świadomości, bo ci ludzie bardzo często chcą na takim etapie nawet wcześniejszym dążenia do tego, żeby być na takim poziomie sportowym, chcą przecież robić wszystko, żeby osiągnąć ten cel, ten sukces. Nie zawsze wiedzą, jak to robić. Często elementy techniczne, taktyczne są na wyższym poziomie niż taka świadomość podstawowych rzeczy motorycznych czy dbania o jakość własnego ciała, czy chociażby jakość snu, jakość odżywiania – to są elementy, w których naszą rolą jako trenerów przygotowania motorycznego, czasami fizjoterapeutów w środowisku sportowym jest je zwiększać. Na szczęście trenerzy coraz bardziej są też na to otwarci, żeby korzystać z wiedzy, którą mają ludzie z zewnątrz, nie stricte z danej dyscypliny. Na pewno jest teraz też łatwiej. Wielu ludzi, którzy przede mną pracowali w tych środowiskach, mieli cięższą pracę. Pewnie w wielu miejscach spotykali się z murem. Ale to chyba jest już coraz łatwiejsze i ja teraz też widzę, jak ludzie są otwarci. Miałem też okazję pracować z takimi młodszymi trenerami, którzy mają świadomość naturalnie, że nie możesz być ekspertem od wszystkiego, masz sztab ludzi, to korzystasz z niego i to jest też potem wartością już właśnie tego, od czego wyszliśmy, czyli dla zawodników, którzy czerpią na tym, że mają jakąś tam dawkę wiedzy z różnych stron, z różnych źródeł i dzięki temu mogą swój warsztat, swoją karierę, no bo umówmy się, że każdy gdzieś tam patrzy też na siebie, to jest dla nich też sposób na życie, żeby ona też trwała dłużej, żeby obyło się to bez jakichś tam większych urazów, jeżeli się da, żeby to było bezpieczniejsze i przyjemniejsze dla nich.
Jak miałbyś powiedzieć na swoim doświadczeniu, swoim przykładzie, co jest fajniejsze i co jest trudniejsze: praca z jednym zawodnikiem czy z zespołem?
Ja się cieszę bardzo, że miałem okazję tego i tego doświadczyć, bo uważam, że to bardzo się różni. I też tego się musiałem nauczyć. To jest zupełnie coś innego i tego też…
Bo wspomniałeś o tej indywidualizacji w treningu grupowym. I teraz jak to się ma znowu do jednej osoby?
Zaczynając od tego, że praca jeden na jeden jest o wiele łatwiejsza z punktu widzenia zwrócenia uwagi na dane elementy, na jakość, na taką bardzo szczegółową pracę i to na pewno bardzo ułatwia. Teraz mam np. okazję dużo pracować w tenisie. Jest to sport indywidualny, bo generalnie mówimy o jednostce takiej pozakortowej, pozaboiskowej, no to wiadomo, że taka praca może być… łatwiej jest ją zindywidualizować, no bo po prostu mam jednego zawodnika i z nim pracuję. Wiem, czego on potrzebuje, analizuję to i szukam tych punktów, które musimy u niego połączyć. W grupie jest to trudniejsze. Polega to głównie na tym, żeby właśnie znaleźć, ile się da, na ile mamy czasu te deficyty, te rzeczy, które u danego zawodnika musimy poprawić. Druga rzecz no to jest właśnie sam kontakt. Zupełnie inaczej się prowadzi jednostki jeden na jeden, gdzie może jest to łatwiejsze dla wielu ludzi, o ile ktoś nie jest jakimś… ma problem po prostu z porozmawianiem z kimś czy złapaniem kontaktu. Natomiast jeżeli wchodzisz przed grupę 5 albo 25 zawodników, no to to już wymaga pewnej strategii czy doświadczenia. Czy wejdziesz tam i po prostu będziesz chciał przekazać tylko i wyłącznie trening, czy pokazać, co robimy, to nie jest tak, tak to nie działa. To możesz się często spotkać z nieprzyjemnym odzewem. Miałem dosyć szybką szkołę tego. Znaczy szkołę… Najpierw wiele słuchałem o tym czy rozmawiałem z trenerami, którzy już w takich środowiskach pracowali. I tutaj poza Remikiem na pewno bardzo mi pomogła w tym Nicole Rodriguez, która też wywodzi się z EXOS, i ma ogromne, niesamowite doświadczenie trenerskie. I dużo też o tym mówi. I w ogóle w tej filozofii o tym się mówi, jak to zrobić, jeżeli jesteś przed grupą, jak to od logistyki chociażby, no nie wiem, podziału pracy na siłowni a grupy, to też są rzeczy, które musisz przemyśleć i zorganizować sobie odpowiednio, żeby nie było chaosu, żeby wszyscy wiedzieli, co mają robić. W zależności też od poziomu świadomości, czy to są dzieci, czy to są zawodnicy profesjonalni. No ale druga rzecz właśnie, jak potem reagować na dane rzeczy. Jeżeli no nie wiem, widzisz, że dana grupa wykonuje tan sam błąd, no to jesteś w stanie na to zareagować. Ale jeżeli z grupy 10 zawodników dwóch robi taki błąd, trzech robi taki błąd, a cała reszta robi to wszystko idealnie, to też trzeba wiedzieć, czy mówić… No nie możesz do wszystkich powiedzieć tego samego: „ok, wszyscy robicie to super”, bo ci będą robić to źle i ci będą robić to źle. Więc spróbować zareagować w miarę jeszcze indywidualnie, pracując nawet właśnie z grupą, do danego problemu czy do danej rzeczy, którą zaobserwujesz. Więc z punktu widzenia takiego właśnie prowadzenia treningu było to dla mnie też takim… nie powiem stresującym, ale takim dużym wyzwaniem na początku prowadzenie. Nawet z grupą młodych ludzi, młodych zawodników, jak jeszcze zaczynałem gdzieś tam w Gliwicach, to mieliśmy takie grupki treningowe, no oni też wyczują, grupa wyczuje, że nie jesteś przygotowany, jeżeli nie zrobisz tego z odpowiednią pewnością siebie i z odpowiednią intencją. To znaczy nie chodzi o to, że „macie zrobić trening”, tylko co chcemy wykonać, w jakim tempie, przekazać jak najwięcej informacji. To było też takie wyzwanie. No i dalej jest. I na pewno się też tego uczę.
Wracając trochę do tematu Lecha, jak wygląda tydzień pracy w klubie sportowym Lech na Twoim stanowisku? Wspominałeś o małej ilości czasu. No bo wszystkim się wydaje ogólnie, że to jest temat taki, że treningi są, nie wiem, o 18 czy 19, jesteś na nim, robisz rozgrzewkę i idziesz do domu.
Nie. Oczywiście pytanie jest dosyć ogólne, no bo to zależy, jaki etap i czy jest to okres przygotowawczy, czy obóz, czy już taki stricte mikrocykl meczowy.
Aleks do tego jeszcze jest kibicem Legii.
Nie odpowiem na to pytanie. abstrahując od przynależności klubowej, o której tutaj nie będę mówił i się odnosił, bo to też śmieszne, ale nieważne. W każdym razie praca, jeśli chodzi o ten czas, no to akurat to nigdy nie jest tak, że jesteś pół godziny czy godzinę przed treningiem i nagle „ok, robimy dzisiaj to”, oczywiście każda jednostka jest zaplanowana co do minuty i to też wymaga czasu, więc każdego dnia, każdej nocy gdzieś tam się nad tym siedzi. Ale jeśli chodzi już o taką stricte pracę z zawodnikiem, o ten czas, to często wygląda tak w takim klubie, że jest salka, gdzie ci zawodnicy przed bądź po treningu robią tą indywidualną pracę z nami. Oczywiście tak samo z fizjoterapeutami stricte praca na leżankach, no i u nas, czy to jest aktywacja, czy to jest jakiś tam potem element regeneracji czy pracy korekcyjnej po treningu, no to to wszystko jest czas, który potem jeszcze tam poświęcamy na tej sali. No tak z punktu widzenia właśnie planowania czasu. Więc to zawsze jest jakiś czas przed treningiem, przygotowanie potem już stricte czy rozgrzewka, czy uczestniczenie w samej jednostce piłkarskiej, no i duża, duża praca potem po treningu.
Czyli dużo jest jakby analizy i przygotowania? To zajmuje najwięcej czasu w takim klubie, żeby zobaczyć, co mamy zrobić później?
To też, na pewno. Jak najmniej się pozostawia przypadkowi i na pewno ile się da przeanalizować, no to się analizuje. Od danych kinematycznych poprzez właśnie, z punktu widzenia nas – trenerów przygotowania motorycznego, no to właśnie głównie na kinematyka czy już taka kwestia zdrowotna danych zawodników, która zawsze gdzieś tam we współpracy im bliższej, tym jest ona lepsza z fizjoterapeutami. No plus właśnie już analiza potem stricte treningu taktycznego, w której też uczestniczymy, ponieważ ogromną siłą pracy w takim sztabie jest wymiana tych obserwacji. Oglądami trening, no bo treningi są na tym poziomie nagrywane, generalnie każdy trening. Więc ten trening, na którym byłeś, widzisz potem jeszcze raz.
Patrzysz, kto oszukiwał?
No, zdarzają się takie różne śmieszne sytuacje. Ale generalnie nawet od tego, jak ty się poruszasz na boisku, bo to też nawet jeszcze z punktu widzenia prowadzenia ja też wiele takich błędów popełniałem, popełniam, jak stoisz chociażby w odniesieniu do grupy, której coś pokazujesz, to nie zawsze tak jest, że oni stoją dookoła ciebie, ty jesteś w środku i coś pokazujesz. A i tak wtedy to może być w jakimś stopniu źle, bo jesteś np. do kogoś tyłem. Więc nawet swoje takie błędy można wyłapać. I były mi też nie raz punktowane. Więc potem analiza tego, co się działo już na boisku, stricte techniczno-taktycznym poprzez sztab stricte już od dyscypliny, ale też na zasadzie konsultacji. W sensie no widzimy, ok, ten zawodnik miał problem z tym, widzimy tutaj na danych kinematycznych, że nie osiągną np. takiej prędkości, którą naturalnie powinien osiągać, czyli było to np. wyznacznikiem jego naturalnej, standardowej formy, tutaj z jakiegoś powodu tego nie osiągnął. Ok, może zmęczenie, może coś. No i łączy się gdzieś te wszystkie fakty. I może dlatego też to tyle czasami musi trwać, jeżeli jest tylu zawodników i każdego w mniejszym bądź większym stopniu się analizuje poprzez pryzmat tego, co zrobił, ale też poprzez perspektywę tego co cię czeka, czyli najbliższy mecz, najbliższy tydzień, miesiąc pracy, no to taka analiza jest bardzo ważna. I jeszcze raz to co mówię, bardzo wartościowa i ucząca poprzez wymianę tych doświadczeń, ale też otwarcie. Jeżeli trenerzy nie chcieliby słuchać ciebie, no to ciężko, żeby gdzieś wspólne wnioski wyciągnąć. Wiadomo, ostateczną decyzję zawsze ma trener główny i to on ponosi największą odpowiedzialność, natomiast z punktu widzenia takiego też medycznego czy naszych obserwacji, no to trzeba być w tym wszystkim też takim aktywnym i obserwować, być tu i teraz, żeby wiedzieć, co się dzieje.
Po raz kolejny zakładasz koszulkę z orzełkiem, czyli dostajesz angaż do innej dyscypliny, czyli do U17 siatkarzy.
Tak jest.
Jak to się dzieje, że ponownie zakładasz koszulkę?
Tak mi się spodobało, zauważyłem, że biało-czerwony pasuje do moich oczu i fryzury. Z nimi współpracowałem wcześniej. Bardzo fajny znowu sztab ludzi. Porównując doświadczenie, dużo młodszy niż reprezentacji piłkarskiej, ale taki bardzo ambitny. Już na poziomie, powiedzmy, rozgrywek w Polsce, młodzieżowej siatkówki, powiedzmy już uznany. No i z nimi już tam współpracowałem wcześniej z punktu widzenia motorycznego czy dbania o jakość ruchu tych zawodników, bliska współpraca z fizjoterapeutą Krzyśkiem Wróblem, który gdzieś tam mnie w to zaangażował wcześniej na zasadzie konsultacji gdzieś tam. Były też testy, przeprowadzaliśmy w ogóle w kilku reprezentacjach siatkarzy testy motoryczne. No i gdzieś tam od słowa do słowa gdzieś złapał się kontakt. Przez pewien etap to konsultowaliśmy, pewną pracę, aż doszło do momentu już takich stricte przygotowań do mistrzostw Europy. No i się okazało, że jestem akurat dostępny czasowo. Jestem dostępny, ponieważ musiałem się wyprowadzić z Poznania, więc ten czas się znalazł bardzo jakby znowu w odpowiedniej kolejności mi się to fajnie ułożyło. I pojawiła się możliwości właśnie z nimi pracy. Bardzo też ciekawy projekt, bo to co wcześniej się działo…
Przepraszam, będziesz miał bardzo dużą pracę po tym podcastcie, ponieważ jest tyle dodatkowych pytań do Ciebie, że nie jestem w stanie wszystkich zadać. Ludzie pewnie tego nie wysłuchają, albo zrobimy drugą część z planowanymi pytaniami.
Mam nadzieję, że to nie są pytania, które…
Trudne nie, ale mamy naprawdę dużo gadania, bo wybieram te, które są takie w miarę na szybko. Przypomnieć pytanie? Praca w siatkówce i fizjoterapeuta Wróbel.
Sprawdzałem, czy Ty pamiętasz. A imię?
Sebastian?
Krzysiek. Pozdrawiamy bardzo serdecznie. Generalnie ten sam już okres przed mistrzostwami no to była taka intensyfikacja. Mieliśmy kilka obozów, okresów przygotowawczych, w sensie wyjazdów. Bardzo fajne też rzeczy, ale wiadomo, że tam już główny nacisk na pracę techniczno-taktyczną, w jakimś tam stopniu z obciążeń. Ale niesamowicie fajna rzecz, fajne doświadczenie to co się działo przed tym, czyli właśnie od etapu gdzieś tam współpracy, powiedzmy, nie chcę teraz mówić konkretnie, powiedzmy, że to był rok, gdzie oni… Generalnie taki projekt przygotowywania do takich mistrzostw trwa dwa lata, gdzie trenerzy i ten sztab pracował przez dwa lata. Poprzez selekcję, wiadomo, że to też kwestia roczników, które się zmieniają, ale powiedzmy, że pewna grupa chłopców była obserwowana pod kątem tego, że mają szansę pojechać na takie mistrzostwa. No i przez te dwa lata gdzieś tam się to krystalizowało, a powiedzmy, że od roku była już grupka ludzi, z których kilku odpadnie, ale są już stricte przygotowywani pod to. No i akurat wtedy ja z nimi zacząłem współpracować trochę zdalnie. Udawało się łączyć wyjazdy, potem się nie udawało poprzez Lecha, ale zaplanowaliśmy, udało się gdzieś tak to wdrożyć, pewien system. Jestem dumny z chłopaków, że byli w stanie w dużym stopniu to robić, pracy takiej no u podstaw, w sensie budowania nawet podstaw kształtowania siły fizycznej. Jak wiemy, w wielu dyscyplinach jest taki duży deficyt pracy nad tym czy w ogóle pracy motorycznej, umówmy się. To są chłopcy, którzy grają np. na poziomie reprezentacyjnym w piłkę siatkową, natomiast to co się dzieje w klubach poza siatkówką, często wymaga… może być o wiele lepsze.
Wymaga naprawy.
Tak, modyfikacji. Więc staraliśmy się tak to układać, żeby ci chłopcy dostawali, oczywiście mieliśmy z nimi kontakt na obozach, więc ich badaliśmy, mówię nawet o kształtowaniu siły, obiektywizację przeprowadzaliśmy czy też właśnie FMS. Na podstawie tego szukaliśmy znowu rozwiązań, jak to zrobić, żebyśmy przez ten najbliższy rok byli w stanie kształtować chociażby tę siłę czy tę jakość wzorców ruchowych. Spotykając się raz na 2-3 miesiące ciężko to zrobić mając 2 tygodnie. Coś się musi dziać pomiędzy tymi okresami, pomiędzy tymi obozami. I tak to zorganizowaliśmy, że chłopcy mimo tego wieku jakąś tam świadomość i chęć, bo to też duża motywacja, żeby jechać na takie mistrzostwa, po prostu tę pracę wykonywali w mniejszym bądź większym stopniu, ale mieli rozpisany plan treningowy 2-3 jednostek dodatkowych poza swoim treningiem siatkarskim. Plus właśnie pracę korekcyjną, którą mieli wykonywać. Na szczęście też tutaj dużym elementem była współpraca z trenerami w tych klubach. Gdzieś tam staraliśmy się mieć z nimi kontakt. Czasami było to łatwiejsze, czasami trudniejsze, ale generalnie środowisko było fajnie otwarte na to, trenerzy umożliwiali i pomagali chłopcom robić tę pracę. I tak się to podziało. Więc oni przez ten okres… mieliśmy wszystko zaplanowane, więc oni sobie tę pracę wykonywali. Wiadomo, na tyle, na ile się dało. I na tyle, na ile masz świadomość ruchu mając 16-17 lat. No i właśnie na tych obozach potem, gdzie byliśmy, to już sobie to sprawdzaliśmy, modyfikowaliśmy i pracowali dalej. Więc przez ten okres zrobili naprawdę duży progres. To jest chyba najfajniejsza motywacja, jak ci zawodnik albo trener powie swoje odczucia. I zwieńczeniem tego przygotowania były eliminacje jeszcze na końcu 2017 roku. No to oni mieli eliminacje do tych mistrzostw Europy. Generalnie to też długi temat, ale akurat została podjęta decyzja, że chłopcy, którzy będą tam grali, to niekoniecznie pod kątem, kurczę… teraz nie wiem, czy zaczynać ten temat. To jest temat doboru zawodników w siatkówce poprzez parametry wzrostowe. I wiemy, że są ludzie szybciej dojrzewający, później dojrzewający. Na danym etapie ci wyżsi są słabiej skoordynowani mówiąc tak ogólnie i słabsi generalnie technicznie, bo są wysocy i mniej muszą. Natomiast w przyszłości pewnie będą mieli większe szanse, bo po prostu są wyżsi. Natomiast ci niżsi muszą nadrabiać technicznie, być bardziej mobilni i tak dalej.
I mogą być libero.
A potem ewentualnie mogą być libero, mimo że tutaj są środkowym najwyższym w drużynie. No i generalnie tutaj odważna decyzja, bo zostali głównie właśnie wybrani ci zawodnicy, powiedzmy ogólnie niżsi, jakby tu i teraz będą bardzo dobrzy technicznie i rozwinięci, natomiast no nie wiadomo, jak to się potoczy później. Ale z punktu widzenia najbliższych paru lat na pewno technicznie najlepsi w Polsce. No więc oni wzrostowo mieli też pewien deficyt. I jeżeli po tych eliminacjach chłopcy byli zadowoleni, że potrafili przeskoczyć Rosjan, u których ta selekcja jest zdecydowanie pod kątem wzrostu i to są ogromne chłopy, no to oni byli szybsi, byli dynamiczniejsi, byli w stanie dać czapę zawodnikowi, czytaj: zablokować dwie głowy wyższemu, no to dla nich wow, czyli jesteśmy w stanie takimi cechami motorycznymi to nadrobić i gdzieś zniwelować te różnice, a dzięki temu wykorzystać swoje atuty. To by było super.
To będzie miało w przyszłości dobry skute według Ciebie?
To też się okaże. Myślę, że nie powinno się aż tak minimalizować szans takich ludzi na tym etapie tylko dlatego, że są… Umówmy się, nie są mali, oni i tak jeszcze urosną, ale wiadomo, są pewne badania czy prognozy, że mogą nie być tymi najwyższymi. Nie wiem i nie chcę wchodzić aż tak w siatkówkę, w sensie nie jestem tutaj ekspertem ani stricte już nie mówię o elementach technicznych i taktycznych, na temat których nie śmiem się wypowiadać. Natomiast może to mieć znaczenie, że nie wszyscy z nich będą gdzieś tam później grali. Ale to nie jest tak zerojedynkowy system według mnie, że jesteś teraz na takim etapie i nie urośniesz aż tak, to nie znaczy, że nie będziesz w stanie gdzieś tam… No wiadomo, że ta dyscyplina staje się coraz bardziej dynamiczna, tam dużo więcej też innych elementów można chociażby szybką piłką to, że dojdziesz do ataku, zrobisz różnicę, ale niekoniecznie aż tak wysoko. Więc mam nadzieję, że to też się w tę stronę potoczy. A jeżeli nie, no to i tak ogromna dla nich, myślę, wartość już na tym etapie zbudowania jakichś takich podstaw, cokolwiek oni będą robić w życiu, świadomości. I właśnie podsumowując całą tą pracę, no to tam dużo było też takiej pracy mentalnej dzięki trenerom, którzy fajne rzeczy tam wprowadzali, warsztaty takie pod kątem, więc dużo takich składowych poza stricte siatkarskich. No i to gdzieś tam się fajnie składało. No i zwieńczeniem były już mistrzostwa w Sofii.
Na te mistrzostwa pojechałeś?
Tak, tak.
Po co trener przygotowania motorycznego jest na mistrzostwach, na których się nie da trenować, bo tam jest mecz za meczem?
Wiem, że myślisz inaczej. Ja nie wiem po co. Bo w Sofii ciepło jest i przyjemny wyjazd. No a tak troszkę poważniej, no to ogromna ilość pracy jest, mam wrażenie, na takim turnieju. To co się dzieje…
Ja to robię pod publikę, żeby ludzie rozumieli.
Ja wiem, bardzo dobrze. Więc tak. Okres przygotowawczy to praca, powiedzmy kształtowanie, natomiast to co możemy zrobić potem na takim turnieju, to przede wszystkim aktywacja już przed treningiem.
Czyli prowadzisz rozgrzewkę?
No właśnie to nie tylko chodzi o rozgrzewki, bo to jest też coś, co znowu oni robią sami. Czyli kwestia właśnie współpracy z fizjoterapeutą, który oczywiście reaguje na jakieś tam różne dolegliwości zawodników, po to żeby byli w odpowiedniej dyspozycji do najbliższego meczu. Ale też często, tak mówiąc ogólnie, praca w drużynie polega też na tym, żeby… Dużą taką rolą trenerów przygotowania motorycznego jest uzupełnić, trening wyrównawczy tak zwany. Wiadomo, nie wszyscy mogą zagrać. Nie wszyscy mogą zagrać w pełnym wymiarze, więc ci, którzy nie, też muszą być w odpowiednim rytmie, po to żeby byli gotowi na kolejny pojedynek. I to jest duża rola na pewno trenerów przygotowania motorycznego. Potem już sama rozgrzewka meczowa.
Prowadzisz ją w stylu tego Holendra, co jakieś filmiki były?
Taneczne? Fajne elementy, ale jakoś nie zdążyłem tego wprowadzić. Nie mam zdolności, chociaż kiedyś chodziłem, miałem takie zajęcia z aerobiku, ale nie pamiętam nic.
Pewnie na AWF-ie też były zajęcia z tańca, co?
Pierwsze zajęcia fizyczne, jakie miałem, to właśnie taniec towarzyski. Bardzo ciekawe. Ale to pokazuje może właśnie, że trzeba wykorzystywać też takie rzeczy. No więc sama rozgrzewka meczowa, która też może się wydawać błaha, natomiast też może dużo zrobić z punktu widzenia nawet nie tyle tylko i wyłącznie przygotowania do meczu, no bo to oczywiście, ale też pewności tych zawodników, mentalu, pewien schemat, rytuał, który robimy razem. Boisko do siatkówki nie jest zbyt duże, więc masz bliski kontakt przez siatkę z drużyną przeciwną, która się rozgrzewa. No i też widzisz te reakcje, jeżeli oni obserwują, na przykład „o kurczę, co tam się dzieje, oni w jakiś zsynchronizowany sposób pracują”, a po drugiej stronie widzisz chłopców, którzy rozciągają się statycznie i leżą na ziemi, i nie ma tam energii.
Naprawę ktoś jeszcze się rozciąga statycznie przed meczem?
Tak, tak.
Nie wierzę. Na poziomie kadry, naprawdę?
Dlatego mamy brązowy medal. No więc taki element schematu, rytuału dla chłopców też na pewno fajną rzeczą są, dla mnie również.
To buduje team spirit?
Bardzo, bardzo. I tutaj też w tym widzę dużą rolę takiej jedności i nawet integracji, i poczucia właśnie tego, że jesteśmy razem, robimy coś razem. I jazda. I potem to widać też na boisku zwłaszcza. No wejście w mecz to też są elementy, które gdzieś tam mogą mieć znaczenie dzięki temu. No i właśnie na takim turnieju no to potem kwestia regeneracji. Mniej jest jeszcze tych bodźców, czynników kształtujących. No to już głównie jednostki regeneracyjne, przygotowanie indywidualne, ale też grupowe czy tam rozruchy. No rzeczy, które mają znaczenie, no bo to już nie jest tylko i wyłącznie granie, którego jest jednak dużo, ale no to co… Tam już niestety w końcówce takiego turnieju to wytrzymują ci, którzy gdzieś tam mają jeszcze więcej zasobów, są bardziej przygotowani bądź mają szerszą ławkę, więcej możliwości wykorzystania zmian. Bardzo ciekawe doświadczenie w tej Sofii.
Z kim przegraliście?
Z Bułgarami. Niesamowite też, że na takim poziomie do lat 17 mieliśmy. Była pełna sala, hala kibiców. To był mecz ćwierćfinał.
Ale pomogły im ściany, czy naprawdę przegraliśmy?
No, myślę, że Bułgarzy nie słuchają, więc mogę tak tutaj szczerze powiedzieć. No, szczerze mówiąc bardzo zostaliśmy potraktowani, bardzo niesprawiedliwie. Było parę piłek, gdzie ewidentnie ludzie z trybun, no Francuzi, z którymi bardzo mieliśmy tam dobry kontakt, no rodzice ich mówią „no, przecież to była piłka metr poza boiskiem”. Albo była taka sytuacja, że trafiła…
U siebie bardziej nie ma challenge?
No nie ma, nie ma challengów jeszcze, niestety. No i… A gdyby były, no to myślę, że mogłoby się to potoczyć inaczej. No, dużo pomocy sędziów, mimo że byli jakby neutralni. No natomiast, no taki… No, nieprzyjemna sytuacja. Na takim poziomie, gdzieś powiedzmy no, to są jeszcze chłopcy. No, jakby rozwój, no to głównie idea sportu no to tam, no, było mocno. No i gdzieś tam… No i szkoda, no bo też widziałem emocje, no czuli się chłopcy może nie lepsi, na pewno mogli walczyć z nimi w tym półfinale, no ale no – pomogły ściany. Ale no też – niesamowita atmosfera, naprawdę. No, na tym poziomie doświadczyć, grając mając 16, 17 lat, na takiej hali, no to potem wchodzisz w polskiej lidze i cisza, nie? Naprawdę, taki młyn, niesamowite, niesamowite, jakie emocje, ile tam reakcji. Normalnie pełen doping. No wiadomo, hala też jest… Też wiąże się z tym, że to jakby bardziej odczuwasz, ale no, to było mocne. No i więc w tym półfinale niestety polegliśmy, ale…
Pracujesz jeszcze z tymi chłopakami?
Nie, nie. No, projekt się zakończył.
No tak, ale dalej idą 18 i 19, czy…?
No tak, tylko że to już inny step. No i generalnie to też był taki etap dla nich przełomowy, no bo poszli – ten rocznik akurat szedł teraz do liceum, do Spały, gdzie jest Szkoła Ligii Centralnej. No więc troszeczkę też… Fajnie, bo spora grupa z nich faktycznie tam poszła. Nie wszyscy, więc mają okazję dalej pracować. Nie wiem do końca, jak to teraz tam wygląda. Mam nadzieję, że dojdą dalej. Ale z tego, co słyszałem, to na samym początku też były fajne opinie ułożenia też technicznego, taktycznego, tak? Naprawdę, dużą pracę też nasi trenerzy siatkarscy tam wykonali. No i to też ludzie postronni jakby widzieli tam, że no, nie przychodzą chłopcy z przypadku. Ale też to, co mówiłem o tej selekcji, no to też wynika z tego, że ten skład, który gra u nas, to dosyć mocno się tam… może nie bardzo przerzedził, ale trochę też się pozmieniał, ponieważ no, są inne kryteria, które decydują też o tym, kto do takiej szkoły idzie.
Pracowałeś kiedyś w Fizjo4Life, jak miałem ten zaszczyt Ciebie gościć w tych – jak je nazwałeś na początku – czterech ścianach. Teraz pracujesz w miejscu, które skrót ma WSG, ale go nie pamiętam teraz.
Warsaw Sports Group.
właśnie, pięknie. Dlaczego nie lubisz takiej pracy stricte… Taka, która u nas jest – takiej pooperacyjnej, tej takiej mocno rehabilitacyjnej, tylko wolisz iść w motorykę?
Dlaczego nie lubię? Może nie tyle, że nie lubię, a bardziej lubię tą pracę ze sportowcami. Jak pamiętasz, od samego początku jakby tutaj naszej współpracy bardzo fajnej, no gdzieś szukałem tego i to było coś, w czym się spełniałem. No nie ukrywam, że też no nigdy aż tak się nie szkoliłem, jakby nie czuję się też tak pewnie w takiej pracy. Ja nie lubię robić rzeczy, w których nie jestem przekonany. A nie jestem z generalnie z niczego. Ale chodzi mi generalnie o to mi, gdzie się czuję jakiś bardziej tam doświadczony czy po prostu troszeczkę więcej wiem. Więc w tej działce, w tej dziedzinie może niekoniecznie mam duże doświadczenie i myślę, że może kiedyś, bo to też jest jakby cenne, jakby wykorzystanie tego nawet też w pracy w sporcie, oczywiście. No ale akurat tam wszędzie, gdzie pracowałem, no to… I tak samo generalnie tutaj. No, są ludzie, fizjoterapeuci, którzy manualnie jakby prowadzą ci zawodnika, a ty robisz to, co trzeba robić dalej. Więc jakby nie wykluczam takich rzeczy, no ale bardziej… No, też podoba mi się taka większa może kontynuacja pracy. W sensie w sporcie masz to, masz zawodnika, który gdzieś tam idzie dalej. No, tutaj w pracy z pacjentem doprowadzasz go do pewnego poziomu i jeżeli chce to robić, to robi dalej, ale jeżeli nie chce, to nie. A często to też tacy ludzie są i to w stu procentach rozumiem, dla których no to jest jakoś jedno z kilkunastu elementów w życiu. To, żeby on dobrze chodził, czy żeby mógł sobie pobiegać pójść. Natomiast w sporcie ta motywacja jest większa i cena, ale wiadomo, odpowiedzialność też jest większa pracy. Ale no tak mi się to najbardziej dotychczas spodobało i w tę stronę mnie to się toczyło.
Padło tutaj pytanie, które zadam. Ono jest mocno tabu w Polsce.
Mocne?
Tak, mocne pytanie. Czy jeździsz Ferrari? Bo tyle sukcesów, kadra, Lech, U17. To znaczy, że dużo zarabiasz. A więc ile zarabia w Polsce trener przygotowania motorycznego, na co można liczyć?
O jejku, no ciekawe pytanie. Mocno zastanawiające. Nie no…
A ile masz mieszkań w Warszawie?
To zależy. Powiem – to zależy. Z punktu widzenia no gdzie pracujesz, w jakim środowisku, w jakiej dyscyplinie. To nie jest tak, że… Nie będę tutaj podawał przykładów, bo to chyba zupełnie nie o to chodzi, ale praca z młodzieżą czy praca w wielu klubach no nie jest jakby…, niekoniecznie jest aż tak – powiedzmy – finansowo opłacalna. W sensie aż tak niesamowicie…
Ja zauważyłem, że więcej da się zarobić, pracując z amatorami niż z zawodowcami?
Tak, wiele ośrodków – nawet w EXOS-ie to mówią – jakby no nie jesteś w stanie takiego środka do końca prowadzić, czy żyć z tego, pracując tylko i wyłącznie z zawodowym sportowcem. Jakby to, co codziennie przekazuje ci…
Nawet w Stanach?
Nawet w Stanach. Więc to, co… te hale, te środki, te gabinety, no musi ktoś wypełnić na co dzień. Zwłaszcza, że ludzie coraz więcej się ruszają, więc coraz więcej takich potrzeb też mają i uważam, że to jest na pewno bardzo naturalne, że nie tylko ten sportowiec i to tak musi działać. Ale wracając do zarobków – no, nie będę tutaj rzucał kwot, bo to też nie o to chodzi.
Znaczy ja… Lubię z tego wyjść w ten sposób, że nieważne kim jesteś i robisz coś dobrze, to dużo zarobisz.
Tak.
Czy kładziesz kafelki, czy jesteś sportowcem, czy jesteś trenerem, czy fizjoterapeutą. Jeśli robisz to odpowiednio dobrze i umiesz tym zarządzać, no to zarobisz swoje i będziesz godnie żył.
W końcu tak. Oczywiście nigdy na początku, rzadko na początku, ale jeżeli faktycznie robisz to z pełną pasją, no i też niekoniecznie się kierujesz tym akurat, że myślisz „OK, popracuję tyle, to zarobię tyle”. Wiadomo, no są różne sytuacje, niektórzy muszą od razu nie wiadomo…
Już trzeba zrobić coś. Jakby z czegoś trzeba żyć.
Oczywiście, dlatego też to co, „znasz też mnie – zrób mi terapię, rozpisz mi trening”. No to nie do końca każdemu tak można, no bo tak to można mieć trzy etaty.
My z Wojtkiem to ustaliliśmy, że od znajomych bierzemy podwójnie.
No właśnie. I myślę, że też o tym pomyślę. Aczkolwiek no nie mam jeszcze na szczęście aż tyle… Lubię to też robić, więc to też jest czasem takie zgubne, no bo wiesz, no chcesz komuś pomóc, no pewnie. Też jest nowa osoba, nowe doświadczenie, więc tak. No ale na pewno na początku no trzeba się nastawić, że musisz do czegoś dojść, więc musisz troszkę popracować, też po prostu od siebie dać, żeby potem to odebrać i to jest naturalne. Jeżeli masz większe bądź mniejsze szczęście i wcześniej bądź później trafisz do dobrego środowiska, które też to doceni, no myślę, że środowisko w Polsce też coraz bardziej docenia, zwłaszcza jeśli chodzi o pracę trenera przygotowania motorycznego. Mówię, środowiska te sportowe. No to też coraz więcej jest tam zaufania i też na pewno będzie coraz więcej pieniędzy, więc na pewno będzie można z tego też fajnie żyć i można już w wielu miejscach. No a to bardzo, bardzo, bardzo zależy od właśnie miejsca, póki co. No nie mamy jeszcze takiego systemu, który – no nie wiem – gwarantowałby po pewnym wykształceniu, którego póki co kierunkowego jeszcze nie ma, dawał ci możliwość na 100% pracowania w danym miejscu na danym poziomie i zarobienia tyle i tyle, no… No gdzieś tak na razie dotychczas to wygląda tak bardziej indywidualnie, gdzieś szukania swoich możliwości, swojego rozwoju. Fajnie, że ten kierunek też tak się rozwija w kierunku systematyzowania tego. Mówię o przygotowaniu motorycznym. Coraz więcej ludzi chce się też tym zająć. No, chociażby Polskie towarzyszenie. I myślę, że w fajną stronę to idzie. I dzięki temu też ta jakość pracy ludzi będzie szła w tą stronę.
Musiał nas rozproszyć troszeczkę…
To akurat już skończyliśmy te pytania.
Pytanie doszło do końca, więc nie było dużej krzywdy nam. Ale nie wiem, wyprowadziło oczywiście…
Można powiedzieć o listach jakichś takich ciekawych albo…
Nie, „Listy do M.”? Kurczaki, widzicie – tak to jest, jak ktoś tam zacznie machać z innej strony, to potem jest problem z pytaniem. Ale chciałem zapytać Cię o projekt, który też prowadzisz – AWF Warszawa zrobił to, to są studia podyplomowe, to są…
Tak, prowadziłem. Akurat teraz znowu też poprzez to, że byłem w Lechu, jakby nie byłem tam, nie miałem możliwości teraz. Te studia dopiero chyba będą w tym roku jakby się zaczynały, bo tam też coś były przesunięcia. Póki co jakby miałem, nie byłem w tym projekcie, ale też super dla mnie doświadczenie. To były studia podyplomowe Trener przygotowania motorycznego.
Jak reagują studenci, którzy są starsi od Ciebie? Znowu ten sam problem poruszamy. Czy nie było takiego czegoś…?
No i też znowu podobnie odpowiem, bo to też na początku. Poza tym gdzie znowu – brałem kluczyk do sali i pani woźna, „ale proszę przysłać prowadzącego, a nie studenta”, więc…
Musiałeś chodzić z plakietką?
No nie, nie dostałem. Ale następnego razu zapuszczałem brodę i nosiłem okulary, więc pomaga. Polecam, polecam naprawdę – działa to dobrze. Ale znowu odpowiem na to pytanie tak samo, jak jeśli chodzi o pracę z ludźmi starszymi. Znowu – jeżeli masz ludziom coś ciekawego do przekazania – starałem się tak to przedstawiać – no to oni też są chętni i nie ma to też znowu znaczenia dla nich. Ja też staram się na to tak patrzeć w ogóle w edukacji. Jakby można powiedzieć, że dosyć wcześnie udało mi się, mam okazję przekazywać pewną wiedzę dalej. I też na to tak patrzę – na początku miałem z tym problem. No, jestem młodszy od wszystkich, którzy na przykład tam byli. Doświadczenie no to już nie mnie oceniać, natomiast to jest też tak, że jakby ja przekazuję wiedzę, którą ktoś przekazał mi. Nie trzeba mieć nie wiadomo jakiego stażu też, czy ileś tam lat na karku, żeby móc coś, dane doświadczenie od kogoś czy daną wiedzę przekazać dalej po prostu.
Co jest ważne w przekazywaniu wiedzy dla Ciebie?
No myślę, że znalezienie – to co ja widzę – to znalezienie tych punktów kluczowych, bo często takie szkolenia czy nasze coś, co przedstawiamy komuś – jest mnóstwo informacji, ale to żeby to było praktyczne, no to trzeba to już ułożyć, uprościć, często uprościć. Edukacja – mi się wydaje – dużo na tym też polega. Jeżeli chcemy wejść głębiej, no to to jest jakby kolejny element, ale wyciągnąć te najważniejsze rzeczy i to w ten sposób edukować, żeby gdzieś tam nam w głowach się łączyły te kropki gdzieś tam pewne rzeczy zaczynały działać spójnie, ale poprzez właśnie uproszczenie. I właśnie chyba trzeba unikać – na swoim doświadczeniu widzę – no przerostu jakby ilości informacji. I często, zwłaszcza na początku gdzieś tam ta podstawa, gdzieś tam taka prostota przekazu też jest ważna. No ale też dużo pomaga na pewno odwoływanie się do doświadczeń. No bo wiadomo, że przekazanie tylko i wyłącznie teorii nie jest tak cenne, jeżeli poprzemy to doświadczeniami. Ja tak najbardziej cenię dość szkolenia, na których bywałem, czy ludzi, których słucham, jeżeli no możemy to jakby posłuchać, co on faktycznie, jak ta osoba ten system czy to rozwiązanie wprowadziła w swoim życiu. I tak staram się tam, gdzie mam przyjemność coś próbować przekazać, no to tak to układać i… Fajna rzecz, naprawdę ludzie też tam otwarci, z różnych też środowisk, na przykład była pani, która zajmuje się… zajmowała się pracą ze śpiewakami i też szukanie specyfiki. To też takie otwierające, bo nagle, wiesz, chcesz poopowiadać o piłce nożnej, o tenisie i siatkówce, a tutaj trzeba znaleźć rozwiązanie, no bo chcesz – wiesz – jakby razem coś stworzyć, jakby pomóc. No to jak tu pomóc takim ludziom czy w takiej dyscyplinie. Czy w pracy z tancerzami. No to to są dla prowadzących też takie rzeczy – jeżeli ktoś chce, to będące wyzwaniem. Ale jak doskonale wiesz, no sama rutyna przekazania informacji to jest jedno, ale potem kontakt z ludźmi i jakby próbowanie pomóc im w ich przypadkach, no jest takie trudniejsze, ale też takie najciekawsze, najbardziej rozwijające.
EXOS, Legocki, FMS i dużo innych pewnie szkoleń, które można zobaczyć w Twoim CV. Skąd bierzesz na dzień dzisiejszy inspirację, czy skąd dalej chciałbyś czerpać wiedzę?
No inspirację to na pewno znowu od… – powiedzmy – obserwuję, czy widzę, co robią głównie – jakoś tak mam przy okazji – trenerzy, których poznałem. I tu mówię, czy ludzie z edukacji właśnie EXOS czy ludzie gdzieś tam…
Chcesz porzucać nazwiskami?
Może niekoniecznie.
Dobra.
Można zobaczyć, kogo obserwuję na Instagramie, aczkolwiek nie korzystam jakby bardzo dużo z tego. No, jest parę stron, które gdzieś tam czytam i szukam. No na pewno bardzo dużo fajnych rzeczy jest dla mnie w kontekście właśnie takiego rozwoju i obserwowania właśnie obserwacja. No miałem przyjemność właśnie być w Arsenalu, gdzie widziałem, jak Akademia Piłkarska i tez pierwsza drużyna pracuje. No i czerpanie od ludzi, którzy po prostu robią to, co chcę robić w danym miejscu, nie? To to, o czym… ja kiedyś chciałem pracować w takim klubie. No to też nie ma lepszego źródła niż po prostu zobaczenie, jak oni to robią.
Mówisz o Instagramie. To jest jakaś inspiracja dla Ciebie, że siedzenie dzisiaj na Instagramie jest taką wymianą wiedzy międzykontynentalną, nazwijmy to? Między tym, co się dzieje w Stanach a co się dzieje w Polsce?
A to na pewno. Tak. I to jest też super. Widzisz ludzi, z którymi byłeś na szkoleniu albo którzy są po prostu trenerami tam. No i widzisz, że po prostu pracują na przykład podobnie, że jakby coś, czego się nauczyłeś wykorzystywane jest przez nich. No i dużo to też tak pomaga jakby odświeżać to cały czas sobie. Nie mówię odświeżać Instagram, tak? Tylko odświeżać sobie w głowie. OK, o fajnie, to przecież można było tak kształtować, można było tak połączyć korekcję z ćwiczeniem. I to jest takie – no może niekoniecznie jakaś mega inspiracja, a trochę potwierdzenie i zaczerpnięcie nowych pomysłów, nowych elementów połączenia nowych rzeczy. No, myślę, że to jest, jeżeli jest fajnie poprowadzone medium, no to naprawdę… Jest parę osób, jest. I jakby jest to fajna rzecz, którą można wykorzystać. No wiadomo, że to nigdy nie będzie w 100% takie źródło inspiracji, wiedzy, które zastąpi nam przeczytanie książki czy porozmawianie z trenerem, czy artykułu, ale na pewno trochę można właśnie się zainspirować, zobaczyć nową rzecz. Czy wejść nawet w specyfikę. Ja na przykład mam tak trochę, że pracując też w różnych dyscyplinach, nie każdą znasz tak dobrze. No, fajnie poznać troszkę głębiej, no nie wiem, od samych rzeczy technicznych, taktycznych. Czy techniki poruszania danych kroków w kilku tych dyscyplinach, w których miałem dotychczas przyjemność popracować. No to to się na przykład troszkę różni. I na przykład takie urywki, powiedzmy, ze środowiska danego też troszeczkę pomagają się zagłębić, nie pracując na przykład jeszcze w danym klubie. Więc to też dużo ułatwia. No i w ogóle – to też już abstrahując od stricte takiej inspiracji zawodowej, to też Instagram i te media dosyć dużo mówią generalnie o człowieku i to co kiedyś właśnie Nicolo, o której wcześniej wspomniałem, bardzo fajną rzecz opowiedziała. No, jakby wchodząc do drużyny, na przykład w której zaczynasz pracować, nie znasz tych ludzi, znasz tylko ich imiona, nazwiska, które też swoją drogą polecam znać, a nie czytać z kartki. To też ma znaczenie. Jeżeli do kogoś powiesz po imieniu. No to możesz się o nich dowiedzieć, chociażby obserwując na początku Instagram, czy ich media społecznościowe, jeżeli oni dzielą się takimi rzeczami. I to też ułatwia potem złapanie kontaktu na przykład z tymi ludźmi, więc też możesz poznać ich trochę z innej strony. Brutalne, może niebrutalne, ale no tak możesz trochę prześwietlić tą osobę na przykład, z którą też będziesz pracował. Więc uwaga, co wrzucacie.
I pracownika.
I pracownika też. To też zapewne. Dlatego jak tutaj przychodziłem Fizjo4life, to chyba niewiele się o mnie dowiedzieliście.
To chyba u nas zacząłeś prowadzić Instagrama.
Tak.
A teraz zapytam Cię podchwytliwie, czy warto obserwować Staszka na Instagramie?
Zależy, czego szukacie. No, może samego mojego profilu indywidualnego… Znaczy warto, no oczywiście, że warto. Nie jestem jakimś bardzo tam aktywnym uczestnikiem. Wrzucam raz na jakiś czas pewne jakieś inspiracje, czy moje przemyślenia, czy wspomnienia z wyjazdów. Natomiast no akurat tutaj może mógłbym polecić właśnie rzecz, którą teraz z Pawłem Chodoniem, z którym współpracuję blisko właśnie w WSG. Paweł jest fizjoterapeutą i trenerem przygotowania motorycznego. Stworzyliśmy taki profil PTP – pro tenis performance, można go znaleźć odnośnik na moim Instagramie, gdzie wrzucamy pewne ciekawe zajawki, rzeczy pracy takiej motorycznej głównie, ale tak samo plan jest pokazywać pracę na korcie. Podporządkowane w jakimś tam stopniu akurat środowisku, w którym teraz sobie pracujemy, no Paweł jeszcze dłużej. Właśnie tenisowym. I to są rzeczy, które kiedyś może bym nie pomyślał, żeby coś takiego wrzucać, ale no myślę, że można w ten sposób kogoś zainspirować, sprowokować też do rozmowy. No i pokazać, że można czasami troszkę inaczej – nie wiem – popracować. Czy też właśnie mam parę takich akurat specyficznych może kierunkowych dla danej dyscypliny źródeł, z których gdzieś tam sobie czasami coś ciekawego czerpię i tak to teraz działa.
Jakie masz teraz plany albo gdzie Cię będzie można spotkać w 2020 czy 2021 roku?
Gdzie mnie można spotkać? No, najwięcej teraz jakby jestem zaangażowany w ten projekt tenisowy i to na pewno najwięcej to na kortach tenisowych w Warszawie.
Teraz jest Open, czemu tam Cię nie ma?
No bo paliło się i przełożyłem lot. Na razie dążymy z zawodnikami, z którymi pracujemy, żeby tam w końcu polecieć. No i jakby tutaj aktualnie działam tutaj w Warszawie, głównie jest to właśnie w okolicach Legii i tam pracujemy indywidualnie. Plus właśnie korty warszawskie. I póki co takie są moje plany – żeby gdzieś tutaj sobie to rozwijać. No i docelowo dochodzić z zawodnikami do takiego poziomu, etapu, żeby jak najwięcej z nimi jeździć też po świecie i spełniać ich marzenia, spełniać moje marzenia.
Powołanie do kadry? Coś się szykuje? Możesz zdradzić?
Jakiej kadry? Której kadry?
Jakiejś, nie wiem.
Nie, aktualni nie. Czekam właśnie. Faks mi się rozładował. Nie chce nic wyjść, papieru chyba nie ma. [śmiech]
OK.
Nie no, szczerze jestem teraz… bardzo się czuję spełniony w tym, co robię też. Zawodnicy, z którymi pracuję są na najwyższym poziomie też w Polsce, więc generalnie to też jest jakby w pewnym stopniu reprezentacja czy kadra, różnie się… czasami są zgrupowania czy nie. W tenisie to troszkę inaczej wygląda. Ale są oczywiście też. Więc nie, ale też już tak abstrahując, ogólnie mówiąc, wiadomo, taka praca w takich miejscach – mówię – w reprezentacjach jest bardzo dużym no spełnieniem marzenia, ale też taką nobilitacją, jakby motywacją, ale też muszę powiedzieć, że nie warto się nastawiać tylko i wyłącznie na takie miejsca. W sensie wiadomo, nie mówię tutaj o tym, kto jakie ma marzenia, do czego dąży, ale jakby ta sama praca z punktu widzenia wykonywania jednostki, wykonania już pracy z zawodnikiem, z człowiekiem, niekoniecznie musi się wiązać z tym, że pracujemy akurat w reprezentacji. Oczywiście to pomaga, to jest fantastyczne i każdemu tego życzę, ale jeżeli naszą pasją jest prowadzenie zawodnika czy prowadzenie go, pomóc mu, no to nie musi mieć na sobie koszulki reprezentacji, bo jakby to nic nie zmienia. A więc to nie musi być cel, nie powinien być cel według mnie – jakieś tam uzależnianie swojego spełnienia, że będę akurat w danym miejscu, a może że będę w stanie pracować w dany sposób na danym poziomie. I to jest według mnie taki jakiś sukces czy kierunek, w którym warto dążyć.
Przypomniałem sobie pytanie, które listonosz mi zabrał. Więc wrócę trochę do tematu wcześniejszego. Na ile ta praca w Lechu czy w kadrze różniła się od tego, co widziałeś w Arsenalu? Czy rzeczywiście to jest taka przepaść, kosmos i to jest nie do przełożenia na rynek polski czy na środowisko polskie? Czy jest to już bardzo podobne i pracujemy bardzo podobnie, tylko brakuje nam – nie wiem – szkolenia młodzieży czy czegoś innego na początku, żeby ten sukces klubowy, nie wiem, byle jakiego klubu ekstraklasy piłkarskiej, koszykarskiej, nieważne, w której dyscyplinie by był?
Wiesz co? No, porównujemy tutaj, powiedzmy, jeżeli porównujemy Lecha i reprezentację, to top miejsca w Polsce, jeśli chodzi o warunki. Więc jakby z punktu widzenia takich warunków, na przykład pracy pierwszej drużyny w Arsenale i pracy w tych dwóch miejscach, o których wspomnieliśmy, to nie jest to generalnie duża różnica. Wiadomo, to jest tak samo sztab ludzi, którzy chcą to zrobić bardzo profesjonalnie, mają też do tego warunki i finansowe. No, bez szczegółów. Wiadomo, nie zawsze jest wszystko to idealnie, co byśmy chcieli, bo to też ten świat w polskiej ekstraklasie nie wygląda tak idealnie, jak nam się wydaje. Ale powiedzmy ogólnie, że w miarę zbliżone. Natomiast to, o czym mówiłeś – ogromna przepaść jest na poziomie kształtowania, szkolenia młodzieży. To jak wygląda w takim Arsenalu akademia, to jest… Nie mówię o samym budynku, bo to też ja tam byłem tak podekscytowany, mówię „łał, wy tu macie taki budynek, ekstra to robicie”. A oni mówią „o, stary, teraz to mamy budynek, ale jeszcze parę lat temu robiliśmy to samo w garażu”. Jakby jakość ludzi, którzy tam pracowali i podejście to to jest jak największa wartość tego. Oczywiście, że nie da się wszystkiego zrobić, jeżeli nie masz gdzie tego zrobić. I tam hala, gdzie cała akademia i zespół kobiet Arsenalu jest, jest przeogromna. No i jest jakby wszystko, czego tam potrzebują. Ale to znowu nie jest tak, że to jest sprzęt, który po prostu jest i dzięki temu ta akademia funkcjonuje fantastycznie, tylko to są grupy ludzi, naukowców, którzy mają tam biuro i opracowują badania, analizują zawodników, co można zrobić więcej. Zwłaszcza na tym etapie rozwoju akademii, tych młodych ludzi. Zrobić potem różnicę. No i tym się różni potem zawodnik, który skończy taką akademię od zawodnika, który kończy… – nie wiem, czy można powiedzieć – akademię w Polsce. U nas mało jest klubów albo bardzo mało, w których jest jakby taki schemat pracy od małego do pełnego, do seniora. Więc tego też – to jest ta różnica. No jest to bardzo usystematyzowana praca. No wiadomo, tak jak mówię, wsparta dużą ilością technologii czy rzeczami, które dodatkową różnicę robią, ale nie są to kluczowe rzeczy według mnie. Podstawą jest właśnie praca tych ludzi, usystematyzowanie, no i też synchronizacja. Bo jeżeli w takiej akademii zawodnik przechodzi z U16 do U17, to dany trener wie, co on…
Jemu się… Nie zmienia mu się świat nagle w drugą stronę…
Tak. Wie, co… Dokładnie. I trener wie, co on robił wcześniej, wie, że jest przygotowany do danych obciążeń, a nie że mając chłopca, który ma 17-18 lat musisz go uczyć ćwiczenia siłowego czy tego, jak o siebie zadbać. Więc jakby cały ten fundament jest wcześniej zbudowany. I potem faktycznie, to że ci zawodnicy potem są też tak zaawansowani już technicznie, taktycznie i to, że na przykład trening już na poziomie na przykład seniora w piłce nożnej bardzo mało… – w sezonie to nie ma dużo czasu na kształtowanie. W sezonie już jest tylko granie, regeneracja, trening wyrównawczy, więc tam możesz gdzieś tam tylko szlifować, jakby dokładać pewne rzeczy. No a cała robota, to, jakim zawodnikiem jesteś, jak jesteś sprawny, ale też jak wytrzymałym w sensie długości kariery, która cię może czekać dzięki temu, że jesteś bardziej sprawny funkcjonalnie, się wiąże. Więc to według mnie jest ogromna różnica. No i tak porównujemy top w Polsce i klub w Anglii. I to w Anglii. Ale to też nie jest tak, że… To jest jedna z lepszych akademii, ale tam jakby cały system jest tak w ogóle zbudowany. No wiele tych akademii jest. No też przez Związek prowadzone jest szkolenie tych trenerów, obiektywizacja, testy tych zawodników na każdym etapie, porównywanie między klubami U16, U17 na każdym etapie, chyba od U10, więc to też cały system wymaga tego, żeby to wszystko zsynchronizować. No więc na pewno to jest ogromna różnica. I życzyłbym sobie, nam, całemu środowisku w Polsce, żeby w tę stronę to szło. Myślę, że idzie. Bardzo powoli, ale idzie. W różnych dyscyplinach. No wiadomo, że są te bardziej bogate. Tutaj rozmawiamy o najbardziej, chyba pewnie najbardziej dofinansowanej, jaką jest piłka nożna. Inne gdzieś tam dopiero czekają na to. No ale no chyba w tym klucz, w tym systemie ludzi do pracy, których jest też coraz więcej u nas, no ale żeby gdzieś tam działali i rozmawiali jednym językiem, to trzeba trochę to zsynchronizować.
Gdzie się widzisz za 10 lat?
Za 10 lat?
Taki Ten Years Challenge. Ja zawsze pytam, gdzie się widzisz za 10 lat.
Ale zawodowo?
Tak.
Na pewno na wakacjach w Kalifornii. A jak pomiędzy wakacjami to no chciałbym iść w to, co teraz od paru lat się gdzieś dzieje, czyli cały czas się uczyć w kierunku tego, jak prowadzić zawodników. I na pewno myślę, że w tych kilku dyscyplinach, w których dotychczas pracowałem, to są na pewno… No teraz tenis – bardzo fajna specyfika, ciekawe bardzo środowisko do pracy i bardzo chcę iść w tę stronę. Na pewno nie zapominając też o innych możliwościach właśnie pracy w piłce nożnej czy ewentualnie siatkówce. Ale no, widzę siebie też – takim moim marzeniem jest – żeby jak już kiedyś zdobędę jakieś większe wykształcenie, to właśnie móc je przekazywać dalej. I bardzo mi się podoba jakby element edukacji i coś, co też na pewno w Polsce potrzebujemy. I przekazywanie wiedzy od tych jakby, którą my dostaliśmy bądź którą sami zdobyliśmy. I na pewno chciałbym jakby rozwinąć się też w kierunku edukowania ludzi, przekazywania informacji dalej. No i cały czas zdecydowanie pracy, no, teraz myślę, że cały czas w sporcie i takim celem jest, żeby z zawodnikiem, z którym pracuję każdego dnia być w stanie mu pomóc jeszcze bardziej. No bo to oni, zawodnicy, są naszym celem. Nie nasze ego, którym może na początku się kierujemy – też tak miałem. No ale koniec końców nie robimy tego dla siebie, poza tym, że to jest nasza praca i oczywiście chcemy z tego żyć, no to po to, żeby ci ludzie mogli osiągnąć to, po co to robią, po co nam zaufali, bo to też jest ważny element tego, że ludzie, z którymi pracujemy nam ufają. Albo jeżeli nie ufają, to z nami nie pracują. I odpowiedzialność za to, żeby jak najlepiej im pomóc. I w tę stronę chciałbym iść dalej.
Jeżeli miałbyś być. A widzę po komentarzach i tutaj po ilości lajków i w ogóle wszystkich serduszek, które tu wyskakują, że jesteś inspiracją dla ludzi. Co byś przekazał młodym fizjoterapeutom, trenerom, trenerom personalnym i trenerom przygotowania motorycznego jako takie jakieś zdanie czy kilka zdań, które ma im pomóc?
Sentencja na koniec taka?
No, sentencja na koniec, tak.
No, przede wszystkim uważam… Nie powiem nic odkrywczego poza tym, co mówiłem dotychczas myślę, bo na samym początku swojej… Gdzieś tam mam też kontakt z paroma osobami, które gdzieś tam zaczynają kariery czy trenerów, czy fizjo. No to nie zrażać się przede wszystkim tym właśnie gdzie pracujesz, z kim pracujesz, bo nie każdy na początku ma okazję pracować w jakimś super miejscu. Podstawą jest gdzieś tam samorozwój, próbowanie też na sobie wielu rzeczy, no bo nie ma lepszej okazji do tego, żeby doświadczyć czy wypróbować, jeżeli sam tego na sobie nie doświadczysz. No i szukajcie. Uważam, że też na bazie mojego tego, co ja doświadczam, no w otwartości na doświadczenie innych, starszych, doświadczonych ludzi. Trzeba też takich odpowiednich spotkać, to też jest bardzo ważne. Ale jeżeli nie mamy takiej okazji, ja też uważam, że wiele się nauczyłem od ludzi, których nawet w życiu nie spotkałem. W sensie – czytając ich książki. Jest teraz bardzo łatwy dostęp do takiego rozwoju. No nie wiem, czy podcasty, czy wywiady, artykuły ludzi, którzy mają coś do powiedzenia, zrobili wiele i warto od nich czerpać. Więc na pewno pod tym względem jest to bardzo ważne, żeby nie nastawiać się… No nie wiem, na jakim trzeba być etapie, żeby powiedzieć, że jestem wystarczająco dobry, żebym się mógł zamknąć tylko i wyłącznie na swojej wiedzy. Jeżeli ktoś taki jest, no to ktoś na takim poziomie jest, to bardzo szczerze gratuluję. Uważam, że pasja zawsze się obroni i jakby chęć, zaangażowanie zawsze się obroni. W końcu się to w pełni finansowo też zwróci i będziemy pracować w ten sposób, w jaki chcemy. Ale podstawa to na początku po prostu się tym jarać i robić…
I dla mnie dodałbym jeszcze – nie martw się, że nie masz budżetu w klubie. Bo też pada takie pytanie „Czy ja muszę mieć budżet, żeby coś zrobić?”. Nie, nie musisz mieć budżetu. I to już powiedzieliśmy nie raz.
Oczywiście, możesz to zrobić lepiej, jeżeli masz ten budżet, natomiast nastawianie się w ten sposób, to w niewielu miejscach możesz cokolwiek zrobić, jeżeli tylko w ten sposób na to patrzysz. Wiesz, jaki jest twój cel, wiesz, jaki to też może mieć skutek na zawodnikach. A to jest największa wartość, jeżeli zawodnik ci powie, że na przykład zrobiłeś różnicę, czy czuje się lepiej. I to się naprawdę w taki czy inny sposób zwróci i dobrze zakończy. I dla ciebie, i dla ludzi, z którymi pracujesz. Taką mam nadzieję. Tak na to też patrzę.
Ja Ci bardzo dziękuję za ten długi czas, który spędziliśmy tutaj razem i porozmawialiśmy troszeczkę o tym przygotowaniu motorycznym, fizjoterapii i dojść do takiego sukcesu, jaki Ty osiągnąłeś. Jeżeli dotrwałeś do końca i uważasz, że ten podcast jest super, jesteś trenerem, jesteś fizjoterapeutą, jesteś trenerem przygotowania motorycznego, to ja mam prośbę – udostępnij ten podcast, żeby inne osoby również mogły skorzystać. To do was, drodzy widzowie, ta pilna sentencja. A Tobie, Staszku, bardzo dziękuję za spędzony czas i za poświęcony czas dzisiaj ze mną.
Dziękuję bardzo. Serdecznie pozdrawiam.
A ja was zapraszam do kolejnego podcastu z kolejną osobą z serii Dachowski Pyta.
O czym usłyszysz w tym odcinku podcastu?